50 goli Roberto Firmino. To zadziwiające, że jest najskuteczniejszym Brazylijczykiem w historii Premier League

50 goli Roberto Firmino. Bez Brazylijczyka rock and roll w stylu Kloppa nie byłby możliwy
Vlad1988/ Shutterstock.com
Roberto Firmino to piłkarz-marzenie. Bardzo dobry w swoim fachu, przy tym fajny człowiek. Uśmiechnięty, z pozytywnym podejściem do życia. Gracz zespołowy, nie solista. Widać, że jest lubiany w szatni, chociaż angielski wciąż sprawia mu problemy. Tacy ludzie są długo pamiętani i stają się legendami klubów, w których grają. Zwłaszcza jeśli w parze ze świetną grą i miłym sposobem bycia idą sukcesy oraz rekordy. A tak jest w przypadku “Bobby’ego” - napastnik dopiero co został pierwszym Brazylijczykiem w historii Premier League z 50 golami na koncie.
Zawodnik od kilku sezonów jest ostoją formacji ofensywnej i jednym z architektów ostatnich sukcesów Liverpoolu. W najwyższej klasie rozgrywkowej na Wyspach strzelił już 50 goli, stając się pierwszym graczem z ojczyzny samby i capoeiry, któremu udała się ta sztuka. Jednocześnie 27-latek został dziewiątym najskuteczniejszym piłkarzem “The Reds” w lidze angielskiej. Jako że przed nim są w tym zestawieniu Dirk Kuyt i Daniel Sturridge z 51 bramkami, w najbliższym czasie Firmino powinien wskoczyć na miejsce numer siedem - tuż za Mo Salahem.
Dalsza część tekstu pod wideo
Snajper mógł cieszyć się z tego osiągnięcia po meczu przeciwko Burnley. Los chciał, że to spotkanie pokazało pełnię zalet piłkarza. Najpierw na murawie popisał się on bramką i asystą, następnie na ławce rezerwowych na spokojnie, po koleżeńsku, gasił ogień w rozemocjonowanym Sadio Mane. Oto cały “Bobby”! Zabójczy na boisku, brat łata poza nim. Gość skrojony pod “You’ll never walk alone”.

Wpadł w oko w Brazylii

Historia 27-latka na Anfield zaczęła się pisać w czerwcu 2015 roku, ale jej prolog obejmuje wydarzenia znacznie wcześniejsze. Otóż Fernando Troiani, szef południowoamerykańskiego skautingu Liverpoolu, stworzył szkic profilu Firmino, gdy ten był jeszcze nastolatkiem. Już wtedy jego piłkarską charakterystykę można było zawrzeć w jednym, prostym zdaniu: połączenie brazylijskiej finezji i urugwajskiego serca do gry.
Gdy krótko po swoich 19. urodzinach zawodnik został wykupiony z drugoligowego Tombense przez Hoffenheim, notatki Troianiego przekazano skautowi klubu na Niemcy, Andy’emu Sayerowi, oraz jego holenderskiemu koledze Stevenowi Aptrootowi, który przyglądał się adaptacji zawodników z Ameryki Południowej w Europie.
Od tego momentu skauci “The Reds” obserwowali imponujący rozwój napastnika (wtedy jeszcze często ofensywnego pomocnika) w jednej z drużyn wymagającej Bundesligi. Nad Renem Firmino zmężniał i poprawił się w każdym aspekcie gry. Przestał być interesującym prospektem, stał się gwarancją jakości.
Po tym, jak w maju 2015 roku przepisy odnośnie pozwolenia na pracę zostały na Wyspach złagodzone, a Raheem Sterling zamienił miasto Beatlesów na miasto Oasis, Firmino stał się jednym z głównych celów transferowych Liverpoolu. Lata przyglądania się mu nie poszły na marne. W klubie byli pewni, że to będzie trafiony zakup. Brazylijczyk trafił na Anfield za pokaźne 41 milionów euro.

Klopp pieje z zachwytu

Niedawny lider “Wieśniaków” nie wszedł w Premier League jak w masło. Okres aklimatyzacji do nowych warunków nie trwał jednak długo. Początkowo artysta rodem z Maceió był ustawiany na lewym skrzydle, szpicy, jako “dziesiątka”. Ale po roku do drużyny sprowadzono Sadio Mane i od tej chwili optymalny, domyślny skład pierwszej linii “The Reds” prezentował się następująco: Coutinho na lewym skrzydle, Mane na prawym i Firmino jako „żądło”. Obecna trójka: Mane, Firmino oraz Salah stanowi jeden z najgroźniejszych tercetów w świecie futbolu. A jej kluczowym elementem jest właśnie Brazylijczyk.
Są tego świadome wszystkie osoby związane z klubem. Chwali go publicznie Klopp, komplementują koledzy z drużyny. Andy Robertson uważa, że bez “Bobby’ego” Liverpool byłby w sporych tarapatach. I trudno się z nim nie zgodzić, bo Firmino jest unikalny. Bez niego, nierzadko gitary prowadzącej atak, rock and roll w stylu Kloppa po prostu nie brzmiałby tak dobrze.

Żywe srebro

Najczęściej piłkarze z dziewiątką na plecach to typowi łowcy bramek. To ostrza szpady, którymi zadajesz pchnięcia przeciwnikowi. Są pazerni na gole, co ogranicza ich zachowania na boisku. Z kolei Firmino to wielozadaniowy szwajcarski scyzoryk, wybitna fałszywa “dziewiątka”. W fazie obrony stanowi skuteczną pierwszą linię defensywy. W fazie ataku potrafi przetrzymać piłkę, rozegrać ją na jeden kontakt, zejść na skrzydło, zaliczyć kluczowe podanie, zrobić miejsce Salahowi albo Mane. Dobrze radzi sobie zarówno z futbolówką przy nodze, jak i w grze bez piłki. Fizycznie, technicznie i mentalnie jest gotowy do wcielania się w różne boiskowe role - bez natrętnych myśli o koronie króla strzelców. Salah może bić strzeleckie rekordy, ale bez tytanicznej roboty Firmino nie byłoby to takie proste. Brazylijczyk to niesamowity pracuś, prawdziwe żywe srebro:
Kwintesencję gry à la Firmino (na tym najwyższym poziomie) znajdziemy choćby w meczu przeciwko Burnley. Rzut oka na jego mapę aktywności mówi nam wszystko - napastnik był wszędzie. I robił wszystko. Starcia w powietrzu? Wygrał 66,7% ze swoich 6 pojedynków główkowych. Strzały? Nie jeden, nie dwa, a pięć. Do tego kilka błyskotliwych zagrań. No i ta asysta oraz bramka. Pierw przechwyt po lekkomyślnym podaniu Bena Mee, podciągnięcie piłki pod pole karne przeciwnika i wyłożenie futbolówki Mane. Idealnie, w tempo, na tacy. Później wypuszczenie w bój Salaha (długa piłka jeszcze z własnej połowy boiska), następnie bieg w tamten rejon, przejęcie futbolówki już prawie straconej przez Egipcjanina, mocny strzał z okolicy linii pola karnego i... 50. gol w rozgrywkach Premier League.

Najlepszy z Brazylijczyków

Zaskakujące, że to Firmino został pierwszym Brazylijczykiem z 50 bramkami w lidze angielskiej. Ale faktycznie - kraj, który dał światu tabuny świetnych ofensywnych piłkarzy, eksportował ich przeważnie do Włoch, Hiszpanii i Niemiec, rzadko nad Tamizę (hamulcowym mogły być wspomniane w tekście obostrzenia związane z uzyskaniem pozwolenia na pracę, zniesione w 2015 roku).
Za plecami Firmino znajdziemy jego byłego klubowego kolegę, Coutinho, z dorobkiem 41 goli, oraz Juninho z 28 bramkami. Z młodych wilków, wciąż aktywnych i z szansą przegonienia Firmino, na liście są Gabriel Jesus (28 trafień) i Richarlison (18 bramek). Brazylijczykom w zestawieniu najskuteczniejszych daleko do Włochów, Hiszpanów, Holendrów, a nade wszystko Francuzów.
Reprezentantowi “Canarinhos” życzymy, aby na angielskich boiskach brylował jak najdłużej. W swoim stylu: z uśmiechem na ustach, z luzem i zaangażowaniem. I niech mu jak najczęściej śpiewają pieśń pochwalną na nutę “Si Señor”. Bo gdy The Kop do tej melodii gardłuje “our number nine”, to chodzi przecież o coś więcej niż zwykłe potwierdzenie przynależności klubowej zawodnika...
Łukasz Jakubowski

Przeczytaj również