Akademia, mądre transfery, fotel lidera. Baskowie mają wszystko, aby przerwać hegemonię Barcelony i Realu

Akademia, mądre transfery, fotel lidera. Baskowie mają wszystko, aby przerwać hegemonię Barcelony i Realu
La Liga / PressFocus
Real Sociedad w bieżącym sezonie Primera Division ma chrapkę na sprawienie sensacji w postaciu końcowego triumfu. Baskowie genialnie kształcą swoich wychowanków, natomiast minimalny nakład finansowy pozwolił włodarzom klubu wzmocnić skład drużyny na tyle, że Barcelona oraz Real Madryt mogą czuć spore zagrożenie w wyścigu po trofeum, które od wielu sezonów należało wyłącznie do nich.
Na przestrzeni ostatnich szesnastu lat zaledwie jedna drużyna zdołała zatrzymać „Blaugranę” i „Królewskich” rokrocznie sięgających po mistrzostwo Hiszpanii. Tej sztuki dokonała ekipa Atletico Madryt w sezonie 2013/14. Jednak w kolejnych kampaniach sytuacja na boiskach La Ligi prędko wróciła do monotonnej normy, co zresztą było do przewidzenia. Aktualnie Real Sociedad jest na najlepszej drodze do złamania hiszpańskiego monopolu dominacji na hiszpańskiej ziemi.
Dalsza część tekstu pod wideo
„Txuri-urdin” od kilku dekad stawiają przede wszystkim na szkolenie młodzieży, uczą ją lojalności, ale również dokonują inteligentnych ruchów na giełdzie transferowej, co pozwala klubowi z San Sebastian już dzisiaj poważnie myśleć o przekuciu marzeń w realizację celów z najwyższej półki. Poznajcie bliżej metody działania obecnych liderów Primera Division.

Baskijska kuźnia talentów

Do 1989 roku Real Sociedad prowadził surową politykę selekcji wyłącznie zawodników, którzy dorastali w prowincji Guipuzcoa w Kraju Basków. To rygorystyczne podejście przyniosło klubowi wielki sukces, a mianowicie dwukrotne mistrzostwo Hiszpanii w 1981 i 1982 roku z drużyną składającą się głównie z własnych wychowanków. Jednak gdy szkolenie przestało przynosić trofea, „Txuri-urdin” postanowili zacząć monitorować rynek europejski w poszukiwaniu nowych talentów, których potencjały mogliby wykuć we własnej kuźni.
Przez wiele lat ośrodek treningowy w Zubiecie uchodził za nieco uboższego krewnego sąsiadów zza miedzy, czyli Athletiku Bilbao, lecz wcale tak mocno nie ustępował mu pola. Najsłynniejsze wyroby z taśmy produkcyjnej Realu Sociedad to doskonale znani piłkarskiemu środowisku: Antoine Griezmann, Joseba Etxeberria, Xabi Prieto, Agustin Aranzabal, czy chociażby najbardziej utytułowany diament akademii z San Sebastian - Xabi Alonso. Ostatni wymieniony gwiazdor obecnie piastuje stanowisko szkoleniowca rezerw Realu Sociedad.
- Trenerzy młodzieży, którzy pracują u nas w Zubiecie, na każdym kroku podkreślają wiarę w długofalową wizję rozwoju dzieciaków. Najmłodszą kategorię wiekową stanowią chłopaki z grupy U-13. Obserwujemy postępy, opracowując piłkarzom projekty na przyszłość. Chronimy ich, myślimy o ich potrzebach i o tym, co dla nich najlepsze, z zamiarem zapewnienia jak największej szansy na występy w pierwszej drużynie Realu Sociedad. Naszym priorytetem jest tworzenie piłkarzy, ale przy okazji dobrych ludzi - mówi dyrektor akademii, Luki Iriarte.
Tak czy inaczej, Baskowie starają się kłaść olbrzymi nacisk na edukację młodych ludzi. Prawie wszyscy piłkarze klubu z drużyny rezerw studiują albo już zdobyli wyższe wykształcenie. Ci, którzy nadal uczą się do egzaminów w szkole średniej, muszą uzyskać na teście wynik co najmniej 80%. Oczywiście, klubowi działacze nie zostawiają nastolatków samych sobie, zatrudniając siedmiu nauczycieli, aby pomóc osiągnąć wymagany rezultat.
Zajęcia w akademii odbywają się przy paśmie górskich krajobrazów, zawodnicy czują się tutaj komfortowo, co w latach 80. pozostawało w sferze marzeń, kiedy treningi przeprowadzano na zabłoconych boiskach, przypominających raczej place do gry w rugby. Główne założenie przedsięwzięcia centrum w Zubiecie to wzmocnienie swoimi podopiecznymi zespołu seniorskiego „Txuri-urdin”. Niespełna 60% piłkarzy dorosłej ekipy Realu Sociedad zasilają właśnie wychowankowie, którzy lojalność mają zaszczepioną we krwi. Aczkolwiek innego zdania może być wyżej wymieniony Joseba Etxeberria (więcej TUTAJ).

Polityka transferowa

Włodarze baskijskiego klubu to może nie tyle rekiny biznesu, co znakomicie prosperująca wytwórnia, szlifująca zawodników i wystawiająca ich na aukcje. Najlepszym przykładem ubicia świetnego interesu przez Real Sociedad jest naturalnie wspomniany Griezmann, którego we Francji skazywano na pożarcie, natomiast futbolowa szkółka z Zubiety skrzętnie to wykorzystała, pozyskując napastnika do akademii za darmo i dając mu szansę rozwoju. W efekcie potem aktualnego gracza Barcelony sprzedano do Atletico Madryt za 54 miliony euro.
- Kiedy Griezmann do nas przechodził, zdawaliśmy sobie sprawę z jego odmiennej charakterystyki. Był po prostu inny. Taki mały, chuderlawy. Po prostu wiedzieliśmy, że ma wyjątkowy talent. Nie mógł znaleźć klubu we Francji, tamtejszy sposób gry Antoine’owi nie odpowiadał. Tam trzeba wykazać się fizycznością, posiadać odpowiednie gabaryty, ale imponował nam jego piłkarski iloraz inteligencji, świadomość, przegląd pola oraz inne walory, które umieściliśmy ponad brakiem atutów fizycznych - dodaje Iriarte.
Warto też odnotować 30 milionów euro, które wpłynęło do klubowej kasy Realu Sociedad za Alvaro Odriozolę. Poza tym, jeśli popatrzymy na to, ile wydają na transfery prezesi „Txuri-urdin”, można parsknąć śmiechem. Najdroższa transakcja w historii San Sebastian? Darko Kovacević z Lazio Rzym prawie osiemnaście lat temu za niecałe 15,5 miliona euro. Nawet za genialnego Davida Silvę klub nie musiał płacić żadnej kwoty odstępnego po tym, jak piłkarz postanowił, że nie przedłuży kontraktu z Manchesterem City.
Właśnie tego rodzaju wartości dodanej potrzebowała drużyna z Estadio Anoeta. Doświadczenia, które zjednoczy młodzieńczą fantazję i wniesie międzynarodową jakość do zespołu prowadzonego przez trenera Imanola Alguacila. David Silva to gwarancja sukcesu młodej gwardii Realu Sociedad, która obecnie prezentuje zdecydowanie najlepszy futbol na arenach hiszpańskiej Primera Division, zasłużenie zasiadając na fotelu lidera ligi.

Wirtuoz z Eibaru

Imanol Alguacil to dziś prawdopodobnie najszczęśliwszy człowiek w La Liga. Podopieczni szkoleniowca Realu Sociedad ostatnią - i jak dotychczas jedyną - porażkę na krajowym podwórku ponieśli 29 września w meczu przeciwko Valencii. Od tamtej pory notują świetną serię pięciu zwycięstw z rzędu i wcale nie są to fartowne wygrane. Gra ekipy „Txuri-urdin” naprawdę sprawia, że entuzjaści hiszpańskiej piłki nożnej dostają gęsiej skórki.
Drużyna z Kraju Basków dysponuje aktualnie najlepiej zorganizowanym atakiem (20 strzelonych goli - pierwsze miejsce) w stosunku do defensywy (4 bramki stracone - druga lokata). Wspomniany Silva, Adnan Januzaj, Portu, Willian Jose czy Nacho Monreal to potężna siła piłkarskiego rażenia, siejąca postrach wśród drużyn przeciwnych. Jednak najciekawszym elementem układanki Alguacila jest Mikel Oyarzabal.
Kapitan Realu Sociedad obecnie przewodzi w klasyfikacji strzelców Primera Division z sześcioma trafieniami na koncie (dodatkowo zaliczył dwie asysty w bieżących rozgrywkach). Oyarzabal umieszczał piłkę w siatce w każdym z ostatnich pięciu spotkań ligowych, stając się trzecim zawodnikiem „Txuri-urdin” w XXI wieku, który strzelił pięć goli w pięciu kolejnych potyczkach. Oprócz fenomenalnego 23-letniego skrzydłowego, tej sztuki dokonali Darko Kovacević (2002) oraz Antoine Griezmann (2013). Trzeba przyznać, że zacne grono.
Dotychczasowy rekord zdobytych bramek w jednym sezonie przez asa w talii trenera Alguacila wynosił 13 (2018/19). Teraz piłkarz jest na najlepszej drodze, żeby poprawić własne osiągnięcie. W ramach ciekawostki podajemy liczbę trafień z rzutów karnych podczas kariery urodzonego w Eibarze gracza Realu Sociedad - 15/15. Koledzy z zespołu zaczęli nawet żartować, że w życiu są pewne trzy rzeczy: śmierć, podatki i Mikel Oyarzabal strzelający gola futbolówką ustawioną na jedenastym metrze.
Wprawdzie jeszcze za wcześnie, żeby brać ekipę z San Sebastian pod uwagę jako mistrzów Hiszpanii po zakończeniu rozgrywek w tym sezonie, ale niewykluczone, że z takim wachlarzem możliwości oraz drzemiącym w tej drużynie potencjałem, doczekamy się nowych królów w La Liga, a Real Madryt i Barcelona będą musiały obejść się smakiem. Póki co, załogę Imanola Alguacila ogląda się z niekłamaną przyjemnością.

Przeczytaj również