Argentyński cudotwórca zmierza do Europy. Jedną potęgę już zbudował. "FC Barcelona może być jego celem"

Argentyński cudotwórca zmierza do Europy. Jedną potęgę już zbudował. "FC Barcelona może być jego celem"
fot. Manuel Cortina / SOPA Images / Pressfocus.pl
W całej historii River Plate nie ma bardziej utytułowanego trenera niż Marcelo Gallardo. Argentyński szkoleniowiec jest dla tego legendarnego klubu swoistą odpowiedzią na sir Alexa Fergusona. 46-latek na własną rękę stworzył potęgę w Ameryce Południowej i teraz jest w pełni gotowy na to, aby wkroczyć do europejskiej piłki. Obawy o to, czy sobie poradzi, wydają się nieuzasadnione, wszak Pep Guardiola twierdzi, że Gallardo to jeden z najlepszych szkoleniowców na świecie.
Gdy Marcelo Gallardo przejmował River Plate w 2014 roku, nikt nie zakładał, że szkoleniowiec znowu stanie się postacią pomnikową. Nawet jeśli wiązano z nim pewne oczekiwania, to początkujący przecież trener zdołał nim nie tylko sprostać, ale też bez najmniejszego problemu przebić. Mówimy w końcu o postaci, która z jednym zespołem sięgnęła po 14 tytułów. Takie historie w obecnym świecie futbolu nie zdarzają się zbyt często.
Dalsza część tekstu pod wideo
Jednocześnie przywiązanie Argentyńczyka do latynoamerykańskiego futbolu ma swoje granice. W Ameryce Południowej spędził całe swoje trenerskie życie i pół piłkarskiego. Najpierw trzykrotnie wiązał się z River Plate (łącznie ponad 200 meczów), a następnie odpowiadał za wyniki Nacionalu i wspomnianych już "Los Millonarios". Teraz jednak nadszedł kres przygody Marcleo Gallardo na jego kontynencie. A przynajmniej wszystko na to wskazuje.
46-latek ogłosił bowiem, że po ośmiu latach opuszcza szeregi River Plate. Argentyńczyk nie przedłuży wygasającego kontraktu i w styczniu 2023 roku będzie do wzięcia. To nazwisko, które już teraz rezonuje w gabinetach europejskich klubów, z czego sam szkoleniowiec powinien zdawać sobie sprawę. Gallardo jest również świadomy tego, że choćby stanął na głowie, to opinia publiczna na Starym Kontynencie może nie dostrzegać jego istnienia. Obowiązkiem w takiej sytuacji zdaje się opuszczenie Argentyny, a problem ten zauważył także Pep Guardiola.
- Co roku wskazuje się trzech najlepszych szkoleniowców na świecie, a jego nigdy nie ma w tym zestawieniu. Nie rozumiem tego. To trochę tak, jakby nic poza Europą nie istniało - rzucił opiekun Manchesteru City.
Pojawienie się Marcelo Gallardo w Europie prognozuje także Fabrizio Romano. W gruncie rzeczy byłby to szok, gdyby 46-latek zdecydował się na pozostanie w Ameryce Południowej lub wyjechał do MLS czy na Bliski Wschód. Taki scenariusz jednocześnie jawi się jako zaprzepaszczenie wielkiej szansy, zarówno dla samego trenera River Plate, jak i dla kibiców piłki nożnej na Starym Kontynencie.

Stworzyciel

27 maja 2014 roku społeczeństwo River Plate przeżyło niemały szok. Ze stanowiskiem szkoleniowca pożegnał się Ramon Diaz, który kilka dni wcześniej wygrał Toreno Final, a także pokonał San Lorenzo w Superfinale. Niespodziewana rezygnacja Argentyńczyka była, przynajmniej w jego opinii, podyktowana faktem wypełnienia postawionego przed nim celu. Diaz uznał, że zrobił w River Plate wszystko, co miał, w związku z czym zakończył swoją trzecią przygodę z "Los Millonarios".
Zarząd, postawiony w trudnej sytuacji, postawił wówczas na Marcelo Gallardo. Emerytowany piłkarz był wówczas do wzięcia, a jego kandydaturze sprzyjały dwa czynniki - w przeszłości był zawodnikiem River Plate, a podczas swojego pobytu w Nacionalu zdołał pokazać się z bardzo dobrej strony. Oficjalne porozumienie z początkującym szkoleniowcem ogłoszono 6 czerwca.
Na dzień dobry Argentyńczyk zetknął się z sytuacją, która będzie powracała w kolejnych latach jego kadencji - odejściem kluczowych piłkarzy. Szeregi klubu opuścili Carlos Carbonero (Estudiantes), Manuel Lanzini (Al Jazira), Cristian Ledesma (Argentinos Juniors). W zamian ściągnięto graczy w gruncie rzeczy anonimowy, a mimo tego Marcelo Gallardo dowiózł rewelacyjne wyniki - w znacznym stopniu przyczynił się do serii 32 meczów bez porażki. W zaledwie ośmiu meczach tego owocnego okresu za wyniki River Plate odpowiadał Ramon Diaz.
Mimo tego "Los Millonarios" nie zdołali wygrać wówczas mistrzostwa Argentyny. Zajęli drugie miejsce, a pierwszy od kilkunastu lat tytuł zdobył Racing Club. Niemniej praca byłego piłkarza została oceniona wyjątkowo dobrze. Wszystko przez wzgląd na triumf w Copa Sudamericana 2014, gdzie jego drużyna nie przegrała żadnego meczu. Marcelo Gallardo został tym samym pierwszym człowiekiem w historii River Plate, który rzeczony turniej wygrał i jako piłkarz, i jako trener.
Początek kadencji Gallardo stał się znakiem firmowym całej jego przygody w argentyńskim zespole. O ile w krajowej lidze River Plate nie prezentowało się w sposób spektakularny, o tyle poza granicami seryjnie wygrywało tytuły. Było to zjawisko o tyle wyjątkowe, że przecież w okresie od 1997 do 2013 roku "Los Millonarios" nie wygrali żadnego tytułu międzynarodowego. Tymczasem Gallardo szybko zaczął zapełniać klubową gablotę.
Już w 2015 roku zgarnął dublet - River Plate wygrało w Recopa Sudamericana i Copa Libertadores, gdzie triumf był w gruncie rzeczy niezwykły. Zespół Argentyńczyka awansował do fazy pucharowej jako najgorszy zespół fazy pucharowej. Mimo tego udało się błyskawicznie wyrzucić odwiecznego rywala - Boca Juniors - a w kolejnych etapach prezentować na tyle dobrze, że sam finał był w gruncie rzeczy formalnością - UANL przegrało aż 0:3.
W kolejnych latach "Los Millonarios" powtarzało swoje sukcesy. Trudno żeby było inaczej, w końcu Marcelo Gallardo opuszcza klub mając blisko dwa razy więcej tytułów niż lat spędzonych na ławce trenerskiej. Z całego tego grona triumfów wyróżnia się jednak jedno konkretne mistrzostwo - w 2018 roku River Plate ponownie okazało się najlepsze w Copa Libertadores. W finale rozgrywanym na Santiago Bernabeu pokonali Boca Juniors, co, według "The Athletic", jest uznawane za największy sukces klubu w jego 121-letniej historii.

Znajdź swój sposób

14 tytułów mistrzowskich nie wzięło się z niczego, ale wzięło się nieco na przekór polityce transferowej stosowanej przez River Plate. Chociaż klub miał za sobą serię sukcesów, to jednak nie mógł sobie pozwalać na zatrzymywanie najlepszych zawodników. Szczególnie wtedy, gdy w grę wchodziły naprawdę duże pieniądze. Marcelo Gallardo nie protestował, tylko zawsze znajdował wyjście z sytuacji.
Biorąc pod uwagę obecną stabilność finansową, którą mogą pochwalić się "Los Millonarios", jest to osiągnięcie niemal równowarte szeregu pucharów. Przez osiem lat River Plate spokojnie notowało fantastyczne wyniki na rynku transferowym, a mimo tego nie cierpiało pod względem sportowym. Zasługa w tej materii należy do Argentyńczyka, który - niczym sir Alex Ferguson w Manchesterze United - budował z tego, co miał.
W gronie 20 najdroższych transferów wychodzących w historii River Plate znajduje się aż 10 transakcji przeprowadzonych za kadencji Gallardo. Co więcej, Julian Alvarez, który trafił do Manchesteru City, dzierży miano drugiego największego sukcesu finansowego w dziejach tego argentyńskiego klubu. Więcej płaciła tylko FC Barcelona, która wyłożyła ponad 35 mln euro za Javiera Saviolę.
River Plate transfery
własne
Dane "Transfermarkt" wskazują, że podczas przygody Marcelo Gallardo "Los Millonarios" wypracowali zysk transferowy na poziomie około 115 milionów euro. To, biorąc pod uwagę jak dobrze wiodło się River Plate w rozmaitych rozgrywkach, wynik cokolwiek imponujący. Nie ulega wątpliwości, że bez 46-letniego specjalisty, który znalazł swój własny styl i potrafił go zaszczepić niemal każdemu zawodnikowi, nie byłoby to możliwe.

Następca Xaviego (?)

Już od kilku lat mówiono o przenosinach Marcelo Gallardo. Długo jednak Argentyńczyk był wymieniany jako faworyt do przejęcia władzy w klubach trzeciego szeregu. O sprowadzenie opiekuna River Plate zabiegał między innymi David Beckham, który chciał, jak wieść gminna niesie, uczynić z utytułowanego trenera pierwszego szkoleniowca w dziejach Interu Miami. Wydaje się, że ambicje Gallardo sięgają po prostu wyżej.
Z upływem kolejnych miesięcy "Los Millonarios" dorzucili do swojej kolejki następne tytuły, a dookoła Argentyńczyka wytworzył się jeszcze większy pozytywny ferment. 46-latek nie może narzekać na agendę - jest postacią bardzo cenioną, co pokazują wypowiedzi Pepa Guardioli i Fabrizio Romano. Wypychają oni legendarnego w gruncie rzeczy człowieka do Starego Kontynentu. Jest w tym jednak duża podstawa sportowa.
Jasne, dziedzictwo Marcelo Gallardo oparte jest przede wszystkim na serii pucharów, ale nie byłoby ich, gdyby nie fakt, że 46-latek ma swój określony plan taktyczny. To również dzięki niemu łatwo zakochać się w ofercie prezentowanej przez trenera River Plate. Przykładem na to spekulacje dotyczące przenosin do PSG, Juventusu czy FC Barcelony - wszystkie te kluby były już wymieniane w kontekście Argentyńczyka i nie ma przesady w tym, że faktycznie mogą być one celem.
Gallardo nie jest przywiązany do jednego systemu taktycznego, chociaż najczęściej stosował tradycyjną formę diamentu w środku pola. To zabieg dość nietypowy w dzisiejszym świecie futbolu, ale, dzięki pozostałym komponentom, zaskakująco skuteczny. River Plate opierało się bowiem na bardzo szybkiej wymianie krótkich podań. Paradoksalnie jednak zawodnicy "Los Millonarios" nie bali się długich zagrań, które pomijały długą linię i stwarzały zagrożenie bezpośrednio pod "szesnastką" rywala.
Ofensywne usposobienie River Plate było dobrze widoczne we wszelakiej maści statystykach. Drużyna Gallardo dominowała w lidze pod względem strzałów, kontaktów z piłką w polu karnym, liczby wywalczonych rzutów rożnych czy skuteczności. Naprawdę grała wyśmiewany już nieco futbol na tak. Była to jednak jego bardzo mądra wersja, bo bez tego nie udałoby się zaliczyć takiej passy wyników.
Wszystko to składa się na obraz szkoleniowca w gruncie rzeczy niezwykłego. Szkoleniowca, który już teraz jest w stanie zagrozić pozycjom znanych trenerów. Nie powinno to jednak szczególnie dziwić - mówimy o specjaliście, który na swoim kontynencie wygrał wszystko, co było do wygrania. Marcelo Gallardo zdołał samemu zbudować pomnik, który śmiało może stanąć przed stadionem River Plate. W ciągu ośmiu lat dał się poznać nie tylko jako wybitny strateg, ale też świetny człowiek. Podczas jego ostatniego meczu płakali dosłownie wszyscy - wiedzieli bowiem, że wspaniała podróż dobiega końca. Niejako jednak można te łzy traktować także jako oznakę szczęścia, gdyż jeden koniec oznacza w tym wypadku początek kolejnego, niezwykle intrygującego rozdziału.

Przeczytaj również