Arsenal stracił punkty z czerwoną latarnią Premier League. Liverpool goni Manchester City [WIDEO]

Arsenal stracił punkty z czerwoną latarnią Premier League. Liverpool goni Manchester City [WIDEO]
Matt Wilkinson / Press Focus
Arsenal kontynuuje złą passę z niedawnych pucharowych spotkań. W niedzielę nie dał rady pokonać ostatniego Burnley. Problemów ze zgarnięciem trzech punktów nie miał za to Liverpool, pewnie triumfujący nad Crystal Palace 3:1.
“The Reds” rozwiali już większość wątpliwości dotyczących tego, jak poradzą sobie bez Sadio Mane i Mo Salaha przebywających na Pucharze Narodów Afryki. Nie przegrali jeszcze bez swoich gwiazd, ale Juergen Klopp wie, że nie ma miejsca na błędy, jeśli jjgo podopieczni chcą zachować przynajmniej iluzoryczne szanse na przeskoczenie Manchesteru City.
Dalsza część tekstu pod wideo
Palace przegrało dziewięć ostatnich ligowych spotkań z Liverpoolem stosunkiem goli 5-27, ale z ulgą przyjęło fakt, że niedzielne starcie odbędzie się bez egipsko-senegalskiego duetu, który w tych potyczkach zapewnił rywalom 17 trafień. Do tego londyńczycy mogli być podbudowani wczesnym powrotem Jordana Ayew po wczesnym odpadnięciu Ghany z PNA.
Przy nawoływaniach spikera “Be loud, be proud, be Paaalace!!” gospodarze odważnie ruszyli do przodu, ale pierwsze uderzenie należało do przyjezdnych. W ósmej minucie Andy Robertson wykonywał rzut rożny, piłka trafiła prosto na głowę niepilnowanego Virgila van Dijka, który po chwili zmieścił ją w siatce. Nikt, ani nic nie było w stanie go powstrzymać przed strzeleniem gola. W pierwszym kwadransie ekipa z miasta Beatlesów miała 77 procent posiadania piłki.
Nie minęło dużo czasu, a faworyci już prowadzili dwoma golami. Ponownie w roli głównej wystąpił Robertson. Lewy obrońca doskonale wypatrzył w “szesnastce” Alexa Oxlade-Chamberlaina, posłał mu “cięte” podanie. Ox miał tyle czasu, że spokojnie przyjął “przesyłkę”, ułożył piłkę na nodze i pokonał po raz drugi Guaitę.
Drugą odsłonę lepiej rozpoczęli gracze Patricka Vieiry, którzy przed golem kontaktowym trzy razy w ciągu pięciu minut zagrozili bramce Alissona. W końcu po podaniu Jeffreya Schluppa, Mateta z Odsonem Edouardem wyszli 2 na 1 z brazylijskim bramkarzem, a trafienie zanotował ten drugi. W tym meczu jeszcze mogło się wiele wydarzyć.
Palace napierało, ale decydujący cios zadał Liverpool za sprawą Fabinho z rzutu karnego.
“Kanonierzy” nie mieliby żadnych wymówek, gdyby ich fatalna forma z krajowych pucharów utrzymała się w lidze po potyczce z Burnley. Drużynę Mikela Artety dotykały liczne nieszczęścia, ale tym razem piłkarze dostali rywala, który miał na koncie tylko jedno zwycięstwo, dochodził do siebie po kontuzjach i zakażeniach i nie mógł skorzystać ze swojego najlepszego gracza, Iworyjczyka Maxwela Corneta. Gdyby Arsenal potknął się na takiej przeszkodzie, marzenia kibiców o powrocie do Ligi Mistrzów znacząco by się oddaliły.
Gospodarze wyglądali całkiem świeżo. W 10. minucie Bukayo Saka uwolnił się z prawej strony i wjechał w pole karne Burnley, tam jednak “The Gunners” stracili piłkę i Burnley poszło z kontrą… po to tylko, by pozwolić przeciwnikom na re-kontrę. Akcja jak z meczu koszykówki, od jednego krańca boiska do drugiego. Tak czy siak, nie przyniosła efektów bramkowych.
W 20. minucie Emile Smith Rowe dośrodkował z prawej strony, na drugie tempo do Martina Odegaarda, a Nick Pope musiał wykazać się dużymi umiejętnościami, by wybronić uderzenie Norwega. To nie koniec. Odbita futbolówka trafiła do Alexandre’a Lacazette’a, na szczęście dla “The Clarets” w polu karnym było wystarczająco dużo graczy, by zablokować dobitkę kapitana “Kanonierów”.
Burnley miało prawdopodobnie największe szanse, by trafić do bramki Arsenalu poprzez stałe fragmenty gry, stąd piłkarze Seana Dyche’a robili wszystko, aby sobie takie pozycje wypracować. Dwight McNeil próbował szczęścia z dystansu, ale jego uderzenie mogło postraszyć jedynie ptaki. Mimo wszystko, to on był najjaśniejszą iskrą w ekipie gości w pierwszej połowie.
Jeszcze przed gwizdkiem zapraszającym piłkarzy do szatni Bukayo Saka mógł otworzyć wynik. Anglik ściął do środka, przymierzył w kierunku narożnika, lecz zabrakło dosłownie milimetrów, a Emirates Stadium wybuchnęłoby euforią.
Druga połowa zaczęła się od nowej próby Odegaarda. Były pomocnik Realu Madryt szukał szczęścia z rzutu wolnego. Minimalnie niecelnie. Następnie Nick Pope genialną robinsonadą uratował Burnley przed utratą gola po strzale Smith Rowe’a. Arsenal zawiódł i nie zdołał wyszarpać trzech punktów w rywalizacji z ostatnią drużyną ligi.
Redakcja meczyki.pl
Maciej Pietrasik23 Jan 2022 · 17:16
Źródło: własne

Przeczytaj również