Au revoir Neymar, hola Neymar! FC Barcelona i Real Madryt walczą o Brazylijczyka wypychanego z PSG

Au revoir Neymar, hola Neymar! Brazylijczyk wynosi się z Paryża, a Barcelona i Real walczą o jego podpis
Marcelo Chello / Shutterstock
Dwa lata po rekordowym transferze historia zatoczyła koło. Neymar przestał być w Paryżu szczęśliwy, zaczął kręcić nosem, wreszcie przez swoją postawę zbrzydł wszystkim na tyle, że władze PSG dały zielone światło sprzedaży piłkarza. W grze o pozyskanie napastnika liczą się dwa zespoły: Barcelona i Real Madryt. Który z nich jest faworytem?
Po tym, jak Paris Saint-Germain pokonało Monaco 4:0 w ubiegłorocznym finale Superpucharu Francji, rozentuzjazmowani zwycięzcy zamienili pomeczową konferencję prasową w happening, najpierw polewając szampanem trenera Thomasa Tuchela, następnie zmuszając go do wejścia w buty Pharrella Williamsa. I było “Happy”.
Dalsza część tekstu pod wideo
Po pucharowej wiktorii PSG nie spuściło z tonu, wygrywając 14 pierwszych meczów Ligue 1. Ale parafrazując klasyka: prawdziwych mężczyzn poznaje się nie po tym, jak zaczynają, lecz jak kończą. A koniec sezonu okazał się dla paryżan cholernie rozczarowujący. Chłopcy Tuchela zostali wyrzuceni z Pucharu Ligi przez Guingamp, pobici przez Rennes w finale Pucharu Francji i spoliczkowani, znieważeni, wyrolowani przez Manchester United w legendarnym już spotkaniu rewanżowym ⅛ Ligi Mistrzów. Nawet w “spacerkowej” z ich perspektywy lidze francuskiej zaliczyli wstydliwe cztery przegrane w ostatnich dziewięciu spotkaniach.

Pharrell, wróć!

W ciągu ostatnich miesięcy równie często, co o spektakularnych zwycięstwach PSG, musieliśmy czytać o konflikcie między Tuchelem a dyrektorem sportowym Antero Henriquem oraz o napięciach w szatni. Pamiętamy to, prawda? Rabiot zesłany do „Klubu Kokosa”, wyrwa w środku pola, powstała po odejściu Motty, Diarry, Pastore i Lo Celso (w efekcie konieczność eksperymentowania z Marquinhosem na pozycji nr 6), niesubordynacja niektórych piłkarzy. Park Książąt przestał być “Happy”. Odciął się od romantycznej atmosfery światowej stolicy miłości.
Stało się tak również za sprawą jednej z dwóch megagwiazd paryżan - Neymara. Otóż Brazylijczyk grał mało (problemy ze zdrowiem), wszem wobec dawał do zrozumienia, że chciałby wrócić do Hiszpanii, po jednym ze spotkań uderzył kibica, ponadto wplątał się w seksaferę z udziałem modelki Najili Trindade. Napastnik zawiódł jako lider.
Hulał wszędzie, niestety najrzadziej na boisku. Lewoskrzydłowy nadal jest jednym z najlepszych piłkarzy świata, niemniej pod jego nieobecność kluczową postacią “Les Rouge-et-Bleu” stał się Kylian Mbappé. I dzisiaj większym zmartwieniem byłaby dla PSG strata Francuza, nie reprezentanta “Canarinhos”.

Nie gryzie się ręki, która karmi

W czerwcu ze stanowiskiem pożegnał się Henrique. Nowym dyrektorem sportowym mianowano starego znajomego, Leonardo. Ten - zgodnie z wolą właścicieli - wprowadził w Paryżu rządy silnej ręki. Włodarze uznali, że nikt nie jest większy niż klub. Tak oto Neymar przestał być świętą krową. Komunikat płynący z gabinetów prezesa i dyrektora sportowego był jasny: z niewolnika nie ma pracownika; kto ma grać z łaski, lepiej niech odejdzie. W tym kontekście wakacje zapowiadały się bardzo ciekawie. I rzeczywiście, nie zawiedliśmy się.
W lipcu Neymar przedkłada pobyt w ojczyźnie nad trening w klubie - PSG wydaje karcące oświadczenie, w którym grozi wyciągnięciem wobec niego odpowiednich konsekwencji. Później Leonardo mówi wprost, że Brazylijczyk może odejść, o ile pojawi się odpowiednia oferta. Następnie napastnik opuszcza Superpuchar Francji i inaugurację sezonu. Zaczynamy obserwować efekt kuli śnieżnej: “Les Rouge-et-Bleu” wycofują z oficjalnego sklepu produkty związane z zawodnikiem, kibice i otoczenie piłkarza wymieniają się “uprzejmościami”. Ktoś ma jeszcze jakieś wątpliwości, że dni Neymara na Parc des Princes właśnie dobiegają końca?
Jest przy tym oczywiste, że Francuzi nie oddadzą swojej gwiazdy za drobne. Biorąc pod uwagę jego nastawienie i aktualną sytuację na rynku transferowym, Neymar może trafić tylko do jednego z dwóch klubów: do Realu Madryt lub FC Barcelony. Miejsce dla gracza takiego formatu znajdzie się w każdym z tych zespołów. Jak jego przyjście zmieniłoby wyjściowe jedenastki gigantów La Liga?

Dzielenie skóry na niedźwiedziu

Na to pytanie odpowiedział dziennikarz “Marki”, Rubén Jiménez. Hiszpan uważa, że Ernesto Valverde mógłby grać z wykorzystaniem wszystkich czterech gwiazd z przodu. Umożliwia to system 4-2-4, w którym Sergio Busquets i Frenkie de Jong za plecami ofensywnego kwartetu pozwoliliby Griezmannowi, Messiemu, Neymarowi i Suarezowi w pełni rozwinąć skrzydła w ataku. Jednak gdyby Barcelona grała w tym ustawieniu, zarówno Francuz, jak i Brazylijczyk byliby zmuszeni do większej aktywności w obronie.
Prognozowany skład FC Barcelony po ewentualnym przyjściu Neymara:
Prognozowany skład Barcelony z Neymarem
Marca
W przypadku Realu z Neymarem w składzie na nic się zdadzą eksperymenty z systemem 3-5-2. Dziennikarz widzi “Królewskich” w formacji 4-2-3-1 z Casemiro i Kroosem w roli podwójnych pivotów, z Modriciem ustawionym wyżej, na prawej stronie, i z Hazardem na “dziesiątce” (wymieniającym się pozycjami z lewoskrzydłowym Neymarem).
Prognozowany skład Realu Madryt po ewentualnym przyjściu Neymara:
Prognozowany skład Realu z Neymarem
Marca

Kto potrzebuje go bardziej?

Naturalnie pozyskanie Brazylijczyka ma swoje plusy i minusy. W Madrycie pewnie główkują teraz, czy transfer gracza PSG nie wpłynie ujemnie na wykorzystanie w pełni umiejętności Edena Hazarda. W tym układzie otwarte pozostaje też pytanie o dalszy rozwój Viniciusa i Rodrygo. No i zagwozdka największa - czy kupno Neymara nie będzie oznaczać wejścia z deszczu pod rynnę. Humory i fanaberie, kruche zdrowie, olbrzymia pensja - nie kojarzy się to aby z pewnym Walijczykiem, na siłę wypychanym z Santiago Bernabéu?



Plusy są równie oczywiste: reprezentant “Canarinhos” to piłkarz zdolny w pełni zastąpić Cristiano Ronaldo. I na boisku, i w przestrzeni medialnej, i w tabelach z wynikami sprzedaży klubowych koszulek oraz gadżetów. Pomimo wizerunkowych potknięć to wciąż marketingowy skarb, bijący tutaj na głowę stonowanego Hazarda. Poza tym nieszablonowy Brazylijczyk jest w stanie zapewnić impuls, pobudzający tę skostniałą, lekko zardzewiałą drużynę.
Niemal identycznie wygląda to w Barcelonie. Katalończycy w osobie Neymara zyskają (a w zasadzie - odzyskają) świetnego piłkarza, który doskonale zna klub i jego filozofię. Jego wejście do szatni powinno być naturalne, a boiskowa współpraca z Messim i Suarezem - wzorowa. Sprzątnięcie piłkarza sprzed nosa wielkiego rywala to satysfakcja i de facto osłabienie przeciwnika.
A minusy? Podobne jak w Realu - pamiętajmy, że Neymar już raz odszedł z klubu. Czy tym razem będzie gotów zaakceptować grę w cieniu Messiego? Czy po jakimś czasie nie zacznie znowu grymasić? W najgorszym dla hegemonów scenariuszu transfer gwiazdy PSG może oznaczać pyrrusowe zwycięstwo.

Kasa, głupcze, kasa!

Zastanówmy się teraz, jaki może być koszt wzmocnienia zespołu Neymarem. PSG nie ogłosiło żadnej promocji, więc mówimy tutaj o wydatku idącym w dziesiątki milionów euro. Tymczasem Real i Barcelona dokonały już wzmocnień za olbrzymie pieniądze, sprowadzając do siebie choćby, odpowiednio, Hazarda i Griezmanna.
Co prawda lewoskrzydłowego można spróbować wypożyczyć, ale w mediach cały czas pisze się o transferze definitywnym. W tej sytuacji żeby kupić, trzeba będzie pożegnać się z niektórymi piłkarzami. Barcelona oprócz gotówki miałaby oddać paryżanom Coutinho i Semedo, a niewykluczone, że dla podreperowania budżetu, z “Blaugrany” odszedłby ktoś jeszcze.
Teoretycznie “Królewscy” znajdują się w gorszej sytuacji. W ich przypadku interes z PSG wymusza wręcz sprzedaż Bale’a, Diaza i Jamesa Rodrigueza. Jestem pod wrażeniem przebiegłości i umiejętności negocjacyjnych Florentino Pereza, niemniej chyba wszyscy zgodzimy się, że jeśli rzeczywiście myśli on na serio o sprowadzeniu Neymara, to czeka go baaaardzo trudne zadanie.

Neymar - drugie starcie

Kto ma zatem większe szanse na transfer? Ciężko powiedzieć. Nasser Al-Khelaifi jest świadomy tego, że nie ma sensu zatrzymywać Neymara wbrew jego woli, ale jednocześnie za nic w świecie nie chce rozpoczynać jakichkolwiek rozmów z Barceloną, z którą od 2017 roku nie utrzymuje żadnych kontaktów.
Media informują, że to Leonardo jako pierwszy skontaktował się z działaczami “Królewskich”, aby zaproponować im rozpoczęcie negocjacji w sprawie kupna cracka. Relacje na linii Real Madryt – PSG są bardzo dobre, co faworyzuje stołeczną drużynę. A co na to Neymar? Kilka dni temu na swoim koncie na Instagramie zamieścił zdjęcie z grudnia 2012 roku, z meczu charytatywnego w Porto Alegre. Widać na nim piłkarza w towarzystwie Ronaldo i... Zidane'a. Przypadek czy oczko puszczone w stronę “Los Blancos” i ich trenera?
Z drugiej strony mamy wcześniejsze deklaracje zawodnika, że jego futbolowym miejscem na ziemi jest Barcelona. Śledząc doniesienia prasowe z ostatnich dni czytamy a to o prawniku Neymara widzianym na Camp Nou, a to o delegacji Katalończyków w Paryżu, a to o werbunku, w który zaangażował się sam Messi. I OK, tak działa ten biznes. Jednego możemy być pewni - “operacja Neymar” weszła w swoją decydującą fazę. Kto odniesie zwycięstwo - póki co jest dla mnie niewiadomą.
***

A wiecie, co w tym wszystkim najsmutniejsze? Otóż to, że Neymar, piłkarz obdarzony nieprzyzwoicie dużym talentem, odchodzi z niesmakiem z kolejnego wielkiego klubu. Brazylijczyk zawsze marzył o splendorze, o indywidualnych trofeach. Wydaje się być jednak niereformowalny - zblazowany, nieodpowiedzialny, ciągle lekko oderwany od rzeczywistości.
Fundamenty, na których buduje się sukces drużyny, powinny zaś być stabilne i przewidywalne. W Paryżu dostrzegli, że pod tym względem taki jeden 20-latek bije swojego 27-letniego klubowego kolegę z Brazylii - jeszcze klubowego kolegę - o głowę.
Łukasz Jakubowski
Redakcja meczyki.pl
Łukasz Jakubowski14 Aug 2019 · 17:30
Źródło: własne

Przeczytaj również