Oto pięć głównych problemów Bayernu Monachium. Nadchodzi bardzo ważny moment dla przyszłości klubu

Oto pięć głównych problemów Bayernu Monachium. Nadchodzi bardzo ważny moment dla przyszłości klubu
Hasan Bratic / ? / Sipa / PressFocus
Bayern Monachium wygrał w Paryżu, ale to nie wystarczyło, by awansować do półfinału Ligi Mistrzów. Bawarczycy nie obronią Pucharu Europy. Wcześniej odpadli z Pucharu Niemiec. Dziewiąte mistrzostwo Niemiec z rzędu jest blisko, ale walka trwa. Klub dopadło w jednym momencie wiele plag. Krótkofalowo największą jest kontuzja Roberta Lewandowskiego, ale w Monachium muszą poradzić sobie z wieloma innymi, poważniejszymi kryzysami, żeby uważać obecną sytuację za chwilową zadyszkę.
Zawsze przychodzi taki moment w historii, że imperia w końcu upadają. Taki scenariusz znamy nie tylko z historii świata, ale futbolu również. Działo się tak w Madrycie, Barcelonie, Manchesterze, a ostatnio Turynie. Czy jesteśmy świadkami kończenia się pewnej epoki w Monachium? Jeszcze trudno być pewnym, ale Bayern wysyła na tyle dużo niepokojących sygnałów, aby się nad tym zastanawiać.
Dalsza część tekstu pod wideo
Odpadnięcie z PSG to tylko wierzchołek góry lodowej. Mimo problemów Bayern zagrał świetny dwumecz, ale mierzył się z równie znakomitą drużyną. Konfrontacje w Monachium i Paryżu wskoczyły do galerii najlepszych w Lidze Mistrzów ostatnich lat.
Jakość i tempo obu spotkań, a także umiejętności oraz mentalność piłkarzy stały na tak wysokim poziomie, że trudno było choć na chwilę oderwać oczy od telewizora. Wspaniały spektakl w największym teatrze, którego deski ktoś musiał opuścić jako pokonany, dlatego w samym wyniku nie należy upatrywać wielkiego problemu.
Jednak należy przypomnieć, że trzy tygodnie temu to Bayern był zdecydowanym faworytem rywalizacji z PSG, które w Ligue 1 ma zdecydowanie większe kłopoty niż Niemcy. Potem sytuacja zaczęła się diametralnie odwracać. Wystąpiły plagi monachijskie. Część z nich wisiała w powietrzu od dawna, a innych w klubie nikt zupełnie się nie spodziewał:

Kontuzja Roberta Lewandowskiego

Kto mógł przypuszczać, że piłkarz Andory będzie miał wpływ na losy Ligi Mistrzów, 50-letni rekord Gerda Müllera, a może również przyznanie w tym roku Złotej Piłki? Robert Lewandowski był przed urazem kolana, którego nabawił się w spotkaniu reprezentacji Polski, w takim gazie, że właściwie nikt nie kwestionował tego, że dobije do bariery czterdziestu goli. Kontuzja wykluczyła go z gry kluczowym momencie sezonu, gdy Polak miał na liczniku piętnaście bramek zdobywanych w dziesięciu meczach z rzędu.
W Paryżu mieli prawo obawiać się starcia z Bayernem głównie przez „Lewego”. Jego obecność pewnie wymusiłaby inną taktykę z obu stron. Choć ostatecznie Eric Maxim Choupo-Moting okazał się wartościowym zmiennikiem, trafił do siatki w obu meczach, to jednak Lewandowski jest dla Bayernu kimś więcej niż tylko finiszującym akcje. Angażuje przeciwnika, a przez to daje partnerom wiele możliwości rozegrania akcji. Do obrębu pola karnego radzili sobie dobrze. W szesnastce zaczynały się kłopoty.
W obu zespołach brakowało wielu ważnych piłkarzy, ale Lewandowski był tzw. game-changerem. To tak jakby z tego dwumeczu wyciągnąć po stronie PSG Kyliana Mbappe, którego defensywa monachijczyków słusznie się obawiała. Był kluczowym zawodnikiem spotkania na Allianz Arena, ale mimo iż nie wpisał się na listę strzelców na Parc des Princes, stwarzał zagrożenie. Wymagał ciągłej atencji. Skanowania go na radarze.
Lewandowski oba ćwierćfinały obejrzał w telewizji, a wynik dwumeczu sprawia, że resztę rywalizacji w Champions League także będzie śledził z pilotem w dłoni. Teraz pytanie, kiedy wróci do gry w lidze, która także stała się niespodziewanym wyzwaniem. Bawarczycy mają jeszcze bezpieczne pięć punktów przewagi nad RB Leipzig i sześć kolejek do rozegrania. Przy obecnym stanie posiadania nie jest to zaliczka nie do roztrwonienia, choć w rękach takiego klubu bardzo bezpieczna. Terminarz Bayernu jest dość trudny - Wolfsburg, Bayer Leverkusen, Mainz, Borussia Mönchengladbach, Freiburg i Augsburg. Cztery zespoły z TOP 10, a już Union czy Arminia pokazały, że nie trzeba byc potęgą, by w tym roku napsuć mistrzom Niemiec krwi.
Jest szansa, że Lewandowski zagra już w najbliższy weekend. Jednak bardziej prawdopodobne, że pomoże dopiero w kolejnym meczu. Pięć spotkań do zdobycia pięciu bramek? Jeśli 32-latek będzie w pełnej dyspozycji i nie przytrafia mu się nowe problemy zdrowotne, rekord wciąż jest bardzo prawdopodobny.

Krótka ławka i nieudane transfery

Wspomnieliśmy już o problemach kadrowych obu zespołów, bo nie można być ślepym, że tak samo jak Bayern (Lewandowski, Gnabry, Goretzka, Tolisso, Costa, Süle), swoje kłopoty miało PSG. W pierwszym spotkaniu nie mogli zagrać Paredes i Verratti z powodu COVID-19. Z problemami zmagają się Kurzawa, Bernat, Icardi i Marquinhos. To poważne osłabienia.
Ćwierćfinałowy dwumecz pokazał jednak jak na dłoni nie tyle, kto ma większe gwiazdy w zespole, co jaką głębią składu dysponuje. Oto ławki rezerwowych ze spotkania w Paryżu:
Ławki rezerwowych
Internet
Hansi Flick miał praktycznie związane ręce. Wystawił możliwie najmocniejszą jedenastkę, ale potem pozostawał bez większych opcji do reagowania na wydarzenia boiskowe. Poza Musialą zero dodatkowej siły rażenia. Jeśli na końcowe minuty na szpicy stawiasz Javiego Martineza, którego od lata mogło nawet nie być w klubie, coś jest nie tak.
Jak duże kłopoty kadrowe ma Bayern było widać już w spotkaniu ligowym z Unionem (1:1), w którym w podstawowym składzie zagrali Sarr, Stanisić i Dantas, a z ławki wchodziły kolejne młokosy - Kouassi i Scott.
Oszczędna polityka transferowa Bawarczyków, spowodowana pandemią i pragmatycznym podejściem do wydawania pieniędzy, zemściła się gdy nad Monachium nadciągnęła plaga kontuzji. Tak jak Lewandowskiego zastąpił, być może nawet ponad stan, Choupo-Moting, tak w innych obszarach zdecydowanie zabrakło głębi, które pozwoliłyby na zmianę scenariusza.
Bayern swoje ataki w spotkaniach z PSG w dużej mierze opierał o skrzydłowych. Gdy wczoraj zawiedli Davies, Coman i Sane, trudniej było o ciągłe nękanie Keylora Navasa. Choć się udawało. Nie tak jak na Allianz Arena, ale jednak.
Bayern oddał w dwumeczu aż 45 strzałów, a zdobył tylko trzy gole, co pokazuje (wspominał o tym Flick), jak ogromne problemy mieli z jakością wykończenia. Tu znów kłania się brak Lewandowskiego - absolutnego killera „oczywistych” sytuacji.
Nieco wstydliwa jest grafika transferów poczynionych przez Hasana Salihamidzicia w ostatnich dwóch oknach. Natężenie spotkań klubowych i reprezentacyjnych musiało wreszcie odbić się na zawodnikach. Pandemia długo łagodnie obchodziła się ze stanem posiadania Bayernu, ale wreszcie uderzyła z wielką mocą. I to w najgorszym dla zespołu momencie.

Wielkie przetasowanie polityczne

Od ponad roku w Monachium trwa niespotykana od dekad zmiana warty na stanowiskach kierowniczych. Najpierw odszedł Uli Hoeness. Za chwilę w cień usunie się także Karl-Heinz Rummenigge. To ludzie, którzy tworzyli potęgę Bayernu. Za kierownicę przy Sabener Strasse łapie teraz młodsze pokolenie. Prezesem pod koniec roku zostanie Oliver Kahn, do zarządu wszedł Herber Heiner oraz niespodziewanie wspomniany Salihamidzić.
Ten z wydawało się podrzędnego dyrektora sportowego otrzymał nagle potężną władzę w jednym z najlepiej zarządzanych klubów świata. Dla Bayernu nadchodzą czasy pełne znaków zapytania. W którą stronę będzie podążał?
O tym, że Hoeness i Rummenigge niekoniecznie zawsze szli ze sobą pod rękę było wiadomo od zawsze. Natomiast wymiana i ścieranie myśli, czym nawet się w Monachium szczycono, tak inteligentnych i twardych graczy często wychodziła Bayernowi na dobre. Obaj ponad różnicami zdań stawiali jednak klub - w myśl przewodniego hasła „Mia San Mia”. Pytanie, czy ego i inteligencja następców pozwoli im na to samo.

Wewnętrzny konflikt, zewnętrzny smród

Co do tego można mieć wątpliwości, kiedy paytrzy się na ewidentny konflikt na linii Flick-Salihamidzić. Panowie mają ewidentnie przeciwstawne zdanie do prowadzenia polityki kadrowej drużyny.
Wiele ich słownych starć wyciekło w ostatnim czasie do prasy. Choćby odburknięcie szkoleniowca do dyrektora, „żeby się w końcu zamknął”. Zamiast w pełni skupić się na kluczowych dwóch miesiącach sezonu, Flick wielokrotnie musiał tłumaczyć na konferencjach prasowych status swoich relacji z Salihamidziciem.
Dyrektor sportowy, z wewnętrznym poparcie Hoenessa i Heinera, zdaje się nie ułatwiać ostatnich tygodni, a nawet miesięcy Flickowi. Słabe transfery, nieudane rozmowy z Davidem Alabą, a także pożegnanie niskich lotów z Jeromem Boatengiem, którego Salihamidzić poinformował o definitywnym rozstaniu po treningu tuż przed meczem z PSG, nie brzmią jak gra do jednej bramki.
Prasa ma niesamowita pożywkę, czym Flick był ostatnio wyraźnie poirytowany. Nie tylko on, bo wracające te same pytania na konferencjach zmusiły łagodnego Thomasa Müllera do odburknięcia dziennikarzom: „Czego nie rozumiecie? Czy ja rozmawiam w innym języku niż wy?”.

Zamieszanie z DFB

W innym języku zdają się rozmawiać Flick i Salihamidzić, dlatego być może tylko jeden z nich przetrwa do sezonu 2021/22. Lothar Matthaus, legenda klubu i przyjaciel trenera, występuje ostatnimi czasy w mediach jako jego rzecznik mocno podpalił lont. Po wczorajszym meczu powiedział otwarcie: „Flick odejdzie z Bayernu i obejmie reprezentację Niemiec. Klub już rozmawia z jego następcą - Julianem Nagelsmannem”.
To jedna z najważniejszych wiadomości w Niemczech, jeśli okaże się prawdą. A może Mathaus jest tylko politycznym posłańcem i kolejnym chętnym do przeciągania liny pomiędzy Flickiem a Salihamidziciem. Alarmuje i stawia sprawę w imieniu Flicka: „Albo on, albo ja”. Kahn i starszyzna być może już za chwilę będą musieli wybrać.
Konflikt może łatwo rozstrzygnąć DFB, jeśli namówi trenera na prowadzenie kadry po EURO. Swoją drogą, z perspektywy czasu marcowa decyzja Joachima Löwa o definitywnym pożegnaniu się ze stanowiskiem selekcjonera także zadziałała na niekorzyść Bayernu. Wprowadziła do klubu mnóstwo niepewności. Flick po ostatnich sukcesach naturalnie znalazł się wysoko na liście kandydatów do zastąpienia Löwa. Zaczęły się spekulacje i tysiące pytań.
Dla niego byłby to wielki powrót do kadry. Niespodziewane przejęcie schedy po szkoleniowcu, obok którego powoli rósł. Za trzy lata mistrzostwa Europy w Niemczech. Prowadzenie reprezentacji podczas turnieju we własnym kraju jest wielkim prestiżem. Być może Flick, po wygraniu wszystkiego z Bayernem, zmęczony konfliktem z Salihamidziciem, wygodnie wybierze posadę na lata.
Być może dla klubu takie rozstanie okaże się oczyszczające. Kolejne miesiące toksycznych relacji raczej nic dobrego by nie dały. Wtedy w Monachium zacznie się na dobre nowe rozdanie. Czy to koniec kolejnego piłkarskiego imperium? Niekoniecznie. Na to trzeba jeszcze poczekać.

Przeczytaj również