Był królem strzelców MŚ U-20, trafiał do Milanu. Jako 25-latek zakotwiczył w… drugiej lidze tajlandzkiej

Był królem strzelców MŚ U-20, trafiał do Milanu. Jako 25-latek zakotwiczył w… drugiej lidze tajlandzkiej
Jakub Kaczmarczyk / PressFocus
Jako 19-latek szalał na młodzieżowych mistrzostwach świata. W siedmiu meczach zdobył wówczas osiem bramek, został królem strzelców, a jego Ghana sięgnęła po tytuł najlepszej drużyny globu do lat 20, pokonując w finale Brazylię. Zapracował wtedy na transfer do wielkiego Milanu, ale na tym sielanka się skończyła. Kariera, która miała być wielka, spaliła na panewce. Oto historia Dominica Adiyiaha.
Akra. Stolica Ghany. To tu 29 listopada 1989 roku na świat przyszedł Dominic Adiyiah. Zanim poznała go Europa, reprezentował dwa kluby ze swojej ojczyzny - Fetteh Feyenoord oraz Hearts of Lions.
Dalsza część tekstu pod wideo
W końcu jednak parol zagięło na niego norweskie Fredrikstad. Był sierpień 2008 roku. Nastoletni Adiyiah wyjechał do Norwegii, ale debiutu doczekał się w… Poznaniu. Lech trafił wówczas na ekipę ze Skandynawii w trzeciej rundzie kwalifikacji do Ligi Europy. “Kolejorz” rozpoczął dwumecz od zwycięstwa 6:1 na wyjeździe, a w stolicy Wielkopolski Fredrikstad wygrało 2:1. Adiyiah rozegrał 83 minuty.
Dominic Adiyiah
Jakub Kaczmarczyk / PressFocus
Na boisku spotkał wówczas m.in. Roberta Lewandowskiego. I choć przez kolejne miesiące to kariera Ghańczyka, wydawało się, nabiera większego rozpędu, ostatecznie obaj piłkarze w podobnym wieku (Lewandowski jest rok starszy) “rozjechali” się w zupełnie innych kierunkach.

Kapitalny turniej

Adiyiah wcale nie zachwycał w barwach norweskiego klubu. Grał tylko okazjonalnie i ostatecznie uzbierał zaledwie dziewięć występów. Nie strzelił gola. Nie miał asysty. W jaki sposób zapracował zatem na transfer do wielkiego Milanu? Błysnął na rozgrywanych w 2009 roku mistrzostwach świata do lat 20.
Ghana była wtedy niesamowita. W grupie potrafiła pokonać Anglię 4:0 (!), a sam Adiyiah zdobył dwie bramki. Nie mogli powstrzymać go tacy defensorzy jak Ben Mee (dziś Burnley), Martin Kelly (aktualnie Crystal Palace) czy Kieran Trippier (obecnie Newcastle).
Adiyiah trafiał też do siatki w grupowym meczu z Uzbekistanem, spotkaniu 1/8 finału przeciwko RPA, ćwierćfinale z Koreą Południową (dwa gole) i półfinale z Węgrami (dwa gole). Nie udało mu się zdobyć bramki w finale, ale jego zespół i tak odniósł historyczny sukces, pokonując po rzutach karnych Brazylię. Adiyiah wykorzystał swoją próbę.
Łącznie - osiem bramek przez cały turniej. Tytuł najlepszego strzelca ze sporą przewaga nad całą konkurencją. Nic dziwnego, że Ghańczyk trafił wówczas do notesów wielu skautów.
Kilka miesięcy po młodzieżowym mundialu Adiyiah był już w Milanie. “Rossoneri” zapłacili za niego 1,4 mln euro. Jasne było, że droga do pierwszego składu ekipy z Mediolanu raczej nie będzie usłana różami, ale sam fakt zasilenia jednego z czołowych klubów Europy mógł napawać Adiyiaha sporą dumą. Otworzył mu też drogę do pierwszej reprezentacji, w której zadebiutował 19 stycznia 2010 roku w meczu Pucharu Narodów Afryki przeciwko Burkina Faso.

Słynna ręka Suareza

Adiyiah pojechał z kadrą na rozgrywany w 2010 roku mundial w RPA i był wtedy o krok od tego, aby zostać narodowym bohaterem. Co prawda w czterech pierwszych meczach turnieju przebywał na murawie ledwie przez minutę, ale podczas ćwierćfinałowej rywalizacji z Urugwajem dostał od selekcjonera całą dogrywkę (a wcześniej kilka minut podstawowego czasu gry) na pokazanie swoich możliwości.
Wszyscy doskonale pamiętają jej scenariusz. Tuż przed końcowym gwizdkiem Luis Suarez zabawił się w bramkarza i heroicznie wybił ręką futbolówkę lecącą do bramki. Otrzymał oczywiście czerwoną kartkę, a Ghana miała rzut karny, ale nie wykorzystał go Asamoah Gyan. W efekcie doszło do konkursu jedenastek, w którym lepsi byli Urugwajczycy.
Zagranie Suareza przeszło do historii, ale mało kto zdaje sobie sprawę, że na bramkę uderzał wówczas właśnie Adiyiah. To on mógł zostać narodowym bohaterem, wprowadzając Ghanę do półfinału mundialu. Nie został. W konkursie jedenastek zmarnował swoją próbę. Chwilę później Sebastian Abreu kapitalną podcinką z rzutu karnego dał zwycięstwo Urugwajowi.

Stopniowy zjazd

Adiyiah potem pograł jeszcze trochę w kadrze. Jego licznik zatrzymał się ostatecznie na 20 występach i czterech strzelonych golach. Ostatni mecz dla Ghany rozegrał w 2013 roku. Później powołania już nie przychodziły.
Nic dziwnego. Kariera w Milanie nie nabrała tempa. Ghańczyk występował jedynie w Primaverze. Poza tym był odsyłany na kolejne wypożyczenia - do Regginy, Partizana Belgrad, tureckiej Karsiyaki i Arsenału Kijów. Jako tako poradził sobie jedynie w tym ostatnim zespole i to właśnie tam powędrował z Milanu już w ramach transferu definitywnego.
- Wyzwaniem dla mnie jest to, że AC Milan to gwiazdorska drużyna. Potrzebuję czasu, żeby dojść do tego poziomu. Tego nie da się osiągnąć z dnia na dzień. Ale muszę powiedzieć, że nie żałuję decyzji o dołączeniu do AC Milan - mówił jeszcze w trakcie przygody z Mediolanem.
Miał być nowym Asamoah Gyanem. Zamiast tego coraz mocniej obniżał sobie poprzeczkę. Z Kijowa trafił jeszcze do kazachskiego Atyrau, a później grał dla zespołów z ligi tajlandzkiej (również drugiej) - Swat Cat, Sisaket FC oraz Chiangmai United.
Mając 19 lat zostawał młodzieżowym mistrzem świata i królem strzelców turnieju. Chwilę później podpisywał kontrakt z Milanem. Wydawało się, że może zrobić naprawdę ciekawą karierę. Tymczasem już jako 25-latek zakotwiczył na drugim poziomie rozgrywkowym w Tajlandii. Niebywały zjazd.
Dziś Adiyiah ma 32 lata i od kilkunastu miesięcy pozostaje bez klubu.

Przeczytaj również