Bałagan po Gerrardzie posprzątany, tylko Arsenal i City punktują lepiej. Mecz z Chelsea pokazał różnicę

Bałagan po Gerrardzie posprzątany, tylko Arsenal i City punktują lepiej. Mecz z Chelsea pokazał różnicę
PressFocus
Kiedy na początku listopada Unai Emery został trenerem Aston Villi, to podstawowym celem było spokojne zapewnienie sobie utrzymania. Po kilku miesiącach imponującej pracy Hiszpana zespół na koniec sezonu może zacząć myśleć o zupełnie innych, znacznie ambitniejszych celach. Przy okazji też sam Emery niespodziewanie może podtrzymać imponującą passę.
Aston Villa była jednym z najwiekszych rozczarowań pierwszej części sezonu. Zespół prowadzony przez Stevena Gerrarda grał nudno, przewidywalnie, a przede wszystkim słabo. Wygrał zaledwie dwa z jedenastu spotkań. Zatrudnienie legendy Premier League w roli trenera na Villa Park okazało się kompletnym niewypałem.
Dalsza część tekstu pod wideo
Skoro nie udało się zrobić postępu z rodzimym szkoleniowcem to władze klubu postanowiły poszukać nowego trenera za granicą. Z grona kandydatów szybko wytypowali Emery’ego, który przecież pół roku wcześniej bardzo poważnie był łączony z pracą w Newcastle United. Ostatecznie jednak nie dogadał się z nowymi właścicielami i został w Villarrealu.

Odrobiona lekcja

W Premier League miał jednak coś do udowodnienia. Kilka lat wcześniej nie udała mu się próba zastąpienia w Arsenalu Arsene Wengera. Zwolniono go w toksycznej atmosferze w połowie drugiego sezonu. Sam jednak podkreślał, że nie był najlepiej przygotowany, że poległ choćby na polu komunikacyjnym. Jego język angielski daleki był od biegłego, a słynne "Good Ebening" na stale weszło do kanonu memów.
Kiedy zgłosiła się Aston Villa, to uznał, że to jest dobry moment, by jeszcze raz podjąć rękawice. W środku sezonu zostawił grający w europejskich pucharach Villarreal, żeby objąć broniąca się przed spadkiem drużynę w Premier League.
W debiucie pokonał 3:1 Manchester United, ale to bynajmniej nie był krótkotrwały efekt nowej miotły. Z dotychczasowych siedemnastu meczów za kadencji Hiszpana Villa wygrała dziewięć. Na rozkładzie mają nie tylko zespół Erika Ten Haga, ale choćby też wyjazdowe wygrane z Brighton, a także Chelsea. I właśnie w spotkaniu z "The Blues" było widać kontrast pomiędzy tym, jaką pracę zdołał już wykonać Emery, a co nie udało się Grahamowi Potterowi.
Na Stamford Bridge Villa przedłużyła passę bez porażki do pięciu meczów. Pokazała się jako zespół swietnie zorganizowany, gdzie każdy wie co ma robić. W dodatku elastyczny taktycznie, bo gdy Emery zauważył pewne problemy po prawej stronie, to dołożył środkowego obrońcę, Caluma Chambersa, który w zależności od fazy akcji pełnił rolę prawego bądź środkowego defensora.
- Nigdy nie sądziłem, że będę pracował nad takimi szczegółami - mówił ostatnio Emiliano Buendia. - Jeśli miałbym opisać trenera jednym słowem, to użyłbym: detalista - przekazał Leon Bailey. Piłkarze Villi potwierdzają tylko to, co wielokrotnie można było już w kontekście Emery’ego usłyszeć: że jest niezwykle analityczny, skupia się na szczegółach, detalach, uwielbia długie odprawy, ale to wszystko potem na pozytywne przełożenie na wydarzenia na boisku.

Historyczna passa

Na współpracy korzysta cala drużyna, ale także indywidualnie sami zawodnicy. Najlepszym przykładem jest Ollie Watkins, który dzięki bramce zdobytej z Chelsea dobił do granicy dwucyfrowej liczby goli w tym sezonie. Ma bardzo realną szansę żeby pobić swoje najlepsze osiągnięcie w Premier League, którym jest czternaście bramek zdobytych w debiutanckim sezonie (2020/21) w Aston Villi. W żadnych wcześniejszych rozgrywkach tak często nie strzelał celnie na bramkę, nigdy nie miał też tak wysokich goli oczekiwanych oraz tak często jego uderzenia nie kończyły się golem.
Po mundialu strzelił aż siedem goli, a dzięki bramce na Stamford Bridge stal się pierwszym w historii zawodnikiem Aston Villi, który trafił w pięciu wyjazdowych spotkaniach z rzędu. - Bardzo mnie to cieszy, ale nie zamierzam się zatrzymywać. Chcę zdobyć w tym sezonie dwadzieścia bramek - deklaruje. Ostatni wyjazdowy mecz, w którym nie miał udziału w trafieniu drużyny miał miejsce jeszcze przed rozpoczęciem mistrzostw świata. Jest napastnikiem bardzo uniwersalnym - pięć goli strzelił prawą nogą, dwa lewą i trzy głową. Zdążył tez wspomnieć, że kilka sytuacji strzeleckich stworzono mu po schematach idealnie przeniesionych z treningów.
Do formy wrócił też w ostatnim czasie Tyrone Mings. Za kadencji Gerrarda obrońca niepewny, popełniający błędy, zaliczający spory regres. A przecież mowa o defensorze, który podczas EURO 2020 grał w fazie grupowej w podstawowym składzie reprezentacji Anglii. Generalnie za czasów Gerrarda obrona Villi przeciekała, była niestabilna i łatwa do naruszenia. U Emery’ego widać progres. W ostatnich pięciu spotkaniach zespół stracił tylko jednego gola! Spora w tym oczywiście zasługa też Emiliano Martineza, który po mistrzostwie świata z Argentyną wrócił do klubu w dobrej dyspozycji.

Felix jeszcze nie

Aston Villa ma w składzie mistrza świata, ale chciałaby wejść na pułap, na którym łatwiej będzie o pozyskiwanie zawodników z najwyżej półki. Hiszpański menedżer przyznał ostatnio, że był zimą zainteresowany Joao Feliksem, ale było to zainteresowanie jednostronne: Aston Villa chciała, a Portugalczyk nie. - Najpierw musimy się rozwinąć, a potem będzie można myśleć o pozyskiwaniu takich piłkarzy. W tym momencie Felix jest na wyższym poziomie niż my - przyznał.
Zimą dostał jednak wsparcie na rynku transferowym. Zażyczył sobie nowego lewego obrońcy, mimo że klub niedawno zatrudnił Lucasa Digne’a, i to życzenie zostało spełnione. Kupiono Alexa Moreno z Realu Betis, który z miejsca stal się podstawowym zawodnikiem. Widać skok jakościowy, pracę Hiszpana w ofensywie, ale też powtarzalność, kiedy trzeba bronić. Emery nie opiera się jednak tylko na zakupach. Bardzo rozwinął Jacoba Ramseya, młodego pomocnika, któremu trochę zmienił pozycję, ustawił bliżej bramki rywala i to przynosi dobre efekty.
Aston Villa bez wątpienia zmierza w odpowiednim kierunku. Od momentu zatrudnienia Emery’ego tylko giganci ligi - Arsenal, Manchester City - zdobyli więcej punktów. Tylko te dwie drużyny mają więcej zwycięstw na wyjazdach. Spotkanie z Chelsea było piętnastym z rzędu ze zdobytą bramką, co jest najlepszą passą od grubo ponad dekady.

Celem czwartki

Na początku wydawało się, że maksymalnym celem na ten sezon będzie spokojne zakończenie go w środku tabeli. Wygrana z Chelsea stworzyła jednak szansę, żeby w końcówce powalczyć o awans do europejskich pucharów. A przecież w nich Emery prowadził drużyny w ostatnich piętnastu sezonach z rzędu. - Teraz naszym celem jest zajęcie takiego miejsca, żeby w przyszłym sezonie grać w Europie w czwartki - deklaruje Watkins.
Sam Hiszpan trochę łagodzi entuzjazm i uważa, że zajęcie siódmego miejsca, które, w zależności od rozstrzygnięć w Pucharze Anglii, może dać awans do Ligi Konferencji, będzie bardzo trudne. W tym momencie Villa jest dziewiąta i do siódmego Brentford traci dwa punkty. Oba zespoły mają do rozegrania jeszcze dziesięć spotkań.
Walka o europejskie puchary jest realna, ambitna, na pewno bardzo na niej zależy Emery’emu, ale nawet jeśli w tym sezonie pościg się nie uda, to mają bardzo duże szanse, by zakończyć sezon w czołowej dziesiątce, a ta sztuka nie udała się od dwunastu lat.

Przeczytaj również