Chelsea FC. Tuchel naprawia błędy Lamparda. Stabilizacja zamiast szaleństwa, szanse dla “zakurzonych”

Tuchel naprawia błędy Lamparda. Stabilizacja zamiast szaleństwa, nowe ustawienie, szanse dla “zakurzonych”
Russell Hart / PressFocus
Thomas Tuchel nie mógł wymarzyć sobie lepszego startu w Chelsea. Za Niemcem już osiem spotkań w roli szkoleniowca klubu ze Stamford Bridge. Żadnego z nich “The Blues” nie przegrali. Stracili w tym czasie tylko dwa gole, nadrobili trochę strat w Premier League i zrobili duży krok w stronę ćwierćfinału Ligi Mistrzów. Efekt nowej miotły? Raczej dużych umiejętności byłego menedżera Borussii Dortmund czy PSG.
Tuchel szybko zaprowadził w Londynie swoje porządki. Niektórych zawodników odkurzył, innych schował lekko w cień, zmienił też ustawienie. Poprzestawiał poszczególne klocki tak, że niebieska maszyna zaczęła działać niemal bez zarzutu.
Dalsza część tekstu pod wideo

Pozytywna przewidywalność

Chelsea pod wodzą Franka Lamparda była nieprzewidywalna. Czasami to dobra cecha, ale w tym przypadku owa nieprzewidywalność częściej miała jednak negatywne skutki. Bo co po efektownej wygranej 4:0 na stadionie Sevilli, jeśli chwilę potem przychodziły - na przestrzeni kilkunastu dni - porażki z Evertonem, Wolves i Arsenalem? Tuchel póki co stawia na pragmatyzm. Woli wygrywać skromnie, ale regularnie. I to sprawdza się znakomicie.
“The Blues” u Lamparda strzelali często po trzy, czasami cztery gole. Kibice byli wrzucani na karuzelę. Oglądali swój zespół grający miło dla oka, zdobywający wiele bramek, by zaraz potem wychodzić ze stadionu z wściekłością, bo ich drużyna niespodziewanie traciła punkty. Rollercoaster.
A co robi Chelsea naznaczona wizją Tuchela? Strzela mało. Ale jeszcze mniej traci. Może nie porywa, jednak regularnie punktuje. “The Blues” u nowego szkoleniowca nawet raz nie trafili do siatki trzy razy w meczu. Wygrali jednak sześć spotkań. Dwukrotnie zremisowali. Aż sześciokrotnie zachowywali też czyste konto. Ich bilans bramkowy to 10:2. Wygląda to bardziej na liczby, do których przyzwyczaił nas ostatni rywal londyńczyków - Atletico.
Chelsea
własne

Nowe ustawienie

No dobra, ale co właściwie zrobił Tuchel, że zaczęło trybić? Przede wszystkim zmienił ustawienie. Postawił na grę trójką środkowych obrońców i dwoma wahadłowymi. Oczywiście już w trakcie gry formacja ewoluuje na różne sposoby, ale zabezpieczenie tyłów jest tu bardzo widoczne. Czasami wygląda to na 3-4-3, innym razem 3-5-2, 5-3-2, a nawet 4-4-2. Tuchel wyszedł z założenia - słusznie - że do poprawy jest przede wszystkim dyspozycja w defensywie.
Efekt? Rywale nie tylko rzadko zdobywają bramki, ale w ogóle notują minimalną liczbę strzałów i strzałów celnych. Choćby raz bramkarza “The Blues” nie przetestowało ostatnio Atletico. Wcześniej podobnej sztuki dokonali gracze Wolverhampton i Burnley. I to już w dwóch pierwszych meczach po przejęciu sterów w Chelsea przez Tuchela. Southampton było w stanie oddać jedno celne uderzenie, Tottenham dwa, Sheffield trzy, Newcastle cztery.
Przeciwnicy rzadko strzelają, bo zazwyczaj po prostu biegają za piłką. Pod wodzą Lamparda zespół też miał duży procent posiadania futbolówki, ale u Tuchela wygląda to póki co jeszcze bardziej imponująco.
  • vs Wolves - 79%
  • vs Burnley - 71%
  • vs Tottenham - 58%
  • vs Sheffield - 69%
  • vs Barnsley - 72%
  • vs Newcastle - 66%
  • vs Southampton - 71%
  • vs Atletico - 59%
Widać to nie tylko po cyferkach, ale i na pierwszy rzut oka. “The Blues” nigdzie się nie spieszą. Potrafią bardzo długo wymieniać futbolówkę, cierpliwie czekając na jakąś lukę. Wypatrują momentu, gdy faktycznie można ruszyć mocniej na rywala.

Stabilizacja

Chelsea prowadzona przez Lamparda nie potrafiła osiągnąć stabilizacji. Anglik co rusz decydował się na inny skład. Kombinował. Rzucał zawodników po różnych pozycjach. Wytypowanie wtedy podstawowej jedenastki na kolejny mecz graniczyło z cudem. Dziś natomiast Tuchel ma już wielu pewniaków do gry. Oczywiście nie jest też tak, że gra 11 zawodnikami, a wyjściowe zestawienie zawsze wygląda identycznie. Niemiec także wymienia gorzej działające klocki. Też decyduje się czasami na jakąś rotację. Ale rzadko jest to wielka rewolucja. Jednocześnie jednak niemal każdy dostaje - w różnym wymiarze czasowym - swoje szanse.
Chelsea
własne
Mendy wie, że jest pierwszym bramkarzem, ale dwa razy w podstawowej jedenastce wyszedł Kepa. Pewniakami do gry w trójce z tyłu są na ten moment Cesar Azpilicueta i Antonio Ruediger, którzy występują prawie od deski do deski, łapiąc w końcu pewność siebie. Wobec kontuzji Thiago Silvy numerem trzy jest Andreas Christensen, ale Tuchel nie zapomniał też całkowicie o Kourcie Zoumie, który zagrał kosztem Duńczyka po 90 minut z Barnsley i Southampton. Jest hierarchia, ale nikt nie może czuć się całkiem pominięty.
Podobnie wygląda to na większości pozycji. Wahadła zazwyczaj obsadzają Marcos Alonso i Callum Hudson-Odoi, ale trenerowi kilka razy mogli pokazać się Reece James i Ben Chilwell. Podstawowy środek pola to dziś ewidentnie trio Mateo Kovacić - Jorginho - Mason Mount. Całkowicie przyspawany do ławki nie jest jednak N’Golo Kante. Tuchel mocno ufa też swojemu rodakowi, Timo Wernerowi. Były snajper RB Lipsk zaczął u nowego menedżera od całego meczu przesiedzianego na ławce, ale później grał praktycznie wszystko.
Największą zagwozdkę Tuchel ma chyba przy obsadzeniu pozycji wysuniętego napastnika. Na osiem spotkań cztery razy posyłał tam w bój Oliviera Giroud, trzy razy Tammy’ego Abrahama, a raz wspomnianego Wernera, który zazwyczaj gra jednak ustawiony nieco niżej. Nie wszystko jest więc już wyklarowane. Zwłaszcza, że powoli do gry po kontuzji wraca Kai Havertz, a w obwodzie pozostają choćby Hakim Ziyech czy Christian Pulisić.

Wyjęci z szafy

Tuchel nie bał się odważnie postawić na piłkarzy, którzy u Lamparda pełnili marginalne role. Najlepszy przykład to oczywiście Marcos Alonso. Hiszpan przed przyjściem niemieckiego trenera - w tym sezonie - najczęściej był poza kadrą meczową. Kilka razy usiadł na ławce, zagrał jedynie w trzech meczach na samym początku kampanii. Co zrobił Tuchel? W swoim drugim spotkaniu wystawił go od pierwszej minuty, a Alonso odwdzięczył się świetną grą i strzelonym golem. Od tamtego momentu jest pewniakiem do gry.
Dużo więcej minut dostaje też Callum Hudson-Odoi. Chociaż młody Anglik przekonał się już o tym, że gra u Tuchela to nie przelewki, gdy w starciu z Southampton zaliczył słynną wędkę, to jednak ma u Niemca status zawodnika pierwszego składu. U Lamparda bywało z tym różnie.
To samo można zresztą powiedzieć o kilku innych piłkarzach. Cztery z pięciu ostatnich meczów Lamparda na ławce przesiedział Jorginho. Kovacić też był wrzucany na karuzelę. Raz podstawowa jedenastka, zaraz potem cały mecz na ławce, później wejście na 20 minut. Teraz obaj mają status kluczowych zawodników środka pola. Jeśli o nich można powiedzieć, że u Tuchela ewidentnie zyskali, to po drugiej stronie barykady są póki co Kante i Pulisić.
Z tygodnia na tydzień pewność siebie zyskują z kolei środkowi obrońcy. Azpilicueta i Ruediger grają regularnie i prezentują się naprawdę dobrze. U Lamparda bywało z tym różnie. Niemiecki defensor sześć z dziesięciu meczów, jakie rozegrał w tym sezonie Premier League, zaliczył już pod batutą Tuchela. Wcześniej bardzo często nie podnosił się z ławki. Jego kompan z Hiszpanii też nigdy nie wiedział, czy trener na niego postawi. Nie zagrał w tym sezonie w spotkaniach z Arsenalem, Evertonem, Wolves, Leeds, Tottenhamem, Newcastle, Sheffield, Rennes, Sevillą czy Liverpoolem. Christensen? Podobny przypadek. Raz grał, zaraz potem tylko oglądał poczynania kolegów.
***
Tuchel przeprowadził więc na Stamford Bridge małą rewolucję, która niemal od razu zaczęła przynosić efekty. Trzeba też jednak przyznać, że “The Blues” wciąż nie przeszli jakiegoś bardzo trudnego sprawdzianu. Owszem, za taki w normalnych okolicznościach trzeba by było uznać mecze z Atletico i Tottenhamem, ale w obu przypadkach Chelsea trafiała na kryzysowy moment rywali. Co oczywiście nie umniejsza też ich dokonaniom.
Takowy test powinien odbyć się natomiast dziś. Londyńczycy na własnym stadionie zagrają z Manchesterem United. Czy Tuchel nadal będzie mógł pochwalić się serią meczów bez porażki? Jego podopiecznych czeka piekielnie trudne zadanie. Początek tego starcia o 17.30!

Przeczytaj również