Cierpi Ronaldo, cierpi Real Madryt. To rozstanie nie opłaciło się żadnej ze stron. CR7 kończy misję w Turynie?

Cierpi Ronaldo, cierpi Real Madryt. To rozstanie nie opłaciło się żadnej ze stron. CR7 kończy misję w Turynie?
Marco Iacobucci / IPA
Cristiano Ronaldo znów nie zdobędzie Ligi Mistrzów. Trzeci rok z rzędu Juventus skompromitował się w fazie pucharowej. A Portugalczyk, który przybył do Turynu, by poprowadzić “Bianconerich” właśnie do tego triumfu, może zadać sobie pytanie: i po co mi to było? Choć teraz sam nie jest bez winy - w dwumeczu z Porto grał zwyczajnie kiepsko.
Sytuacja z feralnym rzutem wolnym Sergio Oliveiry i komicznym wręcz błędem Cristiano przy staniu w murze stanowiła jedynie podsumowanie postawy CR7 w tym dwumeczu.
Dalsza część tekstu pod wideo
Jasne, Portugalczyk może najwyżej kręcić głową, gdy prezenty rywalom dają piłkarze pokroju Rodrigo Bentancura i Meriha Demirala. Ale po to gwiazdor Juventusu został za wielkie pieniądze sprowadzony do klubu, by dawać coś od siebie ekstra z przodu. A wczoraj nie dał właściwie nic. Był nieobecny, apatyczny. Bardziej wyróżniał się Alvaro Morata, choć brakowało mu skuteczności. Ronaldo głównie mogliśmy zapamiętać z machania rękami i wymownych min. Możliwe, że następnej szansy na zwycięstwo w Lidze Mistrzów w biało-czarnych pasach na trykocie meczowym już nie będzie, a misja Cristiano w stolicy Piemontu zaraz dobiegnie końca.

3x NIE

Po transferze z Realu do “Juve” Portugalczyk seryjnie strzela bramki w Serie A. Udowadnia, że pomimo upływu lat nadal jest zawodnikiem z najwyższej półki. Ma na koncie dwa Scudetto, dołożył do tego też Superpuchar Włoch. Ale najważniejszego celu nadal nie osiągnął. Przecież to właśnie jego przyjście do drużyny z Turynu miało pozwolić “Bianconerim” zdobyć Ligę Mistrzów po ponad dwóch dekadach posuchy. Liczył na to klub, wierzył w to sam piłkarz, szukający nowych wyzwań po zamknięciu madryckiego rozdziału wspaniałej kariery. I co? I skończyło się na trzech spektakularnych wywrotkach. Juventus skompromitował się w LM po raz trzeci z rzędu, znów z rywalem z teoretycznie niższej półki. Tak prezentuje się tabela wstydu “Starej Damy” z ostatnich występów na arenie międzynarodowej.
  • 2018/19: porażka w ćwierćfinale z Ajaksem (1:2, 1:1)
  • 2019/20: porażka w 1/8 finału z Lyonem (2:1, 0:1)
  • 2020/21: porażka w 1/8 finału z Porto (1:2, 2:2 p.d.)
Nie Bayern. Nie Real Madryt, PSG ani Manchester City. Ani Liverpool. Na drodze “Juve” trzykrotnie stawały zespoły jak ulał pasujące do definicji europejskiego średniaka. I to wystarczyło.
Ronaldo nie jest oczywiście głównym winowajcą tych wpadek. Choć z Porto oczywiście zawiódł, tak jak cały zespół. Oczywiście, topowemu piłkarzowi klasy CR7 nie gra się łatwo, gdy w środku pomocy biegają Bentancur, Adrien Rabiot czy Arthur, a za obronę odpowiada Demiral. Z drugiej strony - Cristiano wiedział, na co się pisze. Juventus nie miał i nie ma gwiazdozbioru znanego Portugalczykowi ze Santiago Bernabeu. A jednak “Cris” zaryzykował i łudził się, że podniesienie Pucharu Mistrzów w barwach “Bianconerich” jest prawdopodobne. Teraz chyba się upewnił, że to scenariusz praktycznie nierealny.

Koniec misji? Co dalej?

Czy to oznacza, że za kilka miesięcy 36-latek opuści turyński okręt? Absolutnie nie można tego wykluczyć. W zagranicznych mediach od jakiegoś czasu pojawiają się doniesienia, że po zakończeniu bieżącego sezonu Juventus będzie zmuszony wziąć rozwód z gwiazdorem. Powód? Jego gigantyczna pensja. CR7 inkasuje ponad 30 mln euro rocznie, co dla “Starej Damy” w dobie Covid-kryzysu jest nie do udźwignięcia.
Klęska w Lidze Mistrzów tylko podsyci ewentualne spekulacje o odejściu Ronaldo. Do tego dochodzi wielce prawdopodobny brak obrony Scudetto, bo we Włoszech aktualnie nie ma sobie równych Inter prowadzony przez Antonio Conte. Nie tego oczekiwał Cristiano po przeprowadzce do Italii. Jeżeli w przyszłym sezonie faktycznie zmieni barwy klubowe, to trzeba sobie jasno powiedzieć, że jego misja w Turynie zakończyła się fiaskiem. Za x lat mało kto będzie pamiętał, że CR7 dwukrotnie świętował mistrzostwo kraju i miał imponujące statystyki strzeleckie. W pamięci ekspertów, kibiców i pewnie samego piłkarza pozostanie trzykrotna weryfikacja w europejskiej elicie.
Co czeka Portugalczyka po ewentualnym podaniu sobie rąk z Andreą Agnellim i jego świtą? Znając 36-latka, trudno sobie wyobrazić, by wywiesił białą flagę i już w tym roku wyjechał do Stanów Zjednoczonych, gdzie ma go ochotę zatrudnić David Beckham, właściciel Interu Miami. Ale w Europie nie ma wielu drużyn, w których “Cris” mógłby zakotwiczyć. Finansowo jego oczekiwania udźwignęliby w Paryżu, lecz tam priorytetem wydaje się nakłonienie na transfer Leo Messiego. Inny bogaty potentat, Manchester City, na 99% odpada z powodu wielu lat gry Cristiano u rywala zza miedzy. No właśnie - a może powrót do United? “Czerwone Diabły” nadal mają miejsce dla nowego atakującego, bo nie udało im się namówić Borussii Dortmund na sprzedaż Jadona Sancho. To by było coś spektakularnego.
A Real Madryt?

Nikt nie zyskał, wszyscy stracili

Mistrz Europy z 2016 r. ma pełne prawo zastanawiać się, co by było, gdyby niespełna trzy lata temu został w Madrycie. Na jego odejściu z ekipy “Los Blancos” stracili wszyscy. Ronaldo nie podbił Starego Kontynentu w nowych barwach. Ma też wokół siebie słabszych zawodników. Wygląda na bardziej sfrustrowanego niż kiedykolwiek. Nie posmakował nawet finału Champions League, nie wspominając o końcowym sukcesie. W Turynie chyba czuje się bardziej obco aniżeli w stolicy Hiszpanii.
A Real? Oprócz tego, że część obowiązków Cristiano przejął niezmordowany Karim Benzema, “Królewscy” mają spore problemy w ofensywie. Transfer Edena Hazarda kandyduje do miana jednej z najgorszych transakcji w historii futbolu. Młodym brazylijskim “wilczkom” - Viniciusowi Jr. i Rodrygo - na razie daleko do roli “nowego Neymara”. Marco Asensio nie gwarantuje wymaganego poziomu po poważnej kontuzji, której doznał w połowie 2019 r. Kyliana Mbappe jeszcze nie udało się zakontraktować i nie jest powiedziane, że się uda. O Erlinga Haalanda madrytczycy będą musieli stoczyć batalię z rzeszą klubów angielskich.
Po sprzedaży Ronaldo do “Juve” w zespole Zinedine’a Zidane’a powstała wyrwa. Wyrwa bolesna, widoczna i wciąż obecna. To rozstanie nie opłaciło się nikomu. Nikt nie zyskał, wszyscy stracili. Ale ponowny związek wydaje się właściwie niemożliwy. Bo tym razem to Real nie ma po co zatrudniać Portugalczyka. Szczególnie, że można realnie powalczyć o Mbappe i Haalanda, nawet jeśli oba te cele mogą okazać się nie do zrealizowania.
Widzimy zatem, że Cristiano nie posiada zbyt wielu dostępnych opcji transferowych. Z ogromnych zarobków raczej nie uśmiecha mu się rezygnować. A propos uśmiechu - radość CR7 po ewentualnym zdobyciu statuetki Capocannoniere dla najlepszego strzelca Serie A to będzie wyłącznie dobra mina do złej gry. Najważniejszego zadania w Juventusie bowiem nie zrealizował. I wszystko wskazuje na to, że nie zrealizuje.

Przeczytaj również