Cyk, do gabloty. Kolejna kompromitacja Zbigniewa Bońka. Granice absurdu znów przekroczone

Cyk, do gabloty. Kolejna kompromitacja Zbigniewa Bońka. Granice absurdu znów przekroczone
screen z youtube.com/Prawda Futbolu
Prezes PZPN ponownie postanowił zabrać głos w temacie problemów polskiej piłki i rozgrywek ligowych. Z jego wypowiedzi wynika, że niestety lepiej byłoby, gdyby sobie to darował. To już się robi i śmieszne, i straszne.
Zbigniew Boniek najwyraźniej założył sobie, że w ostatnim roku na fotelu szefa związku wysnuje nadmiar dziwnych i szokujących teorii, które wzbudzą natychmiastowe kontrowersje.
Dalsza część tekstu pod wideo
Ostatnio głośno było o jego występie w programie “Stan Futbolu”, w międzyczasie na tapecie znów pojawił się temat -entej zmiany formatu Ekstraklasy, a wczoraj prezes PZPN dorzucił kolejny kamyczek do swojego ogródka. Boniek gościł w “Prawdzie Futbolu” Romana Kołtonia i postanowił porównać Ekstraklasę do… angielskiej Premier League.
- Mecz w lidze angielskiej: Norwich - Watford, czy ktoś tam na dole, to nie jest wcale lepszy mecz niż w lidze polskiej - zaczął z przytupem. - Tam też kopią się po głowach. W lepszej oprawie, więcej kibiców, może ten stadion trochę ładniejszy, a murawa jest bardziej zielona - kontynuował prezes, ku zdziwieniu nawet samego Kołtonia.
Zbigniew Boniek postanowił odnieść się też do kwestii finansowych.
- Mają tyle pieniędzy, że ostatni piłkarz w ostatniej drużynie został kupiony za 25, 30, 40 mln euro. I to się kręci, a to żaden wielki piłkarz. Natomiast my, nie mając żadnego odniesienia do Europy, możemy wylewać wszystkie pomyje na tej Ekstraklasie - dodał.
Ta wypowiedź przypomina średniej klasy trolling internetowy anty-fana angielskiej piłki, ale niestety nim nie jest. Szef naszego futbolu mówił zupełnie poważnie. I tu się pojawia problem.
Jak polska piłka nożna ma się rozwijać, iść do przodu i gonić Europę, jeśli odpowiada za nią osoba, która kompletnie nie orientuje się w realiach futbolu na poważnym poziomie? Nikt nie odmawia Bońkowi doświadczenia, obycia i kontaktów, ale takie wypowiedzi świadczą o tym, że jest oderwany od rzeczywistości.
Jego tezy nie da się obronić. Jak można porównać zespoły z dolnej połówki Premier League do jednej z najsłabszych europejskich lig, której przedstawiciele od lat - z małymi wyjątkami - fundują kibicom festiwal żenady na arenie międzynarodowej? No nie można, przecież to zakrawa o absurd, to nawet nie jest kontrowersja, tylko rzucona w eter nieprzemyślana opinia nie mająca żadnego uzasadnienia.
Skupmy się lepiej na ligach, które nam odjeżdżają w rankingu UEFA. Skupmy się na odwiecznych problemach ze szkoleniem. Skupmy się na obraniu wspólnego kierunku poważnych zmian, a nie ciągłym mieszaniu w przepisach Ekstraklasy i charakterystycznym dla prezesa zaprzeczaniu samemu sobie.
Może to dalej puste słowa i truizmy, ale przynajmniej mają większy sens od "odlotu" Zbigniewa Bońka w programie Romana Kołtonia. Zresztą ten odcinek “Prawdy Futbolu” był naprawdę obfity w podobne “kwiatki”.
Najpierw szef PZPN zirytował się na sugestie, że Ekstraklasa ma słaby poziom. - Ciągle narzekamy na to, że jesteśmy tacy słabi, co jest nieprawdą - powiedział.
By po chwili sobie zaprzeczyć.
- Oczywiście, że jesteśmy słabi, ale problem polskiej ligi jest inny - uznał.
Warto docenić tę błyskawiczną refleksję, bo jak wiedzą choćby w Rakowie Częstochowa, słowo prezesa to nie przelewki.
Zbigniew Boniek jest na dobrej drodze do tego, by jego dwie kadencje zapamiętano z żelaznego braku konsekwencji, fatalnej komunikacji medialnej, słabej odporności na konstruktywną krytykę, kłótni na Twitterze oraz takich wypowiedzi, jak ta o Ekstraklasie i Premier League. Minusy bez problemu przysłonią plusy. Już przysłaniają.
Inna sprawa, że na taką postawę szefa PZPN na pewno wpłynęły nieustanne pochwały części środowiska medialnego, które mogły uśpić jego czujność i pozwolić bujać w piłkarskich obłokach. Dziś na refleksje powoli jest za późno. Może po zakończeniu misji na fotelu szefa związku znajdzie się za to czas na obejrzenie kilku spotkań drużyn z dolnej połówki Premier League.
Mateusz Hawrot

Przeczytaj również