Czas dominacji Igi Świątek na razie się skończył. "Jest jedna rzecz, która łączy ostatnie porażki"

Czas dominacji Igi Świątek na razie się skończył. "Jest jedna rzecz, która łączy ostatnie porażki"
Susan Mullane / Press Focus
Trzeci turniej z rzędu Iga Świątek kończy porażką. To z jednej strony coś, od czego w poprzednich tygodniach można było się odzwyczaić, ale też trzeba pamiętać, iż przegrywanie to w tenisie stan permanentny.
Po porażce w 3. rundzie Wimbledonu z Alize Cornet, przyszła przegrana w Warszawie w ćwierćfinale z Caroline Garcią, a w czwartek lepsza od Świątek w 3. rundzie w Toronto okazała się Beatriz Haddad Maia.
Dalsza część tekstu pod wideo

Koniec serii

Dla wielu kibiców może być to spora niespodzianka, bo w kilka tygodni Świątek przegrała więcej meczów niż od lutego do czerwca. Przypomnijmy, od zawodów w Dosze do wielkoszlemowego Roland Garros zwyciężyła w sześciu turniejach z rzędu, do tego dorzuciła dwie wygrane w Pucharze Billie Jean King. Jak na razie ma w tym sezonie bilans: 49 wygranych i sześć porażek.
Nieprzypadkowo o tenisie mówi się jednak sport przegranych. Niezależnie ile tenisistek zaczyna turniej, to tylko jedna z nich kończy tydzień bez porażki. Dla porównania poprzednia liderka rankingu. Ashleigh Barty, w poprzednim sezonie miała bilans 42-9. Zagrała 53 mecze i dziewięć z nich przegrała. Świątek ma już 55 pojedynków i sześć porażek.

Trzy różne porażki

Każda z ostatnich przegranych była nieco inna. Z Cornet na Wimbledonie wynikała przede wszystkim z niedostosowania i braku doświadczenia na kortach trawiastych. Od początku turnieju było widać, że na tej nawierzchni nie czuje się najlepiej, że nie ma swobody, pewności siebie. Męczyła się już w drugiej rundzie, a w trzeciej doświadczona Francuzka wiedziała jak zagrać, żeby wykorzystać słabości Świątek.
Z Garcią w Warszawie mecz stał na wysokim poziomie. Trzeba przede wszystkim pochwalić Francuzkę za świetną dyspozycję, odwagę, a także jasny plan na mecz. Do tego doszła zmiana nawierzchni, Świątek przed zawodami trenowała głównie na kortach twardych, już z myślą o turniejach w Ameryce Północnej, a w stolicy wystąpiła na mączce tylko dlatego, że we władzach turnieju jest jej ojciec, a ona miała być główną atrakcją dla kibiców. Z taktycznego punktu widzenia udział w zawodach rangi 250 na innej nawierzchni niż kort twardy nie miała na rym etapie sezonu żadnego sensu.
Najbardziej niespodziewana jest jednak na pewno czwartkowa porażka z Haddad Maią. Co prawda Brazylijka dobrze radzi sobie w tym sezonie, w rankingu Race, który obejmuje wyczyny tylko z tego sezonu, jest na 17. miejscu. Wydawało się jednak, że nie będzie przeszkodą nie do pokonania. Zagrała oczywiście dobry mecz, warto docenić jej niewygodny serwis na stronę przewagi, kiedy wykorzystywała atut leworęczności. Nie zmienia to jednak faktu, że z perspektywy Polki mecz był daleki od ideału.
W sporym wietrze nie była w stanie złapać rytmu. Pojawiało się sporo nieczysto trafionych uderzeń, zagrań w aut na kilka metrów. Na jedną, dwie dobre akcje, przypadało kilka prostszych błędów, takich, których w normalnych okolicznościach jest u niej niewiele. - W trudnych, wietrznych warunkach poradziła sobie lepiej ode mnie. Grała mocno i czasami byłam spóźniona. Do tego lepiej utrzymywała piłkę w korcie - tłumaczyła po meczu Polka.

Problem z drugim podaniem

Jest też jednak rzecz, która łączy ostatnie porażki. To procent punktów wygranych po drugim podaniu. W wielu meczach, nie tylko w tym sezonie, Świątek nawet drugim serwisem potrafiła ustawiać sobie akcje, rywalki miały problem żeby przejąć inicjatywę. Pojawiały się głosy, i to całkiem zasadne, że być może ma najlepsze drugie podanie w całym tourze.
W wieli meczach w tym sezonie również nie można było mieć do tego elementu żadnych zastrzeżeń, ale kiedy przegrywa, to można dostrzec, iż rywalki są w stanie wykorzystywać wejście na drugie podanie.
Procent wygranych punktów po drugim serwisie:
Beatriz Haddad Maila - 45

Caroline Garcia - 44

Alize Cornet - 30
Wyraźnie widać, iż przeciwniczki coraz mniej boja się drugiego podania Polki. Być może też coraz lepiej odczytują kierunki, przed uderzeniem są już przygotowane i mają konkretny plan na to jak returnować. Świetnie wykorzystywała to też Danielle Collins w półfinale Australian Open, kiedy szczególnie z bekhendu sprawiała tuż po serwisie mnóstwo problemów. Świątek wygrała wtedy zaledwie 14 proc. punktów po drugim podaniu! Presja na returnie przekłada się też czasem na podwójne błędy serwisowe. W czwartek popełniła ich aż dziewięć, co jak na standardy liderki rankingu jest dość sporą liczbą.
Czas turniejów w Ameryce Północnej zostanie zwieńczony wielkoszlemowym US Open. Zanim jednak tenisistki spotkają się w Nowym Jorku czeka je jeszcze jeden turniej Masters 1000 w Cincinnati. Wygląda na to, że czas potężnej dominacji Igi się skończył, ale też rywalki z czołówki nie radzą sobie najlepiej. W Toronto odpadło już sześć najwyżej sklasyfikowanych tenisistek rankingu WTA. Dla Polki najważniejsze będzie teraz złapanie rytmu, aklimatyzacja, bo sama wspominała o kłopotliwej zmianie czasu, większa pewność siebie i dopracowanie spraw serwisowych. Mimo słabszych kilku tygodni, nadal do każdego turnieju będzie przystępowała w roli wyraźnej faworytki.

Przeczytaj również