Czas na sukces Roberta Lewandowskiego na gali Złotej Piłki! Polak nie zasługuje na kolejny "Le cabaret"

Czas na sukces Lewandowskiego na gali Złotej Piłki! Polak nie zasługuje na kolejny "Le cabaret"
Gints Ivuskans / shutterstock.com
Opisanie formy Roberta Lewandowskiego wbrew pozorom nie jest wcale takie łatwe. Jest dobra, bardzo dobra? Naturalnie, ale to zakrawa o eufemizm, gdy mówimy o zawodniku, który zdobył w tym sezonie już 18 bramek. Fenomenalna? Olśniewająca? To już będzie bliższe pełnemu oddaniu rzeczywistości. Jednak nawet pozostawiając epitety na boku trzeba po prostu przyznać, że 31-letni snajper wspiął się na nieosiągalny dla większości graczy poziom. Poziom, który zasługuje na uznanie podczas największej z piłkarskich gal – plebiscytu Złotej Piłki.
Od razu pragnę również zaznaczyć, że gloryfikacja Lewandowskiego absolutnie nie wynika z faktu, iż mamy do czynienia z Polakiem. Nie zamierzam z tego względu przeceniać Roberta, chociaż w przypadku tak spektakularnego bombardiera, wręcz niemożliwym jest przeszarżowanie w ocenie umiejętności.
Dalsza część tekstu pod wideo
Wszak mówimy o napastniku, który w ostatnich miesiącach rzucił wyzwanie prawdziwym herosom tego sportu. Nawet Leo Messi i Cristiano Ronaldo, choć wydaję się to nieprawdopodobne, nie są w tym roku tak skuteczni jak Robert Lewandowski. Trudno o lepszy dowód jakości, niż prześcignięcie znakomitego argentyńsko-portugalskiego tandemu.

Bez konkurencji

Messi i CR7 to zawodnicy, których dosyć ciężko przypisać na stałe do jednej pozycji. Zakładając jednak, że Argentyńczyk pełni rolę „mediapunty” (z hiszp. ofensywny środkowy pomocnik), a Portugalczyk jest lewoskrzydłowym, Lewandowski bezapelacyjnie wyrasta na najlepszą „dziewiątkę” świata w 2019 r. Żaden inny snajper nie może równać się z Polakiem pod względem liczby bramek oraz jednej z najważniejszych cech u topowego napastnika, czyli regularności.
Choćby Sergio Aguero, który jest przecież katem większości drużyn w Premier League, w niewyjaśnionych okolicznościach zatraca umiejętności, gdy nadchodzą starcia w Lidze Mistrzów lub drużynie narodowej. Kun w 2019 roku zdobył dla „Albicelestes” mniej bramek (2), niż Lewandowski w jednym starciu przeciwko Łotwie (3).
Z kolei Karim Benzema odzyskał strzelecką formę, jednak z powodu historii obyczajowej, w której epizod odegrał Mathieu Valbuena, zawodnik Realu Madryt nie może sprawdzać swoich umiejętności w kadrze narodowej.
Brutalna weryfikacja innego strzelca wyborowego, Harry’ego Kane’a nastąpiła podczas ostatniego starcia Tottenhamu z Bayernem, gdy Lewandowski pokazał kapitanowi „Kogutów” miejsce w szeregu, zdobywając dublet na angielskiej ziemi.
Osobiście jestem wielkim fanem talentu Luisa Suareza, jednak forma Urugwajczyka ostatnimi czasy przypomina sinusoidę. Urugwajczyk albo demonstruje zagrania rodem z play-station, jak choćby wolej przeciwko Interowi czy przewrotka z Sevillą, albo, kolokwialnie mówiąc, kopie się po czole. Za to Robert Lewandowski prezentuje równy i, co najistotniejsze, horrendalnie wysoki poziom.
I można by przytaczać kolejne i kolejne nazwiska, ale tylko „dziewiątka” Bayernu i reprezentacji Polski jawi nam się jako zawodnik, który w tym roku jest perfekcyjny. Pozostaje kwestia tego czy znakomite liczby wreszcie przełożą się na indywidualny sukces Roberta. Ostatnie lata udowadniają, że spektakularna dyspozycja Lewandowskiego wcale nie musi iść w parze z wyróżnieniami w różnorakich plebiscytach.

„Le cabaret”

Preludium niezrozumiałych decyzji przy okazji gali Złotej Piłki miało miejsce w 2016 roku. Wówczas Robert Lewandowski grał kapitalnie przez niemal pełne 366 dni, przypominając bohatera kreskówki „Galactic Football”, który posługuje się fluxem polepszającym wszystkie umiejętności.
Na przestrzeni całego 2016 roku „Lewy” uzbierał aż 46 trafień. Tylko Messi, Ronaldo i Suarez mieli wówczas lepszy bilans. Nasz snajper regularnie strzelał zarówno w Bayernie, gdzie został królem strzelców całej Bundesligi, jak i w reprezentacji o czym najlepiej świadczy 7 bramek zdobytych w ciągu zaledwie 4 meczów eliminacji do mundialu.
Indywidualne cyferki to nie wszystko. Robert sięgnął wówczas po krajowy dublet (Bundesliga i DFB Pokal), a z reprezentacją, jak pewnie wszyscy dobrze pamiętamy, zaszedł do ćwierćfinału mistrzostw Europy, co dodatkowo okrasił bramką zdobytą przeciwko Portugalii.
Umieszczenie Lewandowskiego nawet w czołowej piątce najlepszych zawodników roku nie byłoby żadną kontrowersją, jednak dziennikarze tygodnika France Football, który przyznają Złotą Piłkę postanowili uplasować Polaka na…16. miejscu. Roberta prześcignęli m.in. Rui Patricio, Arturo Vidal, Gianluigi Buffon czy Paul Pogba. Właśnie wtedy napastnik Bayernu użył słynnego już słowa „Le cabaret” w ramach komentarza do decyzji francuskiego czasopisma.

Francuski numer

Jakby tego było mało, 2 lata później France Football poszedł o krok dalej i w ogóle nie umieścił Roberta Lewandowskiego wśród 30 nominowanych do głównej nagrody. Warto dodać, że polski napastnik mógł się wówczas pochwalić zdobyciem mistrzostwa i superpucharu Niemiec oraz tytułem króla strzelców Bundesligi, a także DFB Pokal.
Całkowite zdominowanie niemieckich rozgrywek nie wystarczyły, aby przekonać oficjeli magazynu France Football, wg których lepsi byli Roberto Firmino, Thibaut Courtois (!), Edinson Cavani (!!) czy, na deser, Isco (!!!). Kandydatura innych zawodników również budziła niemałe wątpliwości.
Coraz większymi krokami zbliża się kolejna gala Złotej Piłki i żywię szczerą nadzieję, iż Robert Lewandowski wreszcie zostanie należycie doceniony. Jeśli nie teraz, to chyba już nigdy nie nadarzy się lepsza okazja na uznanie przez francuski tygodnik.
W 2016 roku mieliśmy „Le cabaret”, 2 lata później „Le cirque”, zatem aż trudno będzie znaleźć określenie na ewentualne pominięcie Lewandowskiego, który jest najlepszym strzelcem w 2019 roku. „La comédie”? Może „La pathologie”?

Messi, van Dijk i…?

Znalezienie się pośród 30 nominowanych to jedno, aczkolwiek warto również się zastanowić na którym miejscu Lewandowski ostatecznie powinien skończyć w tegorocznym plebiscycie. Z każdym kolejnym spotkaniem Polaka, z każdym kolejnym golem, asystą, coraz intensywniej skłaniam się ku myśli, iż Robert na tę chwilę zasługuje nawet na najniższe miejsce na podium.
Pierwsza dwójka jest już znana i musiałby się wydarzyć prawdziwy kataklizm, aby ktokolwiek zdołał strącić z piedestału Leo Messiego oraz Virgila van Dijka. Jedyną niewiadomą stanowi kwestia, który z nich sięgnie po Złotą Piłkę, a który będzie musiał zadowolić się drugim miejscem.
Kandydatów na uzupełnienie podium nie brakuje. Jeszcze 2 miesiące temu moim murowanym faworytem był Alisson Becker, który w tym roku zdobył potrójną Złotą Rękawicę. Brazylijczyk był najlepszym bramkarzem Premier League, Ligi Mistrzów oraz Copa America. Niestety ostatnie 3 miesiące golkiper Liverpoolu spędził w gabinetach lekarskich, czym znacznie zmniejszył swoje notowania.
W czubie klasyfikacji z pewnością znajdzie się Cristiano Ronaldo, jednak nie jestem pewien czy Portugalczyk naprawdę zanotował lepszy rok od Roberta Lewandowskiego. 34-latek zdobył sześć bramek mniej, z Juventusem wygrał tylko mistrzostwo, a w klasyfikacji strzelców Serie A musiał ustąpić w zeszłym sezonie Fabio Quagliarelli, a w obecnym wyprzedza go Ciro Immobile.
Pozostali kandydaci, czyli m.in. Kylian Mbappe, Sadio Mane i Mohamed Salah zanotowali przyzwoite ostatnie miesiące, jednak żaden z nich nie rozpoczął kampanii 2019/20 z takim przytupem, jak Lewandowski. Robert w tym sezonie nie bierze jeńców w żadnym spotkaniu.
Jeśli dziennikarze odpowiedzialni za kolejność zawodników nominowanych do Złotej Piłki będą kierowali się wyłącznie boiskowymi argumentami, Lewandowski może liczyć na naprawdę wysokie miejsce.
Nam, obiektywnym kibicom pozostaje liczyć na to, iż na końcową klasyfikację wpływ będzie miała przede wszystkim prezentowana forma, a nie marketing czy wyrobiona marka. Poprzednie lata niestety pokazują, że forma danego gracza to jedno, a widzimisię organizatorów teoretycznie najbardziej prestiżowej gali piłkarskiej to drugie.
Mateusz Jankowski

Przeczytaj również