Czerwony dywan zwinięty, z głowy spadła aureola. Witaj w prawdziwym świecie, panie Guardiola

Czerwony dywan zwinięty, z głowy spadła aureola. Witaj w prawdziwym świecie, panie Guardiola
Weindorfer / PressFocus
Gdy przejmował Barcelonę, szybko ułożył sobie drużynę, aż stała się ona “samograjem”. W Bayernie otrzymał właściwie gotowy projekt. W Manchesterze City - pieniądze na budowę potęgi. Coś jednak zaczyna się wypalać, a konkurencja wcale nie próżnuje. Pep Guardiola znalazł się na pierwszym poważnym zakręcie w karierze.
W ubiegły sobotni wieczór w Leeds mocno padało. W końcu typowa angielska pogoda. Gdy mecz się skończył, obaj trenerzy byli do cna przemoczeni. Marcelo Bielsa, kultowy trener, przez jakiś czas jeszcze kucał we własnej strefie, zanim nie podszedł do niego Pep Guardiola, który w osobie Bielsy widzi swego guru. Obaj jednocześnie mogli być i zadowoleni, i sfrustrowani. Ale tylko jeden z nich mógł zebrać solidną porcję krytyki. Hiszpan ma za sobą pierwsze poważne “ciężary”, ale najgorsze może dopiero nadejść. Fanom City nie jest już do śmiechu…
Dalsza część tekstu pod wideo

Daleko do Fergusona

Jeśli ktoś oglądał nowy serial dokumentalny “All or Nothing”, traktujący co prawda o Tottenhamie i Jose Mourinho, z pewnością pamięta pierwsze sceny z udziałem Pepa Guardioli. Katalończyk zwierzał się widzom, że “po 20 latach bycia w cieniu wielkiego sąsiada, jego największym wyzwaniem była zmiana tej postaci rzeczy”. To właśnie City z rąk United miało przejąć Manchester i zdominować Premier League. Faktycznie, w pewnym stopniu się udało i to zaraz po tym, jak Pep rozpoczął misję na Etihad. Już w swoim drugim sezonie 2017/2018 nabił “Obywatelom” rekordowe 100 punktów, wyprzedzając “Czerwone Diabły” o 19 oczek, grając ponadczasowy futbol. Wielu wtedy pomyślało: tak narodziła się nowa dynastia. O jak bardzo się mylili.
Po następnym sezonie, również wygranym, choć już nie w sposób dominujący, pojawiły się pierwsze głosy, że Manchester szczyt ma raczej ze sobą. Że dumny Pep już nic z tego nie wyciśnie. Przestało chodzić o wygrywanie w pięknym stylu, a o wygrywanie dla trzech punktów. Byle jak, aby tylko. Do przodu, po tytuły. Trafił jednak na kogoś silniejszego, bardziej zdeterminowanego i z lepszymi pomysłami, choć może wcale niekoniecznie z bardziej utalentowanymi piłkarzami. O ile opinia o genialnym taktyku, urodzonym mentorze, przyjacielu szatni pozostała, o tyle mit o “seryjnym zwycięzcy” upadł na dobre w połowie ubiegłego, czwartego sezonu Guardioli w Anglii. I po pierwszych kolejkach obecnego, piątego. Zapomnijmy na razie o następcy Sir Alexa Fergusona. Guardiola nie powtórzy epoki legendarnego Szkota.

Obrona wołająca o pomstę

Przyczyn tego stanu rzeczy należy upatrywać w kilku sferach. W ciągu ostatnich 12 miesięcy doszło np. do wielu fatalnych występów defensywy City, ale ta implozja w meczu przeciwko Leicester (2:5) czy Leeds (1:1, przy wielu niewykorzystanych sytuacjach rywali), stała się przyczynkiem do zadania pytań:
  • co się dzieje w Manchesterze City?
  • czy mamy już poważny kryzys?
  • czy Guardiola może odwrócić tę destrukcyjną tendencję?
Zespół wygląda, jakby stracił wiarę w zdolność do wysokiej obrony, która kiedyś maskowała systemowe słabości. W drużynie roi się od graczy, u których koncentracja spada tak łatwo, jak bezproblemowo klub wydaje kolejne miliony na nowych zmienników.
Działacze wydali już bowiem na obrońców ponad 400 milionów euro w ciągu czterech lat za kadencji Pepa. To dwa razy więcej niż w tym samym okresie Manchester United i ponad cztery razy więcej niż Liverpool. A efekty są dalekie od zamierzonych. W pierwszych trzech spotkaniach Premier League City straciło siedem goli. Dla porównania, w ostatnim zwycięskim sezonie piłkarze z Etihad Stadium do utraty tylu goli potrzebowali aż 15 meczów, w poprzednim już tylko 6. I to może postępować, bo trener nadal nie znalazł złotego środka.
W sezonie 2016/2017 Guardiola użył siedmiu zawodników na pozycji środkowego obrońcy: Nicolasa Otamendiego, Johna Stonesa, Vincenta Kompany’ego, Aleksandara Kolarova, Gaela Clichy’ego, Bacary’ego Sagnę i Tosina Adarabioyo. Potem kupił Aymerica Laporte’a za 65 milionów euro, który miał wziąć na siebie część odpowiedzialności za skuteczną defensywę. Tymczasem rotacja jeszcze się nasiliła. Laporte’a wspierali: Otamendi, Kompany, Stones, Adarabioyo, Eliaquim Mangala, Danilo, Fernandinho i Kyle Walker. Po trochu wszystkiego: obrońców, defensywnych pomocników i bocznych obrońców. Karuzela trwała w najlepsze także i w następnych latach, a rywalizacja wcale się nie kurczyła.
Doszło nawet do tego, że niemal dokładnie rok temu, ze względu na różne kontuzje, Guardiola na spotkanie z Crystal Palace wystawił tandem dwóch “szóstek”: Fernandinho-Rodri. O dziwo, “Citizens” wyszli z tego z czystym kontem.

“Should I stay or should I go?”

Poszczególne poluzowane śrubki powodują awarie, a w konsekwencji “położą” każde dobrze zaprojektowane urządzenie. City zbyt często polega na talencie absolutnego lidera Kevina De Bruyne’a, za rzadko korzysta z możliwości Raheema Sterlinga, Ilkaya Gundogana, Riyada Mahreza i Phila Fodena. Po katastrofie z Lyonem w ćwierćfinale Ligi Mistrzów, eksperci nie pozostawili suchej nitki na Guardioli, jego doborze składu i kombinowaniu taktyką. Sięgając głębiej, należałoby także rozpatrzyć, gdzie leży jego własny poziom motywacji.
Piąty sezon w City oznacza, że to najdłuższy okres Guardioli w jakimkolwiek klubie w jego karierze i jednocześnie może to być pierwszy raz, kiedy nie wygrał mistrzostwa kraju przez dwa lata z rzędu. Ponadto, 18 punktów straty w poprzedniej kampanii to największy deficyt, jaki odnotował, od kiedy rozpoczął przygodę z profesjonalną trenerką. Cnota wyjątkowego szkoleniowca przepadła. Dla Pepa nadszedł czas taplania się w brutalnej rzeczywistości. Gdy, prawdopodobnie, nie ma się najlepszej kadry w stawce, to po prostu trudniej o sukcesy. Cuda się skończyły.
Na szali ciągle wisi kwestia nowej umowy Guardioli. Obecnie obowiązująca wygasa za dziewięć miesięcy. Nikt nie wie, co postanowi hiszpański trener. Czy włodarze w ogóle chcą go zatrzymać? A on ma ochotę nadal trwać na stanowisku? A jeśli na razie nie podpisze kontraktu, czy to oznacza, że jest w pełni skupiony na osiąganiu najlepszych wyników? Czy może już myśli o nowych wyzwaniach u nowego pracodawcy?
Wiele pytań pozostających bez odpowiedzi wyzwala domysły i plotki. To nie wpływa na do końca czystą atmosferę w zespole potrzebującym stuprocentowej koncentracji na aspektach sportowych. A blask niezwyciężonego trenera w ciągu ostatniego roku mocno przygasł. Klapa w rywalizacji z Liverpoolem, rozczarowująca puenta w europejskich zmaganiach i nawet ta półfinałowa klęska w Pucharze Anglii z Arsenalem. W zeszłym sezonie Guardiola wygrał tylko wyszydzony zewsząd Carabao Cup, co nie jest wystarczająco dobrym wynikiem dla klubu z takimi zasobami, z takim potencjałem oraz ambicjami.
W tym sezonie musi być lepiej. Inaczej Pep po raz pierwszy w karierze trafi na gorące krzesło, zarezerwowane do tej pory dla raczej poniewieranych trenerów. Na razie nikt sobie nie wyobraża Guardioli lądującego na zielonej trawce, ale podobnie 10 lat nikomu nie przyszło do głowy, że niepokonany, dumny i niepokorny Jose Mourinho mógłby zostać pozbawiony przez kogoś pracy. Ta chwila prędzej czy później w końcu nadejdzie. Każdy trener musi zaliczyć lekcję pokory.

Przeczytaj również