Dawał się we znaki Polakom, grał dla Realu Madryt. Jego śmierć była szokiem. "Kibice się w nim zakochali"

Dawał się we znaki Polakom, grał dla Realu Madryt. Jego śmierć była szokiem. "Kibice się w nim zakochali"
Twitter
W tym roku skończyłby 50 lat. Od dawna nie ma go jednak z nami. Peter Dubovsky w ostatniej dekadzie XX wieku był gwiazdą słowackiego futbolu. Ze Slovana Bratysława trafiał za niemałe pieniądze do samego Realu Madryt. Później stał się legendą innego klubu z Półwyspu Iberyjskiego. Jego udaną karierę przerwała jednak tragiczna śmierć. Miał wtedy dopiero 28 lat.
Nie był jeszcze nawet pełnoletni, a już debiutował w pierwszej drużynie Slovana Bratysława. Od razu widać było, że to chłopak obdarzony ogromnym talentem. Czas leciał, a on czuł się na boisku coraz swobodniej i z miesiąca na miesiąc odznaczał na swojej liście kolejne zrealizowane cele.
Dalsza część tekstu pod wideo
- Kibice zakochali się w nim ze względu na jego genialną technikę, dojrzałość i umiejętność szybkiego zdobywania decydujących bramek - pisał dziennikarz Tomáš Kolár.
Dubovsky w sezonie 1991/92 sięgnął z klubem po mistrzostwo Słowacji. Sam został wtedy królem strzelców rozgrywek z 27 golami na koncie, choć na boisku pełnił bardziej rolę podwieszonego napastnika, “dziesiątki”, nie typowego lisa pola karnego. Kolejne rozgrywki znów zakończył jako najskuteczniejszy piłkarz ligi. Tym razem uzbierał 24 trafienia.
Szybko zaczęły też przychodzić powołania do reprezentacji. Najpierw jeszcze Czechosłowacji, później już Słowacji. Dla tej pierwszej rozegrał ostatecznie 14 spotkań, dla drugiej 33. Łącznie w narodowych barwach strzelił 18 goli, a o jego umiejętnościach przekonała się też reprezentacja Polski.
11 października 1995 roku biało-czerwoni rywalizowali ze Słowakami w ramach eliminacji do EURO 96. Naszym sąsiadom udał się rewanż za porażkę 0:5 z Łęcznej. Tym razem to oni wygrali 4:1, a pierwsze skrzypce grał właśnie Dubovsky. Nie tylko zdobył bramkę, ale zaliczył też dwie asysty przy trafieniach kolegów.

Transfer do Realu Madryt

Dwa lata wcześniej Dubovsky chwycił Boga za nogi, bo tak trzeba określić transfer ze Slovana do wielkiego Realu Madryt. Jak to się stało, że “Królewscy” zagięli parol na zawodnika grającego do tej pory na takich, mimo wszystko, peryferiach futbolu? Z pewnością wiedzieli, że mimo młodego wieku przerasta tamtejszą ligę. Na ich wyobraźnię bardziej zadziałał jednak mecz reprezentacji młodzieżowych. Słowacja rywalizowała z Hiszpanią, a Dubovsky zachwycił wysłanników z Madrytu.
Kosztował 500 mln pesos, co w przeliczeniu daje około 3 mln euro. Dziś kwota ta nie robi może wielkiego wrażenia. Wtedy była naprawdę bardzo znacząca. Real wygrał wyścig, bo zawodnikiem interesował się też Ajax Amsterdam. Słowaka w swoich szeregach bardzo chciał ówczesny menedżer holenderskiego giganta, Louis Van Gaal.

Duża konkurencja

Dubovsky w barwach Realu nie zrobił wielkie kariery. Zagrał w 20 meczach i strzelił jednego gola. Oficjalnie zdobył też z klubem mistrzostwo kraju, Puchar Króla i Superpuchar Hiszpanii. Nie był jednak w stanie na stałe przebić się do pierwszego zespołu. Zwłaszcza wówczas, gdy “Królewskich” objął Jorge Valdano.
- Wielkość Madrytu go przerażała. Był zamkniętym, mało rozmownym i dyskretnym graczem, jak wielu w tamtych czasach na Wschodzie - tłumaczył później Josep Maria Minguella, który wypatrzył Słowaka, gdy ten grał jeszcze w swojej ojczyźnie.
Być może to nie był jeszcze ten moment. Minguella wcale nie uważa jednak, że Dubovsky był za słaby na grę w Realu.
- Być może, gdyby przybył później, z większym doświadczeniem, byłby piłkarzem, który zostałby gwiazdą w Madrycie. Miał wszystko, czego wymaga się od piłkarza Realu: talent, jakość… miał wszystko - dodawał.

Udało się w innym Realu

Przygoda Słowaka z Realem Madryt potrwała dwa lata. Nie widząc wielkich szans na grę, Dubovsky zdecydował się na zmianę barw klubowych. Został jednak w Hiszpanii. Podpisał kontrakt z Realem Oviedo. Jak się później okazało - był to ostatni klub w jego karierze.
Tam odnalazł swoją przystań. Klub grał jeszcze wtedy na najwyższym szczeblu w Hiszpanii, a Dubovsky uchodził za głównego kreatora gry zespołu. Był lokalną gwiazdą. Ostatecznie spędził w Oviedo aż pięć sezonów. Pewnie byłoby ich więcej, ale niedługo po finiszu rozgrywek 1999/00, które jego drużyna zakończyła w trudach wywalczonym utrzymaniem, doszło do tragedii.

Pomoc przyszła za późno

Dubrovsky wypoczywał w Tajlandii. 23 czerwca 2000 roku wraz ze swoją dziewczyną Aurelią, bratem i jego żoną chcieli wybrać się na plażę, ale kiepska pogoda pokrzyżowała im plany. Zdecydowali więc, że z bliska zobaczą wodospad Na Muang.
W pewnym momencie piłkarz Realu Oviedo zbyt mocno wychylił się, chcąc zrobić jak najlepsze zdjęcie. Runął w dół i zatrzymał się dopiero na znajdujących się dużo niżej skałach. Doznał rozległych obrażeń. Miał krwiaka mózgu, złamane żebra, pękniętą miednicę.
Ratownicy mieli do niego utrudniony dostęp. Gdy trafił do szpitala, przeszedł jeszcze operację, ale nie udało się go uratować. Być może decydujący był w tym przypadku czas.
- Dostęp do Petera był bardzo trudny. Karetka nie mogła tam dojechać, a jedynie mogli przybiec lekarze z noszami. Początkowo chcieli go zabrać helikopterem, ale nie mógł on zejść na ziemię ze względu na otaczające nas drzewa. Prawda jest taka, że ten trudny dostęp opóźnił całą medyczną interwencję. Chociaż byli turyści, którzy udzielili nam pierwszej pomocy, w tym również lekarz. Ale bez odpowiedniego sprzętu pozostawało czekać na karetkę i transport do szpitala - mówiła później w rozmowie z “Onetem” partnerka piłkarza, Aurelia Carabova.
Informacja o śmierci piłkarza momentalnie obiegła świat. Nie tylko ten piłkarski. Pojawiały się też różne wersje wydarzeń. Jedna z nich mówiła o porwaniu przez mafię dla okupu. Inna o tym, że Dubovsky miał problemy z hazardem i sam doprowadził do swojej śmierci. Takie informacje jednak stanowczo dementowano.
Dubovsky zostawił swoją narzeczoną, której zdążył oświadczyć się podczas tamtego wyjazdu do Tajlandii. Zostawił też pogrążonych w smutku kibiców Realu Oviedo, dla których do dziś jest legendą. Pamiętają o nim również w jego ojczyźnie. Nagroda dla najlepszego piłkarza roku na Słowacji nosi dziś jego imię.

Przeczytaj również