Kim jest nowy piłkarz Liverpoolu? Kilkadziesiąt milionów euro za przyszłego następcę van Dijka

Kim jest nowy piłkarz Liverpoolu? Kilkadziesiąt milionów euro za przyszłego następcę van Dijka
Pixathlon / Sipa / PressFocus
Liverpool właśnie płaci kilkadziesiąt milionów euro za nowego obrońcę. Czy lekiem na defensywne problemy “The Reds” okaże się Ibrahima Konate, 22-letni Francuz z RB Lipsk? Na byle kogo Juergen Klopp nie wydawałby takiej kwoty.
Problemy zespołu Kloppa z blokiem defensywnym znane są już od bardzo dawna. Nie dziwi więc fakt, że Niemiec szukał rozwiązań na rynku transferowym, tak jak uczynił to zimą.
Dalsza część tekstu pod wideo
Przyjrzyjmy się jednak profilowi samego Konate, by ocenić jego ogólną użyteczność w zespole Liverpoolu. Na pierwszy ogień oczywiście podstawy podstaw dla pozycji stopera - zagadnienia defensywne.

Solidny defensor

Już przyglądając się samej sylwetce Konate można pokusić się o stwierdzenie, że to solidny materiał na środkowego obrońcę. 194 centymetrów wzrostu w parze z posturą zakrawającą o futbol amerykański, na starcie dają zawodnikowi RB Lipsk duży potencjał. Ten jednak trzeba wykorzystywać i wydaje się, że Francuz właśnie to robi. Przyglądając się jego grze oraz statystykom, pierwszą rzeczą, która rzuca się w oczy, jest bardzo wysoki procent wygranych pojedynków powietrznych. Trzy ostatnie sezony to kolejno 74,5%, 85,7% oraz 75% zwycięskich starć w powietrzu. To kapitalne liczby.
Konate to także specjalista od gry pod presją. W sezonie 2020/21 był najlepszy, jeśli chodzi o średnią liczbę wybić piłki w sytuacji zagrożenia. Gdy dodamy do tego, że daje się przedryblować tylko średnio 0,65 raza na pełne 90 minut, musimy zapisać mu kolejny plusik. Podstawy u Ibrahimy są zatem bardzo dobre.

Niekonwencjonalny rozgrywający

Chcąc grać w Liverpoolu na pozycji środkowego obrońcy, musisz wykazywać predyspozycje do rozgrywania, zwłaszcza długimi zagraniami w kierunku skrzydłowych. I nad tym Francuz niewątpliwie musiałby popracować. Co prawda, jego 86,4% celnych podań nie wygląda źle, jednak gdy pod uwagę weźmiemy tylko długie piłki, zobaczymy współczynnik na poziomie 65,3%. Wynika z niego, że jedno na trzy podania kończy się stratą. Tu mógłby łapać doświadczenie obok Virgila van Dijka, który przyzwyczaił już kibiców zespołu z czerwonej części Merseyside do perfekcyjnie mierzonych kilkudziesięciometrowych zagrań.
Śledząc grę Ibrahimy Konate, nie sposób oprzeć się również wrażeniu, że jest on w pewnych aspektach bardzo niekonwencjonalnym stoperem. Nawiązujemy tutaj do jego drygu do dryblingu. Mało który środkowy obrońca decyduje się na taką ilość wyjść spod pressingu za pomocą zwodów. Tu znów posłużyć się można statystykami z trzech ostatnich sezonów. Kolejno 90%, 80% oraz 85,7% udanych dryblingów. Nietuzinkowe umiejętności jak na tę pozycję, trzeba przyznać. Fanom “The Reds” może kojarzyć się nieco z ofensywnymi wyjściami Joela Matipa, z tym, że w bardziej dynamicznej i przemyślanej formie.
Dość powiedzieć, że gracz Lipska znajduje się obecnie w najlepszych 2% graczy na jego pozycji, jeśli chodzi o próby dryblingu na mecz. Rzadko zdarza się, by ostatni obrońca, po udanym przechwycie minął zwodem dwóch napastników drużyny przeciwnej, by dopiero odegrać piłkę do któregoś z partnerów. Dla Konate nie wydaje się to sprawiać problemów i mimo że czasem wygląda to jakby prosił się o groźną stratę, z reguły wychodzi z tych pojedynków zwycięsko.

Świetna inwestycja na przyszłość

Zakontraktowanie francuskiego zawodnika byłoby bardzo dobry posunięciem długoterminowym. Virgil van Dijk oraz Joel Matip mają już na karku po 29 lat. Holender powinien dać jeszcze kilka dobrych lat na pełnych obrotach, ale na Matipa nikt już tak naprawdę w Liverpoolu nie liczy. Klub potrzebuje zawodnika linii defensywy, który wszedł już na pewien poziom, lecz jest stosunkowo młody. I skoro “The Reds” nie są skorzy do kontynuowania współpracy z Ozanem Kabakiem, naturalnie tworzy się miejsce dla piłkarza o jego profilu.
Para van Dijk - Konate czy w przyszłości Gomez - Konate brzmi bardzo realnie i sensownie, biorąc pod uwagę kulturę gry Francuza. Jest jednak jedno ale…

Urazy

W całej sadze transferowej z przenosinami do Liverpoolu niepokoić może jeden aspekt. Wydaje się nim być zdolność 22-latka do łapania kolejnych urazów. A przecież “The Reds” chcą zabezpieczyć tyły i zniwelować szanse na sytuacje rodem z minionej kampanii Premier League, gdzie na środku obrony oglądać mogliśmy Jordana Hendersona w parze z Fabinho.
Konate opuścił bowiem od maja 2019 roku aż 46 meczów. Wszystkie te nieobecności były oczywiście spowodowane urazami - w większości mięśniowymi. Niepokój jest w tym miejscu bardzo naturalny, choć znajdziemy także światełko w tunelu. Na papierze wygląda to niepokojąco, to prawda. Zwłaszcza widząc trzy kontuzje włókna mięśniowego pod rząd. To może podpowiadać, że piłkarz ma problem z urazami. Jednak spoglądając na każdą kontuzję mięśniową z osobna, możemy dojść do wniosku, że Juergen Klopp nie ma tak naprawdę czym się przejmować. Tak przynajmniej sądzi Dr Rajpal Brar, zajmujący się głównie analizą i leczeniem urazów wśród sportowców.
Okazuje się bowiem, że trzy kontuzje mięśniowe, które wykluczyły Konate z gry na większość sezonu 2019/20, są pokłosiem pierwszego z nich - urazu zginacza stawu biodrowego. Po lżejszym podejściu do leczenia kłopoty dwukrotnie powracały, a to skłoniło sztab medyczny do zaleceń w stronę operacji, która koniec końców zakończyła zmagania Francuza z tym kłopotem.

Przemyślany ruch

Koniec końców, potencjalne przenosiny Ibrahimy Konate na Anfield wydają się być bardzo dobrym pomysłem. Zarówno dla Liverpoolu, jak i samego zawodnika. “The Reds” otrzymają w ten sposób ogranego, młodego stopera, przejawiającego potencjał w aspektach, które są niewątpliwie pożądane przez Kloppa. Dla 22-latka to niewątpliwy krok naprzód pod względem sportowym i finansowym. Jedyną niewiadomą wydaje się pozostawać kwestia urazów Francuza, choć przytoczona opinia lekarska rozwiewa część tych wątpliwości. Liverpool powinien czerpać z niego tego ruchu dużo korzyści.

Przeczytaj również