Drużyna w rozsypce, selekcjoner pod pręgierzem. "W tej formie nie wyszliby z grupy na mundialu"

Drużyna w rozsypce, selekcjoner pod pręgierzem. "W tej formie nie wyszliby z grupy na mundialu"
Paul Chesterton / PressFocus
Niemal dokładnie rok temu Gareth Southgate rozpoczynał pierwszy mecz swojego wielkiego letniego turnieju, być może nie doskonałego i bez szczęśliwego końca, ale dostatecznie dobrego, by zyskać kredyt zaufania na kontynuowanie świetnej pracy. Dziś jest wyszydzany, a jego wcześniejsze osiągnięcia są pomniejszane. Po kilku wtopach wyczerpały się zapasy narodowej sympatii.
Chaos, bałagan, pobojowisko. Selekcjoner reprezentacji Anglii wiedział, że potrzebuje zwycięstwa, aby przywrócić spokój po bardzo nieprzekonującym, a to i tak delikatnie powiedziane, początku kampanii Ligi Narodów, która przyniosła dwa punkty w trzech meczach i zaledwie jedną bramkę. To, co otrzymał Gareth wczoraj wieczorem było nowym, trudnym do zniesienia policzkiem. Najcięższa porażka w trakcie jego blisko już sześcioletniej kadencji, największa przegrana u siebie od 1928 roku i nieomal bunt wśród publiczności zgromadzonej na Molineux. Anglia spadła na dno.
Dalsza część tekstu pod wideo

Krok wstecz

Mimo wszystko trener nie zasługuje na takie traktowanie. Skandowanie z trybun “jutro zostaniesz zwolniony” i “nie wiesz, co robisz” jest wręcz absurdalne, zwłaszcza, gdy opadnie szok związany z wynikiem. Pamiętajmy, że Southgate to drugi najbardziej utytułowany selekcjoner Anglii w historii.
Doprowadził kadrę do półfinału mistrzostw świata i finału mistrzostw Europy w dwóch z rzędu ważnych turniejach. Zasłużył sobie na prawo do eksperymentów i nie należy wydawać ostatecznych osądów na podstawie czterech meczów, które są zwieńczeniem wyczerpującego sezonu, a przygotowanie do kolejnego dla większości z tych piłkarzy będzie kwestią kilku tygodni. Krótka przerwa i znów jazda, z perspektywą mundialu w listopadzie i grudniu. Roztrenowani gracze w każdym racjonalnym świecie powinni przebywać rozciągnięci na plażach w całej Europie, przeglądając swoje kanały na Instagramie, a nie grać cztery mecze na przestrzeni 11 dni w koszmarnym potworku o nazwie Liga Narodów.
Ale to tyle w temacie usprawiedliwień. Fakt pozostaje taki, że Wyspiarze nie są gotowi do gry na mundialu. I Southgate powinien podziękować Seppowi Blatterowi oraz wszystkim innym architektom katarskiego (nie)porozumienia za ich dalekowzroczność, za to, że odsunęli mistrzostwa na jesień, bo prawda wygląda brutalnie: Anglia w tej formie mogłaby teraz zostać wyeliminowana z grupy.
Gdzie płynność w grze? Gdzie zdecydowanie? Pewność siebie? Tego wszystkiego nie ma. Są piłkarze, którzy przed głośną publiką w Wolverhampton odczuwają tremę. Jakby po raz pierwszy wystąpili w barwach narodowych. Nic dziwnego więc, że zachwyty jakie ta drużyna wzbudzała na mistrzostwach Europy ustąpiły miejsca jękom oraz zwątpieniu. Te dwa tygodnie należy uznać za niepokojący krok wstecz.

Nierozwiązane problemy

Taki los wymaga pilnego znalezienia odpowiedzi na pewne pytania. Dlaczego mając w składzie Jacka Grealisha wartego 100 i więcej milionów euro oraz Harry’ego Kane’a, teoretycznie jeszcze droższego, Southgate nie może zainspirować zespołu do większej aktywności z przodu? Dlaczego tak niezachwianie wierzy w Bukayo Sakę, który najwyraźniej jeszcze nie potrafi wziąć na siebie odpowiedzialności za wynik? W poczynaniach trenera widać już nawet pewne oznaki desperacji. Nawet gdy w ostatnich minutach zdecydował się na nietypowe ustawienie 4-2-4, wciąż nie udawało się zdobyć bramki.
Na kilka miesięcy przed najważniejszym turniejem czterolecia, nie wydaje się, by Southgate miał gotowy trzon w drugiej linii. Na Węgry wyszła eksperymentalna trójka o dobrze znanych nazwiskach, której brakowało doświadczenia nie tylko na poziomie międzynarodowym, ale i doświadczenia ogólnie, relatywnie rzecz biorąc.
Kiedy dwa lata temu miało rozpoczynać się EURO, które ostatecznie zostało przeniesione na rok 2021, cały wczorajszy środek pola, czyli Kalvin Phillips, Connor Gallagher i Jude Bellingham, grał w piłkę nożną na poziomie drugoligowym. To samo zresztą dotyczyło środkowego obrońcy Marca Guehiego. Jarrod Bowen? Wtedy był dopiero świeżo po swojej pierwszej rundzie w Premier League. Wszyscy oni mieli teraz decydować o losach reprezentacji Anglii.
Żaden z tych, którym dano szansę na zrobienie wrażenia, nie wykorzystał jej. Po obiecującym występie w Monachium i pierwszym meczu z Włochami, Bowen tym razem zawiódł na całej linii. Phillips, najbardziej doświadczony, miał wieczór do zapomnienia i zupełnie nie wyglądał jak ten profesor z zeszłorocznego turnieju. Odczuwało się nieobecność starszych zawodników, zwłaszcza Declana Rice’a. Choć ma dopiero 23 lata, stał się integralną częścią tej drużyny, bez której maszyna nie może iść naprzód.

Ostatni turniej Southgate’a?

To oczywiście nie wina selekcjonera, że nie ma do dyspozycji Luki Modricia, Pedriego czy Frenkiego de Jonga, ale Anglia musi znaleźć sposób na przezwyciężenie braku rozgrywającego, który potrafiłby scalić zespół. W półfinale MŚ w 2018 roku zostali zmiażdżeni przez Lukę w swoim primie, w ostatnim finale Euro 2020 zobaczyli, że losy meczu odwróciły się, gdy kontrolę w środku przejął tandem Jorginho - Verratti. Być może dlatego trener podjął decyzję o bezpieczniejszym ustawieniu drużyny z dwoma defensywnymi pomocnikami, kosztem kreatywności, wierząc, że zapewni to większą stabilność. Przeliczył się.
Bardziej niepokojący od wyników był styl i tendencja, bynajmniej nie wskazująca, że “Trzy Lwy” zmierzają ku szczytowi formy w Katarze. Trener stwierdził, że chce wyciągnąć wnioski z tych meczów, ale z zewnątrz nie wydaje się, aby którykolwiek z wcześniej nakreślonych problemów (formacja wyjściowa, znalezienie drugiego strzelca po Kanie, ustawienie Grealisha i Phila Fodena w odpowiedniej roli), został rozwiązany. Zamiast poukładania klocków, wszystko znajduje się rozsypce i niewielu ma już nadzieję, że z tego chaosu uda się stworzyć coś pozytywnego.
Dla Southgate’a to będzie długie lato pełne przemyśleń i analiz, a przed nim jeszcze tylko dwa mecze przed inauguracyjnym spotkaniem w Katarze, z Włochami i Niemcami w Lidze Narodów pod koniec września. W futbolu sprawy mogą potoczyć się bardzo szybko, zwłaszcza w tak niestabilnym środowisku, jakim jest angielska piłka, jednak klimat wokół niej wyraźnie się zmienił. Jeszcze niedawno Gareth miał takie zaufanie, że mógł sobie pozwolić na kilka gorszych dni, na spektakularną wpadkę i beznadziejny styl. Ale w ostatnich tygodniach kredyt się skończył. I piekielnie trudno będzie mu odwrócić ten swobodny spadek.

Przeczytaj również