“Durny chłopak”, który stał się ikoną. Historia odkupienia Davida Beckhama

“Durny chłopak”, który stał się ikoną. Historia odkupienia Davida Beckhama
Bonma Suriya/Shutterstock
David Beckham to od lat jedna z najbardziej rozpoznawalnych postaci w świecie sportu. Wybitny piłkarz, rozchwytywany celebryta, ikona stylu i mody, a od niedawna jeszcze właściciel dobrze prosperującego klubu w Ameryce. Nie każdy może jednak pamiętać, że “Becksa” nie zawsze przedstawiano w samych superlatywach. W pierwszych latach kariery nienawidziła go prawie cała Anglia.
Z perspektywy czasu wydaje się to nieprawdopodobne, ale nawet Beckham był ofiarą ogromnego hejtu ze strony własnych kibiców. Młodego chłopaka, który dopiero wchodził na wielką scenę piłki, bez przeszkód nazywano idiotą, amatorem, życzono mu śmierci. Wszystko po to, aby po kilku latach stał się jednym z najważniejszych ludzi w angielskim futbolu. To materiał na naprawdę dobry film, w którym raczej nikt nie narzekałby na brak zwrotów akcji.
Dalsza część tekstu pod wideo

Złoty dzieciak

Dziś wszyscy wiemy, że Beckham to chodząca legenda i człowiek, który popularnością dorównuje, a w szczytowych momentach nawet przebija graczy pokroju Leo Messiego czy Cristiano Ronaldo. Chociaż chłopak przyszedł na świat w niezbyt malowniczej okolicy Londynu, mianowicie dzielnicy Leytonstone, jego kariera rozpoczęła się błyskawicznie. Już jako nastolatek brylował na młodzieżowym turnieju organizowanym pod patronatem Sir Bobby’ego Charltona. Prędko zauważyli go skauci Manchesteru United, a legenda głosi, że największy wpływ na podpisanie chłopaka miał sam Sir Alex Ferguson. Szkocki trener od razu dostrzegł, że młody pomocnik to materiał na czołowego zawodnika w Europie.
- Menedżer powiedział Davidowi tylko jedną rzecz: “Tym oto długopisem podpiszę twój kontrakt z Manchesterem United”. To obietnica, której dotrzymał - zdradziła matka Beckhama na łamach “Manchester Evening News”. I rzeczywiście, David w wieku 13 lat przywdział czerwony trykot. Chyba w najśmielszych snach nie przypuszczał, jak dalej potoczy się jego sportowa przygoda.
Beckham stał się członkiem złotego pokolenia “Czerwonych Diabłów”. Gary i Phil Neville’owie, Paul Scholes oraz właśnie “Becks” debiutowali na Old Trafford w podobnym czasie. Największą furorę wywołał ten ostatni. Do tego stopnia, że w sezonie 1996/97 został wybrany najlepszym młodym graczem Premier League. Dla reprezentacji pierwszy raz zagrał 1 września 1996 roku, gdy “Lwy Albionu” walczyły o awans do mistrzostw świata. To właśnie ten turniej miał być pierwszym wielkim egzaminem Davida. Skończyło się katastrofą.

“Dziesięć dzielnych lwów i jeden durny dzieciak”

Lata mijają, ale na Wyspach nic się nie zmienia. Anglia niemal na każdy czempionat jedzie po złoto, ich pokolenia obfitują w światowe gwiazdy, a hasło “Football’s coming home” jest powtarzane aż do znudzenia. Podobnie było w 1998 roku, gdy reprezentacja Glena Hoddle’a wybrała się na mundial do Francji. 23-letniego Beckhama widziano w roli jednego z liderów “Synów Albionu”. Czas nieco zweryfikował oczekiwania brytyjskich kibiców.
Zaczęło się jak w kultowych arcydziełach Alfreda Hitchcocka - od trzęsienia ziemi. A później napięcie tylko rosło. W ostatnim meczu grupowym wychowanek Manchesteru zdobył spektakularną bramkę z rzutu wolnego przeciwko Kolumbii. W ćwierćfinale czekała kolejna drużyna z Ameryki Południowej, tym razem Argentyna. Na Wyspach oczekiwano zemsty za pamiętny wybryk Diego Maradony. Raz Anglię wyeliminowała “ręka Boga”, później noga “dzieciaka”.
Beckhamowi, który nie imponował warunkami fizycznymi, przyszło się zmierzyć z prawdziwym boiskowym turem, niezmordowanym Diego Simeone. “Cholo” wyznawał zasadę “Piłka może przejść, rywal nigdy”. Na początku drugiej połowy faulował Beckhama, a później delikatnie pociągnął go za włosy. Brudna zagrywka umknęła uwadze arbitra. Sędzia zauważył dopiero wendetę “Becksa”. W ramach rewanżu Anglik wymierzył Simeone kopniaka. Ten oczywiście teatralnie upadł, a zwieńczeniem “spektaklu” była czerwona kartka dla pomocnika reprezentacji Anglii. W jednej chwili David zaprzepaścił wszystko.
- Sędzia dał się złapać w pułapkę. Skorzystałem z tego, że mnie kopnął i myślę, że każdy na moim miejscu zrobiłby to samo. Trzeba wykorzystywać wszystkie możliwości, jakie napotykasz w życiu - wspominał dla “The Guardian” jakże “poszkodowany” Diego Simeone.
- W piłce, jeśli się zdenerwujesz, to przegrywasz. Angielscy gracze są naiwni, a nasza gra jest wyrachowana. Przyglądamy się rywalowi i szukamy słabych punktów - dodał były kapitan “Albicelestes”, Roberto Perfumo.
Beckham zszedł przy stanie 2:2, a Anglia odpadła po serii rzutów karnych. Winą za klęskę nie obarczono Davida Batty’ego, który zmarnował decydującą jedenastkę. Fala krytyki spadła na młodego Davida. Dziennik “Mirror” napisał na okładce “Dziesięć dzielnych lwów i jeden durny dzieciak”. Anglia go znienawidziła. Stał się wrogiem publicznym numer jeden. “Wonderkid” brytyjskiej piłki przez jeden błąd został wyklęty. Prasa, media i kibice chcieli go zniszczyć.

Moje wielkie greckie wesele

Beckham od początku czuł, co się święci. Gdy Anglia wróciła do domu, po wyjściu z samolotu wpadł w ramiona ojca i płakał. Wiedział, że zawiódł, ale mimo wszystko pragnął odbudować własną reputację. Życie i kariera nie kończą się w wieku 23 lat. David w pełni wykorzystał kolejne sezony. Już rok później zapisał się w historii jako członek magicznej drużyny Fergusona, która w heroicznych okolicznościach zdobyła potrójną koronę. W plebiscycie “France Football” zajął nawet drugie miejsce. Nadal występował w kadrze, chociaż wielokrotnie go wygwizdywano. Kibice domagali się, aby przestać powoływać pomocnika, będącego symbolem klęski.
Selekcjonerzy nie mogli jednak odsunąć jednego z najlepszych piłkarzy świata. Wręcz przeciwnie, Peter Taylor dał mu opaskę kapitana. To miał być jasny sygnał. Każdy wiedział, że zawiodłeś, ale napraw błędy. Zapomnij o przeszłości, stwórz przyszłość reprezentacji. Udało się w 2001 roku. Aby jechać na mundial, “Synowie Albionu” nie mogli przegrać z Grecją. Łatwo powiedzieć, trudniej wykonać. W 92. minucie ekipa “Hellady” prowadziła 2:1. Wtedy do rzutu wolnego podszedł David Beckham.
- Czy Beckham będzie miał jeszcze jedną okazję do zdobycia bramki? Jeśli trafi, uniesie dach tego stadionu - krzyczał komentator Gary Bloom. Cała Anglia wstrzymała oddech. Wyklęty dzieciak stanął przed życiową szansą. Wszystko albo nic. Gol albo jeszcze jedna klęska. I zrobił to.
Odrodzenie, renesans, rozkwit, na który Beckham czekał długie trzy lata. Okres pełen szykan, nienawiści, wszechobecnego hejtu. Jeden rzut wolny zmienił wszystko. Anglicy zapomnieli o tym, jak życzono śmierci 23-letniemu chłopakowi. Winowajca przemienił się w bohatera.
Dalsza historia jest znana. Pasmo sukcesów z Manchesterem, hitowy transfer do “Galaktycznego” Realu, pożegnanie w Parku Książąt i spełnienie amerykańskiego snu. Wszystko przy akompaniamencie błysków fleszy. Teraz Beckham to żywa ikona angielskiego futbolu. Ale nie zapominajmy o jego przeszłości. Aby dostać się na szczyt, nawet taki gwiazdor musiał odbić się od dna.

Przeczytaj również