"Rzeczywistość jest brutalna". Na tej pozycji kadra ma problem. Dużo piłkarzy, mało jakości i gwarancji

"Rzeczywistość jest brutalna". Na tej pozycji kadra ma problem. Dużo piłkarzy, mało jakości i gwarancji
Pressfocus
Dużo piłkarzy, mało jakości. Na tej pozycji Michał Probierz ma tylko pozorny kłopot bogactwa. Tak naprawdę to jeden wielki plac budowy.
Przez lata gry duetem Kamil Glik - Jan Bednarek w reprezentacji Polski można było żyć nadzieją, że gdy pierwszy opuści kadrę, drugi naturalnie przejmie po nim schedę, a ponadto w kolejce do składu będzie czekało kilku następnych piłkarzy. Tymczasem rzeczywistość jest brutalna: Bednarek nigdy nie stał się liderem tej defensywy i raczej kojarzy się z kolejnymi porażkami biało-czerwonych, a następni kandydaci, z drobnym wyjątkiem, jak dotąd wyglądają dobrze tylko “na papierze”. Michał Probierz musi mocno rzeźbić, by jakkolwiek złożyć środek defensywy, szczególnie przy chęci gry trójką z tyłu. Stoperów w Polsce nie brakuje, problem w tym, że niemal wszyscy, z różnych przyczyn, nie dają dziś żadnej gwarancji jakości. Nie zazdrościmy selekcjonerowi wyboru. Z kilkunastu nazwisk pewniaka widzimy jednego. Przyjrzyjmy się dokładniej, skąd biorą się kłopoty z selekcją. Pod lupę wzięliśmy 13 obrońców, choć grono to mogłoby być jeszcze szersze.
Dalsza część tekstu pod wideo

Jakub Kiwior

Wspomniany pewniak. Obrońca numer jeden i przyszłość kadry, na dziś mający umiejętności i sufit znacznie wyżej od innych kadrowiczów. Nie ma przypadku w tym, że ceni go Mikel Arteta. Nawet jeśli Kiwior miewa z orzełkiem na piersi “elektryczne” zagrania, grać po prostu musi. I to do niego należy dobierać partnerów w linii defensywnej. Bez cienia wątpliwości.

Patryk Peda

Odkrycie nowego selekcjonera. Peda dobrze wypadł w debiucie, z Mołdawią trochę gorzej, ale zasłużył na kolejne szanse. Widać po nim, że może dźwignąć reprezentacyjny ciężar. Wciąż jednak mowa o debiutancie, kadrowiczu nieopierzonym, który dopiero buduje pozycję w reprezentacji. Oby zbudował ją skutecznie, ale póki co jest elementem “przeglądu wojsk” Michała Probierza. Jeśli ten pomysł wypali na dłuższą metę, chapeau bas dla selekcjonera. Na razie stawiamy, z delikatnym optymizmem, znak zapytania. Szczególnie patrząc na najbliższą przyszłość, bo chwilowo Peda nie gra w klubie z powodu kontuzji. Dopiero ma wznowić treningi po urazie kolana, który spowodował jego nieobecność w dwóch ostatnich kolejkach Serie C.

Tomasz Kędziora

To “Kendi” tworzył blok obronny z Kiwiorem i Pedą przeciwko Wyspom Owczym. Wcześniej stawiał też na niego Fernando Santos, problem w tym, że doświadczony obrońca nie wyglądał na kogoś, komu można zaufać w dłuższej perspektywie. Zaczął od dobrego występu w sparingu z Niemcami i to by było na tyle.
- Fatalny. Nie tylko całkowicie zaspał przy straconym golu, ale jeszcze kilka razy wyglądał na zawodnika, który ma problem z wykonaniem najprostszych czynności - pisaliśmy po remisie z Mołdawią na PGE Narodowym, wystawiając biało-czerwonym oceny za to rozczarowujące spotkanie.
Krótko mówiąc: został zweryfikowany negatywnie, a nie jest “świeżakiem”, wokół tej kadry orbituje od lat. Jeśli selekcjoner szuka nowego otwarcia w reprezentacji, to trudno zaliczyć do niego obrońcę PAOK-u Saloniki. Ostatnie testy oblał. Dajmy szansę innym.

Mateusz Wieteska

Nerwowy występ z Belgią za Czesława Michniewicza, “ogon” w sparingu z Chile i blisko 60 minut niedawno, w Tiranie, gdzie dał się juniorsko ograć rywalowi przy golu na 0:2. Kariera Wieteski w reprezentacji wygląda kiepsko. Były obrońca Legii jest w tej drużynie drugi rok, ale nie ma przypadku w tym, że głównie pełni rolę rezerwowego. Co gorsza, obniżył też loty w klubie. Po udanym sezonie w Clermont Foot przeszedł do Cagliari, zaczął tam fatalnie i szybko trafił na ławkę. Na dziś trudno uznać go za kandydata do kadry.

Sebastian Walukiewicz

Walukiewicz był jednym z tych, których jeszcze za kadencji Jerzego Brzęczka upatrywaliśmy jako rychłą nadzieję reprezentacji w tylnej formacji. Nie wyszło, choć dziś “Walu” jest bliżej biało-czerwonej szatni niż kiedykolwiek wcześniej ostatnimi czasy. Michał Probierz zaprosił go na pierwsze zgrupowanie, tyle że najpierw posadził na trybunach, a następnie na ławce. Kredytu zaufania nie było. Zaś w Serie A piłkarz Empoli gra regularnie, ale w kratkę. Dopiero co wypadł słabo przeciwko Atalancie.
- Scamacca przez cały mecz trzymał go “na smyczy”, a Polak nie nadążał za ruchami rywala i został zdeklasowany w pojedynkach fizycznych i technicznych. Andreazzoli zmienił go w drugiej połowie po koszmarnym wieczorze - ocenili dziennikarze “Sport MediaSet”.
Jeśli selekcjoner mimo powołania nie dał mu szansy w pażdzierniku, zdziwimy się, jeśli zrobi to w listopadzie.

Jan Bednarek

Z jednej strony: zgrana, “zużyta” karta reprezentacyjna. Z drugiej: grający od deski do deski jeden z najważniejszych piłkarzy czołowej drużyny Championship. Świeżo po lawinie pochwał ze strony trenera Russella Martina. Są to jakieś argumenty dla selekcjonera. Odnosimy jednak wrażenie, że Bednarek, obecny w kadrze od lat, tyle razy w niej zawodził, że ponowne korzystanie z jego usług będzie dziś wpadnięciem w błędne koło. Na pewno nie krokiem w kierunku odświeżenia kadry, do którego słusznie dąży Michał Probierz.
- Generalnie to jest taki cykl z życia reprezentacji. Nawet jak się z kogoś zrezygnuje, to za dwa miesiące to nazwisko wraca, trzeba je sprawdzić, bo nie ma alternatyw, okazuje się na zgrupowaniu, że on jednak nie, więc kolejne dwa miesiące i znów do niego wracamy. I tak to się kręci w kółko od 3-4 lat - mówił w “International Level” na kanale Meczyki.pl na YouTube Mateusz Majak, dziennikarz “Eleven Sports”.

Paweł Dawidowicz

Pechowiec. Pod koniec kadencji Paulo Sousy grał w podstawowym składzie i wyglądał naprawdę solidnie. Choćby przeciwko Anglii czy Albanii. Jego karierę wyhamowały jednak kontuzje, szczególnie zerwanie więzadeł krzyżowych w kolanie blisko dwa lata temu. Z tego powodu Dawidowicz ani jeszcze nie ewakuował się z Hellasu Werona, ani nie został ważną postacią kadry. Nawet ostatnio nie przyjechał na zgrupowanie z powodu drobnego urazu. Teraz jest zdrowy i o ile nic się nie zmieni, wydaje się pewniakiem do powołania w listopadzie. A patrząc na dostępne opcje, raczej i do pierwszej jedenastki. Na dłuższą metę to jednak duża niewiadoma, właśnie z uwagi na częste kłopoty zdrowotne.

Paweł Bochniewicz

Bochniewicz nie grał jeszcze w kadrze w meczu o punkty. Jedyne dwa występy to sparingi za Brzęczka, jesienią przed trzema laty. Szansa dla obrońcy Heerenveen wpisywałaby się w koncepcję odnowienia twarzy reprezentacyjnej defensywy. Lewonożny, rosły (a to dla selekcjonera istotne!) stoper stracił z powodu kontuzji cały sezon 2021/22, ale po powrocie do zdrowia jest liderem zespołu, w tym roku przedłużył kontrakt, to piłkarz doceniany, sprawdzony w solidnej lidze europejskiej. Zapracował, by selekcjoner zobaczył go w akcji na zgrupowaniu. Inni swoje szanse już marnowali, on jeszcze jej de facto nie otrzymał. Warto dodać, że w ostatni weekend był pod obserwacją sztabu reprezentacji..

Michał Helik

Podobnie zresztą jak Michał Helik, także wysoki, silny obrońca, którego Michał Probierz doskonale zna z Cracovii. Zawodnik Huddersfield jest pozytywnie oceniany za grę w Championship, choć ostatnio akurat jemu i całej drużynie zdarzyły się dwa słabsze występy. W tym biało-czerwonym marazmie zasłużył choćby na powołanie. Nie widzimy powodu, dla którego kosztem Bochniewicza czy Helika znów w Warszawie mieliby się zameldować Wieteska z Walukiewiczem. Jasne, ani piłkarz Heerenveen, ani Huddersfield tej drużyny nie zbawią, nic nie gwarantują, ale, po pierwsze, kogoś powołać trzeba. Po drugie, obaj wysyłają mocne sygnały boiskowe, że należy brać ich pod uwagę. No to sprawdźmy.

Damian Michalski

Siłę i wzrost w tyłach gwarantuje również Damian Michalski, choć jego ewentualne powołanie trzeba byłoby traktować jak sporą niespodziankę, bo mówimy o zawodniku Greuther Fuerth z 2. Bundesligi (na tym poziomie gra też 31-letni Marcin Kamiński z Schalke). Gdzieś na biało-czerwonym radarze powinien jednak być:
- Nie było kontaktu ze strony selekcjonera. Nie mi oceniać, czy powinienem być powołany, nie lubię wychodzić przed szereg, znam swoje miejsce. Wierzę, że mogę sobie zapracować boiskiem na powołanie - czy to będzie teraz czy później - mówił nam na początku października Michalski. - Mi nie pozostaje nic innego, jak pokazywać się ze świetną grą. Wierzę, że zapracuję sobie na powołanie do reprezentacji dobrą postawą, a wpychać się na siłę nie lubię. Ciężko pracuję, żeby dobrze wyglądać w lidze - tłumaczył.

Kamil Piątkowski

Sztab Michała Probierza monitoruje obrońcę Salzburga, ale ten rozegrał w październiku tylko 47 minut. W całym sezonie - niewiele ponad 200. Ostatnio Piątkowskiego znów dopadły kłopoty zdrowotne. Nie widzimy pół argumentu, by aktualnie mógł pomóc reprezentacji. Szkoda, że po udanej wiośnie w barwach Gent nie “wyfrunął” z Austrii, bo sporo można było sobie po nim obiecywać. Na przyszłość - ma szansę być istotnym ogniwem kadry (to rocznik 2000, podobnie jak np. Walukiewicz). Na dziś - niekoniecznie.

Maik Nawrocki

Przed sezonem mogliśmy mieć nadzieję, że Legia Warszawa wysyła do Glasgow zaraz gotowego reprezentanta. Niestety, obrońca Celtiku jeszcze w sierpniu doznał pechowego urazu uda i jak dotąd nie wrócił do zdrowia. Na dziś z tego powodu nie ma jego tematu wokół kadry. Gdy wyzdrowieje i złapie rytm meczowy, stanie się naturalnym kandydatem do powołania.

Przemysław Wiśniewski

Tak samo jak Wiśniewski, który zanotował imponujący start we Włoszech w barwach Venezii, a następnie Spezii. Pokazał się z bardzo dobrej strony, był bliski przenosin do Premier League (szczegóły TUTAJ https://www.meczyki.pl/newsy/wielki-pech-reprezentanta-polski-mogl-trafic-do-premier-league-kontuzja-stanela-na-przeszkodzie-nasz-news/216513-n), tyle że w lipcu zerwał więzadła krzyżowe. Nie wiadomo, kiedy wróci na boisko. W listopadzie selekcjonerowi nie pomoże.
***
Wymieniliśmy tutaj 13 nazwisk, a można byłoby dopisać do nich kolejne. Piłkarzy z młodzieżówki, jak Łukasz Bejger czy Ariel Mosór. Zawieszonego Bartosza Salamona. Na siłę nawet Kamila Glika, choć jego powrót do zespołu byłby zarówno zaskakujący, jak i niezrozumiały. Michał Probierz ma więc kogo śledzić. Gorzej, że obecnie ilość nie przekłada się na jakość. Oby się to zmieniło.

Przeczytaj również