Dwie drogi do przerwania hegemonii Juventusu. Lazio i Inter w pogoni za "Scudetto"

Dwie drogi do przerwania hegemonii Juve. Lazio i Inter w pogoni za "Scudetto"
ph.FAB / shutterstock.com
Spotkania "Biancocelestich" z "Nerazzurrimi" nie przysparzały w ostatnich latach większej ekscytacji. Obie ekipy zajmowały miejsca w bezpiecznym dystansie od ligowego podium, a stawką bezpośrednich starć była co najwyżej pozycja gwarantująca grę w europejskich pucharach. Bieżący sezon na Półwyspie Apenińskim stanowi jednak całkowicie nowe rozdanie, wyczekiwany przez fanów Calcio powiew świeżości. Tym razem pojedynek Lazio z Interem spokojnie można nazwać konfrontacją dwóch pretendentów do tytułu. Już dziś jeden z nich może znacznie przybliżyć się do upragnionego mistrzostwa.
Powiedzieć, że sytuacja na szczycie tabeli Serie A jest napięta, to właściwie nic nie powiedzieć. Ścisk, jaki panuje między wiodącymi w stawce drużynami, można jedynie porównać do przepychanek w czołowych sieciach supermarketów podczas promocji. Po dzisiejszym spotkaniu Lazio lub Inter będą mogły skierować w stronę Juventusu słowa "Pan tu nie stał".
Dalsza część tekstu pod wideo
Zażarta walka o mistrzostwo jest spowodowana zarówno odrodzeniem klubów z Rzymu i Mediolanu, jak i niecodzienną zapaścią "Starej Damy". Słabość turyńczyków tak naprawdę napędza rywalizację na ligowym podwórku.

Miałeś, Juve, złoty róg, ostał Ci się ino Sarri

Podczas kadencji Antonio Conte oraz Massimiliano Allegriego kibice Juventusu na tym etapie sezonu mogli już powoli wyciągać szampany z czeluści zamrażarek. "Bianconeri" nie pozostawiali swoim rywalom pola do popisu, zgarniając osiem kolejnych mistrzostw z rzędu. To dla Andrei Agnellego i spółki było jednak za mało.
Ubiegłego lata zdecydowano się na odważny i - z perspektywy czasu - niezbyt rozważny ruch w postaci zwolnienia Maxa Allegriego. Włoch rokrocznie dokładał do gabloty kolejne zdobycze, jednak włodarze Juve liczyli, że ta tendencja zostanie podtrzymana i to w jeszcze przyjemniejszym dla oka stylu. Stąd zgubna decyzja o powierzeniu pieczy nad zespołem Maurizio Sarriemu.
Obserwatorzy poczynań ekipy z Allianz Stadium raczej nie zauważyli wielkiej poprawy, jeśli chodzi o samą jakość gry. "Sarriball" - niczym nieudany przeszczep - nie przyjął się w stolicy Piemontu. W żyłach zawodników Juventusu po prostu płynie zupełnie inna filozofia futbolu, niż ta wyznawana przez byłego szkoleniowca Chelsea. Z kolei w kwestii wyników można mówić jedynie o dramatycznym regresie.
61-latek miał za zadanie jeszcze bardziej wzmocnić turyński kolektyw, pobudzić lekko niemrawą linię pomocy. Apatyczni zadaniowcy w osobach Emre Cana i Samiego Khediry zostali przecież zastąpieni przez znacznie bardziej kreatywnych Rabiota i Ramseya. W efekcie linia pomocy nie funkcjonuje ani efektownie, ani tym bardziej efektywnie.
Wyniki "Starej Damy" w lidze i pucharach nie spełniają oczekiwań, a jedynym cieniem nadziei na końcowy sukces jest w istocie forma Cristiano Ronaldo. Brzmi to nieprawdopodobnie, ale spośród 24 ostatnich bramek zdobytych przez Juventus, aż 21(!) było dziełem 35-latka. Posada Sarriego w ostatnich tygodniach wisi na - spiętych przez CR7 - włoskach. Bez trafień Cristiano Maurizio już mógłby stać w kolejce nie po mistrzostwo, ale w urzędzie pracy.

Cierpliwość pierwszym stopniem do nieba

Chociaż Juventus zgromadził na swoim koncie oczko więcej niż Lazio, nastroje w obu klubach są diametralnie różne. Podczas gdy w Turynie intensywnie badana jest możliwość powrotu Allegriego, działacze rzymian mogą jedynie pogratulować sobie wiary w umiejętności Simone Inzaghiego.
A trzeba zaznaczyć, że stołecznym nie wszystko w obecnej kampanii układało się jak po maśle. Po pierwszych pięciu kolejkach, które zaowocowały porażkami ze SPAL oraz Interem, Lazio okupowało miejsce w środku tabeli i mało kto mógł przypuszczać, że po kilku miesiącach rzymianie będą się liczyli w walce o tytuł.
Jednym z kluczy do sukcesów była nieprzerwana wiara Inzaghiego w swój styl gry. Mimo porażek Włoch usilnie wystawiał swoich podopiecznych w systemie 3-5-2, na który obecnie żaden klub nie ma patentu. Wszak wrześniowa porażka z Interem była ostatnią doznaną przez Lazio w rozgrywkach ligowych.
Wszystko w Rzymie zaczęło się układać, gdy Inzaghi zakończył etap eksperymentów. W trakcie jesiennego starcia z "Nerazzurrimi" szkoleniowiec Lazio zdecydował się posadzić na ławce Ciro Immobile, testując ustawienie z rosłym Caicedo i Correą.
Kompletne fiasko skłoniło Inzaghiego do odsunięcia na bok różnorakich kombinacji. W Lazio wykrystalizował się pierwszy skład oraz bezapelacyjny lider, właśnie w postaci Immobile. Niezawodny snajper rzymian w bieżącej kampanii przechodzi samego siebie, czego dowodem jest bilans 25 bramek i sześciu kończących podań w 23 kolejkach.
Popisy Ciro czy też Luisa Alberto (12 asyst w lidze) idą w parze z solidnością linii defensywy. Strakosha, nie licząc zaćmienia w derbach, jest niemal bezbłędny, a Acerbi i Radu przeżywają drugą, jak nie nawet trzecią młodość. W efekcie Lazio ex aequo z Interem straciło najmniej bramek w lidze.

I(Co)nter Mediolan

Mediolańczycy przystąpią do wieczornego starcia z uprzywilejowanej pozycji lidera Serie A. O ile Lazio przeżywało w tym sezonie wzloty i upadki, tak Inter konsekwentnie, od pierwszych kolejek kroczy w kierunku "Scudetto".
Antonio Conte po przybyciu na Giuseppe Meazza momentalnie zaszczepił u swoich zawodników gen wygrywania oraz radość z gry w systemie - a jakże - 3-5-2. Całe letnie mercato służyło za kompletowanie kadry, która umożliwiłaby Conte spokojną pracę.
I tak oto pozyskany za darmo Diego Godin uzupełnił tercet stoperów, składający się również ze Stefana de Vrija i Milana Skriniara. Zbyt ofensywnie usposobionego Radję Nainggolana zastąpiono w środku pola bardziej zbalansowanym Nicolo Barellą.
Najważniejszym transferem był jednak wymarzony przez Conte napastnik, czyli naturalnie Romelu Lukaku. Włoch, jeszcze pracując na Stamford Bridge, pragnął widzieć w swoim składzie rosłego wychowanka Anderlechtu, ale Roman Abramowicz nie był skłonny do zakupu Belga.
Działacze Interu od samego początku zapewnili Conte swobodę w budowie swojego zespołu, którego elementarnym członkiem stał się nie kto inny, ale Romelu Lukaku. Pod wodzą 50-latka były snajper Manchesteru United przeżywa najlepszy okres w swojej karierze.

"Bello di notte" może być tylko jeden

Obie ekipy przystąpią do dzisiejszego meczu w wyśmienitej formie na polu ligowym. Lazio od ponad pięciu miesięcy nie zaznało smaku porażki w Serie A, a morale Interu zapewne szybują w okolicach stratosfery po heroicznym zwycięstwie w ubiegłotygodniowych derbach.
I chociaż do gry staną najlepsze włoskie defensywy, na Stadio Olimpico w żadnym razie nie uświadczymy "catenaccio". Stawka jest zbyt okazała, a dyspozycja obu ekip zbyt dobra, aby któregokolwiek z trenerów zadowoliło klasyczne "0-0 po bezbarwnym".
Pod względem skali trudności, wytypowanie rezultatu starcia dwóch z trzech najlepszych ekip Calcio jest równie "łatwe", co rozwiązanie Węzła Gordyjskiego. W rolę Aleksandra Macedońskiego już tego wieczoru wcielić się mogą Ciro Immobile lub Romelu Lukaku, Luis Alberto bądź Lautaro Martinez, Simone Inzaghi albo Antonio Conte. A na przydomek "Wielki" zasłuży tylko jeden klub.
Mateusz Jankowski

Przeczytaj również