Enigma genialnego Zidane’a, której nikt nie potrafi złamać. Setki kombinacji dały Realowi dziesiątki tytułów

Enigma genialnego Zidane’a, której nikt nie potrafi złamać. Setki kombinacji dały Realowi dziesiątki tytułów
viewimage/shutterstock.com
Nie da się go czytać jak z otwartej książki. To kompletnie inny styl prowadzenia drużyny. Co mecz, to inna jedenastka. Co chwilę odmienne ustawienie i role odwrócone do góry nogami. Zinedine Zidane w Realu Madryt pisze dla młodych trenerów własny podręcznik: jak z pozornego chaosu stworzyć “galaktycznych”.
Mecz piłkarski przypomina czasem chodzenie do kina. Wiesz, na jaki film idziesz, czego możesz się spodziewać, z pewnością znasz aktorską obsadę (przynajmniej główne role), kojarzysz styl reżysera. Prawdopodobnie widziałeś też wcześniej zwiastun, no bo w końcu coś musiało cię zachęcić do wydania 20 złotych i kolejnych nastu na popcorn. W przeciwnym razie ograniczasz się do oceny na Filmwebie, zostając w domu. Podobnie z futbolem. Po kilku kolejkach ligowych masz wyrobioną opinię na temat gry drużyny, w zależności więc od wyników, decydujesz się obejrzeć spektakl, bądź odtworzyć skróty, albo nawet tylko sprawdzić wynik. Składy? Bez problemu deklamujesz z pamięci, w końcu trener Twojego zespołu przywiązany jest do ulubionej jedenastki.
Dalsza część tekstu pod wideo
Ale teraz jesteś kibicem Realu i Twój seans rozpoczyna się na godzinę przed rozpoczęciem meczu, wtedy doznajesz pierwszego szoku. Na boisku pojawiają się piłkarze, których nie spodziewałeś się zobaczyć.
Witajcie w galaktyce Zinedine’a Zidane’a.

Gambit królewski

Kiedy po meczu przeciwko Realowi Valladolid, kiepskim, wygranym skromnie 1:0, “Zizou” rozsiadł się w fotelu podczas konferencji, na jego twarzy malował się uśmiech. Ktoś pomyślał, że pewnie kamień spadł mu z serca. Styl nie powalał, ale trzy punkty to w końcu trzy punkty. Ktoś inny mógłby stwierdzić, że woli spotykać się z dziennikarzami, bo z nimi toczy inną niż boiskową, własną grę.
- Słuchajcie, zmieniamy się i będziemy nadal się zmieniać - stwierdził w zasadzie nie precyzując, czy to tłumaczenie piłkarzy ze średniej formy, czy może raczej rodzaj ostrzeżenia wysłanego w kierunku przeciwników. Po kilku chwilach załapiesz jednak, co miał na myśli.
Jako zawodnik, genialny playmaker, tylko on wiedział, w którą stronę ruszy z piłką, zrobi zwód i wyprowadzi w pole bezradnego obrońcę. Po zawieszeniu butów na kołku ta specyficzna filozofia wcale go nie opuściła. Teraz, jak wytrawny szachista, przed każdą kolejką obmyśla, w jaki sposób naprowadzić przeciwnika na fałszywy trop, jak skołować i ośmieszyć. To nieprawdopodobne, ale potrafi wygrać niemal każdą partię.
Przykładów można zaprezentować całą masę. I one nadal będą występować. Zidane w tym wrześniowym spotkaniu z Valladolid bronił się faktem, że nie było właściwej, pełnej pretemporady, wielu sesji treningowych, odpowiedniej liczby sparingów (Real zagrał tylko jeden test-mecz, z rezerwami Getafe), więc po prostu musiał przeanalizować różne założenia.
W ciągu czterech ligowych meczów w tym sezonie czterokrotnie ustawiał drużynę w innej formacji.
  • Przeciwko Realowi Sociedad postawił na modne ostatnio w Europie 4-2-3-1 z Karimem Benzemą na szpicy i Martinem Odegaardem na “dziesiątce”
  • Na Betis ułożył zespół w 4-4-2 o strukturze romba
  • Podobnie miało być z Valladolid, ale w trakcie meczu szybko przeprojektował ustawienie na 4-1-4-1
  • Ostatnio z Levante wrócił do swojego ulubionego 4-3-3 z Viniciusem jr. i Marco Asensio na skrzydłach
Pełen wachlarz możliwości.
Ale samo nakreślenie taktyki to tylko część założeń Zidane’a i dopiero pierwszy poziom komplikacji. Trzeba przecież wybrać odpowiednich wykonawców. I tu nie ma takiego, który by odgadł, co siedzi w głowie Francuza. Jego podopieczni dawno się poddali i większość nigdy nie może być pewna, czy zagra od pierwszego gwizdka, a może wejdzie dopiero z ławki.
Na przykład Odegaard miał być mocno zaskoczony faktem, że znalazł się w pierwszej jedenastce na starcie z Sociedad, tym bardziej, że dopiero wracał do regularnego treningu po koronawirusie. Norweg spodziewał się raczej kilku, może kilkunastu minut, a tymczasem ZZ rzucił go w bój od pierwszego gwizdka. Rodrygo również był “titular” w tym meczu, a w kolejnych dwóch nawet nie powąchał murawy. Zaliczył dopiero 25 minut z Levante, gdzie dograł ostatnią piłkę Benzemie. W drużynie funkcjonuje jedynie oś Courtois-Ramos-Benzema. Pozostała ósemka? Lotto.
Bęben maszyny losującej pusty, następuje zwolnienie blokady.

Trzej muszkieterowie

Hiszpańscy eksperci muszą więc zadawać sobie pytania: czy to szaleństwo Zidane’a? Czy on w ogóle ma jakiś plan? To prawda, że jest nieprzewidywalny. Fałsz natomiast, że działa instynktownie. Umysł 48-latka to nieodgadniona zagadka, a system, w którym szyfruje składy na kolejny mecz, to enigma, którą wielu próbuje rozgryźć. To wynik starannie przemyślanej organizacji.
W trakcie kariery trenera pierwszego zespołu Realu, Francuz wybrał 198 różnych jedenastek w 214 meczach. To oznacza, że tych samych jedenastu piłkarzy wybrał w zaledwie 16 spotkaniach. “Królewscy” w ostatnich 58 grach ani razu nie wyszli w tym samym ustawieniu. Ale oczywiście Zidane nadal może spotkać się z opiniami, że jedenaście tytułów w ciągu czterech lat to rezultat szczęśliwego zbiegu okoliczności, wpadek Barcelony czy wystrzału formy jednego czy drugiego zawodnika. Nie. To także wpływ geniuszu Zidane’a.
Oczywiście nie jest pozostawiony sam sobie. Wszystkie obliczenia i analizy poddaje pod dyskusję ze swoimi asystentami. Za najsilniejszego doradcę “Zizou” uważa się Davida Bettoniego, równolatka ZZ, byłego francuskiego piłkarza, który nie zrobił jednak wielkiej kariery w futbolu. Bettoni i Zidane po raz pierwszy poznali się, gdy uczęszczali do juniorskich zespołów Cannes. W 2013 roku Bettoni został zatrudniony w Realu jako poszukiwacz talentów, później towarzyszył przyjacielowi w pracy z rezerwami “Królewskich”, a następnie mianowano go na pierwszego asystenta głównego trenera. W kooperacji z Hamidou Msaidie, kolejnym francuskim trenerem, współpracownicy rozmawiają z piłkarzami, pomagają im w rozwoju, a następnie informują szkoleniowca Realu o dyspozycji każdego z nich.

Wszyscy są ważni

- Mam 24 piłkarzy w kadrze i żeby zdobywać tytuły, wygrywać w każdym z 60 meczów, potrzebujemy ich wszystkich - powtarza dziennikarzom Zidane. - Kiedyś, dawno temu kalendarz piłkarski składał się może z 35 spotkań i sprawny zawodnik mógł je wszystkie “odhaczyć”. Te czasy minęły. Rotacje to mój sposób myślenia o dobru drużyny. Gracze muszą się w to angażować - dodaje utytułowany trener.
W szatni nie ma człowieka, kwestionującego filozofię “mistera”. Przyznaje to w swojej autobiografii “Moja Gra” (bardzo dobra, mądra książka) Luka Modrić, pisząc:
- Gdy drużyna ma tak wielu rewelacyjnych zawodników, jak jest to w przypadku Realu, bardzo ciężko wszystkich zadowolić. Z doświadczenia wiemy, że szatnia pozostaje na tyle zgrana, na ile usatysfakcjonowani są piłkarze z numerami od dwunastki do dwudziestki. Zidane roztropnie dawał nam szansę na występy i włączał wszystkich do rozgrywki - zauważa Chorwat.
Rotacja w głowie inteligentnego trenera to zatem nie konieczność w przypadku, gdy kontuzji doznaje jeden, drugi czy trzeci kluczowy gracz, a obowiązek, powszechne i odpowiednie gospodarowanie siłami. Założenie klaruje się z tego jedno: nie istnieje jedna, wyjściowa jedenastka, nie ma żadnego “once de gala”. W tym klubie wszyscy są jednakowo ważni. Biorąc pod uwagę tę marsylską politykę, złość danego piłkarza, że nie wystąpi w takim czy innym meczu, musi być banalna. Skoro nie w tym, to Zidane wpuści cię w kolejny. Albo ma na ciebie jeszcze inny plan. Ale jeszcze o tym nie wiesz.

Przeczytaj również