FC Barcelona. Przeciętny debiut Roberta Lewandowskiego w La Liga. "Trzeba uzbroić się w cierpliwość"

Powody słabego debiutu Roberta Lewandowskiego w La Liga. "Trzeba uzbroić się w cierpliwość"
Sergio Ruiz/pressinsport/SIPA USA/PressFocus
Robert Lewandowski zaliczył wyczekiwany debiut w lidze hiszpańskiej. Polak nie wpisał się na listę strzelców, a Barcelona dość niespodziewanie straciła punkty w domowym starciu z Rayo Vallecano. Z pierwszego oficjalnego meczu “Lewego” na Półwyspie Iberyjskim można jednak wyciągnąć pewne pozytywy, chociaż ich liczba jest niewielka.
Pięć strzałów, dwa kluczowe podania i sześć wygranych pojedynków to suche liczby obrazujące debiut Lewandowskiego w La Liga. Snajper był aktywny, miał swoje okazje na zdobycie bramki, zwłaszcza po dwóch uderzeniach w końcowych minutach spotkania. Finalnie jednak zarówno Polak, jak i wszyscy piłkarze Barcelony muszą dziś wrócić do domu z poczuciem niedosytu.
Dalsza część tekstu pod wideo

Viva la ilusion

Jeszcze przed pierwszym gwizdkiem widać było, że cała Barcelona czeka na ten mecz nie tylko ze względu na start sezonu, ale również, a może przede wszystkim z powodu oficjalnego debiutu Roberta Lewandowskiego. “Lewy” to piłkarski wirtuoz tak ogromnego formatu, że samą swoją obecnością wzbudza entuzjazm, ekscytację, nadzieję na sukcesy. Coś, czego “Barca” potrzebowała jak tlenu, mając w pamięci niedawny okres zapaści.
Transfer kapitana reprezentacji Polski można uznawać za pewnego rodzaju klamrę zamykającą miniony rok, który w Barcelonie upłynął pod znakiem ogromnego kryzysu. Jeszcze przed startem poprzedniego sezonu “Duma Katalonii” przystępowała do ligowej rywalizacji w stanie głębokiego rozkładu. “Blaugrana” nie miała wtedy lidera, w zespole brakowało iskry, próżno było szukać zawodnika, który kwalifikuje się do miana jednego z najlepszych na świecie.
Pozyskanie Lewandowskiego było pewnego rodzaju sygnałem, że Barcelona zamierza wrócić na właściwe tory. Nic dziwnego, że właściwie jeszcze przed oficjalnym debiutem Polak stał się idolem publiczności. Przy okazji ubiegłotygodniowego Pucharu Gampera został powitany jak król, dziś również jego nazwisko rozpaliło do czerwoności trybuny Camp Nou. Ten stadion został stworzony, aby na jego deskach grały największe piłkarskie gwiazdy. “Lewy” latami pracował na to, aby już na starcie swojej przygody z Barceloną zyskać status lidera.

Aktywność

Pod względem sportowym Lewandowski od pierwszego gwizdka pokazywał całemu światu, że zrobi wszystko przystosować się do wymogów barcelońskiej piłki. Z jednej strony nie miał zbyt wielu kontaktów z piłką, z drugiej jednak już na początku spotkania mógł błyskawicznie otworzyć wynik. Sytuacja z 12. minuty pokazała, że “Lewy” potrzebuje zaledwie pół sytuacji, aby trafić do siatki. Oczywiście, 33-latek nie mógł tak szybko celebrować premierowej bramki w La Liga ze względu na pozycję spaloną, ale już ta akcja była zwiastunem trafień, które w kolejnych meczach powinny się pojawić w pokaźnych ilościach.
Lewandowski od początku meczu burzył też mity o tym, że jest zawodnikiem, który będzie na Camp Nou jedynie czekał na sytuacje stworzone przez kolegów. Polak schodził głęboko do rozegrania, próbował uczestniczyć w konstruowaniu akcji, chociaż jednocześnie nie zapominał też o swoich obowiązkach rasowej “dziewiątki”. W polu karnym Rayo ściągał do siebie większość zagrywanych piłek, których liczba pozostawała jednak wiele do życzenia. Kiedy Raphinha już wrzucał z lewej strony, to na głowę “Lewego”, podobnie w przypadku centr Gaviego z prawej flanki. Jedyny problem polegał na tym, że tych wszystkich akcji ofensywnych było zbyt mało, aby Lewandowski mógł regularnie zagrażać bramce Stole Dimitriewskiego.
Nie wszystkie zagrania były też idealne, czasem zarówno “dziewiątce”, jak i pozostałym zawodnikom gospodarzy brakowało odpowiedniego timingu, jednak za pozytyw trzeba uznać zalążki wypracowanych automatyzmów. Znacznie lepszą oznaką są podania w kierunku “Lewego”, nawet te, po których nie uda się oddać strzału, niż sytuacja, gdzie Polak byłby zupełnie odcięty od gry. Zwłaszcza, że Lewandowski, w przeciwieństwie do swoich niezbyt udanych występów podczas amerykańskiego tournee, nie starał się na siłę bombardować bramki rywali z każdej pozycji. Kiedy było trzeba, szukał lepiej ustawionych partnerów.

Nowe rozdanie

Pierwsza połowa Roberta Lewandowskiego nie była wymarzona, jednak to właśnie ona może być zapowiedzią tego, jak będzie wyglądało jego przystosowanie się do systemu Xaviego Hernandeza. Już w poprzednim sezonie zauważalne było, że trener Barcelony liczy na głęboko grających napastników, którzy nie są schowani w polu karnym, czekając na okazje wykreowane przez pozostałych graczy.
Lewandowski również będzie musiał przystosować się do tego, że w wielu meczach więcej kontaktów z piłką zanotuje w okolicy środkowej strefy niż tuż pod bramką rywali. Barcelona potrzebuje bowiem zarówno gwaranta trafień, jak i uniwersalnej “dziewiątki” potrafiącej odnaleźć się w każdym sektorze boiska. Pod tym względem system ten różni się choćby od pozycji “Lewego” w Bayernie Monachium Juliana Nagelsmanna, gdzie niejednokrotnie Polak tylko czyhał w szesnastce na jedną, może dwie sytuacje na mecz wypracowane przez skrzydłowych. Na Camp Nou 33-latek musi być i twórcą i tworzywem, architektem oraz osobą od wykończenia.
Zapowiedzią nowej roli Lewandowskiego był popisowy występ w Pucharze Gampera, kiedy przeciwko Pumas strzelił gola, ale przede wszystkim dołożył do tego dwie znakomite asysty. Wtedy mogliśmy się zachwycać nicią porozumienia łączącą go z Pedrim. W La Liga na ten duet czekają jednak rywale znacznie silniejsi niż ci z Meksyku. Sparing z Pumas rozbudził apetyty i oczekiwania, po którym przyszło zderzenie z ligową rzeczywistością.

Dopiero przetarcie

Mecz domowy z Rayo Vallecano tylko na papierze brzmiał jak idealna okazja do debiutu z przytupem. Przyjezdni spod Madrytu po raz kolejny w ostatnim czasie nie zamierzali sprzedać tanio skóry faworyzowanemu przeciwnikowi. Wszystkim spodziewającym się dzisiaj pogromu ze strony Barcelony trzeba było przypomnieć starcia w minionych rozgrywkach, kiedy Rayo dwukrotnie zgarnęło z Katalończykami komplet punktów. Dziś kataloński Goliat znów nie znalazł sposobu na deprecjonowanego Dawida.
Lewandowski na własnej skórze przekonał się też o sile podopiecznych Andoniego Iraoli. Rayo nie jest drużyną grającą pięknie, ale do bólu skutecznie. To zespół nastawiony na osiąganie wyników, który maksymalizuje swoje wszystkie atuty. Jednym z nich jest solidność w defensywie. Sam Lewandowski miał okazję kilkakrotnie spróbować swoich sił w bezpośrednich pojedynkach z Alejandro Cateną czy Florianem Lejeunem. Obaj “przywitali” Polaka solidną porcją fauli, co potwierdzają żółte kartki, które “Lewy” zarobił stoperom rywali.
Debiut z Rayo nie był wymarzony w wykonaniu byłego zawodnika Bayernu, jednak nie stanowił też powodu, aby bić na alarm. To dopiero pierwsza kolejka ligowa, premierowe zetknięcie z ligą hiszpańską. Z pewnością prawie wszyscy liczyliśmy na to, że Lewandowski wykorzysta już pierwszą okazję na to, aby otworzyć worek z bramkami w tym sezonie. Trzeba jednak uzbroić się w cierpliwość, mając w pamięci, że przecież w przeszłości topowi napastnicy też nie od razu wkraczali na Camp Nou z drzwiami i oknami. Luis Suarez przez kilka tygodni czekał na debiutanckie trafienie, żeby później strzelać po kilkadziesiąt goli rocznie. Lewandowski jeszcze wielokrotnie wpisze się na listę strzelców w barwach Barcelony. Najbliższa okazja już za tydzień, kiedy Katalończycy zagrają na wyjeździe z Realem Sociedad.

Przeczytaj również