FC Barcelona znów zirytowała fanów. "Takie działanie trąci mocną hipokryzją. Kasa, misiu, kasa"

FC Barcelona znów zirytowała fanów. "Takie działanie trąci mocną hipokryzją. Kasa, misiu, kasa"
screen youtube
Z jednej strony - plany aktywizacji klubu w zakresie działań na rzecz równości płci i przeciwdziałania aktom seksizmu, homofobii czy rasizmu. Z drugiej, skok na kasę i udział w “Maradona Cup” organizowanym w Arabii Saudyjskiej. FC Barcelona znów tapla się w kontrowersjach.
Gdy mówimy o Diego Maradonie, myślimy przede wszystkim o jego grze na włoskich, hiszpańskich czy argentyńskich boiskach, ale na pewno nie w… Arabii Saudyjskiej. Tymczasem to właśnie w tym kraju zostanie dziś rozegrany mecz upamiętniający “Boskiego Diego”. Spotkanie pomiędzy Barceloną i Boca Juniors od czasu ogłoszenia jego organizacji budzi jednak sporo kontrowersji.
Dalsza część tekstu pod wideo
W Neapolu Diego ma status Boga. Argentyńczyk przez siedem lat spędzonych w stolicy Kampanii rozkochał sobie całe to miasto i o tym świadczą murale, popiersia czy wręcz małe ołtarzyki w domach tamtejszych mieszkańców. W Buenos Aires, skąd wyfrunął do Europy i gdzie kończył karierę, podobnie jak w całej jego ojczyźnie, również go uwielbiają. Pamięć o nim nie zanika też w Barcelonie, w której “El Pibe de Oro” rozegrał tylko sezon, ale i tak wywalczył tam aż trzy trofea.
Od kiedy tylko Maradona niespodziewanie zmarł w listopadzie zeszłego roku, zaczęto snuć plany o upamiętnieniu jego pamięci. I sam fakt, że taki pomysł padł stosunkowo szybko, nie powinien nikogo dziwić. Maradona był, jest i będzie postacią szalenie medialną, rozpalającą tłumy, choć przecież tak wielu z nas nie miało możliwości zobaczyć go nigdy na żywo w akcji. Problemem jest jednak sama formuła “Maradona Cup”, czyli tak naprawdę meczu towarzyskiego pomiędzy Barceloną i Boca Juniors, a już szczególnie miejsce jego rozegrania - King Saud University Stadium w saudyjskim Rijadzie.

Kasa, misiu, kasa

23 października FC Barcelona ogłosiła kilka zmian w swoim statucie, zatwierdzonych przez większość socios. Wśród nich jedna z tych najgłośniejszych dotyczy aktywizacji klubu w zakresie działań na rzecz równości płci i przeciwdziałania aktom seksizmu, homofobii czy rasizmu. Po zaledwie dwóch dniach część opinii publicznej stwierdziła, że te pomysły można tak naprawdę wyrzucić do kosza. To właśnie wtedy “Blaugrana” wydała komunikat o organizacji “Maradona Cup” w Arabii Saudyjskiej.
Powód krytyki “Barcy”, również przez jej własnych kibiców, leży w tym, że opływające w petrodolarach państwo Półwyspu Arabskiego nie ma na świecie raczej zbyt dobrej opinii, jeśli chodzi o poszanowanie praw kobiet czy mniejszości seksualnych. Do 2018 roku kobiety nie mogły tam legalnie prowadzić samochodu, a homoseksualizm jest zagrożony i można zostać na niego skazany nawet na karę śmierci.
- Takie działanie klubu trąci nie lekką, a mocną hipokryzją. Kasa, misiu, kasa. To tylko kolejny przykład na to, że “mes que un club” już niewiele znaczy i “Barca” stała się tylko jedną z wielu korporacji. Zobaczymy, może Laporta w przyszłości zrobi jakieś ciekawe rzeczy w klubie, które będą zgodne z tym mottem, ale na razie mamy popis totalnej hipokryzji - mówi nam Adrian Białkowski, założyciel bloga “9CAMPNOU” poświęconego “Dumie Katalonii”.
Dyskusja na temat gry Barcelony w Rijadzie zaogniła się w momencie, kiedy hiszpańskie media zaczęły informować o gratyfikacjach finansowych stojących za tym spotkaniem. Zdaniem dziennikarzy katalońskiego “Mundo Deportivo” na konto “Blaugrany” za grę przeciwko Boca Juniors trafią trzy miliony euro. Spośród tej kwoty aż milion ma z kolei zostać przelany na konta samych piłkarzy.
- Trzeba pamiętać, że sport to dzisiaj przede wszystkim biznes. A w nim niestety hipokryzja jest dość częstym zjawiskiem. Piękne hasła to jedno, ale z czegoś trzeba żyć. W statucie można zapisać wszystkie górnolotne hasła i cele klubu, jednakże najważniejsze jest przede wszystkim funkcjonowanie. Barcelona musi generować dodatkowe wpływy do kasy klubowej, a obecnie państwa z Zatoki Perskiej płacą najwięcej. Arabia Saudyjska od 2016 roku wyraźnie zintensyfikowała swoje finansowanie sportu i będziemy widzieć tego coraz więcej. Pieniądze i biznesowe relacje teraz ważą więcej niż etyka - podkreśla z kolei w rozmowie z nami Mieszko Rajkiewicz, doktorant na Uniwersytecie Warszawskim i ekspert ds. polityzacji sportu w Instytucie Nowej Europy.

Ten mecz jest szansą

Nic dziwnego, że fani mogą czuć się oburzeni. Mecz ani nie zostanie rozegrany w jakimś konkretnym dniu związanym z piłkarzem, ani w miejscu szczególnym dla jego kariery. W dodatku ostatecznie udział wezmą w nich przecież tylko dwie spośród sześciu drużyn, w barwach których występował “Boski Diego”. W Rijadzie nie zobaczymy ani Argentinos Juniors, czyli klubu, gdzie Diego się wychował, ani Napoli, z którym to jest chyba najmocniej utożsamiany.
- To nie niedopatrzenie czy przypadek, że mecz rozgrywany jest właśnie w tym miejscu, a nie innym, związanym jakoś historycznie z Maradoną. Tu chodzi tylko i wyłącznie o pieniądze. Cokolwiek, co miałoby wspólnego z Neapolem, Barceloną czy Buenos Aires, czyli z miastami, w których Maradona rzeczywiście czegoś dokonał, byłoby lepszym pomysłem niż granie u szejków, gdzie nawet kibice, którzy Maradonę pamiętają, i tak tego nie zobaczą - uważa Białkowski.
Barcelona w przeszłości wielokrotnie brała udział w podobnych spotkaniach. Za pomysłem “Maradona Cup” stoi ten sam pośrednik, który brał udział przy organizacji meczu poświęconego pamięci Nelsona Mandeli. W 2018 roku “Duma Katalonii” zmierzyła się w takim pojedynku z południowoafrykańskimi Mamelodi Sundowns, ale wówczas udało się rozegrać ten mecz w Johannesburgu. Tym razem piłkarze “Blaugrany” i “Los Xeneizes” zmierzą się ze sobą w miejscu niemal zupełnie niezwiązanym z patronem całego wydarzenia. Prawo organizacji takiego spotkania, bez względu na niemal nieograniczone możliwości saudyjskich władz, jest jednak ich niewątpliwym sukcesem.
- To wydarzenie wyróżnia się trochę na tle wszystkich imprez sportowych w tym kraju. Faktycznie jest to tylko spotkanie towarzyskie, które nie ma takiego znaczenia sportowego jak chociażby Superpuchar Hiszpanii czy wyścig Formuły 1. Dla Arabii Saudyjskiej to wydarzenie ma jednak duże znaczenie z prostej przyczyny. Chodzi o celebrację jednej z największych postaci w historii futbolu - mówi Rajkiewicz.
I dodaje:
- Diego Maradona był i jest nadal bardzo ważną osobą dla ogromnej rzeszy ludzi i mecz, który organizowany jest na jego cześć stanowi formę budowania narracji nostalgii piłkarskiej. A to bardzo często generuje pozytywne odczucia. Mecz ten jest szansą dla Arabii Saudyjskiej na włączenie się w globalną dyskusję nad dorobkiem Maradony. Tak długo jak grać się będzie w piłkę nożną na świecie, tak długo będzie się pamiętało Maradonie. A mecz na jego cześć w Arabii Saudyjskiej wpisze się na stałe w historię jego osoby.

Pieniądze nie śmierdzą

Oczywiście sam pomysł rozegrania spotkania towarzyskiego w środku sezonu w oddalonym o tysiące kilometrów Rijadzie nie pomaga będącej w ogromnym kryzysie wizerunkowym (i sportowym) Barcelonie. Możliwość dodatkowego zarobku w tak ciężkim momencie dla katalońskiego klubu z pewnością jednak okazała się kluczowa przy podjęciu decyzji o udziale w tym meczu.
- Pieniądze nie śmierdzą. Pewnie, tak jak z graniem Superpucharu Hiszpanii, będzie trochę krzyku i narzekania, ale prędzej czy później wszyscy przejdą z tym wszystkim do porządku dziennego. Szczególnie, że w Arabii zagra nie tylko sama “Duma Katalonii”. Z jednej strony, trudno w tym momencie przytoczyć jakąś większą akcję, którą Laporta przeprowadził w klubie wokół tych zmian statutowych. Z drugiej jednak, z pewnością dla “Blaugrany” zarobek będzie miał większe znaczenie niż ewentualne starty natury etycznej - przyznaje Białkowski. - Z perspektywy klubu, dużo większe straty spowodowałaby gra np. w Izraelu, ponieważ zdenerwowałoby to całą społeczność arabską. My możemy mieć jedynie nadzieję, że w kolejnych latach nie będziemy musieli już oglądać takich spotkań, ale jest to nadzieja raczej płonna - uzupełnia.
- Jeśli władzom Barcelony zależy na szybkim powrocie do zdrowej kondycji ekonomicznej, to myślę, że w obecnej sytuacji finansowej niestety muszą odłożyć na bok kwestie etyczne. “Bałagan”, o którym mówisz, jest wynikiem wielu lat wadliwego zarządzania majątkiem, więc żeby w ogóle ideę “mes que un club” móc kontynuować za 5, 10, 15 czy 50 lat, trzeba istnieć. A każdy milion jest teraz niezbędny. Za rok będzie się mówiło tylko o meczu, gdzie się odbył oraz jaki był wynik, a każda kontrowersja generowana przez Arabię Saudyjską zostanie rozmyta w przekazie - dodaje Rajkiewicz.
A o tym, że kasa jest w tym wszystkim najważniejsza, niech najlepiej świadczy wspomniany już brak udziału Napoli w tym wydarzeniu. Zdaniem mediów, “Partenopei” wcale nie oburzyli się na sam fakt organizacji tego wydarzenia poza Stadio San Paolo (czy raczej obecnie już Stadio Diego Armando Maradona) lub innym obiektem związanym jakoś z piłkarzem. Między stronami kością niezgody miała być właśnie stawka, którą włoski klub otrzymałby za grę na Bliskim Wschodzie. I tak oto “Azzurri” pracują teraz nad podobnym wydarzeniem, a Maradona nawet po śmierci wciąż jest ofiarą walki, w której strony biją się ze sobą o to, kto więcej zdoła na nim zarobić.

Przeczytaj również