From Russia with Love. Drugie życie Grzegorza Krychowiaka w Lokomotiwie Moskwa

From Russia with Love. Krychowiak zachwyca grą kibiców w Rosji
Bukharev Oleg / shutterstock.com
Pogłoski o jego piłkarskiej śmierci są mocno przesadzone. Przyszedł do Moskwy ze znakomitą wśród Rosjan reputacją, którą tylko wzmacniał z każdym tygodniem gry w Lokomotiwie. Teraz trener Jurij Siomin nie wyobraża sobie meczu bez Polaka i to od niego rozpoczyna budowanie składu. A ten odpłaca się nawet tym, co na jego pozycji nie jest zbyt często spotykane – golami.
O zaszczytach gry w finałach Ligi Europy już dawno zapomniał. Podobnie o byciu częścią PSG, ekipy składanej przez szejków. Opływanie w paryskich luksusach także ma za sobą. Nie wyszło, choć do Francji przylatywał jako jeden z najbardziej przebojowych defensywnych pomocników w Europie. „Trudno, trzeba szukać dalej”. Kariera piłkarza nie jest długa, a rany muszą się goić szybko. West Bromwich Albion był dobrym przystankiem na powrót do optymalnej dyspozycji, ale prawdziwe ukojenie znalazł w Lokomotiwie.
Dalsza część tekstu pod wideo

Jak podbijać Rosję?

Wystarczyło zaledwie kilka miesięcy, by szefowie klubu zakochali się w jego grze. Dyrektor generalny „Kolejarzy” Wasilij Kiknadze od początku powtarzał, że są zobowiązani do wykupu Krychowiaka z PSG (bo tak była skonstruowana umowa), ale nie przypuszczał, że minie tak niewiele czasu, by obowiązek nie był obciążeniem, a stał się przyjemnością.
Od momentu dołączenia do „Loko” za każdym razem wychodził w pierwszym zespole. Do kompletu brakowało mu jedynie dwóch meczów, w których musiał pauzować z powodu czerwonej kartki i przekroczenia limitu żółtych. W pozostałych przypadkach – grał od dechy do dechy, po dziewięćdziesiąt minut. Po prostu lider.
Status kluczowego piłkarza zawdzięcza temu, co wywindowało go do europejskiej czołówki wcześniej, gdy reprezentował barwy Sevilli: „fizyczność”, siła uderzenia, gra z pierwszej piłki, umiejętność przechwycenia i zablokowania – wszystko to razem. W rosyjskiej stacji Match TV jeden z ekspertów zauważył, że Lokomotiw za sprawą Krychowiaka zmienił się nie do poznania. Jedną z innowacji, jakie dostrzegł w zachowaniu moskiewskiej ekipy to właśnie duża liczba przechwyceń i to na połowie rywala, zespół Siomina przerywa ataki przeciwnika w zarodku około 16 razy na mecz.
A rola naszego „mediocentro” jest nie do przecenienia. Nie boi się wyjść ze swojej pozycji, pójść za akcją, ale też wycofać. Poza tym we wszystkich swoich poczynaniach jest niezwykle zdecydowany: wie, kiedy „przyostrzyć”, a kiedy rozproszyć ataki, powstrzymać przeciwnika nie przekraczając przepisów. Zmiana stylu Lokomotiwu nie miałaby miejsca, gdyby nie posiadali w składzie „Krychy”.
Przy tym wszystkim reprezentant Polski chwalony jest za swoją wszechstronność. Nie ma jasno przypisanej pozycji, a w zeszłym sezonie występował niemal wszędzie: na prawym skrzydle, na środku obrony, a czasem jako najbardziej wysunięty z całego bloku pomocników. Najchętniej jednak trener wystawia go na „szóstce” lub „ósemce”, gdzie jest „płucami” drużyny i widać go w każdej akcji obronnej oraz zaczepnej. Z rzadkimi wyjątkami klasa Krychowiaka pozwala mu grać wszędzie, ale najważniejsze jest to, że robi to bez psucia obrazu.

Wielki „gieroj”

W mówieniu, że 29-letni Polak jest najlepszym defensywnym pomocnikiem w lidze, nie ma ani cienia przesady. Przyznają to zarówno eksperci, jak i kibice, którzy dali temu wyraz w ankiecie przeprowadzonej przez stronę sportbox.ru. W głosowaniu na najmocniejszego zawodnika tej pozycji, prawie jedna trzecia respondentów zagłosowała właśnie na Krychowiaka, który w pokonanym polu pozostawił m.in. Jurija Gazińskiego z Krasnodaru i Charlesa Kabore’a z Dinama Moskwa.
Żeby było mało, reprezentant Polski wziął się za coś, co wcześniej go nie cechowało. Dwa spotkania z rzędu skończył trafiając na listę strzelców. W meczu z Uralem popisał się bramką niecodziennej urody. Przed polem karnym przyjął bezpańską piłkę na klatkę piersiową, a ta chwilę później, po fantastycznym strzale z woleja, zatrzepotała w siatce. Za ten występ Krychowiak słusznie trafił do jedenastki kolejki rosyjskiej Priemjer-Ligi.
W lipcu fani Lokomotiwu uznali go najlepszym zawodnikiem miesiąca – Polak otrzymał prawie 50% głosów. Wtedy zdobył z klubem Superpuchar Rosji (to drugie trofeum, wcześniej Krychowiak i spółka sięgnęli po Puchar Rosji). Dwa ostatnie gole każą domniemywać, że również i w sierpniu Polak zostanie wyróżniony.

Praca, moda i zabawa

To jednak ciągle „tylko” liga rosyjska, do wielkiej piłki nieco dalej niż z perspektywy kopania w Paryżu. Jednak sam piłkarz nie ma nic przeciwko pobytowi w Lokomotiwie. Jest szczęśliwy w drużynie, zakochał się w Moskwie i, w przeciwieństwie do większości graczy, nie żyje na trasie dom-restauracja-stadion. Kiedy ma wolny dzień, podróżuje gdzieś w okolice granicy Łotwy i Litwy, aby zobaczyć piękny zamek nad Bałtykiem. Nowy Rok świętuje na safari w RPA. Z modą nie zrywa. Wciąż potrafi polecieć ze swoją wybranką do Paryża po nowe ubrania oraz prowadzi własny butik w Warszawie.
Mieszka w przestronnym, luksusowym apartamencie w wieżowcu, na 46. piętrze. Stąd ma widok na całe miasto: stadion Łużniki, gdzie rozegrano finał zeszłorocznych mistrzostw świata, moskiewski Biały Dom, Kreml i Sobór Chrystusa Zbawiciela. Najtańsze trzypokojowe mieszkanie to koszt rzędu 10 tys. złotych, ale Krychowiak płaci większy czynsz.
- Nie chcę mówić, jaki, mogę tylko powiedzieć, że w Londynie i Paryżu kosztowałoby to znacznie więcej. Moskwa jest generalnie najtańszą spośród europejskich stolic. No, z wyjątkiem Warszawy – zdradził w wywiadzie dla portalu „Sports.ru”.

To jeszcze nie koniec

To nadal ten sam optymistyczny, uśmiechnięty facet. Krytyka, która go w ostatnich latach zjadła i wypluła, wreszcie ucichła, a on wreszcie może robić to, co lubi. Grać na wysokim poziomie w piłkę, flirtować z mediami, a w wolnych chwilach pozować do zdjęć, które później umieszcza na Instagramie. Ostatnio pochwalił się, że bierze lekcje rosyjskiego.
To imponujące, jeśli weźmiemy pod uwagę, że porozumiewa się z dziennikarzami także po francusku, angielsku, hiszpańsku, no i po polsku. To cały „Krycha”, uwielbia wzbudzać zachwyt i zjednywać sobie ludzi. W Moskwie zrobił to doskonale.
Kiedy był dzieciakiem mógł oglądać popularną w Polsce bajkę radzieckiej produkcji „Wilk i zając”. Utożsamiając się z bohaterem, zającem nadal dla niego pozostaje udany rozdział w dużym, topowym klubie. I choć cel umknął mu za ostatnim podejściem, to nie wszystko jeszcze stracone, a drzwi do Zachodu ciągle otwarte. Cóż powiedzieć? Nu, pagadi!
Tobiasz Kubocz

Przeczytaj również