Gdzie zniknął Bruno Fernandes? "Wtedy staje się jednym z najbardziej irytujących piłkarzy w całej lidze"

Gdzie zniknął Bruno Fernandes? "Wtedy staje się jednym z najbardziej irytujących piłkarzy w całej lidze"
Francesco Scaccianoce/Ipa/Sipa/PressFocus
Ostatnie tygodnie w wykonaniu Manchesteru United to gigantyczne męczarnie. Męczy się też niemiłosiernie Bruno Fernandes. Czy można jednak odbudować zespół z zagubionym Portugalczykiem? Aby “Czerwone Diabły” wróciły na właściwe tory, konieczne jest ponowne wyciśnięcie maksimum z 27-latka.
Bruno Fernandes kupił trybuny Old Trafford niemal od razu po transferze. Natychmiast stał się powszechnie kochanym i podziwianym ulubieńcem kibiców. Do dziś fani widzą w nim urodzonego lidera, idealnego kandydata do opaski kapitańskiej. Portugalczyk długo ciągnął wózek z “Czerwonymi Diabłami”, dostarczając taśmowo bramki i asysty. Ostatnio jednak znalazł się pod formą.
Dalsza część tekstu pod wideo

Problemy lidera, problemy zespołu

Sezon 2021/22 zaczął się dla Fernandesa fenomenalnie. 27-latek na inaugurację sezonu Premier League zdobył hattricka przeciwko Leeds United. To był jego zdecydowanie najlepszy występ w bieżących rozgrywkach, zresztą podobnie jak całego zespołu. Później wszyscy obniżyli loty. A ostatnie tygodnie kadencji Ole Gunnara Solskjaera należałoby określić mianem tragicznych.
Niemniej, należy zwrócić uwagę, że po 13 ligowych seriach gier statystyki lidera United wyglądają nieźle, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę kryzys formy drużyny. Cztery gole i trzy asysty w lidze to dorobek przyzwoity. Do tego dochodzi sześć asyst w Lidze Mistrzów, gwarantujące mu miano najlepszego kreatora rozgrywek.
Czegoś jednak brakuje. To nie ten sam Fernandes, którego oglądaliśmy podczas jego pierwszych 18 miesięcy w Anglii. Dał się poznać jako gracz bezczelny, szalenie pewny siebie, wiecznie podejmujący ryzyko, i to korzystne dla zespołu. Tymczasem obecnie może frustrować oklaskujących go na co dzień fanów. Pogrążone w dołku “Czerwone Diabły” w tym momencie nie potrzebują bowiem superkreatora, szukającego za wszelką cenę stworzenia szansy partnerom, a zawodnika gotowego uspokoić grę i ustabilizować sytuację w pełnym chaosu środku pola. A portugalski ofensywny pomocnik ewidentnie nie odnajduje się w takich realiach. On musi non stop grać do przodu, rzucać się do gardła rywalom. A tego 20-krotni mistrzowie Anglii, poza krótkimi okresami, nie potrafili od połowy września.

Bez celnego strzału

Jeśli ci nie idzie, to naturalnym jest, że starasz się oddać piłkę liderowi. W tym sezonie na Old Trafford pojawiła się nowa wielka postać, Cristiano Ronaldo. To oczywiście również wywarło ogromny wpływ na sposób gry drużyny. Niemniej, pomysł na grę bardzo często wyglądał podobnie jak dawniej: jeśli nie wiesz co robić, to oddaj do Bruno, może on na coś wpadnie. I to oczywiście ma odzwierciedlenie w statystykach. Fernandes plasuje się w ścisłej europejskiej czołówce, jeśli chodzi o częstotliwość oddawania strzałów, asyst czy akcji prowadzących do oddania strzału. Zaufanie kolegów obrazuje również to, jak często przechodzą przez niego akcje - więcej podań wykonało tylko 2 procent ofensywnych pomocników i skrzydłowych z pięciu najsilniejszych europejskich lig.
bruno fernandes grafika 01.12
własne
Bruno, zwłaszcza na murawach Premier League, nie przypomina piłkarza, który wziął jedną z najtrudniejszych lig świata szturmem. Jeśli chodzi o kreację, sytuacja wciąż wygląda nieźle, jeżeli jednak mówimy o bezpośrednim zagrożeniu bramki rywala, widać gigantyczne powody do zmartwień. Portugalczyk dał się poznać jako jeden z najskuteczniejszych pomocników w Europie. Oczywiście statystyki pomagały mu “podbić” rzuty karne, lecz prześmiewcze nazywanie go “Penandesem” to spore nadużycie. Więcej bramek z gry w Premier League ze wszystkich graczy drugiej linii od startu sezonu 2020/21 strzelił tylko Ilkay Gundogan. Tymczasem ostatnio większość rywali może modlić się o to, aby piłka w okolicach ich pola karnego spadła pod nogi właśnie Fernandesowi.
Bruno nie oddał celnego strzału lidze od 19 września i wygranej z West Hamem. Przez ostatnie dwa i pół miesiąca na murawach Premier League stawiał czoła kolejno Aston Villi, Evertonowi, Leicester City, Liverpoolowi, Tottenhamowi, Manchesterowi City, Watfordowi oraz Chelsea. Podkreślmy to jeszcze raz: w tym czasie ani razu nawet nie zatrudnił golkipera drużyny przeciwnej! I to pomimo faktu, że w starciu z “The Villans” stanął przed szansą zapewnienia zwycięstwaj, wykonując rzut karny w doliczonym czasie gry.
Jeżeli weźmiemy pod uwagę spotkania na wszystkich frontach rozegrane w tym okresie, a więc dodamy kolejne pięć meczów, znajdziemy zaledwie jedno uderzenie w światło bramki - w konfrontacji z Atalantą. To łącznie 13 występów, 984 minuty spędzone na murawie.

Jak go odblokować?

Suche liczby dotyczące udziału przy trafieniach nie pokazują w pełni tego, co dzieje się z Bruno Fernandesem. Coraz częściej oglądamy go sfrustrowanego, wymachującego rękami, a coraz mniej jest piłkarza biorącego ciężar gry na swoje barki. To zawodnik, który świetnie odnajduje się w sytuacji promującej podejmowanie ryzyka. Jeżeli potrzebujesz odrobiny uspokojenia gry, dyktowania jej tempa - musisz szukać kogoś innego. I właśnie tego ostatnio potrzebowało United.
Tymczasem Portugalczyk zawsze szuka stworzenia okazji partnerom, zawsze chce zagrać za linię obrony, zawsze myśli o tym, żeby popchnąć akcję do przodu. Gdy dobrze zorganizowany przeciwnik, jak Manchester City, Liverpool, Chelsea czy niedawno Watford zamyka cię na własnej połowie, takim zagraniem po prostu oddajesz mu piłkę. I właśnie tu leży problem. Aby bożyszcze trybun Old Trafford mogło znowu udźwignąć rolę lidera, zespół musi po prostu mieć inicjatywę, jak w jego pierwszych miesiącach na Wyspach.
W innym przypadku staje się jednym z najbardziej irytujących zawodników w całej lidze. Jego oportunistyczne podania zdają się być zagrywane na zasadzie “byle do przodu”, grane na siłę miękkie wrzutki sprzed pola karnego nie dają żadnych efektów, a jeśli do tego oddamy strzały regularnie oddawane “Panu Bogu w okno”, to otrzymamy obraz gracza, na którym po prostu trudno polegać w sytuacjach kryzysowych.
Manchester dotychczas nie miał jednak żadnej alternatywy. Bruno Fernandes to najbardziej oczywista odpowiedź na ich problemy, rozwiązanie poszukiwane zawsze i wszędzie. Gdy “Czerwone Diabły” mają inicjatywę, wszystko układa się dobrze. Wtedy reprezentant Portugalii jest najbardziej efektywny. Michael Carrick spróbował rozwiązać ten problem, ustawiając go na pozycji fałszywej dziewiątki przy okazji starcia z Chelsea, lecz ten pomysł zupełnie nie wypalił. 27-latek rzadko miał przed sobą partnerów, do których mógł szukać podania prostopadłego i w efekcie stał się kompletnie bezradny.
Ralf Rangnick oraz jego ewentualny następca powinni jednak opracować plan maksymalnego wykorzystania atutów portugalskiej gwiazdy. Preferowany przez Niemca styl gry wygląda zresztą na papierze na idealny dla Bruno. Intensywny pressing, poszukiwanie jak najszybszego przeniesienia piłki pod bramkę rywala z założeniem oddania strzału w ciągu 10 sekund po odbiorze. Jeżeli ktoś ma przywrócić “Magnifico” i sprawić, że frustrujący ostatnio piłkarz odejdzie w zapomnienie, to właśnie ktoś o takiej filozofii jak Rangnick.
A jeśli to zrobi, Manchester United najprawdopodobniej wróci na odpowiednie tory. “Czerwone Diabły” potrzebują Fernandesa, a on potrzebuje drużyny grającej ofensywny futbol. I właśnie ta relacja jest kluczowa.

Przeczytaj również