Historyczny transfer największym rozczarowaniem Lecha Poznań? "Sporo zarzutów, mało argumentów piłkarskich"

Historyczny transfer największym rozczarowaniem Lecha? "Sporo zarzutów, mało argumentów piłkarskich"
Tomasz Folta/Pressfocus
Przychodził do Poznania jako ten najbardziej wypatrzony skrzydłowy. Iworyjczyk był priorytetem i Lech zapłacił za niego 1,2 miliona euro - to rekord transferowy klubu. I co? I dzisiaj Adriel Ba Loua jest dużym rozczarowaniem, ale czy jego status w zespole z ulicy Bułgarskiej może się jeszcze zmienić?
Skrzydłowy Lecha Poznań Adriel Ba Loua wreszcie jest w 100 proc. gotowy do gry i nie ma już problemów z plecami, które zaczęły się od meczu o Superpuchar Polski z Rakowem Częstochowa (0:2). Adriel w optymistycznym scenariuszu miał być do dyspozycji Johna van den Broma już w połowie sierpnia, ale dopiero w październiku holenderski trener będzie mógł z niego korzystać.
Dalsza część tekstu pod wideo
Iworyjczyk dopiero teraz wraca do zdrowia i spróbuje odzyskać to miano, które miał w klubie przed startem sezonu. Że po pierwszych bardzo przeciętnych rozgrywkach - 29 meczów (25 liga, cztery PP), jeden gol, trzy asysty - wskoczy na oczekiwany poziom. A więc taki, gdzie będzie jednym z najlepszych, jak nie najlepszym skrzydłowym ekstraklasy. Że będzie ją przerastał, bo przecież w takim celu Lech od dwóch lat przed transferem obserwował tego zawodnika i uznał, że jest w stanie wydać rekordowe dla klubu 1,2 mln euro. Z drugiej strony, w świecie piłki to nie jakaś wysoka kwota, ale od piłkarzy przychodzących do naszej ligi za takie pieniądze, z miejsca oczekujemy więcej. Może niesłusznie, ale z drugiej strony Adriel był reklamowany jako "ktoś lepszy niż Damian Kądzior".

Z jedynki na... czwórkę?

Poprzedni sezon to już historia. Ba Loua, jak wspomnieliśmy wyżej, za dużo w nim nie dał. Tylko jeden gol i to w swoim drugim meczu w niebiesko-białych barwach - z Wisłą Kraków, który był najlepszy w wykonaniu zawodnika w dotychczasowej jego przygodzie z Lechem (zarazem był to też jego debiut przy ulicy Bułgarskiej). Ten występ jeszcze podkręcił ambicje kibiców względem piłkarza. Liczyli, że wreszcie przy Bułgarskiej pojawił się skrzydłowy, który wejdzie przebojem do drużyny i będzie w stanie zastąpić sprzedanego rok wcześniej Kamila Jóźwiaka, bo Jan Sykora tego zadania nie spełnił.
Potem były tylko przebłyski. Niezły mecz na Legii, wygrany przez Lecha 1:0, kluczowa asysta w starciu z Zagłębiem Lubin (3:2) czy bardzo ważne ostatnie podanie w samej końcówce do Antonio Milicia w wyjazdowym starciu z Wisłą Kraków (1:1). To zdecydowanie za mało, tym bardziej przy tym, co wyprawiał w lidze Damian Kądzior, który mógł przyjść latem 2021 roku w miejsce Ba Loui.
Dzisiaj trudno nie odnieść wrażenia, że Lech Poznań kolejny sezon z rzędu przekombinował na tej pozycji. Szukał czegoś lepszego, zamiast postawić na sprawdzony i nawet tańszy wariant. Lech zapłacił więcej i to się nie opłaciło. Przecież rok przed transferem Ba Loui do klubu w miejsce Kamila Jóźwiaka przyszedł Jan Sykora, a mógł mający za sobą dobrą rundę Damian Bohar z Zagłębia Lubin. Rok później znowu zaufano działowi skautingu, a i sam Maciej Skorża zdecydował się postawić (i poczekać) na Ba Louę, który do klubu dołączył dopiero na koniec sierpnia i był droższy niż możliwy wtedy do kupienia za połowę tej kwoty Kądzior. Trener Lecha widział w Adrielu zawodnika, który da "coś" więcej na skrzydle niż poprzednicy.
Jednak po sezonie mistrzowskim to wszystko było już historią i klub oraz kibice liczyli, że po odejściu Jakuba Kamińskiego to właśnie Iworyjczyk pod wodzą nowego trenera nawiąże do oczekiwań, jakie są z nim wiązane przy Bułgarskiej. Tak się jednak nie stało, bo wydarzyło się to, przez co przygoda Iworyjczyka w Lechu jest naznaczona. Pech i kontuzje.
Ten pech było widać szczególnie w wykończeniu akcji przez Ba Louę. Jego odbiór byłby inny, gdyby kilka z jego uderzeń znalazło drogę do bramki przeciwnika, a nie kończyło na słupku lub poprzeczce.
Stało się jednak tak, że Ba Loua doznał kontuzji już w drugim spotkaniu tego sezonu i znowu nie można było na niego liczyć. Opuścił w tym gorącym okresie dla Lecha aż 18 meczów. W tym czasie na szczęście dla lechitów zastąpili go dość niespodziewanie Michał Skóraś czy Kristoffer Velde, do którego także jest wiele zastrzeżeń, ale liczby, jakie notuje, przykrywają Ba Louę, a przed sezonem ze świecą można było spotkać kibica, który z dwójki Velde-Ba Loua wskazałby na tego pierwszego.
Na dzisiaj zatem można stwierdzić, że Ba Loua w hierarchii skrzydłowych jest teraz 3-4 wyborem, bo przed nim są wspomniani Skóraś czy Velde, a i trener ostatnio wystawiał tam Filipa Szymczaka, a przecież w odwodzie jeszcze mamy Gio Citaiszwiliego, który do klubu wrócił podbudowany pierwszym golem w seniorskiej reprezentacji Gruzji.

Nie można na niego liczyć

Adriel Ba Loua łącznie w Lechu rozegrał 31 gier, w których strzelił wspomnianego jednego gola i zaliczył trzy asysty. 15 spotkań rozpoczął w wyjściowym składzie. To przełożyło się na 1415 rozegranych minut. Jednak bardziej martwić kibiców i klub w jego kontekście może liczba meczów opuszczonych. Od momentu przyjścia Iworyjczyka do Poznania, Lech rozegrał 55 spotkań, zatem Ba Loua opuścił już 24 z nich, a przypomnijmy raz jeszcze, że do klubu dołączył 28 sierpnia.
Ta bardzo duża liczba sprawia, że trudno opierać przyszłość na tym piłkarzu. John van den Brom spokojnie mógłby stwierdzić, że 1 października dostaje "nowy transfer", bo dopiero od tego momentu może na poważnie brać Ba Louę przy ustalaniu kadry meczowej. Pytanie na jak długo i czy znowu nie przydarzy mu się jakiś uraz?
To bardzo ważny moment w karierze Iworyjczyka i drugie pytanie - czy on sobie z tego zdaje sprawę? Ma 26 lat, jeśli kolejny sezon okaże się nieudanym w jego wykonaniu, to będzie mu bardzo trudno zrobić krok do przodu, a przecież o takim mówił przed przyjściem do Lecha.
- Szukałem możliwości zrobienia kroku naprzód w mojej piłkarskiej karierze i w Lechu na pewno jestem w stanie taki zrobić - powiedział oficjalniej stronie klubu po podpisaniu kontraktu.
To piłkarz, do którego także zaczyna być coraz więcej zarzutów o profesjonalne podejście. Czasami można odnieść wrażenie, może mylne, że Ba Loui starczy już to, co osiągnął.
Za Iworyjczykiem przemawia za mało argumentów piłkarskich. Nie ma zdrowia, nie strzela goli ani nie asystuje - nie można na nim polegać. Trudno więc dzisiaj ocenić ten transfer inaczej niż jako nieudany. Lech sam mówi, że pierwsza ocena transferu jest po 12 miesiącach, a następna po 24. Pierwsza musi być negatywna, a pytanie, czy odmieni się ona za rok? Wszystko zależy od skrzydłowego i od jego zdrowia. Bo jesteśmy przekonani, że przy zbliżającym się natłoku spotkań pozostałych do rozegrania do połowy listopada, van den Brom będzie na niego stawiał. To przecież też trener, który bardzo dużo zwraca uwagę na skrzydłowych i taki piłkarz jak Adriel może się tutaj rozwinąć. Tylko czy on sam tego będzie chciał? Dowiemy się tego już nie długo.

Przeczytaj również