Hitowy transfer Barcelony. Wzmocnienie idealne? Tak Xavi może wykorzystać jego atuty. "Musi mieć to w głowie"

Hitowy transfer Barcelony. Wzmocnienie idealne? Tak Xavi może wykorzystać jego atuty. "Musi mieć to w głowie"
fc barcelona official
Jules Kounde wreszcie został piłkarzem Barcelony. “Duma Katalonii” dopięła transfer równie kosztowny, co wyczekiwany. Francuz ma papiery na to, aby stać się jednym z kluczowych zawodników na Camp Nou. Czy 23-latka można nazwać wzmocnieniem idealnym?
- Zainteresowanie Kounde ze strony Barcelony? Na razie nie rozpoczęliśmy żadnych rozmów, ale Xavi Hernandez ma znakomity gust, jeśli chce, aby Jules i Ronald Araujo byli jego parą środkowych obrońców - przyznał Monchi na początku lipca w rozmowie z “ElDesmarque”.
Dalsza część tekstu pod wideo
Dyrektor sportowy Sevilli może odetchnąć z ulgą, bowiem dopiął kolejny udany biznes. W 2019 roku Kounde przybył do Andaluzji jako najdroższy nabytek w historii klubu z Estadio Ramon Sanchez Pizjuan. Dziś nikt tam nie może żałować ani centa z 25 mln euro wydanych na wychowanka Girondins Bordeaux. Francuz przez trzy lata grał na wysokim poziomie, a teraz odchodzi z około dwukrotną przebitką. Wszystkie strony tej transakcji powinny być usatysfakcjonowane.

Życzenie trenera

Sfinalizowanie zakupu reprezentanta Francji prawdopodobnie najbardziej zadowoliło Xaviego Hernandeza, człowieka, który zasłużył na miano “Zakochanego w Kounde”. Wielu dziennikarzy, z Fabrizio Romano czy Gerardem Romero na czele, podawało, że trener Barcelony odegrał sporą rolę przy sprowadzeniu stopera. Były pomocnik rozmawiał z piłkarzem, przekonując go do swojego projektu oraz naciskał włodarzy na to, aby “Blaugrana” po raz kolejny w tym okienku sięgnęła głębiej do kieszeni.
- Trener Xavi jest wielkim powodem tego, że tu trafiłem. Kilka razy z nim rozmawiałem, a jego słowa bardzo mnie podekscytowały. Myślę, że postrzegamy futbol w ten sam sposób - przyznał sam Kounde w pierwszym wywiadzie po przenosinach do Barcelony.
Warto przypomnieć, że już kilka miesięcy temu hiszpańskie media pisały o życzeniu szkoleniowca dotyczącym sprowadzenia obrońcy z czołówki. Kounde miał być wybrańcem Xaviego, chodzącym remedium na skandaliczne problemy Barcelony w sektorze defensywnym. Upór trenera w tej sprawie nie mógł dziwić, patrząc jednocześnie na przeciekającą obronę Katalończyków oraz wysokie umiejętności byłego już zawodnika Sevilli.
- Nie dziwię się, że Xavi tak mocno zabiega o Kounde, bo to chyba najbardziej wszechstronny obrońca w La Liga. Poradzi sobie na środku, ale też na prawej obronie, gdzie w Barcelonie przyda się nowa postać. W Sevilli Lopetegui ustawiał go zarówno w czteroosobowym jak i pięcioosobowym bloku taktycznym - w każdym Jules odnajdywał się bez większych kłopotów. Xavi będzie mieć ułatwione zadanie - Kounde przed pracą z trenerem Lopeteguim i po pracy z tym szkoleniowcem to dwaj różni piłkarze. Nie muszę dodawać, że obecny Kounde ma już teraz niezbędną ogładę taktyczną, by od razu wpasować się w ramy Barcelony - mówi nam Michał Mitrut, dziennikarz i komentator “Canal+ Sport”.
Transfer Kounde jest zrozumiały, patrząc na to, że obecna Barcelona wydaje się skrojona pod zawodnika o tego typu umiejętnościach. Już od dłuższego czasu widać, że Xavi powoli buduje drużynę pod formację z trzema nominalnymi stoperami i ofensywnie ustawionym Jordim Albą. Dotychczas przy takim zestawieniu w rolę prawego obrońcy musiał wcielać się Ronald Araujo, co widzieliśmy choćby przy okazji dwóch poprzednich starć z Realem Madryt. Przybycie Kounde rozszerza wachlarz taktycznych możliwości wicemistrzów Hiszpanii.
- Xavi musi mieć w głowie trójkę z tyłu, przynajmniej opcjonalnie, żeby wykorzystać atuty Kounde, nie narażając się na groźne sytuacje pod własną bramką. Ja to widzę w trójce z tyłu z wahadłami: Alba i… Raphinha. W defensywie przejście na czwórkę obrońców, gdzie Alba schodzi na dół, a po prawej, w zależności od rywala, Kounde i Araujo grają na zmianę - im szybszy rywal (np. Vinicius), tym częściej stoi tam Araujo. Na ligowe potyczki odpowiednio usposobiony Kounde wystarczy, na trudne potyczki w Lidze Mistrzów i tak obaj pewnie staną w środku. Moje małe marzenie to Kounde, Araujo oraz Frenkie na pozycji libero, który najlepiej gra w piłkę, ale słabiej broni. Coś na kształt meczu z Atletico, gdzie de Jong grał niżej nawet niż Alba - tłumaczy Maciej Miko, ekspert od ligi hiszpańskiej, prywatnie kibic FC Barcelony.

Jaki to zawodnik?

Obserwując Kounde w Sevilli, często można było odnieść wrażenie, że jest to zawodnik stworzony po to, aby pewnego dnia zagrać w Barcelonie. Mowa tu nie tylko o wysokich umiejętnościach w zakresie defensywy, ale przede wszystkim wybitnej wręcz grze z piłką przy nodze. Pod tym względem reprezentantowi Francji mogłaby zazdrościć naprawdę spora liczba środkowych pomocników. Portal “Whoscored” wyliczył, że Kounde od startu sezonu 2020/21 wykonał ponad 1600 celnych podań do przodu, co jest najlepszym wynikiem spośród wszystkich piłkarzy w La Liga. Tylko w minionych rozgrywkach 23-latek notował po 70 udanych zagrań na mecz przy skuteczności bliskiej 90%. Czasem o graczach z przymrużeniem oka mówi się, że piłka im nie przeszkadza. W przypadku nowego nabytku Barcelony trzeba dodać, że futbolówka nie tylko mu nie ciąży, ale pod jego nogami staje się narzędziem, z którego można uczynić dzieło sztuki.
Kounde znajduje się w europejskiej czołówce obrońców, jeśli chodzi o zagrania napędzające akcję czy średnią kluczowych podań (0,49 na 90 minut według danych “FBref.com”). Jednak zachwyty nad nim nie mogą się ograniczyć do perfekcyjnej dystrybucji piłki. Francuz to motoryczny demon, któremu nieobca jest również gra w powietrzu. Teoretycznie mierzy on tylko 178 centymetrów, czym zapewne nie zawstydza większości bardziej rosłych stoperów. Tymczasem od czasu jego transferu do Sevilli jedynie Robin Le Normand oraz David Garcia wygrali więcej pojedynków powietrznych w meczach ligi hiszpańskiej. Z taką gamą zalet Kounde ma wszystko, aby odnieść sukces na Camp Nou.
- Kounde ma naprawdę pokaźne walory ofensywne - to chyba jedyny środkowy obrońca La Liga, którego można było zaobserwować szarżującego z piłką wzdłuż linii końcowej boiska w pobliżu bramki przeciwnika. Jego zdolności motoryczne i brawura powodują, że żadna boiskowa scena z udziałem Kounde nie powinna być zaskoczeniem - przyznaje Mitrut.
- Kounde jest niezwykle wybiegany, świetnie przewiduje akcje rywali i praktycznie nie wykonuje wślizgów, zawsze idzie na wyprzedzenie z błyskawicznym rozpoczęciem akcji. Problem, który powinien się sam rozwiązać, to też stałe fragmenty gry. Zarówno Kounde, jak i Araujo grają bajecznie głową po obu stronach placu - zauważa Miko.

Wymarzony duet

Sprowadzenie Kounde powinno zagwarantować Barcelonie większy spokój w defensywie. Do klubu wreszcie trafił zawodnik, który z powodzeniem może przez lata stanowić o sile katalońskiej defensywy u boku Ronalda Araujo. Już wcześniej na Camp Nou przybyli Eric Garcia czy Andreas Christensen, jednak na tę chwilę wydaje się, że obaj będą raczej uzupełnieniem składu, a nie jego ostoją. Z kolei Gerard Pique, nawet jeśli stara się trzymać sportowy poziom, to jednak zdrowia i metryki nie oszuka. W decydujących momentach ostatniego sezonu Hiszpan zbyt wiele razy łapał urazy, aby nadal móc być liderem swojej formacji. Niewykluczone, że już niedługo klubowa kariera 35-latka ograniczy się nie do Barcelony, a jedynie do nocnych wypadów z Riquim Puigiem. Ale to już nie będzie zmartwieniem kibiców, którzy z wytęsknieniem czekają na popisy urugwajsko-francuskiego tandemu.
Statystyki jasno pokazują, że Araujo i Kounde powinni stanowić wymarzony duet defensorów. Ich komplementarność wynika z elitarnych zdolności w różnych aspektach sztuki obronnej. Urugwajczyk to fizyczne monstrum i niejednokrotnie ściana nie do przejścia dla swoich rywali. Nieco gorzej radzi sobie jednak z wprowadzaniem piłki do gry. Oczywiście, w ostatnich miesiącach i tak poprawił ten aspekt, ale nadal nie dorównuje Kounde, który jest też przy okazji maszyną do skutecznych odbiorów i przechwytów. Jedyna niepewność w związku z funkcjonowaniem tej pary wiąże się z faktem, że obaj mają 23 lata, więc nadal są stosunkowo młodymi zawodnikami. Z drugiej jednak strony ich wiek sprawia, że przy odpowiednim prowadzeniu swoich karier Barcelona może mieć zagwarantowany spokój w tyłach na minimum dekadę.
- Duet Kounde - Araujo, o ile świetnie wygląda na papierze, o ile jest to bardzo nowoczesna para stoperów, to będzie brakować jej doświadczenia, które na tej pozycji jest kluczowe - cwaniactwo, umiejętność ustawienia, brak “obcinek” przy wyprzedzeniach. Obaj popełniają błędy przy wyprowadzeniu piłki (Araujo pracuje nad tym z widocznymi efektami, Kounde to umie, ale gra szalenie ryzykownie). Pamiętajmy, że obaj karierę rozwijali obok doświadczonych Gerarda Pique i Diego Carlosa. Obaj do tej pory byli numerem dwa w formacji, a moim zdaniem lider zawsze jest potrzebny. Jeśli obaj będą się rozwijać w dotychczasowym tempie, za rok/dwa możemy mówić o topowym środku, ale ciężko w to uwierzyć, raczej klasycznie idea to strzelić więcej niż stracić i prędzej będzie gra na 4:2 niż 1:0/2:1 - ostrożnie przewiduje Miko.

Piłkarz bez wad?

Forma prezentowana przez Kounde w Sevilli stanowiła wystarczający dowód na jego niepodważalną jakość. W sercu Andaluzji wyrósł on na czołowego obrońcę ligi hiszpańskiej, stając się jednocześnie jednym z najbardziej łakomych kąsków na rynku transferowym. Nic dziwnego, że w ostatnich tygodniach Barcelona i Chelsea toczyły batalię o podpis 23-latka. Katalończycy mogą być zadowoleni, że sam piłkarz od samego początku wydawał się być zdecydowany na dołączenie do projektu Xaviego.
- Mam problem z tym, by wymienić jego słabszą stronę. Może jedynie przestrogą powinien być przykład Lengleta - zachwycałem się nim, gdy grał w Sevilli, spokojnie łapał się do jedenastki sezonu. A potem poszedł do Barcelony i z niezrozumiałych przyczyn stał się dużo gorszą wersją siebie, pośmiewiskiem - ocenia Mitrut.
Aby jednak znaleźć dziurę w całym, można wspomnieć o zgubnej skłonności Kounde do łapania czerwonych kartek. W trakcie kariery uzbierał już cztery wykluczenia, przy czym przynajmniej połowy można było uniknąć. W meczu “Trójkolorowych” z Bośniakami niepotrzebnie zaatakował rywala wślizgiem wyprostowaną nogą. Z kolei na początku tego roku niczym dziecko dał się sprowokować przez Jordiego Albę. Na zaczepkę Hiszpana odpowiedział, uderzając go piłką w twarz. W najbliższym czasie obaj powinni mieć aż nadto czasu, aby wyjaśnić sobie tę sytuację.
Transfer obrońcy za kilkadziesiąt milionów euro zawsze wiąże się z pewnym ryzykiem. W tym przypadku jest ono jednak zniwelowane do granic możliwości z powodu tego, na jakim poziomie potrafi grać Jules Kounde. Francuz zasłużył na to, aby spróbować swoich sił w klubie o znacznie wyższych ambicjach niż Sevilla. W Andaluzji wychowanek Bordeaux wyrósł na gwiazdę, która może rozbłysnąć w jeszcze bardziej imponujący sposób.
Po niemiecku słowo “kunde” można tłumaczyć jako wiadomość. W stolicy Katalonii z pewnością wieść o transferze Julesa stała się synonimem ogromnej, zbiorowej radości.

Przeczytaj również