Jak Marcin Gortat został ambasadorem Polski w USA. Determinacja, treningi u Olajuwona i Barbecue Pierogi Alert

Jak Marcin Gortat został ambasadorem Polski w USA. Determinacja, treningi u Olajuwona i Barbecue Pierogi Alert
youtube.com
Choć zdawaliśmy sobie sprawę, że ten dzień nieuchronnie się zbliża, jesteśmy odrobinę smutni. Przed kilkoma dniami Marcin Gortat oficjalnie zakończył sportową karierę, a potencjalnych następców polskiego środkowego na parkietach NBA ze świecą szukać. W związku z powyższym postanowiliśmy streścić jego przygodę z basketem oraz z najlepszą koszykarską ligą świata. Zapraszamy na sentymentalną wyprawę szlakiem pana Marcina. Ku pokrzepieniu serc!
Z grubsza wszyscy znają historię polskiego centra. Chłopak z łódzkich Bałut od początku stawia na rozwój sportowy, trenując lekkoatletykę oraz spełniając się w roli bramkarza na piłkarskich boiskach, aby uniknąć konfliktów z prawem. Stara się trzymać z dala od kłopotów. W wieku osiemnastu lat postanawia zmienić dyscyplinę na koszykówkę. Warunki fizyczne predysponują go do gry podkoszowej.
Dalsza część tekstu pod wideo
Niedługo później podpisuje kontrakt z klubem RheinEnerige Kolonia, z którym trzykrotnie sięga po puchar i zdobywa mistrzostwo Niemiec. W 2005 roku, podczas draftu NBA odbywającego się w legendarnej hali Madison Square Garden, zostaje wybrany w drugiej rundzie naboru z 57. numerem przez Phoenix Suns, skąd prędko wędruje do Orlando Magic, gdzie musi odnaleźć się w realiach znacznie bardziej wymagającej ligi niż europejskie.

Odom na plakacie i etat w call center

Będąc graczem Orlando, Gortat nie miał większego pola do popisu i – chcąc nie chcąc – musiał zadowolić się rolą zmiennika Dwighta Howarda, ale jeżeli już otrzymywał szansę od trenera Stana Van Gundy’ego, próbował dać z siebie sto procent możliwości. Tak też było w trakcie meczu sezonu zasadniczego przeciwko Los Angeles Lakers, kiedy zapakował piłkę nad Lamarem Odomem, dzięki czemu zajął pierwsze miejsce w topowej dziesiątce zagrań wieczoru.
Marcin znał własne miejsce w szeregu, ale nigdy się z nim nie godził. Gdy zyskał pewniejszą pozycję jako role player, coraz częściej domagał się większej liczby minut na parkiecie. Van Gundy testował różne rozwiązania, kilkukrotnie wystawiając Polaka na pozycji silnego skrzydłowego obok Howarda, jednak widząc, że na dłuższą metę ten schemat nie zdaje egzaminu, usadzał naszego zawodnika na ławce rezerwowych.
Zdarzały się również zabawne chwile, jak choćby wizyta Marcina w programie „Magic Overtime with Dante and Galante”, kiedy wcielił się w postać pracownika obsługi klienta klubu, sprzedającego telefonicznie bilety na mecze zespołu Orlando. Trzeba przyznać, że wywiązał się ze swoich obowiązków wzorowo. Ponadto dało o sobie znać poczucie humoru Polaka, który potrafił wspaniale zareklamować się rozmówcom.
Papierek lakmusowy w resume „Polish Hammera” to bez wątpienia występ w NBA Finals 2009. Co prawda, Orlando Magic ulegli Los Angeles Lakers w pięciu potyczkach, lecz emocji związanych z grą o najistotniejsze koszykarskie trofeum nikt mu nie odbierze. 18 grudnia 2010 roku Marcin stał się elementem wymiany, na mocy której trafił wraz Vincem Cartetem oraz Mickaelem Pietrusem do Phoenix Suns.

Kulinarne podróże i treningi z „The Dreamem”

W Phoenix polski środkowy nie próżnował i szybko mógł cieszyć się uznaniem w oczach trenera Alvina Gentry’ego. Kibice również zauważyli potencjał Gortata, a przełomowy moment oraz błysk umiejętności w rozgrywaniu akcji pick&roll ze Stevem Nashem odbył się 28 stycznia 2011 roku w trakcie pojedynku przeciwko Boston Celtics. Żadnej skazy nie pozostawia nawet delikatne spięcie z zawodnikami „Celtów”.
Marcina w Phoenix darzono sympatią, zwłaszcza po tym, jak postanowił wcielić się w Roberta Makłowicza i zaprosił słynnego Toma Chambersa na wspólną podróż kulinarną do jednego z polskich sklepów, zajmującego się produkcją oraz sprzedażą mięsnych specjałów wprost z naszej ojczyzny, aby przedstawić mu smaki własnego dzieciństwa.
W międzyczasie Gortat nadal pracował nad postępem w koszykówce. Przed drugą kampanią w trykocie Słońc założył na YouTubie kanał pod nazwą „Gortat TV”, gdzie można było zobaczyć pomeczowe wypowiedzi, a od czasu do czasu pojawiały się filmiki prezentujące ligę od kuchni. Wisienką na torcie okazał się jednak trailer z jego wizyty na sali gimnastycznej u jednego z najlepszych defensorów w historii NBA, Hakeema „The Dreama” Olajuwona.
25 października 2013 roku „Polish Machine” wziął udział w wymianie, po której przeniósł się do stolicy Stanów Zjednoczonych, gdzie przyszło mu reprezentować Washington Wizards. To właśnie tam kariera naszego rodzynka na boiskach najlepszej ligi globu nabrała wyrazistych rumieńców.

Wielkie mecze w Playoffs i Barbecue Pierogi Alert!

Zanim przejdziemy do starć w fazie posezonowej, które do dziś wywołują po dreszcze na naszym ciele, przypomnimy Wam najlepszy występ Marcina podczas sezonu zasadniczego. Zwycięstwo nad Toronto Raptors 134-129, okraszone trzema dogrywkami. Polak na przestrzeni całego spotkania zdobył 31 punktów oraz zanotował 12 zbiórek, walnie przyczyniając się do triumfu w arcyważnym meczu. Takie wygrane naprawdę budują drużynę.
Shaquille O’Neal od lat jest sąsiadem Gortata z Orlando, zatem w tekście nie mogło zabraknąć wzmianki na temat „grillowanych pierogów”. Druga runda play-offów, Washington Wizards mierzą się z Indianą Pacers, a „Polish Machine” rozgrywa najlepszy mecz w karierze. Zalicza 31 punktów oraz 16 zbiórek, dodatkowo deklasując Roya Hibberta.
Najpierw „Shaq Diesel” podsumował występ naszego rodaka w pierwszej połowie spotkania, po czym, podkreślając swoją wiedzę kulinarną, którą zresztą zdyskredytowała ekipa TNT, rzekł: „Pierogi to kiełbasa. To informacja dla takich głupków jak Chuck [Charles Barkley]”.
Wszystko wyjaśniło się w pomeczowym wywiadzie z Gortatem. Trzeba oddać, że panowie mieli ubaw po pachy, a już w trakcie następnej transmisji do studia TNT zawitały polskie przysmaki z pierogami i piwem na czele. Tym sposobem Marcin został ambasadorem naszego kraju, nie tyle koszykarskim, co krzewiącym dziejową kulturę Polski. „O.K. Beer!”.

Dziękujemy!

Marcin Gortat przez wiele lat reprezentował interesy Polaków za oceanem. Wielu zarzuci naszemu centrowi, że nigdy nie osiągnął sukcesu na wielkiej imprezie z kadrą. Jeszcze większa część przyczepi się do jego komentarzy w mediach społecznościowych, które zostały po prostu źle odebrane, często wyrwane z kontekstu. Jednak „Polish Hammer” to człowiek-instytucja i jeden z najwspanialszych sportowców, jacy panowali nad pomarańczową piłką w Polsce.
Warto podkreślić wpływ Gortata na rozwój młodzieży, gdy organizował w tamtym okresie obozy treningowe dla dzieciaków. Potrafił też oddać hołd weteranom wojennym, dzięki czemu zyskał w oczach kibiców i obserwatorów wieczny szacunek. Ponadto uczestniczył w ogromie przedsięwzięć charytatywnych oraz akcjach społecznych. To on zainicjował tradycję Polish Heritage Night na parkietach NBA, którą kultywuje do dziś.
Panie Marcinie, dziękujemy!
Mateusz Połuszańczyk
Redakcja meczyki.pl
Mateusz Połuszańczyk , Mateusz Połuszańczyk
21 Feb 2020 · 07:46
Źródło: własne

Przeczytaj również