Jak naprawić Leroya Sane? Skrzydłowy Bayernu pod ostrzałem, przed nim sezon prawdy. Na ratunek Nagelsmann

Jak naprawić Leroya Sane? Skrzydłowy Bayernu pod ostrzałem, przed nim sezon prawdy. Na ratunek Nagelsmann
Philippe Ruiz/Xinhua/PressFocus
10 goli i 12 asyst biorąc pod uwagę wszystkie rozgrywki - chyba nie najgorzej. Bezpośredni udział przy golu co 119 minut? Też raczej nie ma się do czego przyczepić. Biorąc pod uwagę tylko Bundesligę, pod względem liczby asyst w stosunku do 90 minut gry jest na siódmym miejscu w całej lidze, a pod względem asyst oczekiwanych na 90 minut gry (xA/90) nawet na piątym. Leroy Sane jest też w TOP5 całej ligi, jeśli chodzi o udział w liczbie ataków zakończonych zdobyciem gola, a przeliczając te ataki na 90 minut gry, nie ma sobie równych w całej stawce. Taka jest jego prawda liczb. Gdzie zatem leży problem skrzydłowego Bayernu?
Otóż są jeszcze prawda boiska oraz prawda kibica i one mówią, że to piłkarz, który często sprawia wrażenie zniechęconego, przytłoczonego oczekiwaniami. Genialne zagrania przeplata bardzo prostymi pomyłkami, które irytują widzów, zwłaszcza jeśli ci widzowie przypomną sobie, jak wielkie pieniądze w niego zainwestowano. Jego boiskowa mowa ciała odbierana jest w sposób absolutnie negatywny. On chciałby sprawiać wrażenie kogoś, kto nie przejmuje się drobnymi potknięciami, kibice zaś odbierają go jako kogoś, komu w gruncie rzeczy na niczym na boisku nie zależy. No i ta boiskowa niechlujność, która najbardziej cierpliwego kibica Bayernu i reprezentacji potrafi doprowadzić do szewskiej pasji…
Dalsza część tekstu pod wideo

Casus “Zielka”

Ostatnia akcja Niemców w meczu z Węgrami na EURO. Leroy Sane świetnie wyprowadza atak swojej drużyny. Jego depnięcie pozostawia w tyle węgierskich defensorów, a Niemcy wychodzą we trzech na jednego. Wystarczy dograć prostą piłkę do środka i będzie można cieszyć się w wygranej. Ale Sane robi coś niewytłumaczalnego. Ni to uderza, ni to dośrodkowuje, a piłka leci w kierunku narożnika boiska. Symboliczna scena, która w skompresowanej formie zobrazowała cały sezon w jego wykonaniu. Gra Leroya to ciągła walka blasków i cieni. Zachwyt miesza się z irytacją, a podziw z drwiną.
- Gdyby podał tak w C klasie, to by go koledzy z drużyny zlinczowali. W tej ostatniej akcji musisz tylko precyzyjnie dograć piłkę na przedpole bramki i masz dużą szansę na 3:2. A ten wyrąbał ją z prędkością 480 km/h w kierunku chorągiewki… - wypalił po meczu Markus Babbel w jednym z programów studyjnych, analizując opisane wyżej zagranie.
Sane oczywiście zawodzi, ale mam wrażenie, że w jego przypadku mamy do czynienia z casusem naszego Piotra Zielińskiego. Jego nieudane zagrania rzucają się w oczy ze zdwojoną mocą, bo każdy wie, że stać go na magię z piłką przy nodze.
Każda strata, niedokładne podanie czy zmarnowana setka ważą w oczach opinii publicznej w jego przypadku zdecydowanie więcej, niż np. w przypadku Serge’a Gnabry’ego, który przecież też ma sinusoidalną formę. Tyle że to Sane rozbudza wyobraźnię niemieckiego kibica, a nie Gnabry. To od niego oczekuje się boiskowych cudów. To w nim widzi się piłkarza z potencjałem i możliwościami sięgającymi absolutnych szczytów. I to sprawia, że trudno się opinii publicznej oswoić z faktem, że ten talent przecieka mu przez palce. I to właśnie potęguje krytykę, która go spotyka. Tak jak i w przypadku “Zielka” - wszyscy wiedzą, że ma niepospolite zdolności i wszyscy w Niemczech czekają, aż mu wreszcie przeskoczy coś w głowie. No ale jakoś ciągle nie chce przeskakiwać. Jego forma faluje niczym u nastolatka. Tymczasem Sane za chwilę będzie miał bliżej do trzydziestki niż do dwudziestki. To już nie jest żaden wonderkid. To piłkarz, który musi ciągnąć za sobą zespół. Regularnie, nie raz na miesiąc.
Do Sane przykleiła się ta sama łatka, której przez lata nie mógł od siebie odkleić Thiago Alcantara. Mówiono o nim w Niemczech, że to Sommerwetter-Fussballer, a zatem piłkarz od letniej pogody. Kiedy zespołowi idzie i nie ma wielkiej presji wyniku, Leroy - jak Hiszpan - potrafi błyszczeć pełnym blaskiem i pokazywać całą gamę swoich niemałych możliwości. A kiedy trzeba wziąć zespół na plecy i stawić czoła problemom, tak jeden, jak i drugi chowają się za plecami innych. Thiago pozbył się tej stereotypowej okleiny w finale Ligi Mistrzów w 2020 r., kiedy to rozegrał fenomenalną partię z PSG, choć wielu miało wątpliwość, czy umieszczenie go w podstawowym składzie i granie Kimmichem na prawej obronie, to na pewno dobry pomysł, by zatrzymać piekielnie szybkie kontry paryżan. Być może Sane też potrzebuje takiego meczu, którym przełamie stereotypy?

Parasol ochronny znika

Zarzutów wobec Leroya pojawia się w Niemczech sporo, a krytyka spływa na niego zewsząd. Czasem zasłużona i merytoryczna - jednym z głównych zarzutów jest na przykład to, że nie angażuje się należycie w grę defensywną - a czasami absurdalna i przesadzona, która na dodatek nie dotyczy piłki. Dużym echem w Niemczech odbił się jego biały, futrzany płaszcz, ozdobiony jakimiś kolorowymi napisami, w którym paradował podczas jednego ze zgrupowań kadry.
Wypomina mu się też oczywiście tatuaż na plecach, który przedstawia jego samego. Chyba żaden inny niemiecki piłkarz nie przyjmuje dziś tylu cięgów, co on. Skala tej krytyki jest olbrzymia. Biją w niego nie tylko kibice, ale także dziennikarze, szanowani eksperci, czy nawet koledzy z drużyny, jak choćby niedawno Joshua Kimmich. Ba, nawet Hasan Salihamidzic, któremu jak nikomu innemu powinno zależeć na tym, by Sane się odrodził, stawia go pod ścianą i mówi, że okres ochronny właśnie się skończył i nadchodzi dla niego rok prawdy.
No i teraz pojawia się pytanie - jak to wszystko wpłynie na samego zainteresowanego? Niełatwo będzie mu wytrzymać presję oczekiwań. A presję tę - paradoksalnie - dodatkowo potęguje osoba nowego szkoleniowca Bayernu, czyli Juliana Nagelsmanna. Marcel Reif powiedział ostatnio w swoim programie publikowanym przez “Bild”, że Nagelsmann to najlepsza rzecz, jaka mogła się przytrafić Leroyowi na tym etapie jego kariery. Trzeba się oczywiście zgodzić, bo folgując sobie nieco i trywializując - były trener Hoffenheim i Lipska potrafi być niczym Dżepetto i wskrzesić do życia nawet piłkarskie “drewno”. To on wypromował Joelintona, dzięki czemu Hoffenheim mogło go sprzedać na Wyspy za rekordową kwotę. To on sprawił, że Ishak Belfodil grał swój najlepszy futbol w życiu. Nigdy wcześniej, ani nigdy później nie zbliżył się już do tamtego poziomu. To on zabrał Marcela Sabitzera ze skrzydła i zrobił z niego nowoczesną “szóstkę”, przekształcając chimeryczną primadonnę w niezawodnego kapitana “Czerwonych Byków” z Lipska. To wreszcie Nagelsmann wiedział, jak ustawić na boisku Timo Wernera, by ten zaczął wreszcie w pełni wykorzystywać swój potencjał. Dla Leroya praca z Nagelsmannem to szansa, ale też jednocześnie ostatnia deska ratunku. Albo Nagelsmann, albo nikt.
Ja jednak wierzę, że Sane wyjdzie w tym sezonie na prostą. Trzeba pamiętać, że trafił do Bayernu po zerwaniu więzadła krzyżowego i wielomiesięcznej przerwie. Dodatkowo letni okres przygotowawczy przed minionym sezonem był bardzo specyficzny, szczególnie dla piłkarzy Bayernu. Tak naprawdę monachijczycy przygotowywali się do sezonu metodą startową, czyli kolejnymi meczami o stawkę, Kiedy we wrześniu Sane nabierał rozpędu, przytrafił mu się kolejny uraz, który wykluczył go z gry na miesiąc i w natłoku następujących po sobie co trzy dni meczów trudno mu było dojść do optymalnej formy.

Wyzwanie dla Nagelsmanna

Nagelsmann otrzymuje do rąk naprawdę wysokogatunkowy materiał do obróbki, który nawet pomimo słabego w oczach wielu sezonu, potrafił wywrzeć wpływ na grę Bayernu. Oczywiście - przede wszystkim w ofensywie. Sane jest w na czwartym miejscu w zespole pod względem SCA (shot-creating actions). To statystyka uwzględniająca dwie ostatnie akcje ofensywne (drybling, strzał, podanie, wywalczenie faulu) przed oddaniem strzału na bramkę przeciwnika. Ale ważniejsze, że 14 strzałów przygotował swoim dryblingiem. I pod tym względem nie ma sobie równych w zespole.
To niezwykle ważna informacja dla Nagelsmanna, który lubi, gdy jego zespoły trzymają piłkę przy nodze. Z Bayernem zdecydowana większość drużyn będzie grać kompaktowo w niskim pressingu. Aby go rozmontować, trzeba zrobić w danym sektorze boiska przewagę liczebną. A do tego potrzeba wygrania ofensywnego pojedynku, na przykład właśnie poprzez drybling. O tym, że Sane potrafi być w swych ofensywnych poczynaniach efektywny, świadczy jeszcze inna statystyka, a mianowicie GCA (goal-creating actions), która uwzględnia dwie ostatnie akcje ofensywne przed zdobyciem bramki, a więc upraszczając - asystę i asystę drugiego stopnia, jak to się przyjęło w naszym języku. Pod względem tego współczynnika, Sane ustępuje w drużynie jedynie Thomasowi Muellerowi. To pokazuje, że na boisku nie jest egoistą, potrafi współpracować z kolegami z drużyny i dostrzec ich ustawionych na lepszych pozycjach. Nagelsmann powinien zrobić z tego użytek.
Leroyowi wytyka się też często, że nie angażuje się on w pracę defensywną. Ale to nie do końca prawda. Nie jest z tym elementem aż tak źle. Pod liczby względem liczby doskoków pressingowych wykonanych w całym sezonie w Bundeslidze, Sane ustępuje w Bayernie jedynie Muellerowi i Kimmichowi. Bardzo dobrze wypada też pod względem odbiorów w atakowanej tercji (15). Tutaj jest słabszy od Muellera (17), choć bardzo nieznacznie, a wyprzedza za to innych skrzydłowych Bayernu - Jamala Musialę (12), Gnabry’ego (11), czy Kingsleya Comana (2). Problemy pojawiają się w tercjach środkowej i defensywnej. To obszar do poprawki. Kiedy przeciwnik ma piłkę na własnym przedpolu, Sane pokazuje aktywność w defensywie. Kiedy zaś rywal wychodzi spod presji, reprezentant Niemiec staje się dla drużyny praktycznie bezużyteczny. Nagelsmann musi zatem nauczyć go bronić także bliżej własnej bramki, a nie tylko w tercji atakowanej. Ale młody szkoleniowiec Bayernu jest w pełni świadomy tego, z kim przyjdzie mu pracować:
- Leroy ma potężne umiejętności, jest niezwykle szybki i należy do najlepszych piłkarzy w sytuacjach 1 na 1 ze względu na kapitalny drybling. Tacy piłkarze są potrzebni do gry na małej przestrzeni. Ale ja nie jestem czarodziejem. Muszę mu pokazać podczas treningu, w jakich obszarach boiska powinien się poruszać, by jego liczby poszły w górę. Jestem przekonany, że w nowym sezonie zobaczymy zdecydowanie lepszego Leroya. Ale wiele zależy od niego. Ja mogę mu zaproponować odpowiedni trening, mogę go zmotywować i pokazać właściwą drogę rozwoju. Ale tę drogę musi on przebyć sam.
I w zasadzie nic więcej nie da się do tej wypowiedzi dodać. Sane ma potencjał na bycie piłkarskim gigantem. Umiejętności mu wcale nie brakuje. Problemem w jego przypadku nie są nogi, tylko głowa i serce. Jeśli Nagelsmannowi uda się do nich dotrzeć, Bayern zyska piłkarza, na którego czekał od czasów Robbena i Ribery’ego .Jestem o tym przekonany. Nie będzie to łatwe, bo i sam Guardiola nie do końca okiełznał trudny mental kędzierzawego skrzydłowego. Ale Nagelsmann lubi wyzwania. I potrafi sobie z nimi radzić.

Przeczytaj również