Na boisku skompromitowała się kadra, na konferencji Karol Linetty. Ręce opadają

Na boisku skompromitowała się kadra, na konferencji Karol Linetty. Ręce opadają
Piotr Matusewicz / Pressfocus
Jesteśmy niecałe 48 godzin po meczu ze Słowacją. Mamy prawo być rozgoryczeni, mamy prawo dalej mieć w sobie zadrę. Co więcej - dziwne byłoby, gdybyśmy podchodzili już na luziku do meczu z Hiszpanią, który dopiero za 3 dni. Ale Karol Linetty ma jakby inne podejście.
Polska to naród żyjący historią. To już mamy we krwi. Tyle świąt narodowych, tyle tradycji zostało nam z dawnych czasów. I czy coś w tym złego? Nie, to nasza specyfika. Dużo pamiętamy. Tak samo w piłce - lubimy historię lat 1972-1982. Dzięki temu legendy Włodzimierza Lubańskiego, Zbigniewa Bońka, Grzegorza Laty i wielu innych piłkarzy pozostają niezakurzone w pamięci kibiców.
Dalsza część tekstu pod wideo
Ale jako Polacy, chociaż możemy sądzić, że narzekamy za dużo i kierujemy się emocjami, w tym swoim wspominaniu jesteśmy obiektywni. Bo kiedy jest źle, to pali się grill, ale gdy rodzi się trochę nadziei w naszych piłkarskich zmaganiach, jak podczas Euro 2016, to wracamy do tego ile się da. I tak od pięciu lat.
Co więcej - nawet z kadencji Adama Nawałki częściej mówimy o ćwierćfinale na mistrzostwach Europy niż o blamażu z Senegalem i Kolumbią oraz kabarecie z Japonią w 2018 roku.
Wspominamy jak Pedro Pauleta kręcił Tomaszem Hajto w Korei. Jak Jerzego Dudka na mundial nie wzięli i Paweł Janas nie wybronił się ze swoich wyborów na mundial w Niemczech. Wspominamy jak Roger Guerreiro strzelił gola ze spalonego w Austrii, ale my wypadliśmy tak blado, że z debiutu na Euro wracaliśmy po trzech meczach. Wspominamy Franciszka Smudę, któremu najlepiej na naszym Euro 2012 wyszło losowanie grupowych rywali, a i to nie wystarczyło.
I do cholery, mamy święte prawo to wszystko wspominać. A tym bardziej ostatni poniedziałek.
Tymczasem na konferencji prasowej dziennikarze słyszą od rzecznika prasowego reprezentacji, że mecz ze Słowacją jest już zakończony i jest zalecenie pytań o przyszłość. Oliwy do ognia dolał też zdecydowanie Karol Linetty swoimi miałkimi wypowiedziami.
Oczywiście trzeba podkreślić też to, że we wtorek, mimo moralnego kaca, Grzegorz Krychowiak pojawił się na konferencji prasowej i wziął na klatę wszystko, co wiązało się z byciem naszym najgorszym zawodnikiem spotkania ze Słowacją. Brawa dla ’’Krychy”, pokazał charakter i chciał na tej konfie być szczery wobec kibiców.
Pech chciał, że podczas Euro spotkania piłkarzy z mediami są codziennie. Wychodzi dziś na konferencję Karol Linetty i zaczyna się katastrofa. Gola strzelonego przez Milana Skriniara widzieliście pewnie po 10 razy. Karol Linetty gada tak, jakby nie patrzył na ten strzał nawet na żywo, mimo że był na murawie. Oto jego słowa:
- Wiemy, że tracimy dużo bramek po stałych fragmentach gry, ale wczoraj mieliśmy pecha. Milan Skriniar był dobrze blokowany i mieliśmy pecha, że zdołał dobrze przyjąć piłkę.
A to rzeczywistość:
My nie mamy internetu, telewizorów, powtórek, żeby wmawiać nam taki kit? Ale Karol Linetty leci dalej.
Linetty: Wczoraj zamknęliśmy ten temat Słowacji odprawą, wiemy co zrobiliśmy źle i dzisiaj przygotowujemy się na Hiszpanię.
Dziennikarz: Była analiza i co przede wszystkim według pana robiliście źle?
Linetty: Analizowaliśmy w własnym gronie, no… Wiemy co robiliśmy źle, musimy to poprawić i przygotowaliśmy się na Hiszpanów.
Dziennikarz: Ale co zrobiliście źle? Zabrakło energii, wiary? Motywacji?
Linetty: Nie, myślę, że energia i wiara była, bo nawet w dziesiątkę doszliśmy do sytuacji bramkowej. Trochę tego szczęścia zabrakło i niestety jesteśmy źli po tej porażce.
Tu wideo, żebyście nie myśleli, że coś źle czytacie. Ale po wideo i tak będziecie mieć wrażenie, że się przesłyszeliście.
”Trochę tego szczęścia zabrakło i niestety jesteśmy źli po tej porażce”. Reprezentant Polski po przegranej w fatalny stylu ze Słowacją pytany 3 razy o wnioski z analizy pomeczowej mówi, że zabrakło szczęścia. Opadają nam ręce.
Żeby było jasne - trochę nam tego Linettego szkoda. Jest już na trzecim turnieju mistrzowskim, w końcu debiutuje na boisku, strzela gola, który dał nam nadzieję. Ale jak on może wypowiadać się w ten sposób z uśmiechem na twarzy?
Nie wątpimy, że Robert Lewandowski chodzi i klnie pod nosem. To dla nas jasne, że Kamil Glik, Bartosz Bereszyński, Mateusz Klich i praktycznie cała drużyna jest zła po poniedziałku. Że pragnie pokazać z Hiszpanią, jak bardzo będzie walczyć o byt na tych mistrzostwach. Ale w poniedziałek nasza reprezentacja zagrała tak, że swoje jeszcze musi posłuchać i powiedzieć. Tego oczekują wszyscy. A dzisiejsza konferencja temu nie służyła.

Przeczytaj również