Jak się kontuzjować w absurdalny sposób? Pies-kibol, łoś, obrączka, wiertarka. TOP urazów głupich i głupszych

Jak się kontuzjować w absurdalny sposób? Pies-kibol, łoś, obrączka, wiertarka. TOP urazów głupich i głupszych
screen z youtube.com
Piłkarze doznają najczęściej kontuzji w czasie meczu lub treningu. Rzadziej dochodzi do tego poza boiskiem, ale kiedy już tak się stanie, dotyczy to bardzo ciekawych historii. Atak psa-kibola, łosia, zerwanie palca przez obrączkę czy też leczenie stopy wiertarką – nie, to nie scenariusz filmu komediowego. Właśnie w taki sposób zawodowi piłkarze wykluczali się z gry. Zapraszamy do zestawienia najbardziej absurdalnych kontuzji w historii piłki nożnej.

W domu ludzie umierają lub odnoszą głupie kontuzje

Dalsza część tekstu pod wideo
Zacznijmy od zawodników, którzy doznali kontuzji nie wychodząc nawet z domu. Wielu piłkarzy lubi sobie pograć na konsoli. Do tego grona można było zaliczyć również Alessandro Nestę. Pewnej nocy znakomity włoski obrońca nie mógł przerwać swoich wariacji na PlayStation. Ostatecznie doprowadziło to do zerwania ścięgna w lewym kciuku.
Potrzebna była nawet operacja, a stoper pauzował przez miesiąc. Andrea Pirlo przyznał w swojej autobiografii, że w dniu finału MŚ w 2006 r. grał wcześniej na PlayStation. Całe szczęście, że zrobił to z umiarem i poprowadził później Włochów do tytułu.
Niemiłą przygodę z konsolą przeżył również Rio Ferdinand. W czasach gry dla Leeds, Anglikowi chyba wyraźnie brakowało wrażeń na boisku, ponieważ bardzo umiłował sobie wielogodzinne rozgrywki w Pro Evolution Soccer. Podczas jednej z gier zbyt długo opierał nogę o stolik kawowy. Skończyło się to nadwyrężeniem ścięgna w kolanie.
Domowymi kontuzjami mogą "pochwalić się" również Robbie Keane, Carlo Cudicini, David Seaman, czy też David James. Co łączy słynnego Irlandczyka i grupę wspomnianych bramkarzy? Wszyscy doznali urazu sięgając po telewizyjnego pilota. Szczególnie źle wspomina to Keane, który jako piłkarz Wolverhampton musiał odpocząć od gry przez dłuższy czas z powodu złamanej chrząstki w kolanie.

Miej oczy szeroko otwarte, a nawet zamknięte

Pełna koncentracja jest często kluczem do sukcesu i… sposobem na uniknięcie kontuzji. Może potwierdzić to Jari Litmanen. W 2005 roku uszkodził rogówkę, a winowajcą okazała się... puszka coli, którą otwierał dyrektor sportowy Malmo. W kierunku Fina wyleciał metalowy element, który służy do otwierania popularnego napoju. Litmanen potrafił wiele razy w karierze uniknąć ostrych wślizgów obrońców, ale we wspomnianej sytuacji był bezradny.
O podobnym pechu mógł mówić dwa lata wcześniej David Beckham. Po porażce Manchesteru United w FA Cup doszło do spięcia między angielskim skrzydłowym i sir Alexem Fergusonem. Wściekły trener kopnął w buta, który znajdował się między nim, a jego zawodnikiem. Niefortunnie but uderzył Beckhama tuż nad okiem wywołując poważne rozcięcie. Na szczęście koledzy powstrzymali rozdrażnionego Anglika przed rewanżem. Kilka miesięcy później Beckham pakował już walizki do Madrytu.
Niemiłą historię związaną z kontuzją oka przeżył również Milan Rapaić. 49-krotny reprezentant Chorwacji był drodze na przedsezonowy mecz Hajduka Split. Niestety nie zdołał w nim zagrać, a co więcej opuścił cały początek sezonu. Powód? Na lotnisku wbił sobie kartkę pokładową w oko. Bez wątpienia musiał mieć później uraz do podróży samolotem.

Nie zadzieraj ze zwierzakiem!

Mówi się, że pies to najlepszy przyjaciel człowieka. Nie można się z tym jednak zgodzić, kiedy mamy do czynienia z psem kibolem, który dokonuje wtargnięcia na boisko. Przekonał się o tym w 1970 r. szkocki bramkarz Chic Brodie.
Czworonóg ukąsił golkipera, a ten odniósł kontuzję kolana. "Pies był być może mały, ale okazał się solidny" – wspominał Brodie. Solidny na tyle, że Szkot nie zagrał już nigdy w piłkę. Na emeryturze został taksówkarzem. W tym zawodzie ryzyko ataku psa jest z pewnością dużo mniejsze.
Zwierzęta potrafiły atakować bramkarzy nie tylko z ziemi, ale również z powietrza, tak jak w historii Neila Edwardsa. W 2004 r. mecz pomiędzy Rochdale, a Scunthorpe został opóźniony z powodu urazu, który odniósł wspomniany golkiper. Edwards podjął się bowiem próby usunięcia z boiska kanadyjskiej gęsi. Ptak nie dawał za wygraną i dziabnął zawodnika w ramię.
Przeciwnika dużo większego kalibru napotkał na swojej drodze Sven Grondalen. Były norweski piłkarz szykował się do kolejnego występu w reprezentacji narodowej. Dla utrzymania kondycji udał się na standardowy jogging. Niespodziewanie został zaatakowany przez łosia, który wyłonił się z pobocza. Nie doszło do tragedii, ale Grondalen musiał odpuścić sobie wspomniany mecz.
Tyle szczęścia nie miał w 1995 r. pewien indonezyjski piłkarz. Do ośrodka treningowego jego zespołu wtargnęły świnie. Nie znamy szczegółów ich ataku, ale był on na tyle brutalny, że 25-letni zawodnik zmarł.

Małe dzieci, ale poważne urazy

Małe dzieci to mały problem, ale też często poważne urazy. W 2006 r. napastnik Sunderlandu Kevin Kyle został ojcem. Bardzo poczuwał się do tej roli, opiekując się troskliwie swoim synem. Radził sobie znakomicie aż do pewnego bardzo przykrego incydentu. Podczas wspólnej wizyty w kuchni, malec zaczął się mocno wiercić i popchnął w kierunku ojca dzbanek z gorącą wodą.
W ten sposób Kyle doznał poparzenia jąder i uda. Z tych bardzo bolesnych powodów musiał opuścić najbliższy mecz Sunderlandu. Rzecznik prasowy "Czarnych Kotów" przyznał, że przez następne kilka dni piłkarz chodził jak John Wayne.
Ciężkie chwile w temacie dzieci przeżył również zawodnik Oxfordu Adam Chapman. Pomocnik gotował mleko dla swojego potomka. Po zakończeniu procedury wlał płyn do butelki, a następnie profilaktycznie postanowił ją wstrząsnąć. Zapomniał jednak dobrze wszystko dokręcić. Skończyło się poparzeniem klatki piersiowej, a najbardziej ucierpiał sutek piłkarza, który został całkowicie spalony. Chapman wykazał się jednak wielkim hartem ducha i już na drugi dzień wziął udział w wygranym meczu.
O sporym pechu mógł mówić także pomocnik Leeds David Batty. Mając już problem z więzadłem kolanowym, doznał kolejnej kontuzji z powodu swojej córki. Dwuletnia dziewczynka przejechała bowiem po jego ścięgnie Achillesa trzykołowym rowerkiem.

Hity nad hitami – wiertarka, obrączka, seks i skrzydełka kurczaka

Darius Vassell może kojarzyć się najbardziej z niestrzelonym karnym w serii jedenastek ćwierćfinału EURO 2004 pomiędzy Anglią i Portugalią. Rok wcześniej napastnik doznał jednak dużo bardziej upokarzającej porażki. Vassell chciał usunąć pęcherz, który powstał na jego dużym palcu u stopy. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie zdecydował się zrobić tego przy pomocy wiertarki. Palec został zainfekowany, a ostatecznie piłkarzowi musiano usunąć odcinek paznokcia.
Niezwykle brutalne chwile w barwach Servette FC przeżył w 2004 r. Paulo Diogo. Szwedzki napastnik o portugalskich korzeniach wziął ślub na kilka dni przed feralnym meczem z FC Schaffhausen. W 87 minucie po zaliczeniu asysty zdecydował się na żywiołowe świętowanie razem z kibicami. W trakcie wskakiwania w trybuny obrączka piłkarza zaczepiła się o metalowe ogrodzenie.
Finalnie Szwed stracił przez to pół palca. Wił się w agonii, a mecz został przerwany na kilka minut, ponieważ stewardzi szukali drugiej połowy palca napastnika. Tragikomiczne jest to, że sędzia główny pokazał piłkarzowi żółtą kartkę za nadmierne świętowanie. Ostatecznie Diogo musiał poddać amputacji reszty serdecznego palca.
Skrzydełka kurczaka potrafią być niebezpieczne nie tylko ze względu na powodowanie otyłości. Wie coś o tym doskonale Ivano Bonetti. W lutym 1996 r. zespół Włocha, angielskie Grisby przegrało na wyjeździe z Luton 3:2. Wściekły trener Brian Lewis postanowił znaleźć kozła ofiarnego zaistniałej sytuacji.
Padło na Bonettiego, co doprowadziło do burzliwego starcia w szatni. Lewis postanowił rzucić we włoskiego pomocnika pierwszą rzeczą, która wpadła mu w rękę. Okazał się nią talerz ze skrzydełkami kurczaka, który wylądował na twarzy Bonettiego. Włoch doznał w ten sposób złamania kości policzkowej.
W tym hitowym zestawieniu nie może zabraknąć również Kevina Prince’a Boatenga. W czasach gdy dla Milanu, ofensywny pomocnik uskarżał się często na problemy z udem, które wykluczały go z gry na dłuższy czas. Głos w tej sprawie postanowiła zabrać dziewczyna piłkarza. Wyznała ona, że częste nieobecności jej partnera na boisku wynikają z ich życia seksualnego. Para miała bowiem uprawiać seks od 7 do 10 razy w tygodniu.
Można więc śmiało stwierdzić, że partnerka stanowiła dla Boatenga dużo większe wyzwanie niż rywale na boisku.
***
Głupota nie zna granic. Jak więc widzicie, w piłce można odnieść kontuzje w przeróżny sposób. Chociaż wszyscy wymienieni zawodnicy zaciskali zęby i w większości przypadków kontynuowali kariery, to nie powtarzajcie ich wyczynów. Niech opisane przygody będą dla wszystkich przestrogą, aby zachować czujność i rozwagę nawet w bardzo banalnych sytuacjach. Dajcie znać, czy i Wam jakieś absurdalne historie przychodzą do głowy.

Przeczytaj również