Jerzy Brzęczek nie musi drżeć o posadę. Zmiany na mecz z Bośnią i Hercegowiną [PRZYPUSZCZALNY SKŁAD]

Jerzy Brzęczek nie musi drżeć o posadę. Zmiany na mecz z Bośnią i Hercegowiną [PRZYPUSZCZALNY SKŁAD]
Marco Iacobucci EPP / shutterstock.com
Reprezentacja Polski znajduje się w elicie niechlubnego rankingu Ligi Narodów. Jako jedna z trzech drużyn nie wygrała jeszcze spotkania rywalizując w elicie w dwóch edycjach. Czy spotkanie z Bośnią i Hercegowiną zmieni status Biało-Czerwonych? Jerzy Brzęczek zrobi sporo roszad w składzie przed pierwszym gwizdkiem w Zenicy.
Tegoroczne zmagania to dopiero druga edycja w historii Ligi Narodów, która ograniczyła do minimum mecze towarzyskie na poziomie międzynarodowym. Dzięki wysokiemu miejscu w rankingu, po udanych mistrzostwach Europy w 2016 roku, wystartowaliśmy w najwyższej lidze. Trafiliśmy do grupy z Portugalią i Włochami, ale w czterech meczach zebraliśmy tylko dwa punkty.
Dalsza część tekstu pod wideo

Między Niemcami a Islandią

Gdyby nie zmieniły się zasady i grupy nie zostały powiększone do czterech zespołów, obecnie rywalizowalibyśmy w Lidze B. Dzięki korekcie formatu przez UEFA, pozostaliśmy na najwyższej półce. Wskoczyły na nią Dania, Szwecja, Ukraina oraz Bośnia i Hercegowina - nasz dzisiejszy rywal.
Do tej pory w Lidze A nie wygrały tylko trzy zespoły, które rywalizowały w niej także w 2018 roku. To Polska, Islandia i Niemcy. Zdecydowanie największym zaskoczeniem jest obecność w tym gronie podopiecznych Joachima Löwa.
Niemcy rozegrali już sześć meczów i ani razu nie zanotowali kompletu punktów. W niedzielę zremisowali ze Szwajcarią 1:1. Kilka dni wcześniej w ostatniej akcji meczu zwycięstwo zabrali im Hiszpanie.
Islandia jest zdecydowanie najgorszym przedstawicielem elity Ligi Narodów, bo do tej pory w pięciu meczach nie wywalczyła nawet punktu. Zdobyła jedną bramkę. Przegrywała mecze ze Szwajcarią i Belgią w poprzedniej edycji, a w obecnej z Anglią. Jutro mierzy się ponownie z Kevinem De Bruyne i spółką. Trudno spodziewać się innego wyniku niż kolejna przegrana.
Polska ma dziś szansę wypisać się z tego wąskiego grona. Łatwiejszego rywala niż Bośnia i Hercegowina w Lidze Narodów nie będzie. Oczywiście, każdego przeciwnika trzeba szanować. Zwłaszcza, że podopieczni Dudana Bajevicia zremisowali ostatnio z Italią 1:1.

Druga rocznica. Brzęczek bezpieczny

Jerzy Brzęczek zebrał mnóstwo krytyki za spotkanie w Amsterdamie. My wnikliwie przeanalizowaliśmy potyczkę z Holandią TUTAJ. Selekcjoner obchodzi dziś drugą rocznicę swojej pracy z kadrą.

Przejął zespół w trudnym momencie - po nieudanym mundialu w Rosji. Pierwsze spotkanie w Bolonii przeciwko Włochom dało pozytywny impuls, ale wraz z kolejnymi meczami entuzjazm spadał.

Dopiero udane el. ME poprawiły morale, choć selekcjonerowi ciągle obrywało się za styl jaki prezentuje drużyna. Punkty się zgadzały, ale wiele meczów w kwalifikacjach wygrywaliśmy w dużych męczarniach. Nie było widać postępu w grze. Bardzo rzadko potrafiliśmy zdominować rywali. Nawet tak słabych jak Macedonia czy Łotwa.
Z tego co słyszymy Brzęczek ma twardą skórę. Sam radzi sobie nieźle z potężną falą negatywnych emocji. Bardziej martwi się o swoich bliskich, którzy czytają często obraźliwe komentarze. Takie mamy czasy, gdzie każdy może wyrazić swoją opinię w internecie i wielokrotnie nie jest to konstruktywna krytyka. Selekcjoner musi patrzeć na to z dystansem. Jest na jednym z najbardziej eksponowanych stanowisk w kraju. Ale jego rodzinie, co zrozumiałe, na pewno trudniej zdystansować się do wygłaszanych w narodzie opinii.
Wystarczy wziąć pod lupę histerię, jaką wywołały słowa Brzęczka po piątkowym spotkaniu o byciu zadowolonym. Jednak mocno wyciągnięte z kontekstu, bo odnosiły się do gry w fazie defensywnej przy czym trener zwrócił uwagę, że nie funkcjonowało u nas zagranie do przodu. Ale taka wypowiedź wystarczyła, żeby mocno się jej uczepić i trzymać aż do dziś. Oczywiście selekcjoner sobie nie pomógł. Tuż po meczu - gdy jest jeszcze dużo emocji i trudno o czytelną ocenę z poziomu murawy - powinien ostrożniej dobierać słowa.
Brzęczek do tej pory prowadził reprezentację w siedemnastu meczach. Pod jego wodzą Biało-Czerwoni wygrywali osiem razy, czterokrotnie remisowali i pięć razy przegrali. Identyczny bilans miał Waldemar Fornalik, który nie awansował z kadrą na mistrzostwa świata w 2014 roku. Adam Nawałka miał nieco lepszy bilans - osiem zwycięstw, sześć remisów i trzy porażki - a na koncie awans do ME i MŚ, ćwierćfinał EURO oraz zakończenie udziału w mundialu na fazie grupowej.
Selekcjoner dostaje w przestrzeni publicznej mocne chłosty łącznie z tym, że wielu chętnie wręczyłoby mu dymisję. Ale Zbigniew Boniek trzyma nerwy na wodzy. Mimo marnego stylu kadra wypełnia najważniejsze zadania i szykuje się do turnieju finałowego na Starym Kontynencie. Zapytaliśmy w PZPN-ie i na razie nie ma mowy o zmianie sztabu szkoleniowego.
Brzęczka obowiązuje kontrakt. Ma dokończyć swoją misję. A ta opiera się na EURO w przyszłym roku, gdzie celem minimum jest wyjście z grupy (przeciwnikami będą Hiszpanie, Szwedzi i jeden ze zwycięzców baraży).
Wyobrażamy sobie, że zmagania w Lidze Narodów nie naruszą specjalnie jego pozycji. W marcu rozpoczynają się jednak eliminacje do mundialu w Katarze. Ciekawe, jak w tej wyjątkowej sytuacji, gdy kwalifikacje ruszają tuż przed innym turniejem, i są bezpośrednim przygotowaniem do niego, zachowałby się PZPN, gdyby wyniki były naprawdę złe.

Zmiany w składzie. Lepszy czas Rybusa?

Brzęczek najlepiej uczciłby swoją rocznicę zwycięstwem z Bośnią i Hercegowiną. Komplet punktów na pewno poprawiłby nastrój przed ponownym zgrupowaniem kadry w październiku. W niedzielę zapowiedział, że dokona kilku zmian w składzie.
W bramce zobaczymy Łukasza Fabiańskiego. Tu nie ma co szerzej analizować tego posunięcia. Wojciech Szczęsny niczego nie zawalił z Holendrami. Selekcjoner już wcześniej rotował między dwoma doświadczonymi golkiperami. Ich pozycja w drużynie jest niezmienna od lat.
Szczerze mówiąc dobrze byłoby zobaczyć, jak na tym poziomie radzi sobie chociażby Bartłomiej Drągowski. O reprezentacyjnej jakości Szczęsnego i Fabiańskiego nikt nie musi przekonywać, a walka w kadrze między pozostałymi bramkarzami toczy się o pozycję nr 3.
W ataku zagra Arkadiusz Milik. W Amsterdamie zaczął Krzysztof Piątek, także przez kilkudniowe przeziębienie napastnika Napoli. 26-latek pojawił się na boisku z ławki i był tak samo bezradny jak jego kolega. Rola snajperów w tym meczu ograniczała się niestety do samotnego zaczepiania obrońców Oranje, bo sytuacji w tym meczu mieliśmy zaledwie dwie.
Na lewej stronie swoją szansę dostanie Maciej Rybus. To chyba jedna z najważniejszych korekt. Piłkarz Lokomotiwu Moskwa był do tej pory piłkarzem drugiego planu u obecnego selekcjonera. Rozegrał zaledwie 100 minut przez dwa lata - także z powodu urazów.
W Polsce jak bumerang wraca dyskusja, kto powinien grać po lewej stronie. Arkadiusz Reca nie przyjechał na wrześniowe zgrupowanie z powodu urazu. Bartosz Bereszyński był najczęstszym wyborem Brzęczka na tę pozycję. Generalnie trzymał poziom, ale momentami, jak przy akcji bramkowej Holendrów, wychodziły nawyki prawego obrońcy. Piłkarz sam mówił, że woli rywalizować o pozycję po drugiej stronie - ze swoim dobrym kolegą, Tomaszem Kędziorą.
Rybus może tym występem zbudować sobie pozycję u selekcjonera. W klubie ma stabilną sytuację od wielu lat, ale w kadrze ostatnie dwa są właściwie do zapomnienia. Patrząc jeszcze szerzej - urazy i rehabilitacje zabrały mu mnóstwo minut w koszulce z orzełkiem.
Od początku 2016 roku Biało-Czerwoni rozegrali 46 meczów. Rybus nie zagrał w 31 z nich! Między innymi ominęło go EURO 2016. Mundial zapamięta przez pryzmat przejażdżki na karuzeli, na jaką wsadził go Cuadrado w spotkaniu z Kolumbią. Po MŚ w Rosji nastąpiła ogromna wyrwa w reprezentacyjnym życiorysie. Dwa występy - 20 minut z Macedonią i 80 minut z Łotwą. Rybus pewnie sam miałby problem, aby odszukać w pamięci swoje naprawdę solidne spotkanie w kadrze.
Na środku defensywy raczej nie zobaczymy od pierwszej minuty debiutanta Sebastiana Walukiewicza, ale słyszymy, że może pojawić się na murawie od początku drugiej połowy. Do podstawowego składu powinien wrócić Kamil Grosicki. „Grosik” od lat ma pewne miejsce w kadrze, choć jego liczby wraz z upływem lat są mniej imponujące:
  • el. EURO 2016: 4 gole i 5 asyst
  • el. MŚ 2018: 3 gole i 3 asysty
  • el. EURO 2020: 1 gol i 3 asysty
Kamil Jóźwiak będzie coraz mocniej naciskał na 32-latka, ale to naturalna kolej rzeczy.
W podstawowej jedenastce, podobnie jak pod koniec eliminacji, wybiegnie Jacek Góralski. Co oznacza, że selekcjoner nastawia się na twardą walkę w środku pola. "Góral" dobrze wypadł w spotkaniu kończącym kwalifikacje ze Słowenią. Strzelił pierwszego gola w kadrze. Jego obecność daje też więcej swobody Grzegorzowi Krychowiakowi, który może dać więcej w grze do przodu jak w Lokomotiwie Moskwa.

Dać więcej radości

Dziś w Zenicy chcielibyśmy zobaczyć zespół z pomysłem na grę do przodu. Więcej utrzymania się przy piłce, prowadzenia gry i kreowania. Jedenastka wydaje się nieco bardziej nastawiona ofensywnie. Rywal to tez nie ta sama półka co Holandia, ale tak naprawdę wiele zależy od nastawienia. Nie personalia, a plan na spotkanie mają większe znaczenie.
Biało-Czerwoni w Amsterdamie byli nastawieni na postawienie zapory przed polem karnym. Nie interesowało ich wyższe podejście do przeciwnika. Wiemy już doskonale, że zespół Brzęczka potrafi skutecznie bronić. W eliminacjach zaprezentowaliśmy jedną ze szczelniejszych defensyw. Statystyki straconych goli, liczba fauli, odbiorów i pojedynków to czołówka europejska. Podobnie jak liczba strat, czas utrzymania się przy piłce i niedokładnych zagrać na trzydziesty metr od bramki rywala.
Miejmy nadzieję, że dziś nie tylko wynik, ale także styl wreszcie będzie cieszył oko. Ten zespół potrzebuje pozytywnego impulsu jak paliwa. Możemy tkwić w przekonaniu, że długofalowy cel jest najważniejszy. Ale reprezentacja z takim potencjałem - może nie dającym stałego miejsca w TOP 10 kontynentu, ale predysponującym ją do takich aspiracji - powinna dawać więcej radości.

Kibice chcieliby zobaczyć odrobinę fajerwerków po tak długiej przerwie. Fani mogą narzekać, selekcjoner czy piłkarze mogą czuć się niekochani, ale potem i tak fani siadają przed telewizorem ściskając za nich kciuki.
Obyśmy wszyscy późnym wieczorem poczuli się nieco lepiej. Bo jeśli z Bośnią i Hercegowiną także będą męczarnie i bezbarwne 90 minut okradzione z akcji bramkowych, to z kim i kiedy miałoby być lepiej?

PRZYPUSZCZALNY SKŁAD NA MECZ Z BOŚNIĄ I HERCEGOWINĄ:

Łukasz Fabiański - Maciej Rybus, Jan Bednarek, Kamil Glik, Tomasz Kędziora - Grzegorz Krychowiak, Jacek Góralski - Kamil Grosicki, Piotr Zieliński, Sebastian Szymański - Arkadiusz Milik

Przeczytaj również