Jest ryzyko, jest zabawa. Haaland, Nunez zaczynają nową erę w City i Liverpoolu

Jest ryzyko, jest zabawa. Haaland, Nunez zaczynają nową erę w City i Liverpoolu
Twitter.com/ManCity / Twitter.com/LFC
Po kilku latach grania bez klasycznych, środkowych napastników Manchester City i Liverpool niemal w tym samym momencie wydały potężne pieniądze na dwie najbardziej rozchwytywane "dziewiątki" na świecie. Transfery Erlinga Haalanda i Darwina Nuneza to otwarcie nowego rozdziału ich pasjonującej rywalizacji.
"Niebiańskie połączenie" - tak "The Athletic" widzi Erlinga Haalanda w Manchesterze City i nie chodzi tylko o kolor koszulek. Alan Shearer na łamach tego portalu zapowiada, że Norweg strzeli w City 40 goli w sezonie i że "bez klasycznego środkowego napastnika byli już niezwykle mocnym zespołem, a z nim będą prawie doskonali".
Dalsza część tekstu pod wideo
Do takiego wniosku musiał dojść też sam Haaland po serii rozmów z Pepem Guardiolą, w których ten opisywał mu jak widzi jego rolę w swojej drużynie. Nie ma przypadku w tym, że przez cały zeszły rok tak bardzo chciał sprowadzić Harry'ego Kane'a - snajpera, który równie dobrze co w polu karnym, czuje się w grze kombinacyjnej z partnerami albo schodząc głęboko do rozegrania.
Haaland pod tym względem nie jest jeszcze tak dobry, ale Guardiola jest przekonany, że zawsze coś wymyśli i zdoła tak ułożyć zespół, by wydobyć z młodej gwiazdy to, co najlepsze. City wraca do gry z klasyczną "dziewiątką" po dwóch latach przerwy. Wcześniej przez 10 lat miało w ataku Sergio Aguero, który - dopóki był zdrowy - strzelał u Guardioli równie dużo goli co wcześniej.
Teraz mistrzowie Anglii będą mieli nawet dwóch środkowych napastników, bo już w styczniu zapewnili sobie transfer Juliana Alvareza. Rówieśnik Haalanda po wiośnie w River Plate stanie przed zadaniem potwierdzenia wielkiego talentu w Europie, choć zapewne będzie wprowadzany do zespołu spokojniej niż Norweg, który potwierdzał wysoką skuteczność wszędzie, gdzie grał.

Czas dużych przemian

Takie wyzwanie stoi też przed Darwinem Nunezem. Urugwajczyk był droższy niż Haaland, ale ma nikłe doświadczenie poza ligą portugalską. Z drugiej strony, w Lidze Mistrzów pokazywał, że błyszczy też na większej scenie, a niedawny transfer Luisa Diaza z Porto utwierdził Liverpool w przekonaniu, że przeskok z Liga Portugal do Premier League może być bezbolesny. Nie ma też przypadku w tym, że w ostatnich latach o Darwina mocno zabiegały Brighton, West Ham i Manchester United.
City i Liverpool zwykle trafiają z tak dużymi, kosztownymi transferami (Guardiola upiera się nawet, że pierwszy rok Jacka Grealisha był udany i liczby nie oddają wszystkiego), ale przyjście Nuneza oznacza, że Liverpool ryzykuje czymś więcej niż tylko potencjalnym niedopasowaniem nowego piłkarza do dotychczasowego stylu gry. Wydaje się, że Juergen Klopp chce właśnie zmienić cały styl wokół nowej "dziewiątki" albo przynajmniej wypracować równowartościową alternatywę dla systemu 4-3-3, którym The Reds grali w 300 z 348 meczów pod jego wodzą.
"The Athletic" przewiduje, że w nowym sezonie Niemiec chce częściej zaskakiwać rywali ustawieniem 4-2-3-1 z Nunezem na szpicy, Salahem i Diazem na skrzydłach i Roberto Firmino w roli ofensywnego pomocnika (byłby to dla niego powrót na pozycję, na której grał na początku pobytu na Anfield). Wszystko po to, by zwiększyć różnorodność, częściej atakować środkiem i by jak najlepiej obsługiwać swojego nowego snajpera.
Na taki system przeszedł w ostatnich 20 minutach meczu ostatniej kolejki zeszłego sezonu z Wolves, gdy Liverpool męczył się i remisował 1:1. Po wejściu Firmino wygrał 3:1. Tego sameo manewru spróbował w finale Ligi Mistrzów z Realem, ale głęboko broniący się Królewscy dali radę utrzymać wynik. Po meczu Carlo Ancelotti stwierdził, że "stosunkowo łatwo było przygotować zespół na mecz z Liverpoolem, bo ten zawsze gra tak samo". Najwyraźniej Klopp i jego sztab chcą to zmienić.

Nie ma sentymentów

To też sugerują dotychczasowe ruchy transferowe The Reds. Oprócz Nuneza ściągnęli tylko Fabio Carvalho z Fulham, który może rywalizować z Firmino o miejsce na "10" i Calvina Ramsaya z Aberdeen, który będzie szykowany na zmiennika Trenta Alexandra-Arnolda. Według lokalnych reporterów, nie ma w planach więcej transferów do klubu. Skoro klub nie rozgląda się za nowym środkowym pomocnikiem, to wydaje się, że nie będzie ich potrzeba aż trzech w wyjściowej "11", jak to było dotychczas. Ustawienie 4-2-3-1 wydaje się skrojone pod Thiago Alcantarę i Fabinho.
Odejdą z kolei Sadio Mane (bolesne dla kibiców odejście do Bayernu lada chwila stanie się faktem) i być może Takumi Minamino (głównym zainteresowanym jest Monaco). Z klubem już oficjalnie pożegnał się też Divock Origi. Na pierwszy rzut oka w ofensywie może trochę brakować głębi, nawet przy założeniu, że zdrowy będzie Harvey Elliott, w którego talent nikt nie wątpi.
Te same obawy mają zresztą kibice City. Wszystko wskazuje na to, że przyjście Haalanda i Alvareza zbiegnie się w czasie z odejściem Gabriela Jesusa (jest bliski transferu do Arsenalu) i Raheema Sterlinga (chętnie odszedłby do Chelsea, ale rozmowy jeszcze nie ruszyły), którzy chcą grać więcej niż w zeszłym sezonie. To by oznaczało, że na skrzydłach zostaną tylko Grealish, Phil Foden, Riyad Mahrez i 20-letni Cole Palmer.
Ale klub nie planuje więcej wzmocnień formacji ofensywnej i specjalnie się z tym nie kryje. Cele na to okno transferowe pozostają dwa. Kalvin Phillips z Leeds ma być rywalem dla Rodriego, a jednocześnie następcą Fernandinho, który po dziewięciu udanych latach pożegnał się z Etihad. Z kolei na lewej obronie Guardiola widzi rodaka, rewelację zeszłego sezonu, Marca Cucurellę. Obaj mają kosztować w granicach 50 milionów funtów. Piłkarzowi Brighton miejsca może ustąpić Oleksandr Zinczenko, który też nie będzie narzekał na brak zainteresowania w Premier League.
Pożegnanie Liverpoolu z Mane (pewne) i City ze Sterlingiem (prawdopodobne) świetnie symbolizują ciągłą ewolucję, jaką przechodzą obaj giganci Premier League. Klopp i Guardiola wiedzą, że nie mogą ustać w rozwoju i poszukiwaniu przewagi. Przede wszystkim jeden nad drugim, bo reszta ligi została w tyle. Nie mogą zaufać sprawdzonym rozwiązaniom, muszą ryzykować. W tym dążeniu do doskonałości nie ma miejsca na sentymenty.

Przeczytaj również