Kamil Grabara: Gram dla kibiców i pieniędzy [NASZ WYWIAD]

Kamil Grabara: Gram dla kibiców i pieniędzy [NASZ WYWIAD]
Piotr Matusewicz / Press Focus
Kamil Grabara to zdecydowanie czołówka najciekawszych młodych postaci w naszej piłce. Bramkarz i były miłośnik Twittera odciął się od polskiego środowiska, przestał udzielać wywiadów i przede wszystkim prawie nie ma go w mediach społecznościowych. Brakowało nam tego. Pogadaliśmy więc z Kamilem osobiście. Czy ma kompleks braku debiutu w Liverpoolu? Czy uśmiech Jurgena Kloppa może się znudzić? Dlaczego Kopenhaga to dla niego idealne miejsce na rozwój? Co Kamil sądzi o Twitterze i czemu ograniczył korzystanie z niego?
SAMUEL SZCZYGIELSKI: Ostatnio regularnie tweetowałeś w listopadzie 2020 roku. Gdzie Ty zniknąłeś?
Dalsza część tekstu pod wideo
KAMIL GRABARA: Ludzie stali się bardziej roszczeniowi na Twitterze i mi się nie chce. Nawet nie tyle, co mi się nie chce, co nie czuję takiej potrzeby. Ludzie na Twitterze nie inspirują mnie do wywodów i wydaje mi się, że Twitter jako platforma stał się bezpłciowy.
Czemu on Ci się kiedyś tak podobał? Potrafiłeś się tam odnaleźć.
Ja uważam, że nadal się umiem odnaleźć. Dwie sekundy potrafiło mi zająć skompletowanie trafnego tweeta. Dlaczego mi się podobało? Nie wiem, może ten bezpośredni kontakt: kibic - zawodnik, hejter - osoba. To było fajne, ale ludzie są po prostu roszczeniowi. Myślą, że im się coś należy. Nie mówię, że się zraziłem w jakikolwiek sposób, bo tak nie jest. Zdaję sobie sprawę, po co ta platforma istnieje. Zamysł twórców był pewnie inny i to miało wyglądać inaczej niż wygląda. Robimy gwiazdy z jakichś ludzi typu Jaś Kapela i nie wiadomo skąd się to wzięło. Po prostu na tym Twitterze jest wysyp ludzi, którzy mi nie odpowiadali. Nie chce mi się, mało tego już czytam - po prostu nuda.
Mam wrażenie, że to środowisko Cię po prostu nie lubi. Z czego to wynika?Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Dużo ludzi mnie nie lubi, bo nie - tak to sobie wymyślili. Nigdy mi nie zależało na tym, by mnie ktoś lubił. Ja mam w to wyje**ne. Każdy rozumuje na swój sposób, ale osoby, które mnie poznały prywatnie, raczej nie twierdzą, że jestem poje**ny. Fakty są takie - trochę tweetów na tym Twitterze przeczytałem, trochę na swój temat się ”dowiedziałem” i myślę, że ludzie mają kompleksy. Fajnie jest komuś dopie**olić. Jesteś w domu i napiszesz sobie jakiegoś tweeta, ot tak.
Co u Ciebie w takim razie? Tak poza piłką.
Gram ostatnio bardzo dużo w szachy. Miałem spore szczęście, że poznałem super osobę, Michała Kanarkiewicza - mamy lekcje razem. To mój bardzo dobry kolega, fajnie wyszło - gra mi się bardzo dobrze.
Wcześniej mówiłeś o kompleksach. Masz kompleks tego, że nie zadebiutowałeś w Liverpoolu?
Nie no, nie odkryję Ameryki, ale powiem tak... Ilu było zawodników w akademii Liverpoolu, którzy nie doczekali się debiutu? No multum. Takie jest życie, najwidoczniej nie miałem zadebiutować. Czasu nie cofnę, ale nie skończyłem na peryferiach futbolu. Nie gram w drugiej lidze kazachskiej, z całym szacunkiem do Kazachstanu. Jestem w fajnym miejscu i to, że ta ścieżka nie prowadziła przez bramkę Liverpoolu... No taki jest świat.
Jakie były Twoje ostatnie dni w Liverpoolu? Spędziłeś tam jednak, z przerwami, pięć lat.Ja odchodziłem z klubu nie będąc tam na miejscu. Powiem tak - cieszyłem się, że to już koniec. Ja przez ostatnie dwa lata czułem się jak tacy Rumuni potoczni. Pakujesz się, wiesz, że sezon kończy się w połowie maja. Wiedziałem, że wtedy trzeba będzie się już pakować. Fajnie jest mieć taką stabilizację w sporcie. Podpisałem tutaj kontrakt na pięć lat. Uwierz mi, że po takich dwóch latach nie mogę być bardziej szczęśliwy.
Jak Ci się żyje w Kopenhadze? To jednak zmiana klimatu.
Pewnie robiłeś jakiś mały research, ale wystarczy sobie spojrzeć na stadion Kopenhagi, kibiców, na to jak płacą. Ja znam paru chłopaków, dla których takie pensje to jest nic, ale to normalna sprawa. Mógłbym zostać w Liverpoolu, po podpisaniu nowego kontraktu po EURO, zostałoby mi cztery lata kontraktu, myślę że po tych czterech latach nie musiałbym już nic robić w życiu. Ja swoje ambicje mam i nie jestem typem człowieka, który chce się dorobić, ale się nie narobić. Ja taki nie jestem. Nie mogłem wybrać lepiej na ten moment.
Nie będę mówił, że oglądam ligę duńską, ale jak popatrzy się na Flashscore’a to widać, że Ci idzie dobrze.
Może nie śledzisz ligi duńskiej, ale widziałeś Kopenhagę w ćwierćfinale Ligi Europy w poprzednim sezonie. W piłce nikt Ci nie obiecuje tego, czy będziesz numerem jeden, czy numerem trzy. Wiadomo, klub kupuje piłkarza, to wiąże z nim nadzieje. Nie wiedziałem, że będę numerem jeden, ale wiadomo, że jak gdzieś przychodzę, to z myślą, że będę numerem jeden.
Od kogo w Liverpoolu najwięcej się nauczyłeś?
Życiowo to jest najprostsza odpowiedź - od samego siebie. To kurs szybszego dorastania, trafiasz tam za dzieciaka i nie możesz utonąć. Piłkarsko to stricte od trenera bramkarzy pierwszej drużyny. Gdyby nie on, to może bym odbudowywał Ruch Chorzów.
Największy magik, jakiego tam spotkałeś?
No to Philippe Coutinho. Numer „10” się świetnie ogląda, to był jeden z tych, którzy wprowadzali klub na wyższy level. Poprawiał humor w tej szarej Anglii. Gdyby nie on, to te najlepsze czasy może by nie nastały.
A jak sobie myślisz w kontekście Liverpoolu o najbardziej popieprzonym gościu, którego poznałeś, to kto to taki?
Ciężko stwierdzić, w każdym środowisku znajdziesz idiotę. Szatnia takich dużych klubów to nie jest szatnia, do której jesteś przyzwyczajony w kadrze U-21. To są te detale - jak mówi pewien znany komentator w Polsce. Pozytywnym świrem, jak jeszcze był, na pewno można nazwać Alberto Moreno. Takie sytuacyjne angielskie żarty to z kolei James Milner. Raczej atmosfera w takich miejscach jest niestety grobowa.
Uśmiech Juergena Kloppa może się znudzić?
Nie wiem, czy może się znudzić, ale czasami już wkur**a.
Dlaczego?
Całe życie człowiek się nie uśmiecha, więc to jest takie, no…czasami jest to trochę męczące. Ja po prostu siedziałem na du*ie i trochę mnie to denerwowało po jakimś czasie.
W Liverpoolu czuło się, że wejście do klubu jest jak wchodzenie do biura?
Wtedy to byłem takim dzieciakiem. Było to trochę jak takie wejście do biura. Jak miałem 18 lat i wchodziłem do szatni Liverpoolu, to czekałeś, aż pozwolą ci się przebierać w jednej szatni, a potem zaczną ci rękę podawać.
Zostawiłeś w Liverpoolu coś/kogoś, czego będzie Ci brakować?
Nie.
Dlaczego to się tak wszystko w Liverpoolu zepsuło? Przesyt?
Nie było mnie tam, nie wiem. Jak działa, to będzie działać, ale duże kluby mają to do tego, że nawet jak idzie, to coś będą zmieniać. Trudno coś zbudować długofalowo.



Czemu się tak odciąłeś?
Liverpool mi dużo dał, ale też dużo odebrał. Tak to działa w piłce. Zabrali mi troszeczkę czasu przede wszystkim, ale nie mam im tego za złe, żeby to dobrze zrozumieć.
Nie uważasz się za sympatyka Liverpoolu?
Nie, ale jak przechodziłem do Liverpoolu, to też nie byłem. Moim idolem nie był Jurek Dudek. To kompletnie nie było żadnym wyznacznikiem. Chciały mnie kupić Manchester City, Manchester United, Liverpool i wtedy uznałem, że Liverpool będzie najlepszą opcją. Tak naprawdę dzięki ludziom, którzy mi doradzali.
Kopenhaga to miejsce do wybicia się gdzieś dalej?
Oczywiście, że nie chcę się zatrzymać. Jak wierzysz w siebie, to wierzysz w siebie na 100 procent. Ja nie widzę Kopenhagi jako sufit. Podchodzę do tego w taki sposób, że na ten moment to jest super miejsce, ale widzisz że w historii Kopenhaga sprzedawała piłkarzy za duże pieniądze. Wszystko zależy ode mnie, czy będę się rozwijał czy nie. Jeśli nie, znaczy że jestem za słaby i tyle.
Jest tam ktoś, kto może zrobić szczególną karierę?
Oj, jest taki…
... i w bramce gra?
To też. Ale jest taki zawodnik. Jonas Wind się nazywa i był z kadrą Danii na mistrzostwach Europy. On jest bodajże w moim wieku. To taki nowoczesny napastnik, wszystko potrafi. To kwestia czasu, kiedy go tutaj nie będzie. Będzie wysoko - to na pewno.
Jak odnajdujesz się szatni Kopenhagi?
Za każdym razem jestem sobą. Zachowuję się tak jak normalnie. Nie jestem cichą osobą w szatni, ale nie jestem pierwszy do darcia ryja. Raczej jestem z tych grzecznych.
Trochę Ekstraklasy oglądasz czy kompletnie nic?
Nie. Nie oglądam, nie chce mi się tego oglądać.
A inną piłkę oglądasz?
Bardzo mało. Nie tyle co wcale, ale bardzo mało.
Skoro piłka jara Cię średnio, to ze swoimi meczami też tak masz czy wręcz przeciwnie?
Czy mnie jara wyjście na mecz? Jara i to bardzo. Sam byłem dzieciakiem i chodziłem z tatą na mecze. To nie jest tak, że miałem super talent i ktoś mnie zmusił do grania. Sam chciałem spróbować. W piłkę gram dla kibiców. Jesteś strażakiem, pielęgniarką - robisz coś dla ludzi. Grasz w piłkę - to robisz to dla ludzi. Kiedyś pewnie oni żyli od soboty do soboty, od meczu do meczu, teraz może tak nie jest, ale to dla nich jest piłka nożna. Wiadomo też, że gram dla pieniędzy. Graliśmy w Broendby, pełny stadion - to jest super sprawa, to wyznacznik tego, że robię coś, co lubię.
Najlepiej jak kibice sobie ubliżają na stadionie, to też jest element meczu. Ostatnio rozwiesili transparent odnośnie Kamila Wilczka, by cieszył się grą w Conference League z Kopenhagą zamiast mistrzostwa Danii i dodali soczyste ”je**ć Wilczka”. Wiadomo, że ich to gryzie, bo jest legendą ich klubu. W oczach kibiców już nie, ale trzeba spojrzeć na statystyki. Nie ma kibica w Danii, który go nie zna. Jedyne mecze jakie grał przeciwko Broendby, to bez kibiców, więc zobaczymy jak to będzie wyglądało. Chu*a ludziom do tego, jak on wybrał. Gorzej, jakby mu pod mieszkanie chodzili i po aucie skakali.
To na koniec trochę polskich wątków. Jeśli chodzi o Czesława Michniewicza, to raczej wspomnisz go inaczej niż Juergena Kloppa. Ostatnio jest w Polsce na świeczniku, dobrze się znacie.
Trener Michniewicz to jedna z najszczerszych osób w polskiej piłce nożnej. Na pewno to trener, który uświadomi ci, jak jest ch**owo. Mieliśmy więcej tych dobrych chwil u trenera Michniewicza. Było fajnie u niego, zawsze podobała mi się ta jego szczerość. Druga sprawa też, że nie mogę powiedzieć nic złego o nim. Miałem 18 lat jak debiutowałem i gdyby nie on, to byłbym w du*ie.
Co sprawiło, że tak sobie kibicujecie z Bartkiem Kapustką? Chłopaki z ”Foot Trucka” mówili, że kiedyś skrzywił się, jak zobaczył, że będzie z Tobą w pokoju na młodzieżówce.
Tak jak w szkole nabywasz sobie kolegów, tak ja z ”Kapim” staliśmy się dobrymi kolegami. Doszło między nami do konfrontacji, myślał, że jest ze mną w pokoju na zgrupowaniu za karę, a tymczasem się zakolegowaliśmy. Po bezpośrednim kontakcie zmienia się podejście do drugiej osoby.
Zastanawiam się jeszcze… zamierzasz wrócić do świadomości polskiego kibica?
Jakiś czas temu pomyślałem sobie: co mi to da? Coś to zmieni, jak ktoś będzie znał moje nazwisko? To, czy jakiś kibic będzie znał moje nazwisko, czy nie, nie sprawi że będę grał w lidze z TOP5. Tak jak powiedziałem, ludzi z Polski uważam za roszczeniowych i nie wiem z czego to wynika. Nie będę mówił sloganu, że nie będę nikomu nic udowadniał. Bardzo nie lubię, jak ktoś bycie fajnym ocenia na podstawie tego, że gram w piłkę.
Czemu dziennikarze Cię nie lubią?
Ciężko powiedzieć. Może się obrazili, bo kiedyś im nie dałem wywiadu? Może dlatego, że mogę się wypowiedzieć i nie musi mi nikt tego autoryzować? Nie będę wymieniał nazwisk, ale bardzo często zdarzało mi się mieć wywiad z kimś i on mówi: ”fajnie się z tobą gada, bo Ty nie autoryzujesz tych rzeczy”. No i wtedy zapala mi się lampka w głowie. Nie mam z tym problemu, ale finalnie okazuje się, że są słowa, których ja osobiście nie powiedziałem. Myślę sobie wtedy, skąd te słowa się tu wzięły? To mnie trochę tak odrzuca od dziennikarzy. Może nie od wszystkich, ale od części. Nie mówię, że mam to dziennikarzom za złe, bo to ich praca, ale nie podoba mi się to. Z jakiejś przyczyny ktoś to tak robi.

Przeczytaj również