Kamiński na aucie w Wolfsburgu. Fatalne wieści, Kovac bezlitosny. "Został z walizkami na peronie"

Kamiński na aucie w Wolfsburgu. Fatalne wieści, Kovac bezlitosny. "Został z walizkami na peronie"
Piotr Matusewicz / pressfocus
Tomasz - Urban
Tomasz Urban29 Feb · 12:51
Obserwuję Bundesligę mniej więcej od połowy lat 90., ale takiej biedy, jaką zaserwowali nam w tym sezonie polscy piłkarze na niemieckich boiskach, jeszcze nie doświadczyłem. Z utęsknieniem czekamy nie tyle na pierwszego gola, co na każdą minutę spędzoną przez nich na murawie. W najczarniejszych snach nie można było przypuszczać, że Jakub Kamiński i Dawid Kownacki aż tak bardzo przepadną w swoich klubach.
14% możliwego czasu gry Kuby i 12% Dawida to wstydliwe dorobki. Obaj mają dzisiaj dość daleką drogę do składów swoich drużyn, a przecież pozycje wyjściowe na starcie sezonu mieli naprawdę dobre.
Dalsza część tekstu pod wideo

Z walizkami na peronie

Skrzydłowy Wolfsburga w pierwszym roku w Bundeslidze zaprezentował się lepiej niż dobrze i wydawało się, że w bieżącym zrobi kolejny krok naprzód. Zamiast tego jednak, zrobił trzy kroki wstecz i dzisiaj balansuje nie tyle na granicy składu wyjściowego i ławki, co na granicy ławki i trybun. W dwóch ostatnich meczach trener Niko Kovac nie uwzględniał go w kadrze meczowej. Wolał postawić na rekonwalescentów, wracających do gry po długotrwałych kontuzjach - Patricka Wimmera i Lukasa Nmechę. Jest to o tyle bolesne, że Wolfsburg zmienił na wiosnę ustawienie na takie, które najbardziej Kubie pasuje i w którym jest dla niego miejsce na lewym skrzydle. Dodatkowo Kovac przestał rotować składem jak oszalały. Wypracował sobie wreszcie stałą pierwszą jedenastkę, przy której nie grzebie już zbyt mocno. No i trzeba sobie uczciwie powiedzieć - Kamiński miał okazję, by załapać się do tego pociągu, ale mimo dwóch realnych szans, nie zdołał do niego wsiąść. Został z walizkami na peronie.
Zimą największe niemieckie media sportowe (Bild i kicker) zgodnym chórem oceniały, że Kuba znacząco poprawił swoje notowania w klubie i należy go zaliczyć do grona wygranych przerwy między rundami. Początkowe wybory Kovaca zdawały się to potwierdzać. Polak wyszedł w pierwszym składzie Wolfsburga na dwa pierwsze mecze - z Mainz i Heidenheim, ale zaprezentował się w nich na tyle marnie, że całkowicie stracił zaufanie szkoleniowca i wypadł z obiegu. Jego miejsce na boisku zajął 21-letni Amerykanin Kevin Paredes - piłkarz tyleż dynamiczny i energiczny, co chaotyczny i chimeryczny. Kamiński w formie jest od niego lepszym piłkarzem, no ale tej formy niestety nie widać.
(Grafika: Statsbomb)
kamiński vs paredes wolfsburg 2023/24
statsbomb

Tego może żałować

Inna sprawa, że “Kamykowi” przydałoby się tyle zaufania ze strony trenera, ile otrzymuje Amerykanin, który w ostatnich pięciu spotkaniach wychodził w podstawowym składzie, ale poza golem z Kolonią niewiele więcej wniósł do gry “Wilków”. Tego, a co za tym idzie, pewności siebie na boisku, chyba najbardziej dziś naszemu piłkarzowi brakuje. Ma on świadomość, że każda minuta na boisku może mieć znaczenie w kontekście jego pozycji w zespole i trudniej mu podjąć ryzyko.
Zimą pojawiały się także informacje, że Kamińskim zainteresowane były inne kluby. Na wypożyczenie chciało go do siebie wziąć VfL Bochum, ale lepsza forma Kuby w okresie przygotowawczym sprawiła, że w Wolfsburgu nie pozwolono na ten ruch. Z perspektywy czasu wielka szkoda, bo styl gry Bochum dobrze pasowałby do polskiego skrzydłowego, który mógłby tam wykorzystać swój największy atut, a więc szybkość. A fazy przejściowe z obrony do ataku to coś, na czym Bochum bazuje od lat.
Co dalej z Kubą? Musi zacisnąć zęby, zakasać rękawy i zasuwać na treningach, licząc na to, że ugra jeszcze jedną szansę, którą tym razem wykorzysta. Wolfsburg prezentuje się znacznie poniżej ambicji i możliwości, na palcach jednej ręki można policzyć piłkarzy grających na swoim nominalnym poziomie. Niko Kovac nie zbudował sobie w zasadzie nikogo w tym sezonie, a zdecydowana większość kadry zanotowała regres względem poprzedniego. Klub wydał w bieżącym sezonie blisko 75 mln euro na transfery dziewięciu piłkarzy, ale tak po prawdzie - tylko do Joakima Maehle nie można mieć żadnych zastrzeżeń. Jeśli nie dni, to tygodnie, a w najgorszym przypadku miesiące Niko Kovaca w roli trenera VfL zdają się być policzone. Być może nowe rozdanie pomogłoby Kamińskiemu zrobić kolejny krok?
Jakub Kamiński
Philippe Ruiz/Xinhua/PressFocus

Piąte koło u wozu

Podobnie wiele obiecywaliśmy sobie po transferze Dawida Kownackiego do Werderu. Krótko po jego przyjściu z klubu odszedł Niclas Fuellkrug, co po bardzo udanym sezonie w barwach Fortuny Duesseldorf na zapleczu 1. Bundesligi pozwalało wierzyć, że Dawid będzie napastnikiem numer dwa w hierarchii (za plecami Marvina Duckscha). I tym samym regularnie będzie grał w podstawowym składzie Ole Wernera, który w każdym meczu wystawia do gry przynajmniej dwóch ludzi z przodu. Przekonanie to zostało podbite dobrym okresem przygotowawczym, kiedy to Kownacki strzelał gole jak na zawołanie, a pochwał w niemieckich mediach - także ze strony trenera - pod jego adresem można było przeczytać co niemiara. I faktycznie, ligę zaczął w podstawowym składzie, ale po dwóch meczach usiadł na ławce. Do klubu przyszedł na wypożyczenie Rafael Borre i natychmiast złapał świetny kontakt z Duckschem, nagle eksplodował talent Justina Njinmaha, który poprzednie sezony spędził w trzeciej lidze, a i Nick Woltemade nie stał w miejscu.
To wszystko sprawiło, że Dawid Kownacki z podstawowego zawodnika stał się piątym kołem u wozu. Dosłownie piątym. Dostawał więc pojedyncze minuty, a w takiej sytuacji ciężko się pokazać. Wydawało się, że nic już w jego sytuacji nie zmieni się do końca sezonu, ale w ostatnim czasie pojawiło się światełko w tunelu. W związku z postępami, jakie czynią Njinmah i Woltemade, klub najprawdopodobniej pozwoli Rafaelowi Borre na wcześniejsze odejście z klubu. Borre podpisał już kontrakt z Internacionalem Porto Alegre, ale z racji wypożyczenia do Werderu, miał się tam przenieść dopiero latem. Okno w Brazylii otwarte jest jednak do 7 marca i wiele wskazuje na to, że Kolumbijczyk na dniach czmychnie za ocean. Tym bardziej, że teraz to on w hierarchii napastników spadł na ostatnie miejsce, a Werder, dzięki ostatnim dobrym wynikom, ma mocną pozycję w tabeli i nie grozi mu spadek. Może więc teraz w pełni inwestować we własnych zawodników.

Światełko w tunelu

Dla Dawida sytuacja zmienia się o tyle, że zamiast łapać po dwie minuty w meczu, może regularnie liczyć na około 20 minut, a może nawet i więcej. OIe Werner zawsze w meczu wymienia tych najbardziej ofensywnych piłkarzy, więc napastnik z numerem cztery w hierarchii może śmiało liczyć na uczciwą szansę.
Tę zmianę delikatną zmianę klimatu wokół Dawida można było zaobserwować po ostatnim meczu ligowym z Darmstadt. Bardzo ciepłe słowa poświęcili mu po spotkaniu zarówno trener, jak i dyrektor sportowy in spe Clemens Fritz. Werner podkreślał, że Dawid bardzo dobrze trenował w ostatnich tygodniach i zasłużył sobie na grę w większym wymiarze czasu, Fritz zaś podkreślał, że Kownacki jest bardzo blisko przełomu, że brakuje mu w zasadzie tylko odpowiedniego momentum i ten pierwszy klocek domina (w domyśle pierwszy gol) już za chwilę się przewróci.
Postawmy sprawę jasno - oczywiście trudno cieszyć się z faktu, że nasz piłkarz będzie grał przez 20 minut w meczu, a nie przez dwie. To wciąż jest dalekie od oczekiwań i aspiracji Dawida. Ważne jednak, że coś u niego drgnęło i że są widoki na poprawę sytuacji.
Dawid Kownacki
Joachim Bywaletz / pressfocus

Przeczytaj również