Kara za złamanie zasad Finansowego Fair Play? Wolne żarty. Manchester City znowu gra na czas i manipuluje

Kara za złamanie zasad Finansowego Fair Play? Wolne żarty. Manchester City znowu gra na czas i manipuluje
charnsitr / shutterstock.com
Manchester City znów złamał przepisy Finansowego Fair Play. Nie pierwszy, nie ostatni raz. Do nowych dokumentów dotarli niedawno dziennikarze angielskiego “Daily Mail”. A w tle toczy się jeszcze batalia sądowa za wcześniejsze grzeszki mistrzów Anglii.
Finansowe Fair Play - to brzmi godnie. Jak coś, co w piłce stanowiłoby filar stojący na straży mniejszych klubów w nierównym starciu z zespołami budowlanymi na pieniądzach. W praktyce jest jednak nieefektywny, a kibice co rusz punktują wady całego systemu na przykładach, które spływają z różnych stron świata.
Dalsza część tekstu pod wideo
Nie inaczej jest w przypadku Manchesteru City. Jednak, by uzyskać jasny obraz całej sytuacji, musimy cofnąć się do 2011 roku, kiedy historia FFP ma swój początek.

Założenia Finansowego Fair Play

Zasady FFP zostały sformułowane już w 2009 roku, a dwa lata później wprowadzono je w życie. Bazą całego systemu jest tzw. wymóg “break-even”. Oznacza to w dużym uproszeniu, że klub nie może wydawać więcej niż zarobił. Po każdym trzyletnim okresie rozliczeniowym nie można wykazać więcej wydatków niż dochodów. Do tego zapisu obowiązuje jednak kwota pięciu milionów euro tolerancji, jeśli owa różnica zostanie pokryta przez właściciela bądź podmiot związany z klubem.
Warto również wiedzieć, jakie kary możliwe są za złamanie zasad FFP:
  • Ostrzeżenie
  • Kara finansowa
  • Odliczenie punktów
  • Wstrzymanie dochodów z rozgrywek UEFA
  • Zakaz rejestracji nowych zawodników w rozgrywkach UEFA
  • Ograniczenie liczby zawodników do zgłoszenia w rozgrywkach UEFA
  • Wykluczenie z trwających rozgrywek UEFA
  • Wykluczenie z przyszłych edycji rozgrywek UEFA

Manipulacja liczbami, gra na czas

Całe FFP to jest w swych założeniach bardzo praktycznie i szlachetne. Oraz bardzo podatne na wszelkiego rodzaju przekręty, o czym skrzętnie przekonała się UEFA za sprawą Manchesteru City. Wyraźnie było widać to na przykładzie kłopotów, w jakie wpadli “Obywatele” w 2013 po zwolnieniu Roberto Manciniego. Po odprawieniu włoskiego szkoleniowca, w klubowym budżecie widniała strata w wysokości 9,9 miliona funtów (ponad 11,5 miliona euro). Pięć lat później, niemiecki “Der Spiegel” opublikował dokumenty, z których jasno wynikało, że zespół z Manchesteru łamał zasady FFP. Chodziło o zmanipulowanie kontraktów sponsorskich z firmami Etihad, Aabar oraz izbą turystyczną Abu Dhabi. Zawyżenie kwot automatycznie zniwelowało bowiem straty Manchesteru City.
Najgłośniej było w przypadku umowy sponsorskiej z liniami lotniczymi Etihad Airways. Według maili, które wypłynęły wtedy do mediów, z całej kwoty 67,5 miliona funtów, aż 59,5 miliona trafiło na konto nie z kieszeni Etihad Airways, a z grupy bezpośrednio kontrolowanej przez szejka Mansoura, właściciela klubu z Etihad Stadium. I wydawało się przecież, że UEFA bezprecedensowo potraktuje angielską ekipę bardzo surowymi reperkusjami. Gdyż karą za “poważne naruszenia przepisów w zakresie przychodów sponsorskich w latach 2012-2016” oraz brak współpracy miało być dwuletnie wykluczenie z europejskich pucharów. Sprawiedliwości miało stać się zadość. Jak jednak wszyscy wiemy, Manchester City wytoczył ciężkie działa i po batalii sądowej Trybunał Arbitrażowy ds. Sportu uchylił decyzję UEFA, dopuszczając “Obywateli” do rozgrywek oraz trzykrotnie zmniejszył karę finansową. I trudno tutaj o zdziwienie, skoro z ust prezesa zarządu padają tego typu wypowiedzi:
- Wolę zatrudnić 50 najlepszych prawników za 30 milionów funtów i pozywać federację przez 10 lat niż płacić kolejne kary.
Bardzo wymownie. Nie da się ukryć. Klubowi prawnicy mieli pełne pole do popisu, a zakończenie postępowania w 2020 roku wręczyło im do ręki prawdziwego asa. Europejska Unia Piłkarska nie dostosowała się bowiem do zapisu, który sama stworzyła. Chodziło o możliwość ukarania podmiotu tylko do pięciu lat od popełnienia czynu. Sprawa została więc przegrana na życzenie. A to bardzo niebezpieczny precedens.

Nowe informacje

Okazuje się, że kreatywna księgowość Manchesteru City sięga już 2010 roku. Najnowsze doniesienia dziennikarza “Daily Mail”, poparte opublikowaną korespondencją mailową, potwierdzają, że klub z Etihad Stadium znacznie zmanipulował kwotę przychodów za sprzedaż koszulek w sezonie 2010/2011. Z rzeczywistego przychodu czterech milionów funtów zrobiono wtedy 12 milionów.
To jednak nie jedyne bieżące informacje na temat batalii Manchesteru City w tej kwestii zatargów z “FFP”. “Obywatele” chcą bowiem za wszelkę cenę doprowadzić do końca sprawę grzechów kreatywnej księgowości, ujawnionej przez wspomniany “Der Spiegel”, za zamkniętymi drzwiami. Jednak w marcu tego roku, zgromadzeni na sali sądowej usłyszeli od sędzi Moulder, że “społeczeństwo musi zostać poinformowane”. Szejk Mansour ponownie sięgnął po pomoc prawnika. O ironio, o nazwisku Pannick. Na nic to się jednak zdało. Przy okazji ostatniej rozprawy, która odbyła się 30 czerwca tego roku w Sądzie Najwyższym, na stwierdzenie, że “publikacja wyroków jest błędem”, usłyszał tylko:
- Narzekasz na rzeczywistość. To sprawa najwyższego interesu publicznego - odparła sędzia.
Patrząc na jasne stanowisko sądu, możemy więc spodziewać się, że wyrok zostanie upubliczniony, a plan szejka Mansoura do zatajenia wszystkich obejść prawa spełznie na niczym. Nasuwa się więc pytanie. Skoro póki co wyroki po dość jednoznacznych dowodach przeciwko Manchesterowi City były jak dotąd skrajnie łagodne, czego tak natarczywie bronią “Obywatele”? Ciekawość podsyca jeszcze wypowiedź kanclerza sądu najwyższego, Sir Juliana Flauxa:
- Jeśli obie strony arbitrażu nie chcą tego upubliczniać, to coś znaczy. Sąd musi być w tym przypadku uważny, kontrolować to. Gdy obie strony chcą zataić coś przed opinią publiczną, sąd musi być bardzo czujny.

Co dalej? Pozostaje czekać

Wina Manchesteru City wydaje się być pewna. Pytanie, co uda się udowodnić drogą sądową. Szejk Mansour posiada ogromne środki, by utrudniać proces oraz grać na czas, a jak wiemy, ten odgrywa tu znaczną rolę. Wiara w sprawiedliwość w sporcie każe wierzyć w odtajniony finał zatargów angielskiego klubu z założeniami systemu Finansowego Fair Play. Co jednak przyniesie wyrok? Pozostaje nam czekać.

Przeczytaj również