Katar silniejszy niż myślimy. Gospodarze nie są "chłopcami do bicia". "Naprawdę mogą odnieść sukces"

Katar silniejszy niż myślimy. Gospodarze nie są "chłopcami do bicia". "Naprawdę mogą odnieść sukces"
Foto Nikku/Xinhua/PressFocus
Przed mistrzostwami świata dużo mówi się o Katarze w kontekście kontrowersji wokół organizacji samego turnieju. Zapominamy często jednak o tym, że gospodarze rozpoczynającego się właśnie mundialu chcą odnieść sukces przede wszystkim na boisku. I ku takiemu myśleniu mają realne powody.
Fatalne traktowanie robotników pracujących przy budowie stadionów, kłopoty z równością płci i orientacji, do tego wszystkiego potencjalne łapówki, a nawet szpiegostwo piłkarskich działaczy. O Katarze jako gospodarzu mistrzostw świata dyskutuje się tak naprawdę od momentu przyznania mu prawa do organizacji turnieju w 2010 roku. W tym wszystkim rzadko kiedy jest okazja, by przyjrzeć się temu krajowi pod względem czysto piłkarskim.
Dalsza część tekstu pod wideo
Obecnie 50. reprezentacja rankingu FIFA dla wielu europejskich kibiców jest anonimowa. Występują w niej wyłącznie piłkarze, którzy na co dzień grają w rodzimej Qatar Stars League. Fakt, że brakuje w niej zawodników z klubów ze Starego Kontynentu, wcale nie znaczy jednak, że to drużyna znajdująca się na peryferiach poważnego futbolu. To przecież aktualni mistrzowie Azji, którzy teraz dla przyjezdnych chcą być gościnni, ale niekoniecznie na boisku. Na nim celem gospodarzy jest napisanie własnej historii.

Aspiracje dzięki Aspire

Choć nie był to piątek, lecz środa, to 13 października 2004 roku i tak zapisał się jako jeden z tych smutniejszych w dziejach katarskiego futbolu. Przegrana 2:3 z Iranem na dobre odebrała Katarczykom szansę na awans do trzeciej rundy eliminacji do niemieckiego mundialu. Wtedy katarska reprezentacja od lat bez sukcesu próbowała dostać się na mistrzostwa świata.
Klęska w walce o MŚ 2006 zbiegła się z powstaniem Aspire Academy. Pierwotnie ta założona w Dosze instytucja miała przede wszystkim pomóc w podniesieniu poziomu sportowego w kraju. Po ponad dekadzie okazała się jednak fundamentem wielkiego sukcesu katarskiej piłki.
- Na początku istnienia Aspire rzeczywiście miało służyć głównie poprawie sportowej kondycji Kataru. Kiedy jednak 12 lat temu FIFA ogłosiła gospodarza MŚ 2022, zaczęto oczekiwać, że do tego czasu w akademii uda wykształcić się jeden lub dwa piłkarskie klejnoty, które dopełnią resztę drużyny. Potem stanowisko selekcjonera reprezentacji przejął Felix Sanchez Bas, który do wcześniej pracował właśnie w Aspire. To on pociągnął za sobą masę utalentowanych adeptów tej akademii, którzy z nim za sterami odnosili sukcesy w reprezentacjach U-19 i U-23 - mówi nam Martin Lowe, dziennikarz i autor podcastu “The Asian Game”.
To Sanchez do spółki z młodą falą katarskich zawodników okazali się kluczowi w osiągnięciu największego dotychczasowego sukcesu tamtejszej piłki, czyli triumfie w Pucharze Azji 2019. Podczas turnieju w Zjednoczonych Emiratach Arabskich reprezentacja Kataru wygrała wszystkie mecze, a w drodze do ostatecznego zwycięstwa straciła zaledwie jednego (!) gola - w finałowym starciu z Japonią (3:1). Piłkarze z Zatoki Perskiej mogli wtedy po raz pierwszy naprawdę uwierzyć, że mundial w ich wykonaniu wcale nie musi okazać się żadnym blamażem i stać ich na powtórzenie chociażby historii Korei Południowej, która w 2002 roku dotarła aż do półfinału.
- Rok 2019 był kamieniem milowym dla Katarczyków. Sukces w Pucharze Azji udowodnił im, że ich system działa, ponieważ pokonali najlepsze drużyny na kontynencie wbrew jakimkolwiek przewidywaniom. Aspire odegrało ogromną rolę w rozwijaniu katarskich talentów dla tej kadry. Felix Sanchez pracował w tej akademii i wykształcił wielu zawodników reprezentacji Kataru, których widzicie w dzisiejszym składzie. Pieniądze wydane na akademię były uzasadnione, ponieważ dostarczyły perełki, które teraz będą mogły zaprezentować na mundialu - podkreśla w rozmowie z nami Mitch Freeley z angielskojęzycznej wersji kanału “beIN SPORTS”.

Katalońska stabilizacja

Postacią niezastąpioną w całej tej układance wydaje się przede wszystkim właśnie Felix Sanchez. Rodowity barcelończyk już jako 20-latek pracował w słynnej La Masii, a w 2006 roku zdecydował się na przeprowadzkę nad Zatokę Perską i pracę dla Aspire. Kiedy po siedmiu latach powierzono mu pieczę nad reprezentacją Kataru do lat 19, niemal z marszu zdobył z nią mistrzostwo Azji. Później pracował jeszcze z ekipą U-20, aż w końcu objął jednocześnie drużynę U-23 oraz kadrę seniorów, w której to w czerwcu 2017 roku zastąpił urugwajskiego szkoleniowca Jorge Fossatiego.
- Felix Sanchez wprowadził do zespołu przede wszystkim harmonię i stabilizację, co było bardzo ważne po okresie chaosu. Reprezentacją zarządzało wcześniej wielu trenerów. Hiszpan doskonale zna swoich zawodników, bo wcześniej pracował już przecież z nimi w drużynach U-19 i U-23, a to daje mu sporą przewagę. W przeszłości padały sugestie, że na mundialu Katar powinien poprowadzić jakiś trener z wielkim nazwiskiem, ale z powodu dobrej pracy, którą wykonał Sanchez, na pewno zasłużył na to, by to pod jego wodzą ta reprezentacja zagrała na swoim pierwszym mundialu w historii i być może odniosła na nim jakiś sukces - uważa Freeley.
Przed objęciem stanowiska przez Sancheza, w samym tylko XXI wieku na stanowisku selekcjonera reprezentacji Kataru, nie licząc menedżerów tymczasowych, pracowało aż 14 różnych szkoleniowców. Łatwo policzyć, że średnia kadencja każdego z nich trwała więc nieco ponad rok. Tymczasem Hiszpan dostał odpowiedni kredyt zaufania od Qatar Football Association. Choć w pierwszych miesiącach swojej pracy nie udało mu się zakwalifikować na MŚ 2018, a w 23. edycji Pucharze Zatoki Perskiej Katar odpadł już w fazie grupowej, dostał odpowiednio dużo czasu na wprowadzenie własnej koncepcji i systemu gry. To ostatecznie musiało zaowocować sukcesami.
- Futbol azjatycki ogólnie jest dość mocno reaktywny, często nie zakłada długoterminowego planu. Katar pod tym względem nie był wyjątkiem. Od momentu, kiedy zyskali prawo do organizacji mistrzostw, próbowali różnych koncepcji, zatrudniali kolejnych trenerów. Dopiero nominacja Sancheza zmieniła sytuację i sprawiła, że drużynę oparto na młodych graczach ukształtowanych przez akademię Aspire. Sądzę, że Hiszpanowi mocno pomógł triumf w Pucharze Azji. Bez niego być może nie dostałby aż tak dużo czasu na wprowadzenie swojej filozofii - mówi Lowe.

Inaczej niż w ręcznej

Oczywiście ze względu na swoje katalońskie powiązania, Sanchez kultywuje pewne elementy słynnej tiki-taki. Katar potrafi często zamęczyć rywali ciągłym posiadaniem piłki i kolejnymi minutami podań. Nie jest to jednak aż tak ofensywna drużyna jak pierwowzór z Camp Nou. “Kasztanowi” bywają często do bólu skuteczni, zdarza się, że wystarczy im jednak pojedyncza okazja, by przechylić szalę zwycięstwa na własną korzyść. Tak było choćby w ćwierćfinale wspomnianego już Pucharu Azji, kiedy to w meczu z Koreą Południową (1:0) Katarczycy oddali na bramkę przeciwników zaledwie jeden celny strzał.
- Dwóch kluczowych graczy to Almoez Ali i Akram Afif. Almoez odpowiada w kadrze przede wszystkim za strzelanie goli. Pokazał to na przykład na Pucharze Azji, strzelając rekordową liczbę dziewięciu goli w turnieju. Zdobył też Złotego Buta na Złotym Pucharze CONCACAF (Katar został na ten turniej zaproszony w formie gościa i dotarł do półfinału - przyp. red.). Afif jest z kolei bardziej kreatywny, mniejszy i szybszy w ciasnych przestrzeniach, więc często zapewnia asysty przy bramkach Alego. Odniósł znacznie więcej sukcesów w Europie niż inni w kadrze, ma za sobą występy w Primera Division, i prawdopodobnie będzie gorącym kąskiem na rynku transferowym już po mundialu, kiedy powinien powrócić do którejś z czołowych europejskich lig - twierdzi Lowe.
Wcześniej zespół rzeczywiście momentami przypominał reprezentację piłki ręcznej, która na mundialu przed własną publicznością w 2015 zdobyła wicemistrzostwo świata, ale w jej składzie ciężko było znaleźć jakiegokolwiek rdzennego Katarczyka. Od momentu przejęcia kadry przez Sancheza w zespole dominują jednak rodzimi gracze. Jeśli już pojawiają się jakieś “farbowane lisy”, jak Boualem Khoukhi (Algieria), Karim Boudiaf (Francja) czy Pedro Correia (Republika Zielonego Przylądka), to są to gracze, którzy od wielu lat występują w Qatar Stars League.
- Zawodnikom naturalizowanym jest oczywiście o wiele ciężej stworzyć zwycięski zespół, niezależnie o jakim sporcie tu mówimy. Wielu członków obecnej reprezentacji Kataru od dziecka mieszkało jednak tutaj, na miejscu. Tylko garstka z nich trafiła tu już jako dorośli piłkarze. Pamiętajmy, że nie jest to liczny naród i cała ta sytuacja też jest dla niego trudna. Wielu z graczy uważa się za Katarczyków, nawet jeśli nie urodzili się w tym kraju, a to wszystko ze względu na sukcesy, po które tu sięgnęli - podkreśla Freeley.

Chcą przejść do historii

Teraz Katarczycy liczą też na sukces na mundialu. Odpadnięcie podczas gościnnego udziału w Copa America 2019 już w fazie grupowej nieco ostudziło nastroje. Półfinały osiągnięte na Złotym Pucharze CONCACAF i Pucharze Narodów Arabskich oraz niezła seria zwycięskich meczów towarzyskich w tym roku przywróciły jednak bardzo pozytywny nastrój wokół kadry. Dotąd jedynym gospodarzem mundialu, który nie wyszedł z grupy, była Republika Południowej Afryki. Katar chce zrobić wszystko, by nie powtórzyć tamtego scenariusza.
- Absolutnym minimum na mundialu będzie uniknięcie wszelkiego rodzaju kompromitacji. Wiele pracy włożono w doprowadzenie zespołu do miejsca, w którym się w tym momencie znajduje, więc byłaby ogromna szkoda, gdyby Katarczycy nie potrafili tego właśnie teraz pokazać. Jestem pewien, że Katarczycy chcą zdobyć przynajmniej cztery punkty, ale o to może być oczywiście ciężko. QFA będzie zadowolone, jeśli po turnieju atmosfera wokół drużyny będzie po prostu wciąż tak dobra jak teraz - uważa Lowe.
Katarczykom trafił się stosunkowo sprzyjający terminarz. Na otwarcie zagrają z Ekwadorem, czyli teoretycznie najłatwiejszym rywalem w grupie A. Później czeka ich być może mecz o wszystko z Senegalem, a na sam koniec zmagań w tej fazie turnieju ich przeciwnikiem będzie Holandia. Gospodarze nie mają byle jakich przeciwników, ale liczą na to, że tak jak w 2019 roku, również teraz uda im się pokazać wszystkim niedowiarkom, na co ich stać.
- Katar zaliczy mundial do udanych, jeśli uda się mu dostać do 1/8 finału. To do tego celu dąży cała drużyna. Przez ostatnie siedem miesięcy przygotowywała się na specjalnym obozie przygotowawczym i w jego trakcie rozegrała naprawdę sporo meczów towarzyskich. Myślę, że ich celem jest wyjście z grupy, zaskoczenie Ekwadoru i Senegalu. Chcą przejść do historii jako pierwsza drużyna z Zatoki Perskiej, która zagra w fazie pucharowej mundialu - podsumowuje Freeley.

Przeczytaj również