Kiedyś karcił Real Madryt, teraz zachwyca w Polsce. "To błąd systemu. Raków oszukał przeznaczenie"

Kiedyś karcił Real Madryt, teraz zachwyca w Polsce. "To błąd systemu. Raków oszukał przeznaczenie"
Tomasz Kudala / PressFocus
Tacy piłkarze niezwykle rzadko reprezentują polskie kluby. A nawet jeśli już to robią, szybko są przechwytywani przez większych i bogatszych. Tymczasem Ivi Lopez, bez wątpienia najlepszy piłkarz PKO BP Ekstraklasy, rozgościł się nad Wisłą, niedawno przedłużył kontrakt z Rakowem Częstochowa i prawdopodobnie będziemy mieli to szczęście, by wciąż oglądać go w akcji.
Jesteś Hiszpanem, nawet z niższej ligi, który znalazł się na zakręcie piłkarskiej kariery? Zapraszamy do Polski! Istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo, że wyrośniesz u nas na ligową gwiazdę i zrobisz sobie niezłą reklamę. Tak było z Carlitosem, tak było z Jesusem Imazem, tak było z Igorem Angulo czy Danim Quintaną.
Dalsza część tekstu pod wideo
No i częściowo z Ivim Lopezem, któremu chcemy poświęcić nieco więcej miejsca i czasu. Choć akurat on, w przeciwieństwie do wielu innych Hiszpanów z Ekstraklasą w CV, pograł w przeszłości na bardzo poważnym poziomie. 41 występów w La Liga nie wzięło się znikąd.

Debiut w La Liga

Pierwsze piłkarskie kroki stawiał w amatorskim klubie CU Collado Villalba. Jako 15-latek przeniósł się jednak do słynnego Getafe. Tam pograł trochę w juniorach i rezerwach, aż w końcu w 2014 roku zadebiutował na boiskach La Liga. Po drugiej stronie był Villarreal. Ivi dostał od trenera nieco ponad 20 minut. Do końca tamtego sezonu otrzymał jeszcze kilka szans. Pokazał się m.in. na tle Barcelony i Realu Madryt.
W Getafe nie był jednak w stanie ugruntować swojej pozycji. Pożegnał się z klubem po 10 występach (bez bramek oraz asyst) i zakotwiczył w rezerwach Sevilli. Spędził tam dwa kolejne lata. Nie doczekał się debiutu w pierwszym zespole. Na jego szczęście pojawiła się jednak oferta z Levante.

Miłe złego początki

Ivi przybrał wtedy barwy klubu grającego w hiszpańskiej elicie i szybko pokazał, że ma umiejętności, by z dobrym skutkiem występować na największych stadionach Półwyspu Iberyjskiego. Po pierwszych trzech kolejkach sezonu miał już na koncie dwa gole. Najpierw trafił do siatki z Deportivo La Coruna, a potem otworzył wynik meczu z Realem Madryt na Santiago Bernabeu. Spotkanie ostatecznie zakończyło się remisem 1:1, bo golem odpowiedział Lucas Vazquez.
Ivi zaliczył wtedy naprawdę niezły sezon w La Liga. Rozegrał 29 spotkań, strzelił cztery gole i dorzucił do tego trzy asysty. Jedną bramkę zdobył też w Pucharze Króla. Miał 23 lata i wydawało się, że jego kariera zmierza w odpowiednim kierunku. Wtedy jednak sielanka się skończyła.
- To był naprawdę świetny rok, ale na koniec pojawiły się problemy z nowym trenerem Paco Lopezem, które nie zakończyły się dla mnie dobrze. Szczerze mówiąc, nie lubię do tego wracać, bo staram się żyć teraźniejszością. To już było, zostawiam to za sobą - mówił później Ivi w rozmowie z Jakubem Sewerynem z portalu “sport.pl”.

Wypychany na wypożyczenia

Kariera w Levante, która wystartowała naprawdę nieźle, skończyła się bardzo szybko. Co prawda Ivi pozostawał piłkarzem tego klubu przez kolejnych kilka lat, ale był co rusz wypożyczany do innych zespołów: Realu Valladolid, Sportingu Gijon, Hueski i Ponferradiny.
W barwach pierwszego z wymienionych zespołów trzykrotnie wystąpił jeszcze na boiskach La Liga. Głównie grał jednak wówczas na zapleczu elity i w żadnym z tych miejsc nie nawiązał już do swojej najlepszej dyspozycji. Nie miał też przyszłości w Levante. Wtedy zdecydował się, pierwszy raz w karierze, wyjechać z ojczyzny. Padło na Raków Częstochowa.
- Jeśli chodzi o Iviego Lopeza, to informację, że taki piłkarz byłby dostępny przesłał Ivan Gonzalez do Gonzalo Feio. Potem Ivan, Gonzalo i Kiko Ramirez mocno pracowali, żeby przekonać go do przyjścia do nas. Ja prowadziłem negocjacje z agencją. Gdy go oglądaliśmy, mieliśmy świadomość w klubie, że to zawodnik z innej planety, miał za sobą występy w La Liga, strzelił gola przeciwko Realowi. Byliśmy bardzo ciekawi, jak będzie funkcjonował w naszej lidze. Jego sprowadzenie to było coś bardzo ekscytującego i po raz pierwszy Michał [Świerczewski, właściciel Rakowa - przyp. red.] zdecydował się stworzyć budżet na gwiazdę - tłumaczył w rozmowie z portalem “Weszło” Paweł Tomczyk, były już dyrektor sportowy klubu z Częstochowy.

Strzał w dziesiątkę

Niedługo Iviemu wybiją dwa lata w Rakowie. I wiemy już, że transfer ten okazał się strzałem w sam środek tarczy. Zarówno dla Hiszpana, jak i klubu.
Pierwszy sezon po przyjeździe do Polski? Już bardzo solidny, choć bywało wtedy i tak, że Ivi pełnił tylko rolę zmiennika. Nie przeszkodziło mu to jednak w tym, by strzelić 13 goli i zanotować siedem asyst, licząc również rozgrywki Pucharu Polski. Hiszpan zdobył wtedy nawet bramkę w finale przeciwko Arce Gdynia i pierwszy raz sięgnął z drużyną po trofeum.
To jednak nie typ piłkarza, który czeka pod bramką przeciwnika i opisać można go wyłącznie liczbami. Szybko zobaczyliśmy, że Ivi potrafi być wszędzie. W polu karnym, gdzie trzeba wykończyć akcję, nieco głębiej, by tam rozegrać futbolówkę z kolegami, a jak trzeba to i bliżej własnej połowy, bo akurat trzeba gonić rywala. Zawodnik niemal kompletny.

Sezon życia

Najlepszą wersję Iviego zobaczyliśmy jednak w poprzednim sezonie. Wtedy nikt nie wyobrażał już sobie składu Rakowa bez kapitalnie wyszkolonego technicznie Hiszpana. Marek Papszun w głównej mierze oparł ofensywną grę swojego zespołu właśnie na nim i się nie zawiódł. Dorobek Lopeza w rozgrywkach 2021/22 to:
  • 20 goli i 7 asyst w Ekstraklasie,
  • 2 gole i 6 asyst w Pucharze Polski.
Dwie dychy uzbierane w lidze dały mu koronę króla strzelców, a do prywatnej gabloty powędrowały też tytuły dla najlepszego pomocnika i najlepszego piłkarza całego sezonu. Do szczęścia zabrakło tylko zdobycia mistrzostwa Polski z Rakowem. Ale co się odwlecze…
Ivi wywalczył też z drużyną drugi już Puchar Polski. W finale znów strzelił gola, dorzucił asystę, a żeby zamknąć temat jego trofeów wywalczonych na polskiej ziemi, trzeba wspomnieć jeszcze o dwóch triumfach w Superpucharze Polski.

W Rakowie na dłużej

Kapitalny sezon sprawił, że głośno zaczęło mówić się o transferze do innego klubu. Umowa Hiszpana obowiązywała wówczas do 2024 roku. Raków mógł więc liczyć na niezły zarobek, a sam zawodnik, co zrozumiałe, budził spore zainteresowanie. I wtedy Raków po raz kolejny w ostatnich latach pokazał, że jest najmądrzej zarządzanym klubem w naszym kraju.
Włodarzom ekipy z Częstochowy nie zaświeciły się oczy na samą myśl o sprzedaży swojej gwiazdy za dobrą kwotę. Oni stwierdzili, że na pierwszym miejscu jest projekt sportowy. Realizowanie kolejnych celów. Budowanie coraz mocniejszej kadry. I dlatego zrobili wszystko, by ich niekwestionowany lider został w klubie, czyli m.in. dali mu dużą podwyżkę. 19 lipca media obiegła informacja z jasnym przekazem od Iviego - zostaję w Rakowie! Hiszpan przedłużył kontrakt do 2026 roku.
- Z wielką radością informuję, że przedłużam kontrakt z Rakowem! Idziemy na całość w kolejnym sezonie i staramy się zdobyć trofea, o które walczymy. Dziękuję wszystkim kibicom, klubowi i miastu za miłość, którą zawsze mnie obdarzyliście - przekazał sam piłkarz.

Okno na Europę

Prędzej czy później moment rozstania pewnie i tak nadejdzie. Teraz Ivi ma jednak pomóc klubowi w walce o mistrzostwo Polski i europejskie puchary, co z pewnością też będzie dla niego niezłym oknem wystawowym. Póki co robi to dobrze. W dwóch meczach, przeciwko Astanie u siebie i Spartakowi Trnawa na wyjeździe, strzelił trzy gole i zanotował dwie asysty. Do tego po prostu bawił się piłką. Pokazywał, że jest piłkarzem, jak na standardy Ekstraklasy, a pewnie i nie tylko, po prostu znakomitym.
Jeśli tak mają prezentować się Hiszpanie, którzy przyjeżdżają grać w piłkę do Polski, to zapraszamy ich bardzo serdecznie. Może powinniśmy ustanowić przepis, że każdy klub naszej ligi musi mieć w składzie piłkarza z tego kraju? To oczywiście żart, choć fakt jest faktem, gracze z tego rejonu Europy bawią się u nas doskonale.

Przeczytaj również