Kochają Real i Pereza, gardzą Messim, robią najlepsze dymy w Hiszpanii. Poznajcie El Chiringuito

Kochają Real i Pereza, gardzą Messim, robią najlepsze dymy w Hiszpanii. Poznajcie El Chiringuito
screen youtube
Jest tylko jedno miejsce na ziemi, gdzie w jednym programie może wystąpić prezes największego klubu na świecie, półnagie tancerki zapewniają pokaz tańca brzucha, a później w studiu rozgrywa się pojedynek dwóch na dwóch na małe bramki, a zupełnie przy okazji rozmawia o futbolu. Brzmi jak utopia? Nie. To zaproszenie do Latającego Cyrku hiszpańskiego El Chiringuito.
Najbardziej dramatyczny moment piłki nożnej w ostatnich kilkunastu latach rozgrywano w takiej oto scenerii: studio o nasyconych, jaskrawych kolorach, na telebimie wielkie, animowane i hipnotyczne logo w formie kręcącej się piłki zwieńczonej jaskrawoczerwonymi płomieniami. W centrum przygarbiony, starszy pan opowiada innemu facetowi, ulizanemu, w średnim wieku o rewolucji, jaką chce dokonać. Florentino Perez, poważny prezes Realu Madryt, w bardzo dziwnym jak dla niego anturażu odpowiadał na pytania dotyczące Superligi. Słupki oglądalności wystrzeliły w górę. El Chiringuito TV nagle objawiło się światu już nie jako program sportowo-rozrywkowy, a jako źródło rzetelnych informacji.
Dalsza część tekstu pod wideo

Telewizyjny miszmasz

Tytuł programu z hiszpańskiego przetłumaczymy na “Bar na plaży”. Trudno o lepszą nazwę, biorąc pod uwagę to, jak autorzy rozpisują scenariusz widowiska. To dziecko Josepa Pedrerola, głównego twórcy, reżysera i prezentera. Wybierając nazwę, być może on myślał o romantycznej idei “chiringuito”, przestrzeni, w której można uwolnić się od zmartwień życia, wychillować po trudnym dniu pracy i spokojnie rozmawiać. No, może nie tak spokojnie. W debacie zawsze pojawiają się emocje, patetyczne słowa, trochę łez oraz prawie zawsze dużo, dużo śmiechu.
Show narodziło się w 2014 roku i przez lata zmieniało dziennikarzy, współpracowników, poszczególne segmenty, jednak nigdy nie porzuciło swojej wyjątkowości. Dla jednych odrażającej, dla innych atrakcyjnej i nie pozwalającej oderwać się od telewizji. Emitowany od niedzieli do czwartku od północy do prawie trzeciej nad ranem na kanale “Mega”, dostępnym w hiszpańskiej kablówce i przeznaczonym dla “męskiej widowni”.
Formuła jest jednocześnie prosta i skomplikowana. Na otwarcie Pedrerol przedstawia temat odcinka w formie felietonu, ze skupioną twarzą opowiada, co mu leży na wątrobie lub “sprzedaje” newsy. To wszystko w tonie, jakby każde jego wycedzone przez zęby słowo miało zbawić świat. Następnie zaprasza do rozmowy gości, którym rzadko zresztą daje dojść do słowa. Debatę przeplata zwariowanymi filmami, opiniami z mediów społecznościowych, żartami - wszystko idzie gładko, zgodnie ze scenariuszem. Nim się obejrzysz, miną trzy godziny programu. To się po prostu ogląda

Realocentryczni

Pedrerol nie boi się żadnego tematu. Nie ma dla niego tabu. Ostatnio za cel wziął sobie Edena Hazarda. Mówiąc wprost, zrobił sobie z niego tarczę do rzutek. Dziennikarz wpadł w szał, gdy zobaczył zdjęcie Belga śmiejącego się po klęsce “Królewskich” z Chelsea na Stamford Bridge.
- Dwa lata wkur...a fanów Realu. Dwa lata grania z nadwagą. Wiele osób mówi o tym, że to nowy Gareth Bale. Real spędził lata w oczekiwaniu na niego, negocjacji, wydał ponad 100 milionów euro. Właśnie zostali wyeliminowani, a on uważa, że to dobry żart?
W ciągu całego programu “grillował” skrzydłowego “Los Blancos” na wolnym ogniu, sugerując, że klub powinien wyrzucić go na zbity pysk. To jest cały Pedrerol. Nie lubi, gdy ktoś obraża Real. Bo, właśnie, chociaż El Chiringuito ogólnie określa się mianem “kanału sportowego”, mówi się w nim przede wszystkim o Realu Madryt w dostojnym, poważnym tonie, a o rywalach “Królewskich”, zwłaszcza Barcelonie, w nieco ironiczny sposób. Madryckość zawsze musi być w cenie, a katalońskość miesza się z błotem.
Stąd nie może dziwić obecność Florentino Pereza jako gościa. Nie dziwi również fakt, że Pedrerol prawie codziennie dysponuje przełomowymi newsami prosto z klubowych gabinetów Realu. Pierwszy informował o potencjalnej sprzedaży Cristiano Ronaldo, na drugi dzień wiedział już, że powędruje do Juventusu, a w kolejnym - znał cenę transferu. Hiszpanie śmieją się, że dla Pereza Chiringuito jest tym, czym dla Donalda Trumpa było Fox News. Stacja bez przynależności, ale z jednoznacznie ukierunkowaną sympatią.
Kiedy Real wygrał swoją dziesiątą Ligę Mistrzów (Puchar Europy), transmisja trwała nieprzerwanie do 6:30 rano. Kiedy “Królewscy” zdobyli jedenaste trofeum, w Chiringuito przedłużyli program do ósmej. Do najbardziej charakterystycznych postaci, prócz Pedrerola, należy zaliczyć Tomasa Roncero, dziennikarza dziennika “AS”, z ponad milionem obserwujących w mediach społecznościowych, który często przychodzi do studia w białej koszulce i utrzymuje, że piłka nożna to sprawa życia i śmierci. Jeśli doda się do tego niezliczone wypowiedzi szkalujące Leo Messiego, to mamy cały obraz El Chiringuito.

Najważniejsze, by rozpalać emocje

Studio rozgrzewa się do czerwoności po El Clasico. Jeśli telewizja miałaby kiedykolwiek pokazać koniec świata, to najlepiej u Pedrerola po meczu Barcelony z Realem. Do programu wzywa się wówczas najbardziej zaciekłych dziennikarzy sympatyzujących z obiema drużynami, napuszcza się na nich, daje się im wykrzyczeć, poubliżać, czasem skoczyć sobie do oczu. To normalne. Południowy temperament. Wszystko musi być wtedy doprowadzone do skrajności. Decyzje sędziów są szczegółowo analizowane w sposób wykraczający daleko poza granicę rozsądku. Przykłady? Odrysowywanie linijką spalonych na monitorze lub cytowanie podręcznika z anatomii, by udowodnić widzom, gdzie u człowieka zaczyna się ręka. Nie ma sprawy, której nie da się obronić, albo która jest nie do zaatakowania. To w tym trzygodzinnym odcinku padają świętości, a ofiary stają się bohaterami.
Studenci dziennikarstwa mieliby tu nie lada zagwozdkę: czym tak naprawdę jest El Chiringuito? Co to za gatunek telewizyjny? Odpowiedź powinna być jedna: to kogel-mogel. Mamy tu informację, ale także trash-talki, śmieciowe pogaduszki, dramaty, wybuchy złości, surrealistyczne chwile, plotki wyssane z palca, zabawę, seksizm... dużo seksizmu. W jednym z odcinków Pedrerol przerywa swój wywód o Hazardzie, pstryka palcami, woła prezenterkę, która przychodzi do newsroomu i wyczytuje opinie “z internetu”. Z szerokim uśmiechem na ustach, a przede wszystkich z jeszcze większym dekoltem.
Niefiltrowana rzeczywistość dociera do mediów społecznościowych, gdzie obfitują obszerne klipy z nagrania, pracy zza kulis, wpadki itp. Wszystko się nadaje do publikacji, niczego nie trzeba wyrzucać. Jeden drugiego chce pobić? Niech idzie w świat. Jednemu z gości wypadła podejrzana foliowa torebka z białym proszkiem? Super! Niektóre sceny mogą nawet żenować, jak ta, kiedy goście kilka minut śmiali się ze zdjęcia młodego Johna Guidettego, pozującego przy samych czarnoskórych dzieciach. To nic, że technicznie są niedoróbki, że ktoś się przejęzyczył albo popełnił gafę. Internauta to “połknie” i będzie chciał jeszcze.
Trudno powiedzieć, kto może być docelowym odbiorcą El Chiringuito. Chyba najlepszą odpowiedzią będzie: każdy, kto zna język hiszpański. Nie trzeba kochać futbolu, wystarczy, że lubisz się pośmiać, pokiwać głową z niedowierzenia, zamknąć oczy w poczuciu zażenowania. Perwersyjna wizja piłkarskiego show, na którą polski kibic pewnie jeszcze długo poczeka.

Przeczytaj również