Kolejny Polak odpala w Bundeslidze. Gumny zaczął grać i doceniają go niemieccy eksperci, ale ma też swoje wady

Kolejny Polak odpala w Bundeslidze. Gumny zaczął grać i doceniają go niemieccy eksperci, ale ma też swoje wady
screen
Nazwisko Roberta Gumnego zaczęło być coraz częściej wymieniane w parze z Rafałem Gikiewiczem. Już nie słynny filmik jego ojca, a gra w Bundeslidze powoduje, że może nam się pojawiać uśmiech na twarzy. Ostatnie 4 mecze z rzędu w pierwszym składzie i niezłe recenzje spowodowały, że postanowiliśmy bardziej pochylić się nad grą Polaka. Co na początku blokowało byłego obrońcę Lecha? Czy teraz gra tak dobrze jak się o tym mówi?
A już na początku za pomoc w tekście dziękuję ekspertom z magazynu "BundesTalk" w "Kanale Sportowym" - Marcinowi Borzęckiemu i Damianowi Gąsce.
Dalsza część tekstu pod wideo

Walczyć o swoje należało od początku

Początki Roberta Gumnego w Augsburgu do najłatwiejszych nie należały, bo prędko okazało się, że solidny średniak Bundesligi z Bawarii to kilka poziomów wyżej ulokowana ekipa w europejskiej hierachii niż czołowa drużyna polskiej Ekstraklasy. Przedsezonowe aspiracje piętnastego zespołu poprzedniego sezonu okazały się zbyt ambitne jak na ten klub. Ligowa codzienność nie pozwalała trenerowi zbyt mocno eksperymentować, a Polak potrzebował więcej czasu na wdrożenie się w świat Bundesligi, naukę niemieckiego i poprawianie się w aspekcie szybkościowym. Do tego kluczowa była kwestia rywalizacji z 25-letnim Raphaelem Frambergerem sprawiła, że były piłkarz ’’Kolejorza” pełnoprawny graczem Bundesligi został dopiero w rundzie rewanżowej.
Inna sprawa, że nie jest to postać wymagającego rywala do gry. Mimo tego Raphael Framberger wciąż jest pierwszym wyborem, a Gumny nie potrafił się przebić. Niemiec jest gorszy technicznie, może pod tym względem to nawet jeden z najgorszych bocznych obrońców w Bundeslidze, natomiast na boisku haruje jak wół. Jak się przewróci, to wstaje i biegnie dalej. Straci piłkę - odwraca się na pięcie i sprintem goni za rywalem. Tego brakowało u Polaka. Gumny przy każdej zmianie wydawał się być nijaki, brakowało zaciętości, zadziorności.
Z upływem sezonu Gumny jakby dojrzał piłkarsko. Należy zaznaczyć, że nie upierał się przy tym by zostać ’’przyspawanym” do jednej pozycji co zwykle zostaje w Niemczech doceniane. Wszechstronność - nawet jeśli nie jest na wagę złota - to często na wagę choćby jednego ligowego punktu, który w przypadku Augsburga jest wyjątkowo cenny.

Lewa obrona mu służy

Czy Gumny zaczął grać, bo Augsburgowi zrobił się problem na lewej obronie? Miało to duży wpływ. Wypadł podstawowy lewy obrońca Iago Amaral, kontuzji nabawił się jego zmiennik Mads Pedersen, więc z konieczności trener Herrlich zaczął ustawiać Gumnego na lewej stronie.
Na sześć kolejek przed końcem rozgrywek Augsburg ma już praktycznie zapewnione pozostanie w lidze i może grać na większym luzie. To handicap dla Polaka. Dziś już potrafi czytać grę, nie widać kompleksów, które były zauważalne na jesieni. Jednak cały czas brakuje mu trochę odwagi, charakteru i stempla na swojej grze. Gra już poprawniej niż na początku sezonu, jest śmielszy w atakach, przytomniejszy w defensywie, natomiast trudno mieć przekonanie, że wejdzie i będzie od pierwszej do ostatniej minuty straszydłem dla rywala.
Przez kilka miesięcy Gumny był praktycznie niezauważanym zawodnikiem. Kibice Augsburga czują trochę niedosytu, bo spodziewali się, że sprawniej wejdzie do składu i będzie pokazywał się z lepszej strony. Ale nie skreślają go - i tak zebrał już sporo minut jak na debiutancki sezon. Po ostatnich kilku dobrych meczach na lewej stronie mocno go pompowali, zapanowała mała euforia tym, że w końcu zaczyna zbliżać się do poziomu, który oczekiwali. Dziś lokalni kibice zachwycają się nie tylko Rafałem Gikiewiczem między słupkami, a biało-czerwonym duetem.

Augsburg marnowany w rękach trenera

Co dalej z Gumnym i jego zespołem? W bieżących rozgrywkach okazało się, że z takim składem mogą jedynie zagwarantować sobie ligowy byt. W pierwszym szeregu należy też wspomnieć o trenerze Heiko Herrlich’u. Augsburg nie ma zbyt wielkich aspiracji, chce się po prostu trzymać w Bundeslidze. Bezpieczenie przechodzić przez kolejne sezony, unikać spadku.
To minimalistyczne podejście, jak na ich możliwości. Mają za sobą już ponad 10 sezonów w Bundeslidze i być może to już czas wskoczyć półkę wyżej zamiast kręcić się nad strefą spadkową. Ale do tego musieliby zmienić trenera Herrlicha, z nim zespół nie wykonuje postępu, gra siermiężnie, jest to jedna z najgorszych drużyn w lidze do oglądania. Jego piłkarze potrzebują bardziej innowacyjnego szkoleniowca z nowocześniejszym spojrzeniem na futbol.

Przeczytaj również