Koniec słodko-gorzkiej historii. "Zrobił swoje. Warto było wydać na niego ponad 100 mln euro"

Koniec słodko-gorzkiej historii. "Zrobił swoje. Warto było wydać na niego ponad 100 mln euro"
Legan P. Mace / PressFocus
Za kilka dni oficjalnie wygaśnie kontrakt Garethe’a Bale’a z Realem Madryt. Zakończy się trwająca prawie dziewięć lat historia, która w przeciwieństwie do wielu filmowych fabuł, miała szczęśliwy początek i nieszczęśliwy koniec. W tym artykule postaramy się podsumować pobyt Walijczyka w stolicy Hiszpanii i odpowiedzieć na pytanie - czy było warto?
Bale trafiał do Realu w 2013 roku za 101 mln euro. W tamtym momencie był to najdroższy transfer w dziejach futbolu. Transfer, który dość szybko spłacił się z nawiązką. Bo choć dziś, patrząc na ostatnie lata tego związku, można odczuwać spory niesmak, nie należy wymazać przeszłości, która była bardzo udana.
Dalsza część tekstu pod wideo
Bale w pierwszych sezonach po przeprowadzce z Londynu do Madrytu był prawdziwym potworem. W pozytywnym tego słowa znaczeniu. Strzelał, asystował, ośmieszał rywali. Miał wielki wkład w sukcesy klubu, które zaczęły sypać się jak z rękawa.

Sezon 2013/14: kapitalny

Walijczyk nie potrzebował czasu na adaptację w nowym otoczeniu. Już w pierwszym sezonie po transferze znacząco pomógł “Królewskim” w wygraniu Ligi Mistrzów oraz Pucharu Króla. W finale tych drugich rozgrywek zdobył decydującego gola po kapitalnym rajdzie przez połowę boiska. Do dziś akcja ta śni się z pewnością Marcowi Bartrze.
Do siatki Bale trafił też w pamiętnym finale Champions League przeciwko Atletico Madryt, gdy “Królewscy” po dogrywce wygrali 4:1. Cały sezon zakończył wówczas z bilansem 22 goli i 19 asyst. Kapitalny wynik.

Sezon 2014/15: dobry

Sezon później Walijczyk minimalnie spuścił z tonu, co nie oznacza jednak, że rozczarował. Licząc wszystkie rozgrywki zanotował wówczas 17 goli i 12 asyst. Do gabloty “Królewscy” dołożyli wtedy jedynie Superpuchar Europy. W Lidze Mistrzów lepszy był Juventus. Na ligowym gruncie dwa punkty więcej uzbierała Barcelona.

Sezon 2015/16: znakomity

Gdyby nie kontuzje z tego sezonu, Bale mógłby wykręcić liczby z kosmosu. A te i tak były znakomite. Chociaż Walijczyk w lidze rozegrał wówczas tylko 23 spotkania, zdobył aż 19 bramek i dołożył do tego 11 asyst. Udział przy 30 bramkach w 23 meczach! Kosmos.
Nieco gorzej szło mu na arenie Ligi Mistrzów, ale tam błysnął w najważniejszym momencie. Zaliczył asystę w finale przeciwko Atletico, a potem wykorzystał jeszcze swoją próbę w konkursie rzutów karnych. W swoim trzecim sezonie gry dla Realu po raz drugi triumfował w Champions League i zdecydowanie nie robił tego jak gość z drugiego szeregu.

Sezon 2016/17: przeciętny

Wszystko zaczęło komplikować się, gdy Walijczyk coraz częściej lądował w gabinetach lekarskich. Rozgrywki 2016/17 upłynęły mu właśnie pod tym znakiem. A to problemy ze stawem skokowym, a to kontuzjowana łydka. W efekcie Bale rozegrał tylko 27 spotkań we wszystkich rozgrywkach. Pauzował łącznie przez kilka miesięcy. Nie przeszkodziło mu to jednak w tym, żeby dorzucić niewielką cegiełkę do wyników zespołu. Strzelił dziewięć goli i zaliczył sześć decydujących podań. Bez szału, porównując zwłaszcza z poprzednimi osiągami, ale i bez wielkiej tragedii.
Co istotne - znów mógł święcić z Realem sukcesy drużynowe. Po raz pierwszy poznał smak tytułu mistrza Hiszpanii. Już trzeci raz wygrał też Ligę Mistrzów. Piękny hat-trick po zaledwie czterech latach spędzonych na Santiago Bernabeu.

Sezon: 2017/18: świetny

Nieco mniej spektakularne statystyki z rozgrywek 2016/17 Bale powetował sobie w kolejnym sezonie. Tym razem zdrowie sprzyjało bardziej (choć dalej bywały z nim problemy), a Walijczyk zakończył zmagania z bilansem 21 bramek i sześciu asyst. W pamięci mogło zostać zwłaszcza trafienie z finału Ligi Mistrzów, gdy fantastyczną przewrotką pokonał Lorisa Kariusa w meczu z Liverpoolem.
No właśnie - piąty sezon w Realu i czwarty triumf w Lidze Mistrzów. A do tego tego Superpuchar Europy, Superpuchar Hiszpanii, Klubowe Mistrzostwo Świata i tytuł króla strzelców tego ostatniego turnieju. Całkiem ładny zbiór.

Sezon: 2018/19: przeciętny/niezły

W sezon Bale wszedł wtedy kapitalnie. Trzy pierwsze mecze La Liga - trzy gole i dwie asysty. Później nieco spuścił już z tonu, ale wciąż był istotnym punktem “Królewskich”. Trudno powiedzieć, że zagrał słaby sezon, skoro zdobył 14 bramek i dorzucił do tego siedem asyst. Jasne, wcześniej bardzo wysoko powiesił sobie poprzeczkę i taki bilans w jego przypadku nie robił już wrażenia, ale dalej nie był to wynik zły.
Co jednak ciekawe, dopiero wówczas, podczas swojego szóstego sezonu w koszulce Realu, nie zdobył z klubem żadnego trofeum.

Sezon 2019/20: bardzo słaby

Akcja, która przez lata układała się niemal jak w bajce, w końcu zaczęła jednak zmieniać się w przykrą historię. Naznaczoną coraz większymi problemami zdrowotnymi, konfliktami, nieporozumieniami. Słynnym pozowaniem na tle flagi z hasłem “Wales. Golf. Madrid. In that order”. Bale nawet nie udawał już, że zależy mu na Realu. Gdy grał, robił to zazwyczaj przeciętnie. Kiedy siedział na ławce - wcale nie był zły. Bawił się świetnie. Ogromne pieniądze wpadały przecież na konto.
W rozgrywkach 2019/20 wystąpił ostatecznie w 20 meczach, choć zazwyczaj były to tylko epizody. Zdobył wówczas trzy bramki i zaliczył dwie asysty. Tym razem nie miał wielkiego wkładu w sukcesy Realu, który sięgnął po mistrzostwo i Superpuchar Hiszpanii.

Sezon 2020/21: świetny, ale nie w Madrycie

O tym, że wciąż potrafi grać świetnie w piłkę, Bale przypomniał sobie dość szybko. Ale już nie w barwach Realu. “Królewscy” wypożyczyli go na sezon do Tottenhamu, z którego to przecież Walijczyk przychodził w 2013 roku. I w barwach “Kogutów” znów radził on sobie świetnie. Strzelił aż 16 goli. Rozegrał wiele naprawdę bardzo udanych spotkań. Wypożyczenie dobiegło jednak końca, a Bale wrócił do Madrytu, by wycisnąć ze swojego bajońskiego kontraktu ostatnie soki.

Sezon 2021/22: stracony

I wycisnął. Umowa wygaśnie za kilka dni. Od dawna wiadomo było, że nie zostanie przedłużona, ale Bale nie chciał zmieniać pracodawcy przed końcem kontraktu. Wiedział, że nikt nie zaproponuje mu w obecnej sytuacji więcej. Przesiedział więc ostatni sezon niemal w całości na ławce czy trybunach. Zagrał siedem razy. Uzbierał przez rok 290 minut w klubowej koszulce. Na pożegnanie mógł dopisać sobie jeszcze do CV kolejne sukcesy: piąty triumf w Lidze Mistrzów i kolejne mistrzostwo Hiszpanii, choć wkład w te wyniki miał oczywiście jedynie iluzoryczny.
***
Nie brakuje komentarzy, że transfer Bale’a do Realu okazał się niewypałem za ponad 100 mln euro. Bzdura. Ostatnie dwa-trzy lata mogą budzić niesmak i nieco zamazywać obraz, ale nie zapominajmy, że wcześniej przez długi czas Bale spisywał się w koszulce “Królewskich” dobrze, bardzo dobrze lub wręcz kapitalnie.
258 meczów, 106 goli, 67 asyst. Masa trofeów. Pięciokrotnie wygrana Liga Mistrzów (cztery razy z prawdziwym wkładem Bale’a), trzy mistrzostwa Hiszpanii, trzy Superpuchary Europy, trzy Superpuchary Hiszpanii, Puchar Hiszpanii, czterokrotnie wygrywane Klubowe Mistrzostwa Świata. To wszystko prawda. Bale odchodzi z Madrytu jako piłkarz, który, czy to się komuś podoba czy nie, zapisał się w historii klubu z Santiago Bernabeu. Złotymi zgłoskami, które z czasem zaczęły tracić swój blask.

Przeczytaj również