Krytykował Kloppa, atakował go nożownik, miał zastąpić Lewandowskiego. Teraz walczy z nim o Złotego Buta

Krytykował Kloppa, atakował go nożownik, miał zastąpić Lewandowskiego. Teraz walczy z nim o Złotego Buta
Marco Iacobucci EPP/Shutterstock
Trwa wyścig o Złotego Buta. Robert Lewandowski znakomicie wyruszył z bloków, szybko osiągając ogromną przewagę nad rywalami. Za nim mniej więcej jedna trzecia dystansu, a mimo to Polak praktycznie zdublował już Cristiano Ronaldo i Leo Messiego, wydawało się, zawodników z innej planety. Nagle spogląda jednak przez ramię, a tam wyprzedza go jakiś blondyn. “Twarz jakby znajoma” - myśli Robert - “To chyba jemu przekazywałem pałeczkę w Dortmundzie”. Niestety, Ciro Immobile, bo o nim mowa, ową pałeczkę szybko zgubił. Teraz jednak, biegając już po włoskich obiektach, jest niemal bezbłędny.
Wychowywał się w Torre Annunziata, 35 kilometrów na południe od Neapolu. To tam, w lokalnej akademii, stawiał swoje pierwsze piłkarskie kroki, ale na dobre rozkwitł dopiero w AS Sorrenta Calcio, gdzie spędził aż sześć lat. W sezonie 2007/2008 strzelił wówczas ponad 30 bramek dla drużyny U17, co zaowocowało transferem do wielkiego Juventusu.
Dalsza część tekstu pod wideo

Kolekcjoner wypożyczeń

Fanem talentu włoskiego młokosa był wówczas jego imiennik, a jednocześnie legendarny obrońca SSC Napoli i “Starej Damy” - Ciro Ferrara. To on rekomendował sprowadzenie go do Turynu. Tak też się stało. Na początku Immobile grał jeszcze dla zespołu Primavery, ale szybko doczekał się debiutu w pierwszym zespole. Wszedł na murawę w 89. minucie rozgrywanego na Stadio Olimpico Di Torino meczu z Bolonią, zmieniając samego Alessandro Del Piero.
Ciro Immobile
Youtube
Później zagrał w barwach “Juve” już tylko dwa razy, m.in. w spotkaniu Ligi Mistrzów przeciwko Girondins Bordeaux i został wypożyczony do Sieny. Tam jednak też długo nie zagrzał miejsca. Wystąpił w czterech spotkaniach, wrócił do Turynu, by znów udać się na wypożyczenie. Tym razem do ASD US Grosseto, gdzie… też była klapa. 16 meczów i tylko jeden gol.
Do trzech razy sztuka? Tym razem faktycznie tak było. Wypożyczenie do Pescary okazało się strzałem w dziesiątkę. Tam Immobile w końcu zaczął spełniać pokładane w nim nadzieje. Razem z Lorenzo Insigne i Marco Verrattim poprowadzili zespół do awansu na boiska Serie A. Ciro przez cały sezon uzbierał wówczas 28 bramek i sześć asyst w 37 spotkaniach.
Wydawało się, że po takim sezonie dostanie kolejną szansę od Juventusu. Nic bardziej mylnego. Kolejny rok spędził już w Genoi, która zapłaciła za niego 4 miliony euro. Tam znów jednak nie zachwycał. Grał co prawda dość regularnie, bo uzbierał 33 występy, ale tylko pięć razy wpisał się na listę strzelców.
Sinusoida formy trwała w najlepsze. Immobile wrócił do Turynu, ale nie do Juve, a lokalnego rywala - Torino. I w końcu odpalił na boiskach Serie A. 22 zdobyte bramki w sezonie 2013/2014 dały mu tytuł króla strzelców. Fantastycznie wyglądała wówczas jego współpraca z Alessio Cercim. Łącznie uzbierali 35 goli i 15 asyst.

Zastąpić Roberta Lewandowskiego

Przyzwyczajony do częstych przeprowadzek Immobile znów musiał pakować walizki. Znakomity sezon w barwach Torino nie umknął uwadze wielkich klubów, nie tylko tych z Italii. Ostatecznie walkę o snajpera wygrała Borussia Dortmund, która właśnie pożegnała się z… Robertem Lewandowskim. Ciro miał wejść w jego buty, ale szybko okazało się, że to nie jego rozmiar. Transfer opiewał na 18.5 miliona euro.
Po podpisaniu kontraktu napastnik był jeszcze pełen optymizmu.
- Borussia była dla mnie najlepszym rozwiązaniem - mówił.
W rzeczywistości nie była. Immobile zawodził, nie spełniał pokładanych w nim oczekiwań. Chociaż w Dortmundzie spędził 1.5 roku, zagrał tylko w 34 meczach, strzelając w nich dziesięć bramek. Najgorzej radził sobie w Bundeslidze. Budził się, gdy wychodził na murawę w spotkaniach Champions League. Tam w sześciu spotkaniach trafił do siatki cztery razy.
Nieudaną przygodę starał się później tłumaczyć trudną aklimatyzacją.
- Nie otrzymaliśmy od klubu żadnej pomocy. Ani ja, ani moja rodzina. Nie znałem niemieckiego, spodziewałem się większej pomocy ze strony kolegów z drużyny. Nikt nie zaprosił mnie nigdy na kolację. W ogóle styl życia w Niemczach mi nie odpowiadał. Nie potrafiłem się do niego przyzwyczaić - wyjaśniał.
Co ciekawe, dostało się też… Jurgenowi Kloppowi, który prowadził wówczas Borussię.
- Ciężko pracowaliśmy przed sezonem, ale nie za bardzo w dni powszednie. Klopp dużo motywował, aby jak najlepiej wykorzystać potencjał zawodników, ale na poziomie taktycznym ciężko nie pracowaliśmy - opowiadał Immobile.
Gdy w Dortmundzie zaczęło brakować dla niego miejsca, zdecydował się na kolejne w swojej karierze wypożyczenie. Nie wrócił jednak do Włoch, a powędrował do hiszpańskiej Sevilli. Chociaż w rundzie wiosennej sezonu 2015/2016 zagrał w jej barwach tylko osiem meczów, strzelając dwa gole, po zakończeniu rozgrywek klub z Andaluzji zdecydował się go wykupić. Cena? 10 milionów euro.

Stare demony i rzymska przystań

Sevilla go wykupiła i… wypożyczyła. Ależ zaskoczenie. Immobile wrócił do Torino, w którym przeżywał wcześniej swój najlepszy czas w karierze. Na starych śmieciach spędził więc rundę wiosennę sezonu 2015/2016, radząc sobie przeciętnie. W 14 meczach wpisał się na listę strzelców pięć razy.
Nie pozostał w Turynie na dłużej. Nie wrócił też do Sevilli. Hiszpański klub sprzedał go po promocyjnej cenie (8 mln euro) do Lazio. Od zmian klubowych Immobile mogło zakręcić się w głowie, ale to właśnie w Rzymie odnalazł w końcu swoją przystań.
Jest tam już czwarty sezon. I czwarty sezon spisuje się znakomicie. Zaczął od 23 ligowych bramek w ligowej kampanii 2015/2016, a w kolejnych dołożył 29 i 15. Samego siebie przechodzi jednak w bieżących rozgrywkach. Już w tym momencie ma na koncie więcej goli niż sezon temu, a przecież przed nami jeszcze 2/3 rozgrywek!
Nic dziwnego, że w klasyfikacji Złotego Buta Włoch wyprzedził właśnie Roberta Lewandowskiego i jest teraz samodzielnym liderem.
“Lewy” ma w tym momencie 16 ligowych trafień, co przekłada się na 32 punkty w klasyfikacji. Immobile dzięki 17 trafieniom ma ich 34. Pokaźną stratę do obu Panów mają m.in. Timo Werner, Jamie Vardy, Erling Haaland i… Kamil Wilczek, nie mówiąc już o Leo Messim czy Cristiano Ronaldo. Argentyńczyk jest 29, Portugalczyka nie ma nawet w czołowej setce.

Cena popularności, rodzina, pasja

O tym, że fani we Włoszech bywają nadmiernie fanatyczni, wszyscy doskonale wiemy. Miłość do barw klubowych potrafi czasami odbierać rozum. Odczuł to również Immobile. W lipcu 2018 roku wraz z żoną i dwiema córkami przebywał na plaży. W pewnym momencie dostrzegł go jeden z kibiców wrogiej drużyny, uzbrojony w nóż.
Niektóre informacje mówią, że chciał zaatakować samego piłkarza, inne zaś, że jego partnerkę. Ostatecznie jednak wszystko dobrze się skończyło. Obecni na plaży ludzie spłoszyli nożownika, który zdecydował się na ucieczkę. Wkrótce trafił w ręce policji.
Rodzina to zresztą jego oczko w głowie. Piłkarz jest w związku z piękną modelkę, Jessiką Meleną, z którą ma dwie córki. To właśnie swojej partnerce zawdzięcza numer 17 na koszulce. Urodziła się ona bowiem 17 lipca.
Na klatce piersiowej Immobile ma też tatuaż przedstawiający całą swoją rodzinę, a na ramieniu podobiznę młodszej córki.
Ciro Immobile
lifebogger.com
Chociaż swoją familię jak widać darzy wielką miłością, to czasami jego uwagę całkowicie pochłania gra FIFA. Można wręcz powiedzieć, że konsola to jego trzecie dziecko. Jak mówi żona Ciro, gdy wpadnie on w wir gry, jest całkowicie wyłączony, a jakiekolwiek próby kontaktu z nim spełzają na niczym.
Ciro Immobile
lifebogger.com
***
Ciro Immobile to dziś napastnik ze ścisłego topu. Jeśli zachowa tak genialną skuteczność, być może na jego usługi skusi się jeszcze klub większy niż Lazio. Z drugiej jednak strony, to właśnie w Rzymie Ciro odnalazł spokój i stabilizację. Przestał zmieniać klub niemal co sezon, a jego forma od kilku lat cały czas jest niezwykle wysoka. Warto też pamiętać, że licznik pokazuje już 29 wiosen.
W perspektywie ma także przyszłoroczne mistrzostwa Europy. Choć w barwach “Squadra Azzurra” nie gra wszystkiego od deski do deski, to jednak cieszy się zaufaniem Roberto Manciniego. W niedawno zakończonych eliminacjach do Euro zagrał cztery spotkania, strzelając w nich trzy bramki. Wcześniej dobrze spisywał się też w walce o mundial, który ostatecznie przeszedł Italii koło nosa.
Warto wspomnieć, że Immobile nie ogranicza się tylko do strzelania goli. Potrafi też znakomicie współpracować z partnerami. Efekt? Pięć asyst w Serie A. Łącznie w klasyfikacji kanadyjskiej ma więc 22 punkty. Drudzy pod tym względem Francesco Caputo i Luis Alberto… 11.
Szacunek Panie Immobile. To wielka sztuka nadążać w tym sezonie za Robertem Lewandowskim, nie grając nawet w drużynie ze ścisłego topu.
Dominik Budziński

Przeczytaj również