Krzysztof Piątek i spółka. "Biało-Czerwoni", którzy zyskają na przełożeniu Euro 2020

Piątek i spółka. "Biało-Czerwoni", którzy zyskają na przełożeniu Euro
Marco Canoniero / Shutterstock.com
Pisaliśmy już o piłkarzach, którzy najbardziej mogą żałować przesunięcia Euro na przyszły rok. Teraz zaś wzięliśmy pod lupę reprezentację Polski. Skupiliśmy się jednak na tych zawodnikach, którym zmiana terminu mistrzostw jest na rękę. Rekonwalescenci, młodzieżowcy, gracze w słabszej formie - kilku “Biało-Czerwonych” może odetchnąć z ulgą, bo ich szansa na udział i odegranie ważnej roli w turnieju znacznie wczoraj wzrosła.
Zanim przejdziemy do meritum, warto wspomnieć o problemie, którzy dotyczy ogółu reprezentacji prowadzonej przez Jerzego Brzęczka. Czas leci nieubłaganie. W 2021 r. wszyscy piłkarze dopiszą sobie +1 do metryki. Cztery kluczowe asy w talii selekcjonera będą po trzydziestce.
Dalsza część tekstu pod wideo
Rok to nie wyrok, ale choćby dla Kuby Błaszczykowskiego prawdopodobnie oznacza to koniec marzeń o pożegnalnym występie na Euro. Były kapitan wrócił niedawno do pełni sił i notował świetne mecze w Wiśle Kraków. Odżyły nadzieje na powrót do kadry, które teraz zapewne wygasły. Problem może mieć także Grosicki. Po zmianie barw klubowych grał mniej, młodszy nie będzie, a konkurencja jest spora. Szymański, Frankowski, Kądzior, Jóźwiak - taki dobór skrzydłowych na przyszłoroczne Euro nikogo nie powinien zaskoczyć.
A kto naszym zdaniem ma pełne prawo cieszyć się z jedynej rozsądnej decyzji UEFA? Kilku polskich piłkarzy dostało “w prezencie” dodatkowe dwanaście miesięcy na odnalezienie formy, powrót do zdrowia czy poprawę notowań u selekcjonera.

1. Krzysztof Piątek

Napastnik Herthy Berlin to najlepszy przykład na to, ile w futbolu znaczy rok. W marcu 2019 r. Piątek w glorii chwały strzelał kolejne bramki dla Milanu, a obecnie, przed zawieszeniem rozgrywek zanotował kilka fatalnych występów w barwach zespołu ze stolicy Niemiec. Mamy wrażenie, że jemu przerwa przyda się w kontekście ogólnej formy, nie tylko pod kątem Euro. 24-latek nie jest tak świetnym piłkarzem, za jakiego uważano go poprzedniej wiosny, ale jednocześnie na pewno lepszym, niż można było odnieść wrażenie ostatnimi czasy.
Kto wie, czy gdyby mistrzostwa odbyły się zgodnie z planem, Piątek nie straciłby roli napastnika numer trzy w kadrze. A tak zyskał bardzo dużo czasu, by się odbudować i wrócić do regularnego prezentowania cieszynki, która dała mu przydomek “Pistolero”.

2. Krystian Bielik

Bielik zaliczył naprawdę bardzo solidne wejście do kadry Brzęczka w drugiej połowie ubiegłego roku. Dokładając do tego stale dobrą formę w barwach Derby County, były piłkarz Arsenalu stał się niemal pewniakiem do wyjazdu na mistrzostwa. Udaną passę Bielika przerwała koszmarna kontuzja, której doznał w połowie stycznia. Zerwanie więzadeł krzyżowych oznaczało dla młodego reprezentanta Polski koniec sezonu i jednocześnie zerowe perspektywy udziału w Euro.
- Jestem absolutnie rozpaczony, załamany tą kontuzją - pisał na Instagramie zawodnik tuż po diagnozie.
Zdrowia i straconych miesięcy nikt mu nie zwróci, ale szanse na grę w podstawowym składzie “Biało-Czerwonych” na wymarzonym turnieju znów rysują się w optymistycznych barwach.

3. Dawid Kownacki

Kownacki, tak jak Bielik, doznał urazu więzadeł krzyżowych. Menedżer gracza Fortuny Dusseldorf dawał jednak do zrozumienia, że nie jest to tak poważna kontuzja, by jego podopieczny całkowicie stracił nadzieje na Euro. Miał trwać wyścig z czasem, ale w obliczu obecnej sytuacji, “Kownaś” spokojnie może się rehabilitować. Celem napastnika powinno być nie tylko dojście do stuprocentowej formy fizycznej, ale przede wszystkim do optymalnej dyspozycji boiskowej.
Kownacki, dopóki był zdrowy, grał bowiem fatalnie. Od najdroższego transferu w historii klubu z Dusseldorfu oczekiwano goli, asyst i jakości. Polski napastnik nie zagwarantował niczego, choć regularnie otrzymywał kolejne okazje do przełamania. Groziło mu wypadnięcie z kadry Jerzego Brzęczka, na marcowym zgrupowaniu miał go zastąpić Karol Świderski. Umówmy się, że w normalnych okolicznościach nie byłoby żadnej logiki w ewentualnym powołaniu “Kownasia”. Przesunięcie Euro to lekko spóźniony urodzinowy prezent dla zawodnika, który 14 marca skończył 23 lata.

4. Adam Buksa

Eks-snajper Pogoni Szczecin przeniósł się do MLS i już zdołał pokazać się w nowych barwach ze świetnej strony, bo w swoim drugim spotkaniu zdobył debiutancką bramkę. W New England Revolution wiążą z nim ogromne nadzieje. Buksa na pewno żałuje, że nie ma na razie okazji na poprawienie dorobku strzeleckiego, ale w kontekście kadry czas działa na jego korzyść.
Nie jest powiedziane, że blondwłosy atakujący nie wygrałby na koniec maja ewentualnej rywalizacji z Karolem Świderskim o miano napastnika numer cztery. Bardziej prawdopodobnie wyglądał jednak scenariusz z całkowitą rezygnacją wzięcia na turniej czwartego snajpera, który byłby głębokim rezerwowym. Euro rok później to dla Buksy okazja na awans w reprezentacyjnej hierarchii. Pokusimy się o twierdzenie, że za dwanaście miesięcy będzie on w znacznie lepszej sytuacji.

5. Sebastian Walukiewicz

To nieoczywisty, ale przemyślany wybór. Młody defensor z biegiem sezonu zyskiwał w Cagliari coraz więcej. Zdołał rozegrać sześć spotkań, a musiał bronić się nie przed byle kim, bo na rozkładzie miał Juventus, Napoli czy dwukrotnie Inter. Bywało różnie, ale te kilkaset minut z pewnością nie obniżyło jego notowań w drużynie. W klubie z Sardynii mają świadomość, że Walukiewicz jest obiecującym środkowym obrońcą na lata.
Jeżeli rozwój byłego gracza Pogoni Szczecin faktycznie przebiegnie zgodnie z oczekiwaniami, to skorzysta z tego reprezentacja Polski. Dotychczas zmiennikami dla duetu Bednarek-Glik byli doświadczeni Jędrzejczyk i Pazdan, selekcjoner powoływał też Thiago Cionka. Wszyscy trzej pewnego poziomu już nie przeskoczą, są też coraz starsi, a alternatyw na razie brakowało. Jak dobrze pójdzie, to na Euro 2021 w rolę środkowego obrońcy numer trzy powinien wcielić się Walukiewicz.
W teorii wygląda to wybornie: młodzieżowiec pobiera nauki od podstawowej pary stoperów i naturalnie zastępuje odchodzącego na reprezentacyjną emeryturę Kamila Glika. Trzymamy kciuki za taki obrót spraw.

6. Michał Karbownik

Odkrycie sezonu Ekstraklasy to casus podobny do Walukiewicza. Za trzy miesiące pewnie byłoby dla niego zbyt wcześnie, bo ani Maciej Rybus, ani Arkadiusz Reca nie dawali powodów, by z nich rezygnować. Talent Karbownika eksplodował jednak na tyle, że Jerzy Brzęczek nie może przejść obok tego faktu obojętnie. Wprawdzie dalej nie wiadomo. czy w przyszłości młody piłkarz Legii będzie grał na lewej obronie, czy w środku pomocy, ale z takimi umiejętnościami to mniejszy problem.
Zakładając, że nastolatek nie odejdzie w najbliższym czasie z Legii, a bieżące zawirowania futbolowe raczej sprzyjają pozostaniu w stołecznym klubie, pozycji na boisku zmieniać nie powinien. A to by oznaczało, że naturalnie stanie się poważnym kandydatem do rywalizacji z podatnym na kontuzje duetem Rybus-Reca. O ile oczywiście utrzyma rewelacyjną dyspozycję z ostatniego półrocza.
***
Mateusz Hawrot

Przeczytaj również