Kulisy korupcji w hiszpańskiej piłce. "Jak się ustawia mecze? Po prostu gramy na niższej intensywności"

Kulisy korupcji w hiszpańskiej piłce. "Jak się ustawia mecze? Po prostu gramy na niższej intensywności"
www.facebook.com/RCDeportivo/
Kilkanaście dni temu w Hiszpanii wybuchła wielka afera korupcyjna związana z ustawianiem meczów. Jeden z zatrzymanych piłkarzy, Inigo Lopez, postanowił podzielić się szczegółami na temat tego, w jaki sposób odbywał się proceder.
Hiszpańska policja pod koniec maja zatrzymała piłkarzy oraz działaczy sportowych z klubów pierwszej i drugiej ligi w związku z podejrzeniami o ustawianie wyników meczów. W ręce funkcjonariuszy trafił m.in. były zawodnik Realu Madryt Raul Bravo, który miał być przywódcą grupy przestępczej. Zatrzymani zostali także piłkarze pierwszoligowych klubów hiszpańskich - Borja Fernandez z Valladolid CF i Samuel Sainz Alonso z Getafe.
Dalsza część tekstu pod wideo
Piłkarz Deportivo La Coruna, Inigo Lopez, również zamieszany w cały skandal, w wywiadzie dla "El Mundo" opowiadał o tym, jak się ustawiało mecze na zapleczu La Liga. 36-latek przyznał się wprost do ustawienia jednego spotkania - zwycięstwa Gimnastic de Tarragona z Huescą 1:0 w sezonie 2017/2018, kiedy ci drudzy mieli już zapewniony awans do pierwszej ligi.
- Przegraliśmy z Gimnastikiem, ponieważ mieliśmy pakt. Coś takiego zawsze istniało w futbolu. W ostatnich kolejkach patrzysz na tabelę, terminarz i rozmawiasz, ponieważ znasz ludzi. To nie jest tak, że się gdzieś wszyscy spotykamy. To wygląda bardziej na zasadzie - "Nie przemęczajmy się, oni potrzebują punktów". Tak to się zaczyna - mówił Inigo Lopez, który w sezonie 2017/2018 reprezentował barwy Hueski.
- Pakt dogadano po meczu w rundzie jesiennej. Nie byłem wtedy powołany. Wiem, że był kontakt i że mówiło się, by nie robić głupstw. Kropka. Jak się to wszystko ustawia? Po prostu gramy na niższej intensywności. Nie wychodzisz na boisko z chęcią "zabicia rywala" - wyjaśniał.
Hiszpan opowiadał również o premiach, jakie piłkarze dostawali od trzecich stron za zwycięstwa. - Widziałem to w wielu drużynach i jeśli dotyczy to wygrywania, to nie widzę w tym niczego złego. To istniało od zawsze. Takie bonusy za zwycięstwa nie były czymś złym, ale jest też dużo hipokryzji w tym wszystkim. Kasę w takim przypadku zawsze przekazuje zaufany człowiek, który spotyka się z bliskim jednego z graczy - zakończył.
Redakcja meczyki.pl
Jakub Kreśliński12 Jun 2019 · 07:49
Źródło: Marca

Przeczytaj również