Kulisy powstania i upadku Superligi. Joan Laporta wygadał się z planów wielkich klubów

Kulisy powstania i upadku Superligi. Joan Laporta wygadał się z planów wielkich klubów
Xinhua / PressFocus
"New York Times" opisał kulisy powstania i szybkiego upadku Superligi. - To historia ego i intryg, chciwości i ambicji, tajnych spotkań i prywatnych obiadów, międzynarodowych finansów i wewnętrznych zmagań. Wszystko trwało tylko dwa szalone dni, ale to wystarczyło, żeby wstrząsnąć światem - napisał w amerykańskim dzienniku Andrew Das.
Powstanie Superligi ogłoszono w ostatnią niedzielę. Zapisało się do niej dwanaście klubów: Real Madryt, FC Barcelona, Atletico Madryt, Manchester City, Manchester United, Liverpool, Arsenal, Tottenham, Chelsea, Juventus, AC Milan i Inter Mediolan.
Dalsza część tekstu pod wideo
"New York Times" zdradził, że całe zamieszanie zaczęło się od obiadu Javiera Tebasa i Joana Laporty. Szef La Liga chciał pogratulować prezydentowi Barcelony wyboru na stanowisko, a usłyszał, że największe kluby planują założenie nowych rozgrywek. To kompletnie zmieniło sytuację. Wpłynęło na to, że największe kluby przystąpiły do realizacji swoich planów, choć te nie były jeszcze dopracowane.
Tebas od razu wszczął alarm - skontaktował się z przedstawicielami lig, klubów i szefem UEFA Aleksandrem Ceferinem. Słoweniec w sobotę zaczął wydzwaniać do Andrei Agnelliego, by zapytać go o plany największych klubów. Z szefem Juventusu długo był w świetnej komitywie - został nawet ojcem chrzestnym jego najmłodszego dziecka. Włoch miał też udział w tworzeniu nowego formatu Ligi Mistrzów. Działał więc właściwie jako podwójny agent.
Agnelli długo nie odbierał telefonu od szefa UEFA. Z Ceferinem skontaktował się dopiero, gdy ten zadzwonił do jego żony. Szef Juventusu zapewniał, że wszystko jest w porządku. Przystał nawet na propozycję wydania wspólnego oświadczenia, które dementowałoby plotki o Superlidze. Nagle jednak zamilkł. Po prostu wyłączył telefon.
- Ceferin po przyjeździe do siedziby UEFA odebrał dwa telefony, które uświadomiły mu, jak realne stało się zagrożenie dla przyszłości europejskiej piłki nożnej. Dwa kluby, jeden angielski i jeden hiszpański, poinformowały go, że zostały zmuszone do zapisania się do ligi separatystów. Postanowiły to zrobić, ale chciały pozostać w dobrych stosunkach z UEFA - pisze "NYT".
Nie wszystkie kluby, które chciały przystąpić do Superligi były sobie równe. Szefowie Manchesteru City i Chelsea dowiedzieli się w piątek, że sprawa jest w toku. Przekazano im, że mają dzień na podjęcie decyzji, czy ich kluby przystąpią do rozgrywek.
Szybko pojawiły się wątpliwości, czy plan jest tak dobry, by można go zrealizować. Wtajemniczeni obawiali się, że Superliga nie przetrwa fali protestów. Niektórzy sugerowali, by wstrzymać się z ogłoszeniem jej powstania do lata.
Rozłamowcy mieli też problem ze znalezieniem frontmana, który wyjaśniłby założenia projektu. Większość właścicieli klubów, które chciały grać w Superlidze, nie występuje publicznie. Inni odmawiali. W końcu rolę lidera przyjął Florentino Perez, który był spiritus movens całego przedsięwzięcia.
- Pojawiły się obawy, że strategia komunikacyjna rebeliantów - kierowana przez Katie Perrior, doradczynię polityczną bliską brytyjskiemu premierowi Borisowi Johnsonowi - była zbyt skoncentrowana na zdobywaniu poparcia rządowego, a nie wśród zwykłych ludzi. Nie podejmowano żadnych wysiłków, aby konsultować się, angażować lub pozyskiwać kibiców, zawodników czy trenerów - czytamy w "NYT".
Gdy kluby ogłosiły decyzję o założeniu Superligi, zaczęły się nerwowe spotkania. Do akcji włączyli się też politycy. Krytyczne zdanie o nowych rozgrywkach wyrazili prezydent Francji Emmanuel Macron i premier Wielkiej Brytanii Boris Johnson. Ten drugi w rozmowach z szefostwem Premier League zapowiadał nawet, że jest skłonny zdetonować "bombę legislacyjna", by powstrzymać rozłam. Nowym rozgrywkom sprzeciwiali się też zawodnicy czy trenerzy zaangażowanych w nie klubów. Protestowali też kibice.
Kluby nie wytrzymały tej presji. Krótko po przystąpieniu do rozgrywek kolejne z nich ogłaszały swoją rezygnację z projektu. Do tej pory nie zrobiły tego tylko Real i Barcelona. Joan Laporta twierdzi, że Superliga jeszcze nie umarła. Nazywa ją wręcz "koniecznością". Jego wypowiedź na temat przyszłości tych rozgrywek znajdziecie TUTAJ.

Przeczytaj również