Leicester City. Nie "drugi Maguire", a pierwszy Söyüncü. Turek wyrasta na czołowego stopera Premier League

Nie "drugi Maguire", a pierwszy Söyüncü. Turek wyrasta na czołowego stopera Premier League
Vlad1988/shutterstock.com
Wieczny rezerwowy po wywalczeniu miejsca w pierwszym składzie niespodziewanie imponuje wysoką formą… - wszyscy kochamy takie historie w stylu: od zera do bohatera. W ostatnich tygodniach protagonistą tego typu opowieści został Caglar Söyüncü. Turecki defensor notuje serię kapitalnych występów, dzięki którym na King Power Stadium szybko zapomniano o Harrym Maguirze.
Nie będzie żadną przesadą, jeśli nazwę Söyüncü prawdziwą rewelacją angielskich boisk. 23-latek po odejściu Harry’ego Maguire’a stał się etatowym stoperem „Lisów” i swoją szansę wykorzystuje w 100%.
Dalsza część tekstu pod wideo
Po jedenastu kolejkach Premier League, które już za nami, można śmiało powiedzieć, że Leicester ubiło znakomity interes sprzedając Maguire’a za horrendalnie wysoką kwotę 80 milionów funtów. Klubowa kasa jest wypełniona jak nigdy, a na boisku nie widać jakiegokolwiek spadku jakości. Ba! Patrząc na statystyki osiągane przez obu stoperów szybko dostrzeżemy, że Söyüncü już przerósł byłego kolegę z drużyny.

Złe dobrego początki

Obecnie Söyüncü przeżywa swój najlepszy okres w karierze, jednak jego pierwsze miesiące na King Power Stadium wcale nie były udane. Leicester sprowadziło Turka płacąc ponad 20 milionów euro Freiburgowi, ale całkiem okazała kwota nie przełożyła się na minuty Söyüncü w pierwszej drużynie.
Zarówno Claude Puel, jak i początkowo Brendan Rodgers, nie dawali 23-latkowi wielu szans na demonstrację umiejętności. W ubiegłym sezonie Turek rozegrał zaledwie 371 minut w Premier League. Większość spotkań „Lisów” Söyüncü obserwował z wysokości ławki rezerwowych lub nawet trybun.
Powoli zapominano o tym, jak dobrze Caglar prezentował się w Bundeslidze. W trakcie kampanii 2016/17 Söyüncü przyczynił się do zajęcia przez Freiburg wysokiego 7. miejsca, gwarantującego udział drużyny w Lidze Europy. Już w Niemczech turecki defensor imponował umiejętnościami gry defensywnej oraz przede wszystkim wyszkoleniem technicznym i wizją gry. W Bundeslidze mógł się pochwalić m.in. skutecznością podań na poziomie 80% czy ponad czterema udanymi odbiorami w przeliczeniu na 90 minut.
To jednak nie przekonywało kolejnych szkoleniowców Leicester, którzy wręcz z uporem maniaka stawiali albo na duet M&Ms w postaci Maguire’a i Morgana, albo na brytyjski tandem Evans-Maguire. Dopiero udane zakusy Manchesteru United na 26-letniego stopera „Lisów” sprawiły, że drzwi do pierwszego składu stanęły przed Söyüncü otworem. Turek nie czekał ani chwili na przekroczenie progu.

Rewelacja sezonu

Po sprzedaży Maguire’a, ale jeszcze przed zamknięciem okienka, na „Wyspach” spekulowano na temat możliwych kandydatów do zastąpienia Anglika. W mediach przewijały się nazwiska Nathana Ake czy Jamesa Tarkowskiego, jednak Brendan Rodgers postanowił zaciągnąć hamulec na transferowej karuzeli i skorzystać z już dostępnych zasobów kadry. Czas pokazał, ze była to znakomita decyzja irlandzkiego szkoleniowca.
Już w pierwszym meczu tego sezonu przeciwko Wolverhampton Söyüncü udowodnił, że posiada wszystkie atuty pozwalające na skuteczne zastąpienie Maguire’a. Turek kilkukrotnie zaprezentował swój kunszt przy wyprowadzeniu piłki, jednocześnie nie zapominając o obowiązkach w defensywie. Choćby Diogo Jota z pewnością ma traumatyczne wspomnienia z tamtego spotkania. Caglar czyścił go w sposób perfekcyjny.
Udany debiut stanowił dopiero preludium dalszego pokazu klasy 23-latka. W 3. kolejce Söyüncü znów zapadł w pamięć wszystkim kibicom. Turek zanotował niezwykle ważną asystę w meczu z Sheffield United, dzięki której „Lisy” wywiozły z Bramall Lane cenne 3 punkty.
Na przestrzeni kolejnych tygodni turecki defensor nie schodził poniżej pewnego poziomu. Dość powiedzieć, że Leicester może się obecnie pochwalić ex-aequo z Sheffield najlepszą defensywą w lidze. 8 straconych bramek po 11 kolejkach to duży sukces, którego głównym architektem jest właśnie Caglar Söyüncü.
Turek stał się nieodłącznym elementem pierwszej jedenastki „Lisów”. Trudno to sobie wyobrazić, ale zawodnik, który w trakcie ubiegłej kampanii rozegrał niecałe 400 minut, w tym sezonie nie opuścił ani jednej sekundy podczas ligowych zmagań Leicester.

Brendan Rodgers wdraża na King Power Stadium styl gry oparty na posiadaniu piłki i kontrolowaniu przebiegu spotkań, zatem obecność stopera dysponującego znakomitym przeglądem pola jest niezbędna. Zresztą dobra postawa z futbolówką przy nodze to nie jedyna zaleta Turka. Söyüncü podaje, odbiera, wybija, blokuje, nawet odnajduje się pod bramką rywali. Prawdziwy człowiek renesansu w boiskowym wydaniu.

Najdroższy nie znaczy najlepszy

Podczas gdy Caglar zaskarbia sobie sympatię fanów Leicester oraz wszystkich piłkarskich ekspertów, Harry Maguire przeżywa prawdziwe katusze w Manchesterze United. Przejście na Old Trafford w teorii miało być uczynieniem milowego kroku naprzód w karierze Anglika, aczkolwiek tak naprawdę 26-latek zaliczył regres. Pod względem indywidualnych statystyk pokroju wybić, odbiorów etc. Maguire znacznie ustępuje Söyüncü. To nie tak miało wyglądać.
Wszak przeznaczając tak niebotyczne pieniądze na usługi Anglika, włodarze „Czerwonych Diabłów” z pewnością mieli nadzieję na usprawnienie defensywy. Niestety gra obronna United nadal pozostawia wiele do życzenia.
Po raz pierwszy od 2003 roku zawodnicy z czerwonej części Manchesteru nie zachowali ani jednego czystego konta w jedenastu wyjazdowych meczach Premier League z rzędu. Obecność najdroższego defensora w historii nie przeszkadzała zawodnikom Bournemouth, Norwich, Newcastle, West Hamu, Southampton czy Crystal Palace znajdować drogę do bramki strzeżonej przez Davida de Geę.
Nieprzekonująca postawa Maguire’a nie jest naturalnie jedynym problemem trapiącym Manchester United. Nie zmienia to jednak faktu, iż Anglika spokojnie można wpisać na niechlubną listę winowajców odpowiedzialnych w mniejszym lub większym stopniu za słabe wyniki „Czerwonych Diabłów”.
Chociaż „słabe” to chyba zbyt łagodne sformułowanie jeśli już chcemy opisać poczynania Manchesteru. Rezultaty osiągane w tym sezonie przez podopiecznych Solskjaera są po prostu czystą kompromitacją. Bilans 3-4-4 byłby akceptowalny w ekipie na poziomie Brighton czy Bournemouth, ale nie w „Teatrze Marzeń”.

Przestroga dla innych

Tak utytułowanej ekipie, jak Manchester United, nie przystoi mieć większej straty punktowej do TOP 4 niż przewagi nad strefą spadkową. Zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę, że pozbawione dotychczasowego lidera defensywy Leicester spokojnie okupuje miejsce gwarantujące awans do Ligi Mistrzów.
To pokazuje, że popularność klubu nie jest żadnym gwarantem sukcesu. Liczy się projekt wdrażany przez trenera. Rodgers od momentu przybycia do Leicester konsekwentnie buduje skład w oparciu o zawodników, jak Söyüncü, którzy pasują do preferowanej przez Irlandczyka taktyki, podczas gdy na Old Trafford Solskjaer notuje porażkę za porażką.
Maguire połasił się na bardziej obfitą tygodniówkę, większy prestiż, ale w zamian okupuje miejsce w środku tabeli. Błędna decyzja Anglika o opuszczeniu King Power Stadium może posłużyć jako nauczka dla pozostałych zawodników „Lisów”.
Media od kilku miesięcy łączą Bena Chilwella oraz Jamesa Maddisona z potencjalnymi przenosinami na Old Trafford. Odradzałbym obu Anglikom taki ruch, ponieważ najprawdopodobniej podzieliliby niezbyt wesoły los Harry’ego Maguire’a. Nazwa „Leicester” zapewne nie elektryzuje tak, jak Manchester United, ale projekt „Czerwonych Diabłów” nawet nie umywa się do tego, co na King Power Stadium tworzy Brendan Rodgers.
Zbyt pochopna decyzja o transferze może odbić się solidną czkawką, o czym przekonał się Harry Maguire. Anglik mógł pozostać w Leicester i bić się o wyższe cele, ale wybrał klub, który jest wielki tylko dzięki okazałej historii. Na prawdziwym piedestale stoją „Lisy”, a wśród nich Caglar Söyüncu, lider najlepszej defensywy Premier League.
Mateusz Jankowski

Przeczytaj również