Lionel Messi, Virgil van Dijk i... Robert Lewandowski. Tak powinno wyglądać podium Złotej Piłki

Messi, van Dijk i...Lewandowski. Tak powinno wyglądać podium Złotej Piłki
Jose L. Cuesta / Pressfocus
Już za trzy dni odbędzie się ceremonia wręczenia Złotej Piłki - najbardziej prestiżowej indywidualnej nagrody w piłkarskim świecie. Mimo, że pewne kontrowersyjne werdykty z ostatnich lat zachwiały nieco poziomem wiarygodności gali, z pewnością i tak każdy fan futbolu w poniedziałek skieruje swój wzrok na centrum Paryża. To właśnie w stolicy Francji uhonorowany zostanie najlepszy zawodnik 2019 roku.
Teoretycznie w grze o tę prestiżową statuetkę pozostaje aż 30 nominowanych, jednak wszyscy dobrze wiemy, że gracze pokroju Hugo Llorisa, Georginio Wijnalduma czy Donny’ego van de Beeka raczej nie namieszają w czołówce.
Dalsza część tekstu pod wideo
Na świeczniku pozostają za to zawodnicy, którzy w ostatnich miesiącach potrafili wspiąć się na szczyt swoich umiejętności, prezentując wysoką i przede wszystkim równą formę. To właśnie jakość w połączeniu z regularnością powinna być głównym kryterium branym pod uwagę przez francuskich dziennikarzy przy wyborze finałowej trójki. Oto “trzech wspaniałych”, którzy spełniają te warunki w 100, jak nie nawet 200%

3. Robert Lewandowski - napastnik idealny

Książkową definicją piłkarskiej regularności jest forma Roberta Lewandowskiego, który absolutnie zasłużył na zajęcie najniższego miejsca na podium w plebiscycie France Football. Polski snajper ostatnimi czasy strzela gdzie chce, komu chce i ile chce. “Dziewiątka” Bayernu i naszej reprezentacji zgromadziła na swoim koncie już 31 bramek w tym sezonie, a przypominam, że minęły ledwie 3 miesiące od startu rozgrywek.
To wynik, którym nie pogardziłoby wiele topowych drużyn (choćby Atletico czy Manchester United nie dobrnęły jeszcze do granicy 30 trafień w bieżącej kampanii). Dyspozycja “Lewego” jest tak dobra, że pojedyncze trafienia właściwie przestały wzbudzać jakiekolwiek zainteresowanie. To po prostu norma, którą Robert wyrabia.
Prawdziwa zabawa rozpoczyna się dopiero, gdy 31-latek zanotuje “doppelpack” czy hat-tricka, chociaż ostatnie spotkanie pokazało, że nawet 3 bramki mogą nie wystarczyć, aby zaspokoić strzelecki głód Lewandowskiego. 4 trafienia w niecały kwadrans? Potrzymajcie Robertowi piwo. Oczywiście bezglutenowe.
W Lewandowskim najbardziej imponujący jest fakt, że mimo tak spektakularnych wyczynów strzeleckich, nie można go nazwać typową dziewiątką, która jedynie wykorzystuje nadarzające się sytuacje. Robert doskonale odnajduje się w polu karnym, ale potrafi także wziąć grę na siebie, pracować z dala od bramki rywali samemu tworząc sobie okazje, czego świadkami byliśmy np. w trakcie spotkania przeciwko Słowenii.
31-latek jest nieomylny przy wykańczaniu akcji, do tego posiada brylantową technikę (nadal zachodzę w głowę jak Robert przyjął tę piłkę w trakcie Der Klassikera), a nie możemy także zapominać o jego umiejętności kreowania gry swoim partnerom. Gdy trzeba Lewandowski wykończy wszystkie okazje, ale choćby w meczu z Macedonią to właśnie Robert wcielił się w rolę idealnego asystenta.
Gdyby boiskowa dyspozycja rzeczywiście była kluczowym czynnikiem rozpatrywanym przez dziennikarzy France Football “Lewy” miałby trzecie miejsce w kieszeni. Problem w tym, że już niejeden raz Polaka bezpodstawnie umieszczano na odległych miejscach. W 2016 roku krajowy dublet, tytuł króla strzelców Bundesligi, półfinał Ligi Mistrzów oraz ponad 40 bramek nie wystarczyły, aby “Lewy” zajął wyższe miejsce niż szesnaste.
Miejmy nadzieję, że tym razem głosujący zdadzą sobie sprawę, że pracują dla France Football, a nie Moulin Rouge i nie dojdzie do ponownego “le cabaret”. Zwłaszcza, że na horyzoncie nie widać żadnego piłkarza, który zasłużyłby na przegonienie Lewego (oczywiście wyłączając Messiego i van Dijka, o których za chwilę).
Bazując na kursach bukmacherów oraz medialnych doniesieniach łatwo zauważyć, że faworytem do zajęcia trzeciej lokaty nie jest Lewandowski, a Cristiano Ronaldo. Jednak ostatnie miesiące w wykonaniu Portugalczyka nie były zbyt udane. Na pewno nie aż tak, aby uznać CR7 za trzeciego najlepszego piłkarza globu.
Dość powiedzieć, że skrzydłowy Juventusu na przestrzeni całego 2019 roku zdobył 33 bramki, zaledwie dwie więcej niż Lewandowski... od sierpnia. Polak jest bezsprzecznym liderem klasyfikacji strzelców Bundesligi i Ligi Mistrzów, podczas gdy Cristiano w bieżącym sezonie Serie A zdobył tylko 5 bramek. Tyle samo co Cristian Kouame, Andreas Cornelius czy wiecznie kontuzjowany Arkadiusz Milik.
O wyczynach Ronaldo na przestrzeni całej kariery można by opowiadać godzinami, a i tak pewnie zapomnielibyśmy o kilku hat-trickach czy trofeach, ale trzeba otwarcie przyznać, że Lewandowski na przestrzeni ostatnich miesięcy był najzwyczajniej w świecie lepszy.

2. Virgil van Dijk - holenderski mur nie do przejścia

Z kolei bez wątpienia można powiedzieć, że w 2019 roku nie było lepszego obrońcy od Virgila van Dijka. Holender wspiął się na tak horrendalny poziom, że po raz pierwszy od ponad dekady miejsce na podium zostanie zajęte przez zawodnika z bloku defensywnego.
Trudno, żeby było inaczej, skoro mówimy o stoperze, który na przestrzeni ostatnich 12 miesięcy został minięty tylko jeden jedyny raz w rozgrywkach ligowych. Nicolas Pepe za kilkadziesiąt lat zapewne będzie opowiadał wnukom o tym, że przedryblował defensora, którego skuteczne minięcie graniczyło z cudem.
Perfekcyjna postawa Virgila w defensywie walnie przełożyła się na sukces całej drużyny. Liverpool prowadzony przez holenderskiego kolosa sięgnął po szósty Puchar Europy w historii klubu. W trakcie całej poprzedniej edycji “The Reds” zanotowali najwięcej czystych kont spośród wszystkich drużyn, a sam van Dijk został wyróżniony nagrodami dla najlepszego obrońcy oraz zawodnika w plebiscycie UEFA. W rozgrywkach Premier League 28-latek nie spuszczał z tonu, o czym najlepiej świadczy statuetka dla najlepszego zawodnika ligi w ubiegłym sezonie.
Biorąc to wszystko pod uwagę Holender jawi nam się jako murowany faworyt do zajęcia pierwszego miejsca w plebiscycie France Football, jednak rysą na wizerunku van Dijka jest start obecnych rozgrywek. W ostatnich tygodniach Virgil nieco obniżył loty.
Od sierpnia holenderski stoper rozegrał prawie 20 spotkań w barwach Liverpoolu oraz reprezentacji Oranje i tylko w trzech z nich drużynie van Dijka udało się zachować czyste konto. W samej Premier League szczelniejszą defensywą od “The Reds” może się pochwalić Leicester. Zdaję sobie sprawę z tego, że van Dijk to nie jedyny winowajca tego stanu rzeczy, jednak od defensora, który chce pokonać Leo Messiego, wymaga się niemal nieskazitelnych wyników.

1. Lionel Messi - najlepszy z najlepszych

O Argentyńczyku z Barcelony można powiedzieć tylko tyle, że przez ostatni rok po prostu był sobą. Strzelał (ponad 40 bramek w 2019), dogrywał (15 asyst), dryblował, wygrywał pojedynki 1 na 3,1 na 4, albo i 1 na 5, niemal w pojedynkę doprowadzając Barcelonę do mistrzostwa Hiszpanii oraz półfinału Ligi Mistrzów.
I właśnie feralny dwumecz przeciwko Liverpoolowi, który zakończył się zwycięstwem “The Reds” prowadzonych przez van Dijka mógłby posłużyć za argument przeciw kandydaturze Leo. Szkopuł w tym, że akurat Argentyńczyk był jedynym zawodnikiem “Dumy Katalonii”, który mógł opuszczać Anfield z podniesioną głową.
Messi dwoił się i troił, aby doprowadzić Barcelonę do finału, ale nawet to nie wystarczyło do pokonania podopiecznych Kloppa. Trudno jednak obwiniać 32-latka o nieskuteczność Coutinho, Alby i Suareza.
Pamiętajmy, że Złota Piłka to nagroda indywidualna, zatem nawet porażki “Blaugrany” nie przekreślają szans Messiego na ostateczny triumf. Wszak pod względem czystej boiskowej jakości filigranowy Argentyńczyk góruje nad innymi. W klasyfikacji kanadyjskiej (gole+asysty) bieżącego roku “Atomowa Pchła” wyprzedza Lewandowskiego, Ronaldo i innych.
Kolejnymi argumentami przemawiającymi za Messim są indywidualne skalpy, które zdobył w ostatnich kilku miesiącach. Tytuł króla strzelców Ligi Mistrzów, Trofeo Pichichi dla najskuteczniejszego zawodnika La Liga oraz Złoty But to całkiem pokaźny dorobek, który najprawdopodobniej zaważy o ostatecznym rezultacie plebiscytu France Football. Media już huczą o nadchodzącym zwycięstwie zawodnika Barcelony.
Jeśli doniesienia prasy sprawdzą się w rzeczywistości Messi z sześcioma statuetkami zostanie najbardziej utytułowanym zawodnikiem w historii tego plebiscytu. Byłby to wyczyn godny zapisania złotymi zgłoskami w annałach.
Z kolei my - polscy kibice - powinniśmy mocno ściskać kciuki za to, żeby autorem kolejnej pięknej historii stał się także Robert Lewandowski. Kapitan naszej reprezentacji ma okazję zostać pierwszym Polakiem od 37 lat, który znalazłby się na podium plebiscytu Złotej Piłki.
Wówczas trzecim najlepszym zawodnikiem świata został wybrany Zbigniew Boniek. Swoimi ocierającymi się o perfekcję występami Lewandowski bezapelacyjnie zasłużył na powtórzenie wyniku osiągniętego przez obecnego prezesa PZPN. A czy tak się stanie w rzeczywistości? Przekonamy się już w ten poniedziałek.
Mateusz Jankowski

Przeczytaj również