Łukasz Fabiański doceniony w West Ham United. Ale czy Polak jest też doceniany w innych kategoriach?

Fabiański znów doceniony. Ale czy Polak jest w światowej czołówce bramkarzy?
Marco Iacobucci EPP / Shutterstock.com
Łukasz Fabiański "Młotem sezonu" 2018/2019! I nie, nie chodzi tu o jakiekolwiek powiązanie młotów z dzbanami, które miałoby naszego bramkarza urazić choćby w najmniejszym stopniu. Na czwartkowej oficjalnej gali West Hamu, „Fabian” był najjaśniejszą gwiazdą całej imprezy. Dokonał też rzeczy absolutnie nieprawdopodobnej jako bramkarz- zaliczył hat-tricka. Tyle, że zamiast goli kolekcjonował statuetki, w tym tę najważniejszą- dla najlepszego piłkarza sezonu.
O tym jak trudno wygrać w tej rywalizacji bramkarzowi niech świadczy fakt, że w 61-letniej historii gali Łukasz jest dopiero piątym golkiperem, który doświadczył tego zaszczytu. I o ile wybranie najlepszym piłkarzem drużyny zawodnika odpowiedzialnego za stanie między słupkami nie świadczy zbyt dobrze o West Hamie, o tyle dla Fabiańskiego jest to bardzo wartościowe wyróżnienie.
Dalsza część tekstu pod wideo
Wyróżnienie wyróżnieniem, ale nie ma co ukrywać, że zwycięstwo Polaka było więcej niż pewne. Kto inny mógłby przecież bardziej zasłużyć na końcowy triumf niż gość z największą liczbą interwencji w całej Premier League?

Od lat na tym samym poziomie

Może i trochę butnie to brzmi (a pycha i buta to ostatnie określenia, którymi można by scharakteryzować popularnego „Bambiego”), ale chyba nikt nie pogniewa się o określenie „Fabiana” bramkarzem klasy światowej. Tym bardziej, że to nasze zdanie, a nie Łukasza.
Fabiański to gość, który na angielskich boiskach pojawił się już 218 razy. I nieważne czy robił to w barwach „Kanonierów”, „Łabędzi” czy „Młotów”, zawsze był pewnym punktem swojej drużyny. Doskonałym potwierdzeniem takiego stanu rzeczy niech będzie fakt, że nagroda najlepszego piłkarza sezonu nie trafiła w ręce (czy też rękawice) Łukasza po raz pierwszy.
W tym sezonie poza tytułem „Młota Roku” polski bramkarz zdobył też 2 inne nagrody. Pierwszą z nich jest miano najlepszego transferu roku w West Hamie, co absolutnie nikogo nie dziwi.
8 milionów euro za faceta, który znacznie przyczynił się do utrzymania londyńczyków w Premier League, któremu nie zdarzają się żadne babole i farfocle i który nigdy nie schodzi poniżej swojego reprezentacyjnego poziomu, to jak kupno lamborghini za czapkę gruszek.
Ostatnia ze zdobytych statuetek ma na pewno najmniejszą wagę i dotyczy najlepszej interwencji sezonu. Oczywiście nie umniejszamy refleksu czy też efektowności i efektywności „Fabiana”, ale jeśli wystąpiło się w 37 z 42 możliwych meczów, to trudno liczyć na to, konkurent w ogóle wysunie nos ze swojego drugiego miejsca.
W tej kategorii nominowanych było 8 interwencji, z czego 7 należało do Polaka. Ostatecznie zwyciężyła parada ze spotkania przeciwko Manchesterowi United.

Nietypowy bramkarz

Temu, że umiejętności Fabiańskiego stoją na najwyższym poziomie, nikt nie śmie zaprzeczyć. Polak ma jednak jeden, dość duży problem - jest bardzo spokojnym i cichym człowiekiem.
To nie jest typ jak np. Artur Boruc czy Wojciech Szczęsny, którzy podczas meczu potrafią wydzierać się na swoich obrońców tak, że kibice na trybunach doskonale wiedzą jakie błędy popełnili ich stoperzy.
To nie jest też typ Manuela Neuera, rozgrywającego krótkie piłki z defensorami czy wychodzącego na środek boiska, aby lepiej widzieć wydarzenia u swojego vis a vis.
Może i „Fabian” nie jest typem szaleńca i krzykacza, ale jego spokój i opanowanie przekładają się na grę defensywną całego zespołu. Mając za swoimi plecami milczący mur, obrońcy nie muszą nerwowo oglądać się do tyłu, tylko ze spokojem robić swoje.
Jednak główne pytanie brzmi: czy gdyby „Bambi” nie był taki grzeczny i pogodzony ze stanem rzeczy, nie zaszedłby dalej w swojej karierze? Może gdyby postawił się Wengerowi i Nawałce, krzyknąłby raz czy drugi, że to on jest najlepszy w swoim fachu, może broniłby dzisiaj w dużo lepszym klubie niż West Ham United?

Jak ma bronić, kiedy ich jest więcej?

Jeśli zadamy kibicom, ekspertom, trenerom czy też w ogóle komukolwiek kto ma jakieś pojęcie o piłce nożnej pytanie o to kto jest w TOP 10 bramkarzy na świecie, możemy być pewni że z niczyich ust nie padnie nazwisko Fabiański.
Dlaczego? Ano dlatego, że Łukasz nie gra w topowym europejskim klubie. Nie ma przed sobą stoperów klasy Bonucciego, Van Dijka czy chociażby Boatenga, tylko Ogbonnę i Diopa. Z automatu nie ma więc szans na zdobycie statuetki „Golden Glow” za najwięcej czystych kont w lidze.
Nie gra też w europejskich pucharach, gdzie mógłby pokazać się szerszej publiczności jak Kevin Trapp czy Andre Onana w obecnym sezonie. Jedynym miejscem gdzie może się wykazać jest Premier League, gdzie właściwie nikogo nie interesują bramkarze spoza TOP 6.
Krótkowzroczność Anglików dotycząca ich czołowej szóstki ma negatywny wpływ w obie strony. Choćby „Fabianowi” wyrosły dodatkowe dwie ręce, to poprzez grę w WHU nikt nigdy nie porówna go do De Gei albo Alissona. W tym aspekcie nasz bramkarz traci
Z drugiej strony niska cena i niewielki prestiż londyńskich „Młotów” sprawiają, że elitarne angielskie kluby nie widzą skarbu, który broni tuż przed ich oczami. Oczywiście wiek (34 lata) Łukasza też nie jest jego atutem, ale na Wyspach w dobie szastania pieniędzmi i szukania „młodych perspektywicznych” już dawno zapomniano jakim świetnym zakupem był chociażby Edwin van der Sar dla Manchesteru United.

Nie wszystko jeszcze stracone

Dobry golkiper może pokazywać swoje atuty na murawie nawet i po 40 roku życia. A nikt nie ma wątpliwości, że Łukasz Fabiański na takie miano zdecydowanie zasługuje.
Pytanie jak on sam będzie zapatrywał się na swoją dalszą karierę. Czy da radę pokazać się szerszej publiczności podczas jakiegoś turnieju, w którym kadra „Biało- czerwonych” potrafiłaby powtórzyć chociażby sukces z EURO 2016?
Czy WHU będzie w stanie namieszać w lidze i w ten sposób rozreklamować nazwisko „Fabiana”? Albo awansować do europejskich pucharów i tamtejszą drogą pokazać, jaki diament trzyma w swoich barwach?
Cóż, tego nie wie nikt. My jednak wiemy jedno na pewno - Fabiański nie musi grać w Barcelonie czy Realu, żeby udowadniać nam swoje umiejętności. My wiemy, że należy mu się większe uznanie niż tylko tytuł „Młota Roku”.
Adrian Jankowski

Przeczytaj również