Maciej Rybus w reprezentacji Polski to wielka zagadka. Historia dowodzi, że albo ma pecha albo unika gry

Rybus unika gry w reprezentacji czy po prostu ma pecha? Jego kontuzje potęgują się przed ważnymi meczami kadry
MediaPictures.pl / shutterstock.com
Wielkimi krokami zbliżają się kolejne mecze Polaków w eliminacjach do przyszłorocznych mistrzostw Europy. W okresie zgrupowań niczym bumerang powraca temat najbardziej newralgicznej pozycji, czyli lewej obrony. Niemal zawsze w naszej kadrze brakuje rasowego zawodnika na tę pozycję, co wiąże się z koniecznością eksperymentowania. Nominalnym nr 1 powinien być Maciej Rybus, który jednak koszulki z orzełkiem unika jak ognia.
Zawodnik Lokomotiwu Moskwa niemal zawsze znajduje się na ustach fanów polskiej reprezentacji, ale najczęściej meritum dyskusji nie tyczy się formy sportowej 29-latka. Temat Rybusa najczęściej przewija się z powodu jego notorycznych problemów ze zdrowiem. Nadchodzące zgrupowanie nie będzie pod tym względem wyjątkowe.
Dalsza część tekstu pod wideo

L4 zamiast LO

Już od wielu lat informacje o powołaniach danego selekcjonera reprezentacji Polski idą w parze z wiadomościami nt. stanu zdrowia Rybusa. Z biegiem lat coraz to nowe kontuzje nawiedzają wahadłowego Lokomotiwu, który opuszcza zgrupowanie...
...za zgrupowaniem:
Problem jest na tyle poważny, iż spotkania z Macedonią Północną lub Izraelem mogą być dla Rybusa… debiutem pod wodzą Jerzego Brzęczka. Przypominam, że te dwa spotkania eliminacyjne odbędą się w czerwcu, a 48-latek został selekcjonerem po ubiegłorocznym mundialu. Oznacza to, że Rybus opuścił wszystkie osiem pierwszych meczów, od momentu objęcia steru reprezentacji przez byłego szkoleniowca Wisły Płock.
Brzęczek nie jest pierwszym trenerem kadry, który przed prawie każdym spotkaniem musi głowić się nad znalezieniem substytutu dla najczęściej nieobecnego Rybusa. Mówimy o 29-letnim zawodniku, który rozegrał w kadrze 53 mecze. Liczba ta może nie jest zastraszająco niska, ale trzeba pamiętać, że wychowanek MSP Szamotuły debiutował w reprezentacji już w wieku 20 lat. Od tego momentu Rybus zagrał w 53 spotkaniach, ale jednocześnie opuścił aż 55.
Nie może zatem nikogo dziwić, iż to właśnie pozycja lewego obrońcy od lat stanowi prawdziwą „piętę achillesową” kadry. Trudno liczyć na jakąkolwiek stabilność, gdy jedyny poważny kandydat na tę pozycję jest dysponowany średnio w co drugim meczu.

Rybus w klubie, a Rybus w kadrze

Naturalnie każda kontuzja 29-latka jest problemem selekcjonera, reprezentacji i wydawałoby się, że wszelkiego rodzaju urazy są jednocześnie największą tragedią dla samego zawodnika. Tu jednak pojawia się największa kontrowersja w sprawie Rybusa, który zdaje się być niedysponowanym w dosyć wybiórczych momentach.
Wystarczy spojrzeć na statystyki, aby dojrzeć, że niemal wszystkie absencje Rybusa miały miejsce w okolicach zgrupowań reprezentacji. Wspominaliśmy już, że 29-latek z różnorakich powodów zdrowotnych opuścił aż 55 starć „Biało-czerwonych”. Tymczasem historia urazów Rybusa pokazuje, że w karierze klubowej lewy obrońca stracił 57 spotkań.
To dosyć niespotykany przypadek, gdy liczby meczów opuszczonych na polach reprezentacyjnym i klubowym niemal się pokrywają. Wszak w ciągu roku dochodzi tylko do kilku zgrupowań, podczas których kadra gra ok. 10 spotkań. Z kolei sezon klubowy trwa niemal nieprzerwanie 10 miesięcy i składa się z +/- 50-60 okazji do gry.
Ciężko nie odnieść wrażenia, że Rybus dziwnym trafem zawsze w momencie nadejścia powołań znajduje sobie kolejną wymówkę wykluczającą go z gry. Można mówić o niecodziennym, ale jednak przypadku łapania urazów tylko podczas zgrupowań, ale trudno wytłumaczyć już fakt magicznego ozdrowienia, gdy spotkania kadry dobiegają końca.
Nie można tutaj niczego zarzucić samemu Jerzemu Brzęczkowi, ponieważ w żadnym wypadku selekcjoner nie pomija Rybusa w trakcie desygnowania listy powołanych. Przed feralnym zgrupowaniem, które Maciek opuścił, aby zaraz grać dla Lokomotiwu, przewijała się informacja o naderwaniu włókna mięśniowego 29-latka. Sam Brzęczek od miesięcy przyznaje, że zdrowy Rybus znajdzie miejsce w reprezentacji.
Najważniejsze pytanie brzmi jednak: kiedy to nastąpi? Być może Rybus zadebiutuje pod wodzą Brzęczka już w trakcie najbliższych tygodni, ale nie można wykluczyć sytuacji, w której kolejny uraz okaże się zbyt poważny. Oczywiście zbyt poważny, aby grać dla reprezentacji, ponieważ w Lokomotiwie znów może dojść do raptownego wyleczenia urazu i zawodnik przejdzie błyskawiczną metamorfozę – od rekonwalescenta do czołowego wahadłowego rozgrywek.

Niespełnione oczekiwania

W przypadku Rybusa najbardziej boli właśnie fakt, iż jego umiejętności są niepodważalne. 29-latek jest idealnym nowoczesnym lewym obrońcą, który doskonale łączy grę w ataku z wypełnianiem zadań defensora.
Ogromny wachlarz umiejętności Rybusa najlepiej demonstruje liczba pozycji, które odhaczył w trakcie swojej kariery. Zawodnik Lokomotiwu poza lewą obroną występował również na lewej stronie pomocy, ataku, ale wcielał się także w rolę prawego defensora czy nawet podwieszonego napastnika.
Maciej dysponuje niespotykaną szybkością (w trakcie rosyjskiego mundialu Rybus zanotował najszybszy sprint w naszej reprezentacji – 33,30 km/h), doskonałymi centrami zarówno ze stojącej piłki, jak i z gry oraz nawet zmysłem snajpera.
Zdrowy Rybus to bez cienia wątpliwości najlepszy lewy obrońca w naszej kadrze, ale szkopuł w tym, że od miesięcy nie było nam dane obserwować 29-latka w gotowości do gry. Można wręcz rzec, że najlepszy okres byłego zawodnika m.in. Legii i Lyonu w koszulce z orzełkiem przypada na okres pierwszych spotkań w reprezentacji.
Poza zwycięskim trafieniem w starciu z Kanadą Rybus może się także pochwalić dorobkiem trzech asyst zanotowanych w jednym spotkaniu. Trzecim rywalem Maćka w karierze reprezentacyjnej była Tajlandia, którą Polacy pokonali 3:1, a przy wszystkich bramkach cegiełkę dołożył właśnie lewy obrońca.
Wówczas wydawało się, że lewa flanka wreszcie przestanie być największym mankamentem „Biało-czerwonych”, a Rybus przez kolejne lata będzie pewnym punktem defensywy.
Niestety następna dekada brutalnie zweryfikowała optymistyczne założenia wobec wychowanka MSP Szamotuły. Zamiast bramek i asyst zdobytych w narodowych barwach, Rybusowi wciąż przybywa złamań, zerwań, naciągnięć etc.
Niedyspozycja lewego obrońcy szczególnie uwidacznia się, gdy zbliża się jakiś turniej. Opuszczenie wszystkich czterech spotkań Ligi Narodów stanowiło tylko kolejny rozdział coraz obszerniejszej i niezbyt chwalebnej kroniki pt. „Przygody Rybusa na ważnych imprezach z reprezentacją”.

Lepszy Reca niż nic

Przed niezwykle istotnymi spotkaniami w kontekście awansu na EURO pozostaje życzyć Rybusowi zdrowia i możliwości debiutu pod okiem Brzęczka. 29-latek znalazł się w kadrze, ale tak, jak już wspominałem powyżej – nie wiadomo czy uraz mięśnia dwugłowego nie okaże się zbyt poważny.
W tym momencie warto również zwrócić się do was Drodzy sympatycy reprezentacji o zachowanie cierpliwości i spokoju wobec zastępców Rybusa. Pod artykułem dot. listy powołań wylała się fala hejtu, którego głównym celem stał się Arkadiusz Reca.
Niezwykle łatwo jest podważać kandydaturę zawodnika, który w klubie notorycznie nie podnosi się z ławki oraz zarzucać trenerowi niekompetencję. Problem w tym, że jedynym sensownym rozwiązaniem w kwestii wyboru lewego obrońcy jest nasz dzisiejszy bohater, czyli Rybus, którego zdrowie jest istną zagadką.
Wszystkie absencje zawodnika Lokomotiwu zmuszają Brzęczka do eksperymentów, które zawsze będą spotykać się z lawiną niezadowolenia. Kurzawa w Midtjylland zagrał 1 mecz na pozycji lewego obrońcy, Gryszkiewicz i Pestka będą przygotowywać się do turniejów młodzieżowych, zatem pozostaje nieszczęsny Arkadiusz Reca.
O skali utrapień z jakimi musieli mierzyć się Brzęczek oraz jego poprzednicy w kwestii lewej obrony najwięcej mówi właśnie to, iż Reca jawi się jako najmniej inwazyjna opcja na najbliższe mecze.
Jakub Wawrzyniak powiedział kiedyś, że jest zmiennikiem osoby, której nie ma, czyli w domyśle znacznie lepszego lewego obrońcy. Reca zapewne także zdaje sobie sprawę ze swoich braków czysto technicznych oraz nieciekawej sytuacji w klubie, ale cóż on ma zrobić, gdy jest tylko substytutem „zawodnika, który jest wiecznie nieobecny”?
Mateusz Jankowski

Przeczytaj również