Marcel Koller - to on przejmie kadrę zamiast Adama Nawałki? W jednym klubie radził sobie nieco gorzej od Sousy

To on przejmie kadrę zamiast Adama Nawałki? W jednym klubie radził sobie nieco gorzej od Sousy
Eva Manhart / SIPA / PressFocus
Choć jest Szwajcarem, to traktowany był jak bohater narodowy w sąsiedniej Austrii. Marcel Koller, niespodziewany kandydat na selekcjonera reprezentacji Polski, mimo stosunkowo małej rozpoznawalności w naszym kraju, wcale nie powinien jawić się jako zła opcja na objęcie schedy po Paulo Sousie.
O tym, że Koller może objąć reprezentację Polski zamiast Adama Nawałki, jako pierwszy napisał “Przegląd Sportowy”, co znajdziesz TUTAJ.
Dalsza część tekstu pod wideo
Kim jest Koller? Po kolei. Już na pierwszy rzut oka 61-latek różni się od Paulo Sousy jednym aspektem - lojalnością. Podczas gdy Portugalczyk zaliczył osiem klubów i nie zawsze rozstawał się z nimi w radosnych okolicznościach, Koller przez całą karierę piłkarską wierny był Grasshoppers. To w ich barwach wystąpił w ponad 400 meczach i wypromował się do reprezentacji Szwajcarii, z którą pojechał na EURO 1996.
Po dwudziestu latach powrócił na kolejnę edycję tego turnieju, ale już w charakterze trenera. Na francuskim czempionacie nie było mu dane jednak poprowadzić rodzimych “Helwetów”, lecz ich bliskich sąsiadów, Austriaków. To właśnie pod jego wodzą “Burschen” (z niemieckiego “Chłopcy”) przestali być europejskim słabeuszem i zaczęli jak równy z równym konkurować z największymi na Starym Kontynencie.

Bagietka, beret i ranking FIFA

Gdy urodzony w Zurychu szkoleniowiec w październiku 2011 roku objął reprezentację Austrii, w tym kraju zdania na temat jego wyboru były podzielone. Wielu kwestionowało decyzję tamtejszego związku, argumentując swoje zdanie brakiem sukcesów Kollera na ławce trenerskiej. Szwajcar do momentu podpisania kontraktu w Austrii zasłynął głównie awansem z VfL Bochum do Bundesligi. Austriaccy kibice uważali, że selekcjonerem ich kraju nie może być człowiek o tak bladym CV.
Mylili się. Pod wodzą Marcela Kollera Austriacy wyszli z zapaści. W grupie G eliminacji EURO 2016 byli nie do zatrzymania. Wygrali ją z ośmioma punktami przewagi nad drugą w tabeli Rosją, a fani szczególnie zapamiętali konferencję po triumfie 4:1 nad Szwecją, na której świętujący Koller… postanowił ubrać beret i zjeść sobie bagietkę. Mimo że do Francji Austriacy pojechali poniekąd z łatką “czarnego konia” turnieju, ostatecznie zdołali w fazie grupowej ugrać ledwie punkt - za to z późniejszymi triumfatorami, Portugalczykami. W dodatku był to dla nich pierwszy awans wywalczony na boisku od blisko dwóch dekad i mundialu w, nomen-omen, Francji.
Szwajcar wytrwał na stanowisku ponad sześć lat. Poprowadził Austriaków w sumie w 54 spotkaniach i pod tym względem lepszy jest od niego tylko legendarny trener Hugo Meisl. To za ponad sześcioletniej kadencji Kollera w kadrze na znaczeniu zyskali tacy gracze jak David Alaba czy Marko Arnautović. Odszedł dopiero po nieudanych eliminacjach do rosyjskiego mundialu. Pod jego wodzą reprezentacja Austrii awansowała z 77. miejsca rankingu FIFA do czołowej dziesiątki, wyprzedzając w pewnym momencie takich gigantów futbolu jak Anglia czy Francja.

Dla kibiców

Mimo że w Polsce po nieudanym mariażu z Sousą raczej nikt nie da się już tak łatwo nabrać na tanie bajery, tym, co wyróżnia Kollera, jest interakcja z fanami. 61-latek nie boi się używać mediów społecznościowych. Jako selekcjoner Austrii wchodził w bezpośrednie dyskusje z kibicami na Facebooku i Twitterze. Wstawiał tam regularnie wideo ze swoimi wypowiedziami na temat sytuacji w zespole, próbował sprawić, by kadra była jak najbliżej sympatyków.
- Mam poczucie, że fani naprawdę doceniają takie działania. Dzięki temu widzą, czym się zajmuje. Internet jest dobrą platformą, by naprawdę pokazać, co robię, bez wchodzenia w jakieś szczegóły. Ponieważ jestem w sieci osiągalny, nie mam poczucia życia w szklarni. Musimy być dostępni dla naszych kibiców i rozmawiać z nimi w szczery sposób - mówił swego czasu w wywiadzie dla angielskiego “The Guardian”.
W cięższych chwilach selekcjoner potrafił być też jednak szczery. Po nieudanym występie na EURO nie bał się powiedzieć, że oczekiwania Austriaków wobec występu ich kadry na francuskim turnieju były chyba jednak za wysokie. Porażka we Francji była zresztą początkiem końca Kollera na stanowisku selekcjonera. Czarę przechyliła wspomniana już przegrana batalia o mundial w Rosji, kiedy to Austriacy w grupie zajęli dopiero czwarte miejsce - za Serbią, Irlandią oraz Walią.

Odpowiedni projekt

W ostatnim czasie 61-latek znów pracował w ojczyźnie. Trafił do FC Basel, gdzie cel był prosty - przełamać hegemonię Young Boys i powrócić na mistrzowski tron. To się jednak przez dwa lata nie udało, a ostatecznie “RotBlau” musieli zadowolić się za jego kadencją wywalczeniem tylko Pucharu Szwajcarii oraz dotarciem do ćwierćfinału Ligi Europy. Ostatecznie w sierpniu 2020 roku obie strony zadecydowały o pójściu w swoje strony, a Koller tym samym zakończył swój pobyt na St. Jakob-Park ze średnią punktową minimalnie niższą od… Paulo Sousy.
- Po latach spędzonych jako trener narodowy w Austrii, chciałem wrócić do codziennej trenerskiej rutyny i dlatego całkowicie rzuciłem się na projekt FC Basel te dwa lata temu. Pracowałem dzień i noc. Dokąd pójdę teraz? Musicie uzbroić się w cierpliwość, dopóki nie pojawi się odpowiedni projekt - mówił tuż po rozstaniu z klubem na łamach szwajcarskiego “Blicka”.
Czy tym projektem będzie reprezentacja Polski? O tym powinniśmy przekonać się w ciągu kilku najbliższych dni.

Przeczytaj również